profil

Armia rzymska - historia, organizacja, taktyka i uzbrojenie armii rzymskiej

Ostatnia aktualizacja: 2022-01-29
poleca 84% 2984 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Czy to w czasie pokoju, czy podczas wojny armia odgrywała w społeczeństwie rzymskim niezwykle istotną rolę. Wielu uboższych ludzi wybierało karierę wojskową, gdyż zapewniała godziwy poziom życia i dawała szansę wyuczenia się jakiegoś zawodu, na przykład budowania. Jej złą stroną było oczywiście ryzyko utraty życia w boju. Żołnierze mogli osiągać niemałe korzyści materialne, pozwalające na utrzymanie „nieoficjalnych” żon i dzieci. Wiążąc się z miejscowymi kobietami, żołnierze przyczyniali się do scalania imperium.

Właściwym twórcą wojska stałego opartego na zaciągu był Oktawian August. Regularną armię rozmieszczono w prowincjach nadgranicznych (głównie nad Renem i Dunajem) i pod koniec rządów Oktawiana Augusta liczyła ona 25 legionów. Później liczba legionów wzrosła do 30. Ponadto istniały oddziały pomocnicze (auxilia). Ogólna liczebność armii rzymskiej sięgała ok. 250 tys. żołnierzy.

Praca zawiera tytuły:
- Armia
- Rzymska flota
- Tajniki bitwy i obrony
- Dyscyplina
- Wykorzystywanie sprytu w armii Rzymskiej
- Uzbrojenie armii

Armia


Rzymska sztuka wojenna przeżywała szczególny rozkwit za Cezara. Właściwym twórcą wojska stałego, opartego na zaciągu, był Oktawian August. Regularną armię rozmieszczono w prowincjach nadgranicznych (głównie nad Renem i Dunajem) i pod koniec rządów Oktawiana Augusta liczyła ona 25 legionów; później liczba legionów wzrosła do 30, a ponadto istniały oddziały pomocnicze (auxilia). Ogólna liczebność armii sięgała około 250 tys. żołnierzy. Legiony w okresie dynastii julijsko-klaudyjskiej (27 p.n.e.–68 n.e.) rekrutowały się z mieszkańców Italii. Od rządów Wespazjana (69–79) rozpoczęła się rekrutacja z mieszkańców prowincji, a od czasów Hadriana (117–138) mieszkańcy prowincji służyli na terenie tych prowincji, z których pochodzili. Oddziały pomocnicze rekrutowały się z nieobywateli, którzy po ukończeniu służby wojskowej uzyskiwali prawa obywatelskie. Służba trwała 25–30, czasem nawet 40 lat. W uprzywilejowanej sytuacji znajdowali się stacjonujący w bezpośredniej bliskości Rzymu pretorianie; specjalne oddziały pełniły służbę porządkową w Rzymie (cohortes urbanae i cohortes vigilum, tj. kohorty miejskie i oddziały straży pożarnej). Po odbyciu służby wojskowej weterani otrzymywali odprawy pieniężne oraz działki ziemi — osiedlali się zazwyczaj w pobliżu miejsca stacjonowania ich legionów. W okresie cesarstwa armia stała się podstawą władzy cesarzy, równocześnie zaś odgrywała coraz większą rolę jako czynnik polityczny, decydujący często w sprawach wewnętrznych państwa. W wyniku reform Dioklecjana (284–305) i Konstantyna Wielkiego (306–337) wojsko rzymskie zostało podzielone na wojska graniczne (limitanei), stale znajdujące się w określonym pasie granicznym, oraz polowe (comitatenses ), tworzące strategiczny odwód wewnątrz kraju, w razie potrzeby przerzucany z jednej granicy na drugą. Podniesiono stan liczebny armii (znacznie powyżej pół miliona żołnierzy), wprowadzając przymusowy pobór rekrutów. Przyjmowano także do armii barbarzyńców, a nawet całe ich oddziały.

Rzymska flota


W swych działaniach wojennych na wielką skale Rzymianie musieli też dysponować silną flotą wojenną dlatego też zaczęli korzystać z osiągnięć greckiej czy kartagińskiej myśli technicznej w momencie, gdy tylko racja stanu skierowała ich ku morzu.

