profil

Mój odbiór "Księgi Hioba"

poleca 85% 1071 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
William Szekspir

„Prawda jest tu wyrażona bardziej przekonywająco, niż podczas greckiego sympozjonu." – powiedział o „Księdze Hioba” Kierkegaard, XIX-wieczny mistrz samoudręczenia i chyba najszerzej znany kontemplator cierpienia. Filozof ten przedkładał mądrość tytułowego bohatera jednej z najbardziej kontrowersyjnych ksiąg biblijnych nad refleksje tak wybitnych myślicieli jak Hegel. Prekursor egzystencjalizmu uznawał za jedną z przesłanek dla takiej hierarchizacji niewątpliwą autentyczność cierpienia władcy Uz.

Na czym jednak polega dramat tej postaci? Co sprawia, że jego tragiczne losy z tak niewysłowioną mocą przemawiają do współczesnego odbiorcy?

Przenieśmy się jakieś trzy tysiące lat wstecz. Wyobraźmy sobie idealne życie mężczyzny w tamtych czasach: zdrowie; liczna, wierna tradycji, bogobojna rodzina; mnogie stada bydła; olbrzymie połacie ziemi; serdeczni przyjaciele; spokojne sumienie. Brzmi jak bajka? Możliwe – jednakże tak właśnie wyglądało życie Hioba. Lecz, jak mawiali już starożytni, fabula non longa est. Na scenę wkroczył Szatan, który dowodząc Bogu, że najżarliwszy z ludzi pozostaje wierny nakazom religii tylko dlatego, że jest szczęśliwy i bezpieczny, sprowokował Najwyższego do zgody na poddanie przyszłego ojca Kasji próbie.

Nie ma takiego nieszczęścia, którego kusiciel Ewy by nie wymyślił: choroba, śmierć dzieci, wzbudzenie nienawiści u dawnych sług, odwrócenie się przyjaciół.

Początkowo Hiob głosił zasadę: „Dał Pan i zabrał Pan./ Niech będzie imię Pańskie błogosławione.”. Później, gdy cierpienia nie tylko nie mijały, a jedynie nasilały się, lamentował nad swym losem coraz bardziej, szukał winnego, oskarżał Boga o niesprawiedliwość. Jedynie przekonanie o własnej niewinności dawało mu siłę do konfrontacji z dawnymi przyjaciółmi i rzeczywistością. Nigdy nie zwątpił w dwie tylko rzeczy – swą czystość i to, że doczesne cierpienia nie są karą za grzechy, przekonania te były mu jedynymi towarzyszami wśród przerażającej samotności.

Później Stwórca stara się zrekompensować mu tragedie – wątpię jednak, by zrównoważenie statusu majątkowego było w stanie wynagrodzić człowiekowi cierpienia, które godziły w samo jądro jego osoby.

Ofiara zakładu Boga i Szatana to postać, której się nie zapomina. Nic więc dziwnego, że topos niezawinionego cierpienia, który swój początek wywodzi z „Księgi Hioba”, pojawia się jeszcze niejednokrotnie w bardzo różnorodnych tekstach kultury.

W niemal każdej książce, poemacie, czy przedstawieniu teatralnym można odnaleźć echa tej biblijnej tragedii. Są utwory, w których motyw ten stanowi jeden z głównych elementów, lecz i takie, w których postać władcy Uz przywoływana jest bezpośrednio – można tu przytoczyć chociażby słabo znany, lecz robiący przynajmniej na mnie ogromne wrażenie wiersz „Hiob i młodzieniec” Anny Kamieńskiej. Podmiot liryczny zwraca nam uwagę na to, że zmian, doświadczeń, które cierpienie niesie ze sobą, nie można tak po prostu przekazać innemu człowiekowi – są to rzeczy, które dogłębnie można zrozumieć tylko wtedy, gdy się ich doświadczy.

Tragedie dotykają również większość bohaterów dramatów Czechowa, nie wiem, czy w jego twórczości znajdą się postacie, których życie było szczęśliwe. Świat postaci takich jak Irina, Olga, czy Natasza, bohaterki „Trzech sióstr”, świat młodych, niewinnych dziewczyn wali się w gruzy – na dodatek ich losy nie odwracają się nagle, nie ma szczęśliwego finału.

Charakterystyczny jest też motyw cierpiącego ojca, który swe życie poświęca dla dobra dzieci, a później cierpi, odtrącony przez nie wpada w nędzę. Znaleźć go możemy chociażby w „Królu Learze” Szekspira, lub „Ojcu Goriot” Balzaka.

Jednakże są dzieła, które pokazują, że nie wszyscy akceptują przekonania Hioba – część bliższych czasom współczesnym autorów wraca do poglądów jego przyjaciół. Przywołać można chociażby Pascala, razem z jego „Modlitwą o dobry użytek chorób”, w której czytamy: „Objaw mi [Panie], że cierpienia ciała są nie czym innym, jak tylko obrazem i wraz karą za nieprawość duszy.” lub „Błogosławieni, którzy płaczą, a biada tym, którzy są pocieszeni.”. Bóg przedstawiony w tym dziele, tak samo jak w „Księdze Hioba” nie jest łagodny i miłosierny – potrafi człowiekiem się bawić lub na niego gniewać – „Niech moje cierpienia posłużą do uśmierzenia Twego gniewu” – pisze Pascal pod koniec swych rozważań.

Muszę przyznać, że niewiele jest tekstów, które wzbudziłyby we mnie tak mieszane uczucia, jak księga, której poświęcone były te rozważania. Obraz Najwyższego, który w niej odnalazłam budzi we mnie pytanie – jak ludzie mogą wierzyć w TAKIEGO Boga? Jakim cudem Hiob nie stracił wiary? Jak On może traktować ich tak przedmiotowo? Czemu Stwórca musi udowadniać cokolwiek Szatanowi? Czy jego wszechmoc nie pozwala mu tego po prostu pokazać? Czy musi wprowadzać to w życie? Czy naprawdę wierzy, że nowa rodzina jest w stanie zastąpić tę starą?

I, co najważniejsze: czy mnie, nieposiadającej zbyt wielu doświadczeń ani mądrości, wolno jest oceniać Pana?

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty