profil

Wcielając się w role mitycznego bohatera i opisując jego przeczucia

poleca 85% 471 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

'' najtrudniejsze wyzwania mojego życia ''

Za czasów mojego dzieciństwa dzięki mojemu ojcu, potężnemu Dzeusowi stałem się nieśmiertelny. Dzięki niemu jestem silny i tak samo potężny. Już gdy miałem dziesięć miesięcy z opowieści mojej matki Alkmeny wywnioskowałem, że mam dar dzięki któremu mogę dokonać wszystkiego. Ojciec nauczył mnie jak powozić końmi zarówno jak toczenia walk w zapasach. Jako młody chłopiec już potrafiłem strzelać z łuku czy też rzucać oszczepem. Nie chciałem tracić czasu na książki, przez co w nerwach zmusiłem się do zabicia pedagoga, który wyśmiał mnie za wybranie przeze mnie książki kucharskiej. Ojciec mnie za to wyrzucił z domu, ale nie mam mu tego za złe, stałem się wolny.
Teraz jestem starszy, dojrzalszy i jeszcze bardziej silniejszy. Poślubiłem córkę króla Tebańskiego, lecz ogarnęła mnie nagła złość podczas gdy z żoną i dziećmi składałem ofiarę przy ołtarzu. Ogarnęło mnie szaleństwo . Nie myśląc o niczym rzuciłem się z nożem na mą żonę z dziećmi. Po chwili wróciłem do stanu rozsądku. Stanąłem przed nimi i poczułem pustkę w sercu. Co ja zrobiłem? Kochałem ich, co za diabeł we mnie wstąpił? Musiałem za to zapłacić. Bez zastanowienia wyruszyłem w drogę do wyroczni delfickiej. Pitia nakazała mi iść do Myken i tam poprzez służbę królowi Eurysteusowi mogłem odkupić swą zbrodnię przez którą wciąż czułem się podle. Gdy stanąłem przed królem odczułem jakby się zlękł mojej osoby. Bez zastanowienia dał mi pierwsza pracę. miałem przynieść do jego miasta lwa z Nemei. Potwór ten był okrutny. Na jego widok nawet nimfy drżały ze strachu. Nawet dla mnie nie było łatwe go schwycić, próbowałem strzelać z łuku doń, lecz żelazo nie przebiło jego grubej skóry. Gdy ruszyłem na niego z maczugą, ten schronił się do swej jamy. Przechytrzyłem lwa i przyparłem go i zadusiłem. Wziąłem go zatem na plecy i zaniosłem do Myken. . Miałem nadzieję, że król podziękuje za to, lecz ten nakazał abym nie wchodził do miasta a dowody spełnienia prac miałem pozostawiać przed bramą. Pomyślałem że to ogromny tchórz, nawet sporządził sobie kryjówkę a ze mną zaś porozumiewał się poprzez herolda. Jego strach był dla mnie zdziwieniem i przyznam, że bawiło mnie to. Nakazał mi następnie zabić hydrę lernejską. Żyła ona obok Lern. Płaz osiadł się na brzegu bagien. Patrząc na nią serce waliło mi jak młot, ponieważ była ona nieśmiertelna, ale i z tym dałem sobie radę. Po ucięciu hydrze jednej z głów wypalałem rany i łby nie odrastały jak podczas pierwszej próby ich ucięcia. nieśmiertelną zakopałem w ziemi i przywaliłem ogromnym głazem. Poczułem się sprytniejszy od wszystkich stworzeń i pomyślałem, że nic innego nie stanie mi na drodze. Pozostało mi oczyścić zadane mi wcześniej przez hydrę rany. Swój łuk natomiast zatrułem żółcią hydry. Eurysteus dał mi następne zadanie. Miałem sprowadzić do łanię Ceryntyjska. Zwierze to było piękne dlatego nie chciałem jej ranić przez co sam czułbym się podle. Po roku gonitwy za nią dorwałem ją, wziąłem na ramiona i wróciłem do Myken. Ledwo wróciłem do miasta już musiałem ruszyć w drogę. Zdziwiło mnie szybkie nakazy króla, ale ruszyłem do Arkadii ponownie aby zabić dzika. Obawiałem się, że nie dam rady ale jednak sprostałem zadaniu. Wypłoszyłem go z gęstwiny i goniłem go tak długo, aż padł. Bez zastanowienia nie tracąc czasu chwyciłem go na ramiona i zaniosłem królowi. Ten zaś znów zaskoczył mnie szybkością rozmyślania nad nowym zadaniem i już nakazał mi czyścić stajnię Augiasza. Myślałem że tego za wiele, przecież nawet wszyscy mieszkańcy Elidy nie zdołali by tego posprzątać. Ujrzałem rzekę i wpadłem na doskonały pomysł. Rozkopałem grunt i skierowałem rzekę tak, aby przepływała przez stajnie i cała oczyściła. Augiasz w zamian miał za zapłatę podarować mi dziesiątą