W początkowym okresie swego istnienia nadtybrzańska metropolia utrzymując organizacyjną strukturę państwa-miasta (polis) walczyła głównie ze swoimi lądowymi sąsiadami o przejęcie hegemonii na Półwyspie Apenińskim. Nawet wtedy, gdy sfera wpływów republiki osiągnęła brzeg Morza Tyrreńskiego, sprawy obrony granic morskich traktowane były marginalnie, ponieważ jedynym przeciwnikiem, nie mogącym zresztą podważyć rzymskiej potęgi, byli piraci pustoszący sporadycznie nadbrzeżne miasta. Do obrony przed nimi formowano małe eskadry, które w zasadzie były flotami greckich kolonii rozsianych licznie w południowej Italii.

Grecy ci dysponowali okrętami, mieli doświadczone załogi i dowódców, dla których tajniki nawigacji nie były obce, a jako naród morski ugruntowali już swoje tradycje żeglarskie. Załogi tych okrętów stanowili ludzie wolni, którzy podejmowali służbę dla niemałego zarobku wynoszącego 183 drachmy rocznie.

Werbunek wioślarzy mających szansę solidnego wynagrodzenia dawał z jednej strony możliwość stabilizacji życiowej dla elementów plebejskich, nie mogących z racji na niski status społeczny liczyć na karierę w armii, z drugiej zaś gwarantował ich chętną i efektywną pracę.

Sytuacja ta uległa zmianie wraz z postępującą zaborczością Rzymu. Gdy państwo to zaczęło opanowywać coraz rozleglejsze tereny półwyspu, pojawiła się przed nim konieczność posiadania stałej, regularnej floty wojennej. Częściowo zaczęto budować z funduszy państwowych własne okręty, których główną bazę stanowiły stołeczny port rzeczny oraz leżąca u ujścia Tybru kolonia Ostia. Były to jednak siły za małe, toteż wprowadzono obowiązek dostarczania w razie zagrożenia wojennego okrętów wraz z załogami przez sojusznicze państwa italskie, tworząc tym samym system nadbrzeżnych rzymskich miast-sprzymierzeńców morskich (socii navales).

Oczywiście ludziom, których obciążono rygorem służby w marynarce, wypłacano żołd. Party-cypowali oni też w podziale ogólnych zysków wojennych, jednak wszystkie przyznawane im kwoty były mniejsze od wypłat dla pełniących analogiczną służbę obywateli republiki.

W 264 r. wybuchła I wojna punicka, w której wrogiem Rzymu po raz pierwszy było państwo zamorskie - afrykańska Kartagina. Chcąc osiągnąć równowagę z dysponującym ogromną flotą nieprzyjacielem Rzymianie, tak jak i w następnych dwóch wojnach punickich , musieli rozbudować potężną flotę jak i powołać do wioseł olbrzymią liczbę ludzi.

Skopiowali wówczas standardowy okręt kartagiński, pięciorzędową galerę. Trudno określić ile ze zdobytej galery jako wzorca zaczerpnięto budując flotę. Nie podlega jednak dyskusji fakt opierania się przez obie walczące strony na tym właśnie typie okrętu. Istnieją przypuszczenia iż jednostki rzymskie przynajmniej w początkowym okresie wojen punickich były istotnie bardzo zbliżone konstrukcyjnie do jednostek kartagińskich, co rzecz jasna nie oznacza iż Rzymianie i w późniejszym czasie sztywno trwali przy pierwowzorze.

Jednak niezależnie od sukcesów swojej floty Rzymianie zawsze chętnie powierzali prowadzenie wojen morskich w swoim interesie narodom o ugruntowanych tradycjach że-glarskich. Ich niezmiennymi na morzu sojusznikami byli mieszkańcy wyspy Rodos. Z racji samych już warunków bytowania dobrzy żeglarze – Rodyjczycy potrafili zyskownie sprzedać swoje usługi czarterując trójrzędowce za cenę 10 tys. drachm miesięcznie, przy czym w kwocie tej mieściły się minimalne koszty utrzymania załóg w wysokości 6 tys. i 1,5 tys. za utrzymanie okrętów. Transakcja taka dawała zatem Rodyjczykom 25% zysku, gwarantując jednak doświadczenie nawigacyjne i waleczność załogi.

