profil

Podróż do krainy idealnej

Ostatnia aktualizacja: 2024-02-14
poleca 85% 251 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Ciągła pogoń za wiedzą, brak czasu na własne przyjemności, nieustanne pretensje i nakazy w stylu: "przynieś, wynieś, pozamiataj"... Długo się z tym zmagałem. Nie pamiętam dokładnie dnia ani godziny, gdy przytłoczony ciężarem obowiązków, tak że nie mogłem się podnieść, stwierdziłem, że tak naprawdę moje istnienie na tym świecie nie ma żadnego sensu. Postanowiłem coś zmienić, poprawić.

Bez głębszego namysłu spakowałem walizkę, wyszedłem z domu, nie żegnając się z nikim. Zabrałem tylko oszczędności i kartę kredytową ojca. Udałem się taksówką na lotnisko do Katowic – Pyrzowic. Nie miałem żadnego planu, chciałem tylko uciec jak najdalej od monotoni i szarości dnia codziennego. Już na samym lotnisku, nie bardzo wiedząc co mam zrobić, podszedłem do kasy i poprosiłem o bilet na najbliższy samolot "byle gdzie". Jakże ogromne było moje zdziwienie i zaskoczenie, gdy kasjerka wydała mi bilet (oczywiście uprzednio pobierając niemałą opłatę) do kraju "Bylegdzie". Nareszcie coś się działo – pomyślałem. Po odprawie, przejściu przez różnego rodzaju kontrole mające na celu sprawdzenie, czy nie jestem terrorystą, ruszyłem w kierunku strefy bezcłowej, aby umilić sobie czekanie na samolot. Po kupieniu i spożyciu kilkunastu puszek "Coca-Coli" za pieniądze tatusia, w dobrym humorze ruszyłem w stronę samolotu, który wreszcie raczył się pojawić... Gdy tak sobie szedłem, naszła mnie pewna myśl, mianowicie: czemu kurcze tylko ja idę na ten samolot? Po przemyśleniu tej sprawy stwierdziłem, że to musi być lecznicze działanie "Coca-Coli". Po wejściu na pokład samolotu okazało się, że rzeczywiście nikogo tam nie ma oprócz pilota i jednej stewardessy. Trochę zdziwiony takim obrotem spraw, rozsiadłem się w fotelu i w niedługim czasie zasnąłem. Przespałem chyba z dwie godzinki. Obudził mnie dopiero pilot, który oznajmił mi, że już jesteśmy na miejscu. Wziąłem więc swój bagaż podręczny i opuściłem pokład, a tu kolejny szok! Na powitanie czekało na mnie około dwudziestu prześlicznych dziewcząt. Blondynki o niebieskich oczach, z pięknymi, długimi nogami i wielkimi oczami. Jakby tego było mało, każda trzymała w rękach zgrzewkę "Coca-Coli". Jedna z nich chwyciła mnie za prawą dłoń, w lewą jednocześnie podając mi puszkę napoju. Zapytałem ją: "Co robisz? Gdzie mnie prowadzisz? Dlaczego mój napój jest ciepły?" Odpowiedziała mi: "Nie martw się. Zabieram cię na plażę. Zrzuć to niewygodne i grube ubranie, tutaj jest gorąco. Przepraszam za 'Colę', zaraz któraś z dziewczyn poda ci zimną puszkę." W tym momencie pomyślałem, że jestem w niebie. Dziewczyna nie ustępująca Miss World 2020 prowadzi mnie za rękę na plażę, w drugiej trzymam to, co najbardziej lubię. Oczywiście chodzi mi o "Coca-Colę". Dookoła żaden facet, mnóstwo pięknych pań patrzących na mnie wyzywającym wzrokiem, pod stopami gorący piasek. Kiedy już doszedłem do miejsca docelowego, czyli do samego brzegu morza, moja przewodniczka kazała mi położyć się na leżaku i nie martwić się już niczym. Wszystko, czego chcę, będzie mi dane. Mogę robić wszystko, na co przyjdzie mi ochota. Postanowiłem sprawdzić, czy słowa, które wypowiedziała ta piękna pani, są prawdziwe. Poprosiłem więc o pizzę na grubym cieście z sosem czosnkowym, oczywiście dobrze wypieczoną, ale nie spaloną! Po dwóch minutach, gdy już zacząłem się lekko niecierpliwić, brunetka o pięknych kształtach w czapce kucharza szła w moim kierunku z pizzą na tacy. Nie miałem już żadnych wątpliwości. Decyzja, którą podjąłem przed dosłownie paroma godzinami, okazała się najtrafniejszą, jaką mogłem podjąć w całym swoim dotychczasowym życiu.

Niestety, to, co zapowiadało się tak pięknie, okazało się tylko snem. Tak naprawdę usnąłem w samolocie. Obudziłem się nie w "Bylegdzie", a w Berlinie. W dodatku bez pieniędzy. Tata zgłosił na policji kradzież karty kredytowej...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty

Podobne tematy