profil

Granica w "Granicy" Zofii Nałkowskiej.

poleca 85% 777 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

"Granica" Zofii Nałkowiskiej to powieść, która rodziła się z trudem w latach 1932 - 1935. Jest to jedna z najważniejszych książek twórczości autorki. Jest to z pozoru zwyczajny romans, lecz przeczytawszy całość dostrzegamy wiele zależności ze światem rzeczywistym, ukrytych w książce przemyśleń autorki , oraz jej pragnienie poznania ludzkiej psychiki i zachowań.
Sam tytuł książki to pewna podpowiedź ze strony autorki, czego powinniśmy się doszukiwać w powieści. Natura ludzka nie jest przewidywalna, lecz sami potrafimy sobie wyznaczyć granice, których przestrzegamy lub nie. Granica ta może być granicą poznania, moralną, społeczną, czy też psychologiczną.
Zofia Nałkowska w bardzo interesujący sposób przedstawiła w swojej powieści granice społeczne i psychologiczne człowieka w jej rzeczywistości (jej czasach). Autorka w nawet dość bezpośredni sposób opisuje nam "ramy" każdej z klas społecznych. Bardzo wyraźnie oddziela w swojej historii klasę bogatego mieszczaństwa, od ludzi ubogich. "Co dla jednych jest podłogą, to dla innych jest sufitem." Nałkowska opisuje dom, w którym bardzo widoczny jest kontrast tych światów. Pani Cecylia Kolichowska, oraz Elżbieta Biecka żyją w salonach na parterze i piętrze bogatego domu. Pokoje w nim są przestronne, jasne, ciepłe, przytulne i eleganckie. Pokój Elżbiety na parterze ma nawet okna na piękny ogród. Pod podłogą willi, w samej piwnicy żyją natomiast ludzie ubodzy, na których nie stać na żadne ładniejsze lokum. Wiodą życie w ubóstwie, walczą o swój byt. Wiele osób żyje tam w ciasnocie w małych, ciemnych, ciasnych, zimnych, wilgotnych i dusznych pomieszczeniach. Panuje tam choroba, umierają nie tylko dorośli ale również dzieci. Ludzie ci określani przez Elżbietę jako "szczury" i rasa niższa od niej samej każdego dnia pracują za kawałek chleba, który tak naprawdę i tak nie jest w stanie napełnić ich brzuchów. Żyją z jałmużny, czasem dostają resztki ze stołu bogatego państwa, ich społeczną granicą jest właśnie sufit, nad który nie potrafią sięgnąć, życie jakie wiodą kobiety z góry nie jest w ich zasięgu. Elżbieta uważa ich za inną rasę, ponieważ ich życie ogranicza się do skrajności. Ona natomiast jest wykształconą i ukulturyzowaną kobietą, która czytuje filozofię, słucha muzyki poważnej, ma możliwości chodzenia do teatru, kina, na polowania. Ludzie spod jej podłogi mają dla niej charakter jedynie "biologiczny" - zachowują się niemal jak zwierzęta (ich życie opiera się na zaspokajaniu potrzeb).
Światy te, tak odległe a żyjące tuż obok siebie prawie wcale się nie przenikają. Wyjątkiem jest Justyna, która jako dziecko miała okazję żyć choć trochę w "lepszym" świecie, z czego wyniosła jedynie powierzchowne wychowanie, oraz podstawy francuskiego. Bogate mieszczaństwo uważa się za ludzi lepszych od biedaków, tak jakby jedzenie czy warunki życia klasyfokowały nas do "lepszych", czy tych spod podłogi. Mają oni wybredny stosunek do swojego życia, ponieważ mają taki wybór i możliwości. Nie interesuje ich życie "podludzi", natomiast biedota bardzo chętnie przygląda się ich życiu. Właśnie na tym polega ich granica psychologiczna - ubodzy nie wyobrażają sobie swojego życia na miejscu bogatych, szczytem ich marzeń jest jedynie praca u jak najbardziej znaczących mieszczan, oraz żeby wynagrodzenie wystarczało na życie codzienne (np. Karolina Bogutowa). To świadomość przynależności do swojego miejsca i że istnieją podziały ("lepsi" zawdzięczają swój stan pochodzeniu, majątkowi, szczycą się tym) określa ich w świecie.
Pozostaje nam również kwestia moralności w utworze. Zenon Ziembiewicz przynależący do grupy mieszczan wysoko postawionych nie dość, że przekracza granice moralności, ale również usiłuje się z tego zarówno przed sobą jak i przed innymi usprawiedliwiać. Do najbardziej rażących jego grzeszków należy jednoczesny romans z dwiema kobietami - Justyną Bogutówną (służącą) z którą tak naprawdę nic go nie łączy prócz zaspokajania swoich potrzeb seksualnych, oraz Elżbietą Biecką, która należała do ludzi jego "typu". Owszem, Zenon usiłuje być szczery ze swoją narzeczoną i wyjawia jej prawdę, ale nie dość że pozwala się łudzić Justynie że coś z tego będzie (choć on nie dopuszcza tego do myśli ), to w końcu spładza dziecko, którego nie uznaje, oraz namawia Justynę do aborcji, co przekracza wszelkie granice i jest bulwersujące. Zły i karygodny jest również moment przeprosin Elżbiety i zaraz potem zaciągnięcie jej do łóżka. Tak samo jego wcześniejsze sugestie dotyczące zbliżeń są conajmniej nietaktowne z jego strony. Zenon wszystkie swoje tragiczne czyny usprawiedliwia przed sobą, ale od zewnątrz złe uczynki w opinii ludzi pozostają złymi uczynkami. Idźmy dalej w kwestii Justyny i jej ciąży. Nie dość że Zenon zranił Elżbietę swą zdradą, to jeszcze śmiał prosić ją wielokrotnie o pomoc dla Justyny. Aż można się dziwić dlaczego ta kobieta była dla niego tak dobroduszna, znosząc upokorzenia. Zenon bardzo zręcznie przesuwa granicę przyzwoitości. Należy też napomknąć o motywach Zenona w sprawie z Justyną. Nie wiązał on bowiem z dziewczyną przyszłości, a sypiał z nią wyłącznie z litości. Posunął się nawet do tak złego uczynku.
Jak więc można wywnioskować granic w utworze jest bardzo wiele. Autorka podkreśla je przede wszystkim kontrastem, dokładnie opisuje każdą z nich, analizuje je. Nałkowska widzi te granice bardzo wyraźnie i równie wyraźnie je wyraża w swojej historii. Są one opisane w bardzo rzeczywisty sposób.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Teksty kultury