Rzymianie zobowiązywali do współpracy także zwyciężonych przeciwników. Po II wojnie punickiej okręty pokonanej Kartaginy współdziałały z flotą republiki w jej walce przeciw królowi macedońskiemu Filipowi V. Ten natomiast, przegrawszy wojnę, wspomagał swoimi jednostkami rzymskie eskadry w zmaganiach z monarchą syryjskim Antiochem. Z biegiem czasu Wieczne Miasto mogło sobie pozwolić na to, iż do boju wystawiano jedynie część potrzebnej floty. Do wymaganego stanu liczebnego uzupełniały ją jednostki sprzymierzone dołączające w czasie rejsu w kierunku nieprzyjaciela.

Rzymianie niechętnie służyli we flocie. Niechęć do służby we flocie, a dotyczyło to zwłaszcza wioślarzy i marynarzy pokładowych, którzy nie mieli wyboru, lecz żołnierzy piechoty morskiej dysponujących alternatywą w postaci przydziału do legionów, mogła być przezwyciężana lub chociaż zrekompensowana wzrostem statusu społecznego, wynagrodzeniem proporcjonalnym do trudów służby okrętowej oraz możliwością awansu nie gorszą niż w armii.

Bitwy morskie były zmaganiami anonimowych mas ludzkich zamkniętych w drewnianych skrzyniach kadłubów nie było tu miejsca na przejawy bohaterstwa, owe indywidualne pojedynki toczone tradycyjnie na oczach stojących naprzeciw siebie armii, czy też pełne erudycji mowy dowódców, którzy, jak chce annalistyka starożytna, wśród szczęku oręża wygłaszali płomienne przemówienia zagrzewające żołnierzy do wysiłku. Rzeczywistość na morzu była bardziej prozaiczna – setki wioślarzy ginących w gniecionych taranami lub palonych okrętach nie widziały nawet przeciwnika! Ginęli dzierżąc w dłoniach drzewce wioseł zamiast mieczy, jak przystało Rzymianom.

Zespół tych czynników sprawiał, że flota była traktowana z rezerwą przez żołnierzy wojsk lądowych oraz ich dowódców, a stosunek ten promieniował także na ogół społeczeństwa i to nie tylko rzymskiego.

Tajniki bitwy i obrony


Umbo tarczy Drewniane tarcze żołnierzy rzymskich wzmacniano metalowym pokryciem w kształcie guza (tzw. umbo) w miejscu, gdzie z odwrotnej strony znajdował się uchwyt. Umbem można było silnie pchnąć wroga, jeśli zbytnio się zbliżył.

Pociski do katapulty Żołnierze posługiwali się katapultami, by miotać we wroga oszczepy i kamienie. W każdym z legionów było ok. 60 strzelców, a tej budzącej postrach broni używano głównie w czasie oblężenia.

Fort rzymski W czasie zimy i w okresach pokoju żołnierze stacjonowali w drewnianych lub kamiennych fortach.

Łupy wojenne Łupy przywożone z podbojów umożliwiały finansowanie wspaniałych budowli Rzymu, napełniały cesarskie skrzynie, umożliwiały opłacanie wojska. Zaborcze wojny Rzymu dostarczały Italii kilku milionów niewolników, przywożonych z całego obszaru imperium.

Groty Piechota i jazda wojsk sprzymierzonych posługiwała się lekkimi oszczepami do rzucania, natomiast do zadawania pchnięć z bliska używała cięższych włóczni. Do dziś zachowały się jedynie ich żelazne groty; drzewca dawno spróchniały.

Osłona z łusek Popularnym typem uzbrojenia była tkana tunika pokryta łuskami z brązu. Przyszywano do niej kilka tysięcy takich łusek, połączonych w rzędy za pomocą drutu.
Wędzidło Uprząż rzymska w zasadzie składała się z takich samych elementów, jak uprząż używana współcześnie. Do wędzidła, które wkładano koniowi do pyska, przymocowane były rzemienie ogłowia i wodze.

Ostroga Do popędzania koni jeźdźcom służyły ostrogi przymocowane do butów. Strzemion jeszcze nie znano. Wygodny dosiad umożliwiały wysokie łęki siodeł.

