profil

"Pamiętnik narkomanki" - list Basi do przyjaciółki.

poleca 85% 139 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Droga Iwono.
Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam. Co u Ciebie słychać? Jak zdrowie? Bo u mnie coraz lepiej. Pracuję na neurologii w Częstochowie, a Ty? Chciałam Ci wyjaśnić, dlaczego w czasie studiów byłam zamknięta w sobie, nie chciałam mówić o swojej przeszłości.
A więc… byłam narkomanką. Zaczęło się to bardzo niewinnie. W wieku 14 lat poszłam na pierwsze w swoim życiu wagary. Ja, wzorowa uczennica i córka. Czułam, że ten dzień będzie bardzo interesujący. Weszłam do kawiarni. Po chwili dosiadło się do mnie dwóch chłopaków. Byli dziwnie ubrani, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz odwrotnie, interesował mnie ich styl. Po paru minutach jeden z nich zapytałam się mnie czy nie pójdę z nimi w jedno miejsce. Od razu się zgodziłam, czułam, że będzie to jakiś przełom w moim życiu. I był. Zaprowadzili mnie do pewnego mieszkania. Było tam kilku chłopaków i dziewczyny. Na jednym ze stolików zauważyłam strzykawki. Filip wziął jedną i naciągnął do niej płynu z ampułki i powiedział: „pierwsza komunia”. Po chwili zmieniło się moje samopoczucie. Było mi dobrze, nie martwiłam się niczym. Nie wiem jak wróciłam do domu i co powiedziałam rodzicom. Czułam, że nadszedł czas, aby się zbuntować. Od tego dnia zaczęła się moja przerażająca historia z narkomanią. Poznałam wielu ludzi – ćpunów. Ćpałam coraz więcej i więcej, aż w końcu trafiłam na odtrucie, ale to i tak nic nie dało. Nadal ćpałam, miałam problemy z rodzicami, szkołą i milicją. Zaczęłam leczyć się na oddziale psychiatrycznym w Częstochowie. Moje samopoczucie coraz bardziej się pogarszało. Nie chciałam żyć, aż w końcu postanowiłam popełnić samobójstwo. Jednak, jak widzisz nadal żyję. Próba samobójstwa się nie powiodła. Miałam wtedy wrażenie, że nie jest jeszcze pisana mi śmierć, że to jeszcze nie ten czas. Trafiłam do Monaru. Tam poznałam starą ćpunkę Marzenę. Próbowała się leczyć, lecz uzależnienie było silniejsze. Na przepustkach ćpała, a ja z nią. W końcu wycofywałam się i opuściłam Monar. Na wolności ciągle ćpałam. Przychodził do mnie Filip. Był zmęczony i słaby. Czułam, że niedługo umrze. I stało się. Pewnego dnia zadzwonił telefon z informacją, że Filip popełnił samobójstwo. Coś we mnie pękło i znowu wróciłam na odwyk do Monaru. Leczyłam się, ćpałam, leczyłam, ćpałam. W końcu opuściłam Monar. Spotykałam się z Marzeną i razem ćpałyśmy. Lubiłam ją. Po kilku miesiącach zmarła. Pomyślałam sobie, że ze mną też tak będzie. Mój organizm był coraz bardziej osłabiony, ale nadal ćpałam. W końcu doszło do przełomowej zapaści, po której postanowiłam dalej żyć. Walczyć o siebie. Wreszcie dostałam się na studiach i tam się poznałyśmy. W wakacje ćpałam, ale nie tak często jak wcześniej. Studia minęły. I zaczęłam pracę w Lublińcu, a później przeniosłam się do Częstochowy i tu pracuję na neurologii. Przez ostatnie lata, w czasie studiów i po, uparcie walczyłam, aż w końcu doszłam do swojego celu. Powróciłam do normalnego życia. Pokazałam, że jeśli człowiek znajdzie w sobie siłę to wyjście z nałogu jest możliwe. Przez 15 lat zrozumiałam wiele rzeczy. Zrozumiałam, że narkoman zdolny jest do wszystkiego, aby zdobyć towar, że narkotyki prowadzą na samo dno, tam gdzie kończy się człowieczeństwo. Nie miałam przyjaciół, bo wśród narkomanów nie ma miejsca na przyjaźń - są tylko układy. Została tylko samotność, cierpienie i śmierć, która przez te wszystkie lata przechodziła obok mnie, ocierając się o mnie.
Cieszę się, że wyszłam z nałogu i, że mogłam opowiedzieć Ci moją historię. Mam nadzieję, że się do mnie jeszcze odezwiesz. Z niecierpliwością czekam na list od Ciebie. Trzymaj się.
Baśka – była narkomanka

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty