profil

Stypa (czarny humor)

poleca 88% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

(part one)
Żałobnicy weszli do pokoju. Wdowa wciąż płakała, choć teraz już mniej żywiołowo. Wszystkim było żal tak tragicznie zmarłego męża, ojca, syna, kuzyna, wujka i przyjaciela. Nawet pies wszedł do pokoju z podkulonym ogonem i cicho położył się pod stołem, mimo, że zwykł rzucać się na obcych. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że teraz już nic nie będzie wyglądać tak samo. Pozostało im tylko dokonać ostatecznego pożegnania zmarłego, wspominając go w tym gronie osób, którym był naprawdę bliski. Osiem osób siadło do stołu.
Ojciec tragicznie zmarłego otworzył butelkę wódki stojącą na stole i zaczął wolno rozlewać ją do kieliszków. Po rozlaniu wstał z kieliszkiem w ręku i rzekł:
- Moi drodzy! Mój syn odszedł. Odszedł już na zawsze i nic nam go nie zwróci... - tu przerwał mu szloch wdowy. Matka zmarłego starała się ją pocieszyć i gdy wreszcie ta uspokoiła się, ojciec kontynuował: - Niestety. Taka jest smutna prawda. Jedyne co możemy w tej chwili zrobić to po raz ostatni go pożegnać zgodnie z naszą rodzinną tradycją. Musimy zaakceptować jego brak. A teraz, proszę, wznieśmy toast za jego duszę!
Wszyscy zebrani w pokoju, nawet dzieci tragicznie zmarłego, wstali i wypili z kieliszków za duszę denata.
- A teraz - kontynuował ojciec - niech zacznie się pożegnanie!
Otworzyły się drzwi i do stołu podeszło ośmiu kelnerów z tacami. Każdy położył swoją tacę przed członkiem rodziny, po czym wszyscy wyszli. Pożegnanie rozpoczęła wdowa:
- Wszyscy mówili, że miał dobre serce. To prawda. Nie znam drugiego takiego człowieka jak on. Zawsze pomagał biednym, zawsze chronił pokrzywdzonych, zawsze stawał po stronie poszkodowanych. Nieraz tracił na tym, nieraz był przez to krzywdzony, ale nic nigdy nie mogło go powstrzymać przed pomocą innym. Niech taki pozostanie w naszych pamięciach!

Usiadła, znów płacząc, a wstał ojciec:
- Był moją prawą ręką. Pomagał mi w domu rodzinnym, pomagał mi w naszej rodzinnej firmie, pomagał mi wszędzie tam, gdzie mógł. Nie wiem, jak dam sobie bez niego radę, nie potrafię sobie wyobrazić życia bez jego dobrych rad. Po prostu nie potrafię...
U
siadł, starając się powstrzymać łzy, zaś jako kolejna wstała matka:
- Pamiętam go jako małego chłopca. Zawsze lubił dobrze zjeść, zawsze specjalnie dla niego gotowałam obiady. Wiem, że wy znaliście go jako dorosłego mężczyznę, ale dla mnie zawsze pozostanie moim małym chłopcem, który ciągle się dopytywał o obiadek...

Wybuchła płaczem i usiadła. Po niej wstał wuj denata i po chrząknięciu rozpoczął:
- Nie da się ukryć, że był pomocny dla całej rodziny. Nie tylko pomagał ojcu, ale także i mnie. Pomagał mi nieraz naprawić coś w domu, kiedy sam nie dawałem sobie rady. Może i miał dwie lewe ręce do zajęć praktycznych, ale jego upór, jego energia wewnętrzna, jego zaangażowanie dawało lepsze rezultaty niż niejedna szkoła. Nawet kiedy nie umiał czegoś zrobić, rozsiewał wokół siebie taki optymizm, że wszyscy dookoła mogli zrobić to, co dotychczas wydawało im się niemożliwe.

Usiadł, spoglądając na swego syna, który wstał i powiedział:
- Wspominacie go jako wspaniałego pracownika, ale nie zapominajcie też, że wiedział jak się bawić. Potrafił być duszą towarzystwa. Gdyby mógł być tu teraz z nami, na pewno powiedział by coś, co sprawiłoby, że poczulibyśmy się lepiej. Wszyscy pamiętajmy o jego zabawach, o jego poczuciu humoru. Proszę, nie zapamiętujmy go jako jakiegoś świętego, lecz jako dobrego człowieka z poczuciem humoru!

Po nim przemówiła daleka kuzynka denata:
- Kiedy go po raz pierwszy ujrzałam, urzekły mnie jego oczy. Nie dziwię się, że szalało za nim pełno kobiet. Nie zapominajmy, że oprócz dobrego charakteru i poczucia humoru, był przystojnym mężczyzną.

Jako ostatnie przemówiły dzieci. Zaczął nastoletni syn:
- Dla mnie był przede wszystkim ojcem. I tylko to się dla mnie liczy. Był wzorem, jakim jest każdy ojciec dla swojego syna.

Na samym końcu przemówiła o kilka lat młodsza od syna córka:
- Dla mnie zawsze liczyło się to, jaki był mądry. Zawsze, gdy miałam jakiś problem, wiedziałam, że mogę do niego pójść i on mi poradzi. Zawsze pomagał mi w lekcjach i wydawał się wiedzieć wszystko na każdy temat...
Usiadła cicho. Nastąpiła chwila ciszy. Chwila, w której każdy starał się sobie zapamiętać zmarłego. Po tej minucie ciszy, ojciec wstał i rzekł:
- W takim razie zapraszamy do konsumpcji!


(part two)
W trakcie konsumpcji żałobny nastrój się rozładował. Wszyscy zaczęli już sobie lekko żartować z nieboszczyka.
- Mówili, że ma dobre serce. - rzekła wdowa - Chyba jednak źle je oceniali.
- Może po prostu źle przyrządzone? - spytał pomocnie wuj.
- Bardzo możliwe. Czy ma ktoś sól?... Dziękuję. Może teraz będzie lepsze. - rzekła po posoleniu duszonego mięśnia sercowego z cebulą leżącego na talerzu przed nią. Odkroiła kawałek, zjadła i skonkludowała: - Tak, trzeba przyznać, że dobre, tylko po prostu za mało posolone.
- Za to jego prawa ręka jest przyrządzona wyśmienicie. Wspaniale upieczona. I ten sosik! Mówię wam - palce lizać! A jak tam u ciebie jego druga ręka? - spytał wuja ojciec.
- Pyszna! Trzeba przyznać, że kucharze odwalili kawał dobrej roboty.
- Tylko nie zapomnijcie dać kości do obgryzienia psu. - dodała wdowa.
- Nie ma problemu. Zresztą pies nie da nam o sobie zapomnieć. Wygląda, jakby zaraz chciał się rzucić na mój talerz. - odpowiedział ojciec.
- Czego chcesz, przecież to jego pan. - dodała matka. - A co do jego żołądka, to muszę przyznać, że trochę zbyt dużo tłuszczu. Chyba jednak nie trzeba było go tak dobrze karmić w dzieciństwie.
- Wątroba też już nie ta po tych wypitych litrach alkoholu. - dodał kuzyn. - A jak tam jego oczy?
- Zbyt mdłe jak na mój gust. Zbyt mało przypraw. Jednak ci kucharze nie umieją ich przyprawić tak, jak robiła to świętej pamięci babcia. - podsumowała kuzynka.
- Babcia... Dostały mi się jej żeberka. Z kartofelkami i sosem - pychota. Nigdy nie jadłem niczego równie smacznego - odrzekł wuj. - A jak tam u was dzieciaki?
- Nie jest zły ten mózg. Co prawda trochę rozgotowany, ale nadal dobry. Jednak powinni dodać do niego pyzy zamiast frytek. I trochę mniej kminku, a byłby jeszcze lepszy - odrzekła córka.
- A jak ci smakuje, wnuku? - spytał ojciec nieboszczyka.
- No, cóż - odrzekł zagadnięty - niewątpliwie dostała mi się najlepsza część, choć niewielka. Prawdę mówiąc, nie wiem jak mogłem powstać z czegoś tak mizernego... - dodał.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 6 minut