Rydwan Rydwan był wielkim przełomem w armii rzymskiej. Na jednym rydwanie mogło jechać od 3-4 żołnierzy. Rozpędzony rydwan niszczył wszystko co spotkał na swojej drodze.

Dyscyplina


To czym każda armia różni się od niezorganizowanej masy, jest dyscyplina i jeszcze raz dyscyplina. Ponieważ armia rzymska była najlepszą ze wszystkich, nic dziwnego, że w tej dziedzinie pozostała wzorem do naśladowania. Jeśli ktoś nie wykonał rozkazu musiał ponieść surową karę. Zbrodnia- kara
Lenistwo - spanie poza bezpiecznym obozem
Zaśnięcie na warcie - gorsze racje żywnościowe np. otręby jęczmienne zamiast chleba
Dezercja w obliczu wroga - zachłostanie na śmierć
Narażenie oddziału na niebezpieczeństwo- śmierć przez ukamienowanie

Dezercja całego oddziału - co dziesiąty żołnierz zostaje stracony.Także wiele innych. Największym przewinieniem była zdrada i bunt, także nieposłuszeństwo, zaniedbanie, tchórzostwo. W większości te zbrodnie karane były śmiercią, czasami chłostą. Wszystko zależy oczywiście od kontekstu. Żołnierz, który upije się w czasie Saturnaliów i nie jest w stanie stawić się do apelu, zostanie ukarany chłostą. Jeżeli zrobi to w obliczu wroga, musi liczyć się ze sroższymi konsekwencjami. Bardzo ważne były kary zbiorowe i często były używane. Podstawową filozofią było wymuszenie posłuszeństwa nawet w warunkach skrajnie niesprzyjających. Ten kto wie, kim jest żołnierz w trakcie bitwy, jakie potężne siły na niego działają, rozumie, że nie jest łatwo wysłać go czasami na pewną śmierć. Nawet wielkim wodzom buntowały się i uciekały wojska. Wojsko zdyscyplinowane, to takie które zarówno w pokoju jak i wojnie jest posłuszną maszyną, jak miecz, który zawsze słucha ręki, która nim kieruje. Uzyskanie tego stanu bez kar i nagród jest niemożliwe. U podstaw takiego rozumienia sprawy był rzymski kolekwiwizm. Winny był dowódca, że nie dopilnował, koledzy - że nie przeszkodzili. Ten rodzaj kar był stosowany, kiedy zawiniła większa ilość żołnierzy z tego samego oddziału. Bardzo surową i bardzo rzadko stosowaną karą było dziesiątkowanie, stosowane zazwyczaj w przypadku buntu. Najsroższą jednak karą było rozwiązanie zhańbionej jednostki. Zgodnie z rzymskim rozumieniem prawa, byt który popełnił zbrodnię, poniósł karę śmierci.

Wykorzystywanie sprytu w armii Rzymskiej


Rzymianie mieli najlepszą armie starożytnego świata. Potrafili bowiem zrobić użytek z czegoś, czego nie wykorzystywali ich wrogowie. Rzymianie używali swoich mózgów.

Oto kilka problemów, z którymi potrafili się uporać Rzymianie:
1. Armia ludowa Juliusza Cezara okupowała Galie. Jedno z Galijskich plemion, Wenetowie, zbuntowało się, porwało dwóch rzymskich posłańców i uprowadziło ich na swój okręt. Cezar natychmiast wysłał w pościg za nimi swoja flotę. Wenetowie byli doskonałymi żeglarzami, ale słabymi wojownikami. Cezar potrzebował broni, która mogłaby zatrzymać okręty Wenetów i ułatwić wdarcie się na pokład rzymskich żołnierzy. Rzymianie na końcu długich żerdzi przymocowywali zakrzywione noże. Zbliżywszy się do okrętów Wenetów przecinali nimi olinowanie i żagle, unieruchamiając nieprzyjacielski statek. Wpadali następnie na pokład łodzi Wenetów i obezwładniali załogę. Dowódcy byli zabijani, a marynarzy sprzedawano jako niewolników.