część trzody lecz tak nie zrobił. Zabiłem go za oszustwo. W mieście Stymfolos były roje ptaków o dziobach z żelaza i piórach ostrych jak strzały z łuku. Musiałem je wytępić. Bez trudu i wysiłku to zrobiłem, umieszczając grzechotki z spiżu które dała mi Atena, na wzgórzu. Okropnym grzechotaniem przepłoszyły ptaki. Podczas lotu ptaków po kolei uśmiercałem je strzałami. Była to dla mnie zabawa. Po zaniesieniu byka wcześniej zabitego natychmiast nakazał mi król ruszyć w drogę po klacze króla Diometesa. Wpadłem do jego pałacu. powaliłem straż i wyprowadziłem klacze. Rozbudziłem lęk u króla po czym go uśmierciłem. Nie zdążyłem nic zrobić a już musiałem pójść pas Hipolity, który zapragnęła mieć córka Eurysteusza. Hipolita oddała mi ten pas abym nie wszczynał wojny. Zjawiłem się w troi gdzie obiecałem usunąć smoka, który siał grozę. W zamian miałem dostać konie z Laomedona. Kidy zabiłem smoka ku mojemu rozczarowaniu nie otrzymałem koni. Czułem złość przez co zagroziłem królowi wojną. Byłem zmęczony ale Eurysteus nie dał mi chwili wytchnienia. Musiałem od razu pójść po woły Gerionesa. Będąc w Afryce ustawiłem między dwoma częściami świata skały, aby służyło to jako pamiątka. Odczułem ulgę znalazłwszy woły. Strzegł ich dwugłowy pies i smok o siedmiu głowach. Zabiłem psa i smoka po czym zabrałem bydło. Na drodze stanął mi Geriones. Miał on ciało nie jednego męża a trzech, posiadał trzy głowy, trzy pary rąk i tyle samo nóg. Patrząc na niego poczułem ciepło wywołane nerwami. Położyłem go strzałami. Woły ofiarowano na ołtarzu bogini Hery, ale mi nie dano ani kawałka mięsa gdyż czułem głód. Wysłano mnie natychmiast po złote jabłka. Na drzewie z jabłkami siedział smok. Nie miałem ochoty z nim walczyć zatem poszedłem do Atlasa aby przyniósł mi kilka owoców jabłoni, zaś ja obiecałem wyręczyć go w dźwiganiu nieba. Gdy wrócił z jabłkami nie chciał dźwigać ciężaru spowrotem. Ze złości i lęku zrobiłem się czerwony. Wziąłem go podstępem i oszukałem mówiąc, że firament źle leży mi na ramionach i poprosiłem Atlasa, aby potrzymał go jeszcze przez chwilę abym mógł się poprawić. Posłuchał ale ja nie wziąłem nieba spowrotem. Wziąłem jabłka i odszedłem. Eurysteus chyba miał chęć pozbycia się mnie, bo jakieś przeczucie miałem, że nie bez powodu za ostatnie zadanie dał mi najtrudniejsze, którego najbardziej się obawiałem. Nakazał mi sprowadzić Cerbera z piekieł! Nie chciałem schodzić do podziemi. Byłem pełen lęku, żę nie ujrzę światła dziennego, lecz było to ostatnie zadanie, dlatego nie mogłem się wycofać po tylu trudach. Spojrzałem po na słońce za którym najbardziej mógłbym tęsknić. Najpierw zaś udałem się do Elensis i poprosiłem aby wtajemniczył mnie w misteria. Tak zrobił. Zszedłem następnie z zaskoczenia do pieczar. Byłem pewein, że nikt nie spodziewał się mojego przyjścia. Stanąłem więc przed Plutonem bez żadnych obaw i powiedziałem po co przybyłem. Rozgniewał się chyba, bo chciał uderzyć mnie swym berłem ale prędko poraniłem go strzałą. Musiał pojechać na Olimp, aby medyk opatrzył mu ranę. Tymczasem odszukałem Cerbera, który bał się mnie strasznie, co dał po sobie poznać. Bez skruchy w sercu wyprowadziłem go na światło dzienne, przez co psisko spokorniało. Wył bardzo głośno. Eurysteus wiedząc o tym schował się w piwnicy. Był pewnie przekonany, że nie dam sobie rady z ostatnim zadaniem i przeląkł się. Kazał puścić psa, który z radością wrócił szybko do podziemi. Mogłem sam też odejść. Czułem się wolny po tym, co zrobiłem. W sercu ogarnęło mnie szczęście i spokój na który ciężko pracowałem.
Spełniwszy swą pokutę poczułem nie tylko lekkość, ale spotkałem kobietę. Patrząc na nią czułem ciepło na sercu. Postanowiłem po raz drugi się ożenić. Mogłem to zrobić przewyższając jej ojca w strzelaniu łuku co było dla mnie łatwą rzeczą,

za pracę otrzymałam bardzo dobry w krakowskiej szkole.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut