profil

POWSTANIE WIELKOPOLSKIE Znaczenie czynu zbrojnego Wielkopolan dla II RP odradzającej się w latach 1918 – 1921

poleca 85% 338 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Wstęp.

Urodziłem się 19 lat temu w Śremie, tradycyjnie w szpitalu. Mieścił się on wówczas na ulicy Powstańców Wielkopolskich. Rodzice przez długi czas mieszkali ze mną na tej samej ulicy. Tam stawiałem pierwsze kroki. Każdego pierwszego listopada zapalałem świeczkę na naszym cmentarzu pod pomnikiem postawionym ku pamięci śremiaków poległych w tym powstaniu. I przez długi czas „Powstanie Wielkopolskie” nic dla mnie nie znaczyło. Dopiero gdy dziadek opowiedział mi iż jego brat też poległ w tych walkach. Dopiero w szkole podstawowej dowiedziałem się co nie co o tamtych wydarzeniach. Teraz jestem dumny z dokonań naszych przodków. Czy duma to wszystko? Nie. Sądzę iż dokonania powstańców zasługują na to by być dla nas wzorem.



Powstańcy wzorem.

Imię Powstańców Wielkopolskich lub indywidualnego bohatera powstania wielkopolskiego posiada w kraju ponad 50 szkół. Patronami indywidualnymi są: Franciszek Ratajczak, gen. Stanisław Kuliński, Stanisław Taczak, Bernard Śliwiński, Bohdan Hulewicz i St. Kiełbasiewicz.

Dlaczego wybrano ich na patronów ? Powstanie wielkopolskie i jego uczestnicy stanowią wdzięczny materiał do pracy wychowawczej. Po pierwsze dzieje samego powstania wielkopolskiego są źródłem dla wielu refleksji historycznych i wychowawczych. Był to przecież jedyny zryw niepodległościowy w historii naszego narodu, który zakończył się zwycięstwem. Zadecydował on w sposób zasadniczy o ukształtowaniu zachodniej granicy II Rzeczypospolitej i o powrocie do odrodzonej ojczyzny ziem będących kolebką polskiej państwowości.

Zbrojny czyn był dowodem polskości Gniezna, Poznania oraz innych miast i wiosek Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Był rezultatem wieloletniej pracy organicznej wielkopolskich rodzin nad utrzymaniem polskości i świadomości narodowej.

Po drugie powstańcy wielkopolscy są przykładem patriotycznej służby ojczyźnie. Historia od-notowała ich wszędzie tam, gdzie potrzebowała ich Polska. Walką i pracą spełniali obywatelskie powinności. Uczestniczyli w powstaniach śląskich, plebiscytach na Warmii i Mazurach oraz Górnym Śląsku. Byli zaangażowani w repolonizację urzędów państwowych i organizację życia publicznego w odro-dzonej Polsce. Nie zabrakło ich w walkach 1939 roku w obronie ojczyzny. Wielu przeszło hitlerowskie obozy koncentracyjne i łagry sowieckie. Po wojnie znowu uczestniczyli w odbudowie kraju, w życiu gospodarczym i społecznym. Zawsze czuli się patriotami i obywatelami odpowiedzialnymi za losy Polski. Cechowała ich przy tym skromność i pracowitość, chociaż nie zawsze byli należycie doceniani.

Po trzecie - dla wielu szkół historia powstania i jego uczestnicy byli prawie dosłownie w zasięgu rąk. Można było odwoływać się, także jeszcze dzisiaj, do żyjących weteranów, którzy, tworzyli historię i tradycję powstania wielkopolskiego.

Byli to często mieszkańcy najbliższego środowiska, znani w miasteczku lub wsi. Nierzadko z rodzin uczącej się młodzieży.

Istotnym walorem wychowawczym jest również możliwość ukazania uczniom licznych miejsc walk powstańczych, pamiątek i autentycznych dokumentów tego okresu. Materiały, eksponaty o powstaniu wielkopolskim znajdują się prawie we wszystkich szkołach na honorowym miejscu w sali tradycji, szkolnych izbach pamięci narodowej.

Większość szkół noszących imię Powstańców Wielkopolskich jest oczywiście zlokalizowana w regionie, przez który przebiegało powstanie. Ponadto imię to przyjęły szkoły z innych środowisk np. Legnica, Kraków, Szczecin, Warszawa. Wybór ten był niejednokrotnie wynikiem inicjatywy zamieszkujących tam powstańców wielkopolskich i ich rodzin.

Pierwszymi szkołami, które przyjęły imię Powstańców Wielkopolskich 1918/19 były: Szkoła Podstawowa nr 4 w Gnieźnie i Szkoła Podstawowa nr 8 w Lesznie - w roku 1959. Trzy następne szkoły to: Liceum Ogólnokształcące w Wągrowcu - 1960 rok, Szkoła Podstawowa w Osiecznej k/Leszna i Szkoła Podstawowa w Wilkowyi k/Jarocina - 1962 rok.

Szkoły noszące imię Powstańców Wielkopolskich przynależą do ogólnopolskiej rodziny - klubu wspólnego patrona, zorganizowanego przy Zarządzie Głównym Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego 1918/19.

Towarzystwo to za główny cel swojej działalności przyjęło krzewienie wiedzy o powstaniu wielkopolskim i jego uczestnikach. Stąd owa współpraca ze szkołami. Towarzystwo wspiera szkoły materiałami i wydawnictwami o powstaniu, a także organizuje spotkania służące wymianie doświadczeń w pracy wychowawczej wokół patrona szkoły. Dorobkiem tej działalności są zloty szkół. Pierwszy odbył się w 1978 roku w Kaliszu - z okazji 60-tej rocznicy wybuchu powstania wielkopolskiego, dwa kolejne w Poznaniu na 70 i 75-lecie powstania.



















Na co należy zwrócić szczególną uwagę mówiąc o Powstaniu Wielkopolskim?



Przede wszystkim trzeba wskazywać na istotę, na znaczenie powstania wielkopolskiego, co dzięki powstaniu zyskała Polska, że ziemie stanowiące kolebkę naszej państwowości wróciły do ojczyzny.

Powinno się bardziej podkreślać wkład Wielkopolski w tworzenie niepodległej, odrodzonej ojczyzny. Nie najważniejsze są dziś szczegóły walk.

Myślę, że powinniśmy inaczej kształtować obraz powstania. Ograniczyć barwne opowieści o rozbrajaniu Niemców, kto i kogo zabił itp.





Warto natomiast zwrócić uwagę na duży wyczyn organizacyjny w tworzeniu

Armii Wielkopolskiej. Od stycznia do marca 1919 roku z luźnych oddziałów

powstańczych, będących pod różnymi dowódcami uformowano jednolitą,

umundurowaną i dobrze wyposażoną armię.

Czy to nie zasługuje na uznanie? Jest to przykład dobrej pracy organizacyjnej.

Sprzyjał temu oczywiście patriotyzm, wysokie morale i dyscyplina żołnierzy –

powstańców.



Patriotyzm w WIELKOPOLSKIM wydaniu.



Z patriotyzmem wiąże się umiłowanie ojczyzny, dumę z jej tradycji i kultury oraz spełnianie obywatelskich powinności. Każdemu działaniu, na każdym szczeblu towarzyszyć powinna odpowiedzialność za losy kraju. Są to cechy, które winny być brane pod uwagę w każdym okresie historycznym.

Patriotyzm w czasie zaborów, w czasie powstania wielkopolskiego wyznaczała walka o zachowanie polskości, o przywrócenie niepodległej ojczyzny.

Współczesny czas wyznacza inne zadania. Moim zdaniem, jest to przede wszystkim praca -uczciwa, ofiarna i odpowiedzialna. Brakuje mi w działaniach współczesnych Polaków obywatelskiej odpowiedzialności.























Powstanie w literaturze.



ROTA Marii Konopnickiej mimo iż powstała w 1908 roku, stała się bardzo popularna jako pieśń do muzyki Franciszka Nowowiejskiego właśnie w czasie powstania. A to ze względu na fakt że autorka napisała ją pod wpływem wydarzeń które miały miejsce min. we Wrześni.





ROTA



Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród

Nie damy pogrześć mowy!

Polski my naród, polski lud,

Królewski szczep Piastowy.

Nie damy, by nas zniemczył wróg.

Tak nam dopomóż Bóg!



Do krwi ostatniej kropli z żył,

Bronić będziemy Ducha,

Aż się rozpadnie w proch i pył

Krzyżacka zawierucha.

Twierdzą nam będzie każdy próg.

Tak nam dopomóż Bóg!



Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz

I dzieci nam germanił!

Orężny sercem hufiec nasz

Duch będzie nam hetmanił.

Pójdziem, gdy zabrzmi Złoty Róg.

Tak nam dopomóż Bóg!



Gdy w szkole podstawowej uczyłem się Roty „na pamięć” nie wiedziałem jak ją dokładnie rozumieć. Teraz jestem świadom potęgi tego wiersza. I rozumiem iż zagrzewał Wielkopolan do walki.











Rota to nie jedyny utwór który nawiązywał do powstania.

Czesława Wolniewiczówna "Ze stron rozedrganych" - nowelki, wydane w Po-znaniu nakładem autorki, czcionkami Drukarni "Pracy" w 1919 roku.

Fragment nowelki pt. "Staśka" (prawdopodobnie pierwszego opracowania literackiego poświęconego powstaniu wielkopolskiemu).



[…]

Trzecie święto Bożego Narodzenia 27.12.1918 r. na długie czasy pamiętnem dla poznańczyków pozostanie. Zdawało się wszystkim, że prawdziwem narodowem świętem będzie. Bo Poznań tonął w barwach biało - czerwonych, a nastrój zdawał się potęgować z każdą chwilą. Grupy świętujących ludzi przechadzały się po ulicach, radowano się, cieszono, rozmawiano ze znajomemi i nieznanemi osobiście przechodniami. Wystarczyło słowo, a czuliśmy się sobie bardzo bliscy, mili i równi. Jednak dzień ten nie miał w pogodzie i radości minąć.

Staśka z Antkiem promenowali po placu. Lubili razem chodzić i gawędzić po swojemu, bo wspólnie jakoś im łatwiej biedę było znosić. Antek zagadnął towarzyszkę:

- Staśka byndzie to wnet ta Polska? - A pewnie, una już jest!

- Gdzie? - A tu.

- Tu jeszcze nimców kupa.

- Co z tego? Guzik im do Poznania.

- Jak peje (wszy) się wżarli, nie łacno ich pozbyć. - Ucieknom se może sami.

- Głupiaś, chleba tu wjyncy, a w Berlinie plewy.

Wtem strzał przerwał ich dialog. Usłyszeli śpiew niemiecki, wkrótce drugi, trzeci strzał, potem grzechot karabinu maszynowego. Jedni uciekali w popłochu, drudzy stawali jak wryci, ogół nie wiedział, co się dzieje. Strzały jakoś nie milkły. Cywilni chowali się do bram, wojskowi odruchowo łączyli się i spieszyli naprzód ku rycerskiej ulicy i ku gmachowi policji, aby zbadać, co zaszło.

Przyszło do starć krwawych, obrona była konieczną.

Żołnierze niemieccy zdarłszy sztandary amerykańskie i francuskie, a w części i polskie, rzucili się na tłum bezbronny.

Chaos, gwar, strzelanina, brzęk szyb tłuczonych mieszały się ze sobą. Z drugiej strony placu z hotelu rzymskiego zaczęto ostrzeliwać Bazar, gdzie zamieszkał Paderewski wraz z misją angielską.

Staśka i Antek nie wiedzieli, gdzie się podziać. Przytulili się do siebie drżąc z trwogi. Gromada pragnących się gdziebądź schronić ludzi wpadła na nich z impetem. Potrącona Staśka upadła i zemdlała, potratowano ją. Potem tłum się rozpierzchnął pozostawiwszy Antka w kłopocie. Chłopak stał chwilę bezradny, wnet z płaczem zaczął wołać ratunku. Litością tknięty żołnierz podniósł znieruchomioną Staśkę, na ręce wziął i zaniósł do najbliższej bramy. Antek szlochając podreptał za nim.

Po upływie godziny uciszyło się nieco. Odważniejsi uchylali bramy. Powoli wychodzono z ukrycia. Wreszcie dano rozkaz udania się do domów. I znów Antek nie zdoławszy Staśki docucić, musiał pomocy drugich błagać.

Zatrwożył się, gdy zobaczył, że przez plac rannych noszono lub prowadzono. Mimo woli zachęcił go ten widok do ratowania Staśki. Do spółki z jakąś uczynną kobietą zdobył się na ciężką przeprawę z chorą. Złorzeczył w duchu dzielnicy chwaliszewskiej, że tak odległą była.

Staśka była rzeczywiście ciężko chorą, w stanie bezprzytomnym złożono ją w domu na lichem posłaniu.

[…]

Stan zdrowia Staśki nie był pocieszającym. Leżało biedactwo w ciemnej, zimnej izbie, której ściany popielata pleśń pokrywała. Z dnia na dzień więcej dziewczę kaszlało i chore kolano więcej się ropiło. Przez cały miesiąc nie podniosła się z posłania, więc matka odruchem litości tknięta, raz po raz obsłużyła ją, o ciepłą strawę więcej niż dotąd dbała.