2. W początkach republiki Rzymianie zaatakowali greckiego króla Pyrrusa. Taktyka Greków polegała na wykorzystaniu w bitwie słoni bojowych. Słonie miały szarżowac na linie rzymskie, stratować wroga i zmusić go do ucieczki. Rzymianie jednak szybko nauczyli się skutecznie bronić. Rzymska linia obrony rozdzieliła się na dwoje, przepuszczając szarze słoni. Słonie były zbyt ciężkie, żeby je powstrzymać i zawrócić. Biegły więc dalej przed siebie na tyły rzymskich linii. Tam czekały już oddziały uzbrojone w długie, ostre piki. Pokłute, rozwścieczone ciosami zwierzęta zawracały i uciekały. Pędzące z powrotem na oślep słonie, tratowały zaskoczone greckie oddziały.

3. Wielu młodych ludzi z podbitych krajów nie chciało służyć w rzymskiej armii. Służba wojskowa oznaczała rozstanie z domem, porzucenie rodziny i gospodarki oraz nadstawienie karku w walce w jakimś dalekim zakątku świata. Młodzi ludzie obcinali sobie kciuki. Dłoń pozbawiona kciuka nie mogła utrzymać miecza. A kto nie mógł utrzymać miecza nie musiał walczyć w rzymskiej armii. Rzymscy dowódcy zdawali sobie sprawę, że wszyscy ci chłopcy bez kciuków probuja wykpić się od służby w wojsku. Postanowili obcinać im głowy. Wszyscy, którzy chcieli uniknąć służby wojskowej skazywani byli na śmierć. Młodzi ludzie dowiedziawszy się o nowym prawie wybrali zbrojny opór. Lepsze już było ryzyko śmierci w walce niż z rak kata. Rzymianie mieli tez zwyczaj piętnowania i tatuowania opornych żołnierzy. Wytatuowany dezerter nie mógł ukryć, że należy do armii.

Uzbrojenie armii


Żołnierze piesi noszą jako osłonę pancerz i hełm i z obu boków mają przypasane miecze (Miecz-Gladius, Sztylet-Pugio). Doborowi żołnierze stanowiący straż wodza noszą włócznie i okrągłe tarcze, (ale jest też broń nazwana mianem cudownej mianowicie- pilum.

Był to rodzaj oszczepu o drewnianym drzewcu i grocie osadzonym na żelaznym pręcie. Pilum wbity w tarcze nie pozwalał na łatwe wydobycie pilum wbitego w tarcze, a wojownik pozbawiony możliwością manewrowania tarczą stawał się łatwym łupem rzymskiego żołnierza), a pozostałe oddziały liniowe dzidę i tarczę podłużną, a ponadto mają piłę, koszyk, łopatkę, toporek, i jeszcze pas-nóż, łańcuch oraz żywność na trzy dni. Jeźdźcy (nie używali strzemiona, a siodło weszło w powszechne użycie dopiero za cesarstwa) natomiast mają u prawego boku wielki miecz oraz długą włócznię w ręku. Tarcza podłużna zwisa ukośnie z boku konia, a w kołczanie tkwi trzy lub więcej strzał z szerokimi szpicami, ale nie krótszych od oszczepów. Ich ćwiczenia nie różniły się wysiłkiem od prawdziwych zmagań, lecz każdy żołnierz dzień w dzień zaprawiał się do rzemiosła wojennego jakby to była rzeczywista wojna. Jeśli wkroczą na jakąś ziemię nieprzyjacielską, nie wszczynają boju, zanim nie obwarują najpierw obozu. Obwód zewnętrzny wygląda jak mur i jest zaopatrzony w wieże w równych odstępach. W odcinkach muru między wieżami umieszczają skorpiony, katapulty, balisty i wszelkiego rodzaju miotacze pocisków. Stawiają cztery bramy- po każdej stronie wału jedną pozwalające łatwo wprowadzić juczne zwierzęta i na tyle szerokie, żeby w razie konieczności móc uczynić wypad. Wewnętrzną część obozu przecinają symetrycznie biegnące ulice. W środku rozbija się namiot dowódcy, a w ich centralnym punkcie namiot wodza niby jakąś świątynie. Wał zewnętrzny i wszystko, co on otacza, powstaje szybciej niż przewiduje plan, dzięki liczbie rąk i umiejętnościom wykonywujących prace. W razie potrzeby ciągnie się po zewnętrznej stronie rów na cztery łokcie głęboki i tyleż szeroki.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 15 minut