profil

Jakie są kryteria oceny postępowania i ludzi

poleca 90% 110 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Nie wartościujemy ludzi. Nie rozdzielamy ich na kategorie. Nie sortujemy, nie przebieramy. Wszystkich traktujemy tak samo szczerze. Jesteśmy wobec wszystkich tak samo lojalni. Wobec tych samych osób zachowujemy się zawsze tak samo. Spokojne jest nasze serce, uspokojone są nasze myśli gdy na myśl wracają przeszłości tabuny.

Dawno nie byłem w tym sklepie. Może dlatego, że jest tu kiepski dojazd? A może po prostu dlatego, że nie ma tu nic ciekawego. Zwykły szary i pospolity osiedlowy sklepik. Jedna lada, przykryta niestarannie szarym i zmoczonym papierem. Na pułkach wybór niewielki. Sprzedawczyni też nie należała do najmilszych w tej okolicy. Stałem więc w tej kolejce. Miałem nadzieję że zanim dojdę wymyślę co chce kupić. Dużo ludzi, zbyt dużo jak na godziny przedpołudniowe. Dwie godziny stania przed sklepem, w końcu jestem w środku. Widzę to co widziałem rok temu kiedy byłem tu ostatnim razem. Pomarańcze leżące w koszyku, wydawały mi się w taki sam sposób ułożone. W ten sam sposób rozmieszczone dwa pudełka starych ciasteczek. Czułem jakiś metafizyczny kontakt z historią – z przeszłością. Przede mną stało troje ludzi. Dwie kobiety i jeden już sędziwy pan. Śmieszna była tylko ta pani w czerwonym szaliku. Te jej wąsiki. Znamię młodzieńczości na posmutniałej twarzy. Trochę jak by małe dziecko wchodzące pod górę zatrzymało się na chwilę. Wyczekało chwili gdy nikt nie pędzi ich dalej i tak spokojnie i beztrosko przysnęło. Nie mogła się zdecydować co wybrać, cen nie dostrzegała. Wyciągała swoje skostniałe ręce i zaraz je cofała. Nikt nie przyspieszał. Każdy znał swoje miejsce w szeregu. Wszyscy tylko patrzyli, próbowali dojrzeć co kupuje by móc ten zakup rozważyć. Nie skłamię jeśli powiem, że moje martwe powieki również skierowane były na jej ręce. Wybrała wreszcie coś z dolnej pułki. Może to tylko się tak wydawało. Może to tylko zbieg okoliczności że sprzedawczyni się schyliła w tym momencie. Widziałem jej oczy. Były przepełnione krwią. Były nabrzmiałym świadectwem jej krwawej rzeczywistości. Chciałem wyjść za nią. Chciałem się spytać skąd pochodzi i dokąd zmierza. Moje oczy. Jej oczy. Gdyby było tu lustro. Gdybym umiał sobie przypomnieć skąd znam tą krew. Mętny wzrok starca przede mną skoncentrował się na mnie. Jak by przeczuwał że o czymś myślę. Jak by wiedział, że coś złego czuje teraz gdzieś między sercem a duszą. Wzruszył on jednak tylko ramionami. Spokojnie sprężył mięśnie szyi, odginał głowę w zupełnej ciszy. Powrócił spokojnie, znów wlepił swój wzrok w kobietę przed nim. Kiedy on powrócił do swoich myśli, ja pełny niepokoju wróciłem do myśli o tamtych oczach. Starałem się myśleć ciszej, nie chciałem kolejnego zdawczego uśmiech od starca. Do sklepu weszła kobieta. Stała za mną przed sklepem, była rozradowana. Gdy zobaczyła asortyment oczy jej stały się szkliste – wręcz przezroczyste. Nie chciałem jej speszyć, zatem odgiąłem głowę ku kolejce. Kobieta zrobiła zakupy szybko. Wybrała coś droższego. Dlaczego ? Skąd wiem ? Kurczowo trzymała swój skórzany portfel. Z czułością zamykała suwak na monety. Zupełnie płaski portfel. Zupełnie płaski. Oczy niezmącone – spokojne. Może nawet wesołe. Trochę – nie za bardzo, bez jakiejś skrajności. Starzec zanim podszedł do kasy, rzucił spojrzenie na mnie. Takie lornetowe, takie jakie rzuca chłopak na dziewczynę. Sprawdzanie stanu posiadania i jakości wyrobu. Wiedziałem, że nie o to mu chodzi. Wiedziałem co chce powiedzieć. Wiedziałem chociaż nigdy wcześniej nie widziałem takiego spojrzenia. Oczy mętne. Wzrok szybki. Pulsacyjny. Gdy tylko podszedł do kasy – spojrzał się jeszcze raz. Wiedziałem, że zabronił mi iść. Zabronił mi patrzeć na swoje ręce. On wiedział co czułem jeszcze kilka chwil temu. Przeczuwał, że jego ręce staną się tym samym obiektem mojej dociekliwości i podejrzliwości. Z odległości w jakiej pozostawałem nie dane mi było dostrzec co wybrał. Widziałem tylko jego silne ręce sięgające po pakunek. Widziałem tylko szarą torbę na szarym papierze. Zapłacił. Zbliżał się do drzwi, nacisnął już klamkę. Stanął jednak w bezruchu z oczami skierowanymi w tłum ludzi przed sklepem. Moje oczy. Dostrzegałem siebie przez niego i sens przez niego. Widziałem w nim nadzieję, miłość i pokuj. Moje oczy oczyszczały się. On spokojnie i w kompletnej ciszy odwrócił się jeszcze raz. W ten sam sposób. Nie wypowiedział słow. Spojrzał prosto w moje łzy. One jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności odbijały się w tych brązowych źrenicach. Może tylko to sobie wyobrażałem. On nacisnął klamkę do końca. Wpuścił powietrze które strąciło moje łzy i wyszedł. Podszedłem do kasy. Brak pytania czego sobie życzę. Sprzedawczyni usunęła się z pola widzenia półek. Dostrzegałem regały, drobne przypisy. Wybierałem dosyć długo. Im dłużej stałem przed szarym papierem tym mniej wiedziałem. Pół kilo szczęścia proszę ! – rzekłem i zapłaciwszy wyszedłem.

Gdzie jest sklep którego szyldu nie widać, gdzie jest dom na ulicy której nie ma. Patrzysz na szary papier. Tylko na szary papier. Cenisz jego fakturę, jego kształt i kolor. Cenisz jego miłość do Ciebie. Cenisz chociaż nie rozumiesz. Pamiętasz co mówiłeś gdy się narodziłeś. Pamiętasz co wyraziłeś pierwszym krzykiem. Pamiętasz te słowa ? Skreśliłaś ludzi matko, pozbawiłaś domu bezdomnych i zabrałaś chleb głodnym. Jeśli pan nas rozróżnia według szat i podobania to Ty też ludzi segreguj. Jeśli jednak kiedyś przypadkiem trafisz do małego sklepiku. Jeśli wytrzymasz wytrwale bez słowa na mrozie, jeśli w końcu ostatniego grosza oddasz tu. To pamiętaj człowieku, że między porem a kalafiorem. Między trzecią a drugą półką. Przy zielonej karteczce. Na czerwonej serwetce leży tolerancja.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 5 minut