profil

"Mój pierwszy krok na obcej planecie" - opowiadanie

Ostatnia aktualizacja: 2024-01-06
poleca 84% 2977 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Z trudem wygrzebałem się ze specjalnego śpiwora, przymocowanego do ściany statku kosmicznego. Właśnie spełniało się moje największe marzenie: lot w kosmos. Nie zdawałem sobie do końca sprawy, jak do tego doszło. Wszystko działo się tak szybko: konkurs, wygrana, odebranie biletu, śpieszne przygotowania, odliczanie, start, ostatnie ostrzeżenia i wskazówki - to wszystko nagle odeszło w zapomnienie. Liczyła się tylko ta, jakże wyjątkowa i niepowtarzalna, podróż.

Siedziałem w prowizorycznym fotelu, otulony srebrzystobiałym skafandrem. Ze zdenerwowaniem zaciskałem pięści, wbijając w skórę brudne paznokcie.

No nie denerwuj się tak - uśmiechnął się mój towarzysz, a zarazem przyjaciel, Alfred.
Nie odpowiedziałem. Łatwo mówić "nie denerwuj się". A jeśli statek się zepsuje? Jeśli meteoryt go uszkodzi? Jeśli skafander nie będzie szczelny? Jeśli zabraknie tlenu? Ależ nie ma się czym przejmować, najwyżej zginiemy, ale cóż to dla nas!

Już czas. Przez ciasną śluzę wydostaliśmy się na zewnątrz. Zatrzymałem się, przymykając oczy, chcąc na zawsze zapamiętać tę podniosłą chwilę, mój pierwszy krok na obcej planecie. Rozejrzałem się i zamarłem z zachwytu. Moim oczom ukazały się olbrzymie góry i kratery. Powierzchnia planety była spowita gęstą mgłą, która nie pozwalała dostrzec nic więcej w promieniu kilkuset metrów. Wszystko miało kolor bladopomarańczowy, gdzieniegdzie przybierając brunatne barwy. Chciałem zrobić kolejny krok, zamiast tego wzbiłem się lekko w górę, poszybowałem kilka metrów naprzód, po czym miękko wylądowałem na usypanej kamieniami ziemi. W uniesieniu obserwowałem niewyraźnie widoczne przez mgłę, ale ogromne gwiazdy. Odbiłem się ponownie, po czym znowu, i jeszcze raz, ciesząc się jak małe dziecko, które w końcu nauczyło się skakać. Daleko w tyle zostawiłem Alfreda, badającego z zaciekawieniem każdy najmniejszy szczegół planety. Mnie to nie interesowało, parłem niestrudzenie naprzód, wspinając się po stromych i skalistych zboczach. Czułem się wspaniale, cały wszechświat stał przede mną otworem. Nagle, pod wpływem chwili, gwałtownie ściągnąłem okrywający moją głowę hełm. Nic się nie stało, zauważyłem natomiast, że powietrze nasiąknięte było wonią kwasu siarkowego. Odwróciłem się. Brunatnopomarańczowa mgła nie pozwoliła mi dostrzec Alfreda ani statku. Zawróciłem. Szedłem, z rozkoszą opierając się grawitacji. Nareszcie ujrzałem przyjaciela, który z przerażeniem zauważył, że ściągnąłem hełm. Podbiegł do mnie, po czym ze strachem zapytał, co ja wyprawiam. Wyjaśniłem mu, że nic mi nie jest, a on odparł tylko, że musimy już wracać do statku. Niechętnie ruszyłem za nim.

Nagle obudziłem się. Moja żona siedziała przy szpitalnym łóżku, ze łzami w oczach wpatrując się w moją twarz.

Gdzie... Gdzie ja jestem? - zapytałem cicho, usiłując podnieść rękę, ale, ku memu zdziwieniu, nic nie poczułem.

Straciłeś przytomność, ledwie udało się im wrócić z tobą na Ziemię - odpowiedziała, wybuchając płaczem.

Zasnąłem.

Obudziłem się we własnym łóżku. "To był sen? Taki realny..." - pomyślałem, podnosząc się i zakładając poranne pantofle. Zszedłem po schodach do kuchni, chcąc opowiedzieć o wszystkim żonie. Zatrzymałem się w pół kroku.

Ach, to był tylko sen. Przecież ja nie mam żony... - mruknąłem ze zdziwieniem.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem
Komentarze (4) Brak komentarzy

Super choć mało dialogów ;P
Jak dostanę ocenę za to, to taką samą ocenę wystawię :P

Fajne wypracowanie;)

Ciekawe co za nie dostane!?

dzięki wielkie za pomoc^^

buziak;*

Praca jest super dopracowana ... i moje ulubione SF! ;] daje 5

Super opowiadanie!

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 3 minuty