Staśka boleśnie odczuwała brak swobody. Dużo myślała o śmierci, a nawet z pewną ciekawością dziecięcą jej wyczekiwała. Przeżywała jednak chwile straszne. Chudła coraz więcej, ból w kolanie się wzmagał, a z braku tchu się dusiła. Znajome dzieci stroniły od niej, a córki sąsiadów raz zajrzawszy do niej, bały się chorej, gdyż rzeczywiście wyglądała jak szkielet. Jedynie Antek pozostał jej wiernym. Mimo choroby słuch jej tak wysubtelniał, że z daleka poznawała chód jego. Antek chodząc w ciężkich butach po ojcu silił się zawsze iść jak najdelikatniej, aby nie razić chorej, co mu się udawało.

W niedzielę z jeszcze większym niż zwykle utęsknieniem oczekiwała chora Antka. Wiedziała od niego, że to dzień niezwykły, dzień wielki!

Takiego dnia przez przeciąg stu lat oczekiwali najszlachetniejsi z narodu. Wszakże Mickiewicz modlił się w litanii pielgrzyma: "O broń i orły narodowe, prosimy Cię Panie!"

Oto w niedzielę 26.1.1919 r. "przed ołtarzem zrobionym z orłów i chorągwi naszycłi" na placu stanęły do przysięgi hufce wojsk naszych w trzech tygodniach zebrane. Pomiędzy symbolami martwej już potęgi, między pomnikiem żelaznym a spiżowym odprawiono Mszę świętą:

Otóż ta przenajświętsza Ofiara uświęciła miejsce, na którym dotąd tylko wrogowie mili prawo uroczystości urządzać i rozpromieniła się mocą cudu, mocą sprawiedliwości Bożej przemiany losów na wszystkie głowy i serca obecnych, na domy i rodziny nasze, na ulice i na całe kochane miasto nasze.

V1'szyscy odczuli, że sam Bóg jest z nami, żeśmy już nie sieroty między świata ludami, że pójdziem naprzód choćby w znój i trud dla świętej sprawy.

Długo trwało, zanim Antek powrócił. Staśce dłużyło się czekać, niecierpliwiła się coraz więcej, bo czuła, że siły ją opuszczają. Od rana czuła się mocną, prawie zdrową, ale ku (południowi słabła prawie nagle i trwoga ogarniała ją na myśl, że przytomność ją opuści, że nie zdolną będzie zrozumieć opowiadań Antka. A tak jej pilno było dowiedzieć się, co się działo. Pożądanie wieści dobrych potęgowało się w niej chorobliwie i wraz z gorączką osiągało coraz wyższe stopnie. Wreszcie Antek powrócił. Z wysiłkiem objęła go za szyję i nie mogąc słów znaleźć rozpłakała się cicho.

Antka przejęło to przywitanie do głębi. Zdawało mu się, że mroźne tchnienie śmierci bije mu prosto w twarz od miłej Staśki. Ale trzynastoletniemu zuchowi nie przystoi się mazać: i to wobec młodszej dziewczynki. Wiedział o tem Antek dobrze, więc udał, że mu coś w oko wpadło, a to gorąca łza zaperliła się pod rzęsą, by skulnąć się po policzku, a potem w lichy łachman wsiąknąć. Udawał, że mu katar dokucza. Ucierał bez właściwej potrzeby nos zawzięcie w rękaw od krzywo skrojonego mankietka aż po łokieć prawie z wprawą nielada.

Staśka w niemym podziwie obserwowała go, lecz nic nie mogła mówić, a to najwięcej Antka gnębiło, bo przypuszczał, że Staśka już kończy.

A ona przez łzy patrząc na niego, wzrokiem proszącym domagała się opowieści.

Połknął więc mężnie łzy, lecz one dławiły go w gardle. Głosem cichym, miękkim, jakby się bał hałasem chorą urazić opowiadać zaczął:

- Przyszedłem wówczas, a kupa ludzi już stała. Widziałem Józwę, Ryśkę, Zośkę, kryńcili się jak piskorze. Z jednej struny placu na drugum przydybołym, byle lepsze miejsce znaleźć. W tłumie ciepło było, ale choć ta grope (głowę) zadzirołym, nic nie widziołym. Nie wiele myśluncy wdrapołym się na słup latarni. Prund powietrza podwiwoł niezgorzy, ale wolołym marznunć, niż nic nie widzieć. Dusza sie radowała, gdy orkiestra zagrała "Jeszcze Polska nie zginęła".

