profil

"Sabałowa bajka" Henryka Sienkiewicza tekst.

poleca 85% 109 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Siedliśmy wokół ogniska wsłuchani w tę ciszę tatrzańską, która aż w uszach dzwoni. Zbliżała się już i godzina spoczynku, gdy nagle Sabała[1] podniósł swą pomarszczoną twarz, podobną zarazem do głowy starego sępa i do twarzy Miltona. Chwilę popatrzył szklanymi oczami w ogień - tak zaczął opowiadać:

"Prosem piknie wasych miłości, raz seł chłop ze świdrem i rąbanicą do Nowego Targu na siacie. Jakoś za Poroninem stowarzysyła się z nim stara baba. Chłop, ze był mądry gazda, poznał Śmierć i zara myśli, jako się jej pozbyć. Wzion wreście wiercić dziurę do wirby, wiercił, póki nie wywiercił, a potem w nią zagląda.

- Czego patrzys? - pyta Śmierć.
- Chcesz uznać, to sama zaźrzyj.
Zaźrzała Śmierć do dziury, nie widzi nic - a bez ten cas ociosał se chłop rąbanicą bukowy kołek.

- Nie widzę nic - powiada Śmierć.
- Wleź całkiem, to obacys.
Ledwie Śmierć wlazła całkiem, zatkał ci ją chłop - prosem piknie - bukowym kołkiem, przybił kołek obuchem i poseł.
Az tu rok po roku idzie, chłop zyje i zyje; ludziska przestali umierać; zajaziło się od nich w Zakopanem, w Białym Dunajcu, w Chochołowie, wsędy, ze cłek koło cłeka stał, jako smereki stojom w borze. Chłopisko się zestarzało, bieda pocena go gnieść, robić już nie mogło. Naprzykrzyło mu się w ostatku zyć, poseł i odetkałŚmierć z wirby.

Jak Śmierć - prosem piknie - skoczy, jak weźmie kosić - w Zakopanem, w Białym Dunajcu, w Kościeliskach, w Chochołowie, to tyla się luda wykopyrtło, ze i chować gdzie nie było. Przychodzi wreszcie Śmierć do jednej gaździny wdowy - siedmioro sierot u niej - i biere ją. A tu dzieci kiej nie zacnom lamentować:

- Nie bier matki, nie bier matki!
Zlutowała sięŚmierć nad dziećmi, idzie do Pana Boga i powieda:
- Panie Boze, jakoze mnie matkę brać, kiej dzieci tak prosom, tak lamentujom, aze mi się luto stało.
A Pan Bóg powieda tak:

- Ja w tych rzecach nie gazda, jeno Pan Jezus gazda. Idźze do Pana Jezusa, niech ci ta powie, jako ma być.
Przychodzi Śmierć do Pana Jezusa i powieda:

- Panie Jezu, jakoze mnie gaździnę brać? - siedmioro sierot w chałupie, tak prosom, tak lamentujom, aze mi się luto stało.

A Pan Jezus prask Śmierć w pysk.

- Chybaj do morza, przynieś skałkę!
Skoczyła Śmierć do morza, na samiusieńkie dno, przyniosła skałkę kwardom, okrągluchnom jako bochenek chleba, a Pan Jezus do niej:

- Gryź!
Gryzie Śmierć, gryzie - zębiska ją bolom; zgryzła wreście calusieńkom skałkę - i patrzy: az w środku chrobocek maluśki siedzi.
A Pan Jezus prask Śmierć w pysk.

- Widzis - powieda - to ja i o tym maluśkim chrobocku na dnie morza wiem i pamiętam; a ty myślis, ze ja o sierotach nie będę pamiętał? - Chybaj, bier matkę!

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 2 minuty

Podobne tematy