profil

Dzieje Alka z "Kamieni na szaniec" w 1-ej osobie.

poleca 85% 446 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Nazywam się Aleksy Dawidowski. Urodziłem się 3 listopada 1920 r. Przyjaciele mówią do mnie Alek.
Jestem wysoki i szczupły. Mam niebieskie oczy i blond włosy. Na codzień chodzę uśmiechnięty, uważam bowiem, że życie jest za krótkie, aby się smucić. Cieszę się z każdej rzeczy, nawet tej najmniejszej.
Skończyłem szkołę im. Stefana Batorego w Warszawie. Wraz z najlepszymi przyjaciółmi należałem do harcerskiej drużyny "Buki". Miałem wiele planów na przyszłość. Jednak stało się coś, co przewróciło moje życie do góry nogami. Rozpoczęła się wojna. Jeszcze we wrześniu wraz z kolegami z drużyny harcerskiej "Buki" uchodziliśmy na wschód od Warszawy. To było okropne, byliśmy bowiem bardzo młodzi i sprawni fizycznie, a zamiast pomagać ludziom i walczyć z okupantem, musieliśmy przed nim uciekać. Po wielu godzinach marszu zauważyliśmy zbombardowany przez Niemców pociąg z uchodźcami. Jako pierwszy zacząłem udzielać pomocy rannym. Zatrzymywałem samochody, kazałem kierowcom zawozić ofiary do szpitala. Pasażerów zaś odsyłaliśmy do miasta, gdzie mieli czekać na pojazd. .
Październik 1939 zostanie na zawsze w mojej pamięci. Pewnego wieczoru w domu rozległo się pukanie do drzwi. Nikogo z rodziny to nie zaniepokoiło, bowiem nie znaliśmy jeszcze metod działania okupanta. Wtem do mieszkania weszło pięciu gestapowskich policjantów. Od razu było oczywiste, że przyszli po ojca, był przecież znanym w całym mieście działaczem i kierownikiem fabryki. Jeden z hitlerowców podszedł do mnie i zaczął zadawać pytania dotyczące taty. Nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć, nie chciałem pogorszyć sytuacji ojca. Zniecierpliwiony policjant przyłożył mi lufę pistoletu do brzucha. Powiedziałem, żeby strzelił. Nie wiem dlaczego, ale nie bałem się go. Cudem, moją twardą odpowiedź pozostawiono bez odpowiedzi i hitlerowcy wyprowadzili tylko ojca. W momencie, kiedy gestapo wyprowadzało go z mieszkania, wypowiedziałem Niemcom wojnę. Obiecałem sobie, że narobię im tyle szkód, ile jest tylko możliwe.
W czasie okupacji bardzo trudno było znaleźć pracę, ale udało mi się to. Uruchomiłem jedną z pierwszych w Warszawie riksz. Była to męcząca praca, wymagająca dużej siły fizycznej, bowiem riksz było mało, a amatorów przejażdzki bardzo dużo. Latem stwierdziłem, że ze względu na wszechobecny kurz i zaduch nie ma sensu dalej jeździć rikszą. A więc zacząłem pracować w nowym miejscu. Zostałem drwalem. Pamiętam jak dziś, gdy pewnego dnia wraz z Jędrkiem Makulskim odkryliśmy skład broni. Oczyściliśmy ją i schowaliśmy w schronie, który zresztą sami wybudowaliśmy i zabezpieczyliśmy.
W marcu 1941 roku razem z przyjaciółmi związaliśmy się z akcją małego sabotażu. Była ona prowadzona przez organizację podziemną Wawer. Braliśmy udział w wielu akcjach sabotażowych. Pamiętam swój strach podczas tzw. akcji fotograficznej. Musiałem stłuc szyby zakładów fotograficznych. Ale oczywiście że nie wszystkich, o nie! Wybijaliśmy szyby tylko w tych zakładach, gdzie widzieliśmy zdjęcia żołnierzy niemieckich. Prowadziliśmy także inne akcje. Jedną z nich było zrywanie flag hitlerowskich. Zwykle porywałem się na te największe i najbardziej wyeksponowane. Pamiętam też "aferę kopernikowską". Odbyła się ona w dniu urodzin naszego wielkiego astronoma, Mikołaja Kopernika. Na jednym z placów stał pomnik tego właśnie uczonego. Lecz płyta z polskim napisem została zakryta przez niemiecką. Postanowiłem ją usunąć, aby polski napis ujrzał światło dzienne. Pamiętam, że bardzo się wtedy bałem. Ale opłacało się. O akcji pisały chyba wszystkie gazety konspiracyjne.
17 stycznia 1943 roku cudem wymknąłem się z łapanki zarządzonej przez hitlerowców. Niemcy złapali wówczas 5000 osób. Nie tylko mężczyzn, ale także, co gorsze, kobiet i dzieci. Wszystkich wywieziono do obozu koncentracyjnego w Majdanku.
26 marca 1943r. odbyć się miała nasza najważniejsza akcja- odbicie pod Arsenałem naszego najlepszego przyjaciela- Rudego i innych więźniów, przewożonych z Szucha na Pawiak. To właśnie wtedy zostałem postrzelony przez jednego z Niemców w brzuch. Nie wiedziałem, jak poważnie byłem ranny, dlatego też wykonywałem dużo gwałtownych ruchów. Nie wiedziałem, że podstawą przy ranie postrzałowej brzucha jest unikanie jakichkolwiek ruchów.
Akcja pod Arsenałem była ostatnią akcją tego wspaniałego młodego człowieka. Przez całe swoje życie decydował się on na pełne niebezpieczeństw akcje. Zmarł on 30 marca 1943 r., a po śmierci został on odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Podobne tematy