profil

Adso z Melku

Ostatnia aktualizacja: 2021-05-21
poleca 85% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Adso z Melku – mnich benedyktyński, narrator powieści Umberto Eco Imię róży, opowiadający u schyłku życia historię, którą przeżył jako bardzo młody nowicjusz benedyktyńskiego zakonu w roli sekretarza i towarzysza podróży uczonego mnicha Wilhelma z Baskerville. U boku mistrza wyruszył w 1327 r. do jednego z najbogatszych benedyktyńskich opactw. Poznaje tu skomplikowaną sytuację współczesnego Kościoła i całej zachodniej Europy; uczestniczy w rozwikłaniu zagadki tajemniczych morderstw w opactwie. Styka się z różnymi heretyckimi naukami (szczególnie brata Dulcyna), a także przeżywa własne zmysłowe uniesienia i grzechy. Od Wilhelma uczy się nie tylko historii Kościoła i teologicznych niuansów, ale też krytycznego i odważnego myślenia, czytania znaków pozostawionych przez innych, wyrozumiałości i pokory wobec ludzkich błędów. Z perspektywy czasu A. tak ocenia młodzieńcze doświadczenia: „Dzięki niech będą Bogu, że w owym czasie zyskałem od mojego mistrza pragnienie uczenia się i to poczucie prostej drogi, którego nie traci się, nawet kiedy ścieżka staje się kręta.” A. jest pełen pokory wobec inteligencji, spostrzegawczości i przenikliwości swego mistrza, ale to dzięki jego proroczemu snowi i jego językowym skojarzeniom udaje się odnaleźć wejście do pilnie strzeżonej bibliotecznej komnaty. Jest też świadkiem rozmowy Wilhelma z Jorgem i ostatecznego wyjaśnienia zagadki. Po latach spisuje całą historię.

(...) Szedłem przez trzy pokoje przemykając przy ścianach, lekki jak kot (albo jak nowicjusz, który schodzi do kuchni, by ukraść ser ze spiżarni, przedsięwzięcie, w którym celowałem w Melku). Dotarłem na próg pokoju, z którego dobiegała jasność, bardzo słaba, i kryjąc się za kolumną służącą jako prawy węgar, zerknąłem do pokoju. Nie było nikogo. Jakaś lampka płonęła na stole kopcąc. Nie był to kaganek podobny do naszego, wyglądała raczej na odkrytą kadzielnicę, nie paliła się płomieniem, lecz jeno tlił się jakiś lekki popiół i coś się w nim spalało. Zebrałem się na odwagę i wszedłem. Na stole obok kadzielnicy leżała otwarta księga o żywych kolorach. Zbliżyłem się i ujrzałem na karcie cztery szpalty rozmaitych kolorów: żółć, cynober, turkus i terakota. Wyłaniała się stamtąd bestia, przerażająca z wyglądu, wielki smok o dziesięciu głowach, i z ogonem, który ciągnął za sobą gwiazdy z nieba i rzucał na ziemię. I nagle ujrzałem, że smok mnoży się, a łuski na jego skórze stają się jak las lśniących płytek, które odstają od karty i zaczynają krążyć dookoła mojej głowy. Rzuciłem się do tyłu i ujrzałem, że powała pokoju pochyla się i wali prosto na mnie, potem usłyszałem jakby świst tysiąca węży, jednak nie przerażający, lecz prawie uwodzicielski, i ukazała się kobieta, otoczona światłem, która zbliżała swoją twarz do mojej owiewając mnie swym oddechem. Odsunąłem ją wyciągniętymi ramionami i wydało mi się, że moje ręce dotykają księgi ze stojącej przede mną szafy i że rosną ponad wszelką miarę. Nie wiedziałem już, gdzie jestem, gdzie jest niebo, a gdzie ziemia.

(...) Zdaje mi się, że krzyknąłem, poczułem kwaskowaty zapach w ustach, a potem zapadłem się w nieskończoną noc, która otwierała się coraz bardziej pode mną i nie wiedziałem już nic.
(U. Eco, Imię róży; tłum. A. Szymanowski)

Warto zobaczyć: Film Imię róży w reż. J.J. Annauda (1986).

Dorota Kozicka
Wydawnictwo Park

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
(0) Brak komentarzy

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 3 minuty