Wnet rozpoczyła się Mszo śwjynto przy ułtorzu srybrnym, co downi wystowiano w pałacu Działyńskich na procesjach w rynku. Zaruśkom gu poznoł i ty Staśka gu pamjyntosz.

Mrugnęła powiekami na znak, że pamięta.

Ucieszył się tym znakiem życia Antek i z większym animuszem ciągnął dalej, lecz Staśka ociężałych powiek już podnieść nie mogła. Wszystkiemi

siłami starała się Antkowe opowiadanie zrozumieć, lecz coraz trudniej jej to

przychodziło, aż wreszcie tylko dźwięk głosu jego słyszała.

Głos ten suwał jej się coraz milszym, niby śpiew anielski tak piękny,

niby rajska muzyka z rozedrganych strun harfianych tak cudowny.

A Antek mówił:

- Po ewangelii zagrano "Boże coś Polskę"... Oż się zielazny lew z pumnika zdziwjuł. Pewnikiem kcioł się tyłym djablim sposobem obrócić, ale mu nimcy girska do płyty przylutowali, że ani rusz. Ino Frydrych buł rod, że tyłym stoł. Wiele, że nie spod z wściekłości, ale nie mógł, bo szkjyty tyż mo przylutowane.

Patrzał na Staśkę badawczo, czy żart działa i ucieszył się wielce, że blady zaledwie dostrzegalny uśmiech na mgnienie oka zadrgał w jej twarzyczce i mówił dalej:

- Ze sztyrych strun stoły szeregi wojsk naszych. Kunnica w dalszych szeregach z lancami przybranemi biało - czerwonemi chorągiewkami dodawała całości niezwykłygu uroku. Po Mszy śwjynty złożuł generał Muśnicki przysięgę, a po nim wojsko. I na prowde czuło się to, co ksiundz mówjuł na kozaniu, że Pan Bóg, że prochy królów w katedrze i naród cały słuchały ich zaprzysińżynio...

Urwał Antek opowiadanie, gdyż ciało Staśki drgnęło, wyprężyło się i opadło. Pochwycił jej ręce, były jak lód zimne, dotknął twarzyczki, była jeszcze ciepła. Z największą ostrożnością uniósł jej główkę. Skoro ją całą podnieść usiłował, głowa zwisła bezwładnie. Wychudzone ciało sztywniało.

Z trwogi pot kroplisty wystąpił na oblicze Antka, chciał uciekać, ale nogi zaciężyły mu niezwykle, że nawet kroku naprzód nie mógł postąpić. A spieszno mu było uciec od siedliska śmierci. Męczył się długo, niesłychanie. Dopiero powrót matki zmarłej przywrócił mu równowagę, ale siły zawiodły go znowu. Nie zdołał wypowiedzieć, że towarzyszka dziecięcej niedoli nie żyje.

Wymownym ruchem wskazał Staśkę, a sam ze szlochem serce rozdzierającym ukrył twarz w dłoniach, osunął się na posłanie Staśki i płakał długo nie mogąc się utulić.

[…]

































Moje Powstanie Wielkopolskie.



Dla mnie Powstanie Wielkopolskie ma szczególne znaczenie, choćby dlatego że dzięki niemu mieszkam teraz w Polsce. Żałuję tylko że miało ono miejsce dopiero w XX wieku. Być może 100 lat wcześniej stało by się przykładem dla reszty I RP pod zaborami. Sukcesu powstania doszukuję się w fakcie że było zrywem ludności lokalnej. Całkiem prawdopodobne iż zmasowane powstania regionów uciemiężonych społeczności Polaków i następne połączenie ich w ogólnonarodową walkę wyzwoleńczą zaowocowało by niepodległością. Ale to tylko teoria (moja) …

Smuci mnie fakt iż poszukując materiałów na podobny referat o Powstaniu Warszawskim miałem problemy by zabrać się do domu z ogromną stertą książek a w tym przypadku po odwiedzeniu czterech bibliotek sytuacja była zgoła inna! Nie mam zielonego pojęcia jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy. Przecież jest to tak wdzięczny temat. Jedyne polskie powstanie które odniosło sukces a fakt ten znajduje strasznie mały wydźwięk w literaturze historycznej.

Jednego nie da się ukryć, fakt zwycięstwa i późniejszej obrony osiągnięć powstańczych zaważył nie tylko na kształcie granic drugiej

ale i III RP.



Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 17 minut

Podobne tematy