profil

Jak kształtuje się wiara w człowieku na przykładzie Św. Piotra

poleca 85% 1182 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Święty Piotr pochodził z Betsaidy nad jeziorem Genezaret (Galilejskim); mieszkał w Kafarnaum. Na imię miał Szymon i razem ze swoim bratem Andrzejem był najpierw uczniem św. Jana Chrzciciela. Wtedy też, w czasie chrztu w Jordanie, Andrzej spotkał po raz pierwszy Pana Jezusa i przyprowadził do Niego brata. Potem jednak wrócili do Kafarnaum, do swoich zajęć rybackich. I dopiero tam, kiedy Pan Jezus spotkał ich podczas połowu, powołał ich na swoich uczniów, obiecując im, że będą odtąd łowić ludzi.
Pan Jezus wyróżniał Szymona spośród swoich uczniów. Zmienił mu imię, mówiąc: "Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój..." (Mt 16, 18). (Po aramejsku Pan Jezus nazwał Szymona Kefas, co właśnie znaczy Skała, w greckim tłumaczeniu: Petros - Kamień lub Petra - Skała, tak samo po łacinie i dopiero w spolszczeniu imię to nabrało brzmienia Piotr.) Dlatego Szymon od tego czasu nazywany jest Szymonem Piotrem lub po prostu Piotrem. Ewangelie podają też nieodmiennie, że święty Piotr zawsze stawiany był na pierwszym miejscu wśród apostołów. Dowody na to przedstawia niniejszy tekst, w którym zawarłam ważne fragmenty życia Piotra oraz jego duchowe przemiany.

Pozwoliłam sobie podzielić stadia wiary Piotra na trzy etapy - 1: poznawanie, 2: umacnianie wiary, 3: bezbrzeżna miłość i oddanie duszy.

1. Na samym początku święty Piotr był poganinem, niebiednym rybakiem.
Pewnego dnia jednak, dnia w którym nie złowili z bratem niczego, zjawił się Jezus. Wsiadł z nimi na łódkę i wypłynęli na jezioro, gdy wrócili, mieli sieci pełne ryb, niemalże pękające od ich ciężaru.
Wtedy to Piotr wyznał Jezusowi, iż był grzesznikiem i poganinem.
Jezus mu na to odpowiedział: "Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił". I wówczas Piotr uwierzył. Zostało zasiane ziarno.
Jakiś czas później, gdy Piotr rzucił wszystko dla Jezusa - swój dostatni dom (w Biblii są wzmianki o bogatej teściowej Szymona Piotra), rodzinę i majątek, i wyruszył razem z Nim w podróż, by słuchać jak naucza, w niewielkiej wiosce Chrystus uzdrowił zaledwie dotknięciem ręki kobietę chorą na krwotok od dwunastu lat. Następnie uzdrowił niewidomą dziewczynkę. W obliczu tych cudów, wiara Piotra coraz bardziej się umacnia. Coraz lepiej też poznaje (w czysto religijnym tego słowa znaczeniu) Pana Jezusa.
Innego dnia, gdy Piotr wraz z uczniami Jezusa siedzieli nad brzegiem jeziora, ujrzeli postać kroczącą po nim. Uczniowie się przelękli, natomiast Piotr, słysząc iż postać twierdzi, że jest Chrystu-sem, powiedział, żeby to udowodnił, sprawiając, by i on poszedł po wodzie. Oczywiście postacią był Jezus, więc Szymon Piotr szedł ku Niemu po jeziorze zupełnie bezpieczny. Lecz na moment Piotr zwątpił i wtedy zaczął tonąć. Jezus wyciągnął ku niemu rękę i uratował go.
Tutaj Piotr poznaje jak ważna jest niczym nie zachwiana wiara, jak ważne jest zawierzenie Jezusowi i Bogu wszystkiego, całej duszy. Wierzenie Bogu (credere Deum) a nie wierzenie w Boga (credere in Deo)

2. Piotr zapytany przez Jezusa, kogo uważa za Syna Człowieczego odpowiedział mu: "Ty jesteś Mesjasz, syn Boga żywego". A wtedy On pobłogosławił go, stwierdzając, że doszedł do wiary drogą poznania duchowego, a nie naturalnego (poprzez spożywanie chleba i wina)
I wtenczas właśnie Jezus uczynił Piotra zwierzchnikiem Apostołów i dał mu klucz do Królestwa Niebie-skiego. Na Piotrze, czyli na Skale, oznajmił, że zbuduje swój Kościół. Tu na barkach piotra złożono wielką odpowiedzialność. Piotr, zapewne, pokochał Jezusa i umocnił swą wiarę w Boga jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe.

Pewnego dnia Jezus oznajmił Piotrowi, że nadejdzie dzień, gdy będzie musiał umrzeć za wszystkie grzechy świata, a potem zmartwychwstanie. On słysząc to, przeląkł się perspektywą utraty swego ukochanego Pana i Nauczyciela i spytał, dlaczego to właśnie On, Jezus musi umierać, dlaczego Bóg w ogóle do tego dopuścił.
Chrystus jednak nazwał go szatanem i powiedział, że myśli na sposób ludzki, a nie boski.
Na górze Jezus nazywa Piotra synem umiłowanym.
3. Kiedyś Jezus rzekł do swych uczniów, że wie, iż wielu pośród nich jest niewiernych. Wtedy ci o-deszli od Niego. To samo powiedział Apostołom, że jest wśród nich zdrajca i niewierny (oczywiście chodziło o Judasza). Spytał się ich, czy oni również chcą odejść. Wtedy Piotr stwierdził, że gdzieżby oni mieli pójść, skoro poznali go i uwierzyli w niego jako w Boga.
Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus począł myć swym Apostołom nogi. Gdy doszedł do Piotra, ten zaprotestował, nie zgodził się, by jego Mistrz mył mu nogi. A kiedy On rzekł, że tylko w ten sposób może dostąpić Królestwa Niebieskiego, Szymon zgodził się skwapliwie, wręcz poprosił o umycie również rąk i głowy.
Jezus, wiedząc, że czas jego ukrzyżowania jest bliski, poprosił Piotra, by ten, kiedy [Jezus] umrze, dochował wiary i utwierdzał w niej innych. Wtedy właśnie powiedział, że za Jezusem pójdzie wszędzie, nawet do więzienia lub na śmierć (dowód bezgranicznego i szczerego oddania).
Pan zaś na to rzekł: "Powiadam ci, Piotrze, nie zapieje dziś kogut, a trzy razy wyprzesz się mnie"
Następnie, podczas wizyty Jezusa w Ogrójcu, gdy przyszli arcykapłani z wojskiem, by go porwać, Piotr bez zastanowienia obciął jednemu z nich ucho mieczem.
Lecz w końcu stało się: Piotr rzeczywiście wyparł się tego, że zna Jezusa trzy razy, w obronie własnej skóry, czego wkrótce strasznie żałował.
Rzecz jasna, Jezus wybaczył Piotrowi jego zdradę i objawił się mu po swym zmartwychwstaniu. Wtedy Piotr był na łodzi, łowiąc ryby. Gdy zobaczył swego Mistrza, rzucił się w morze, by go powitać.
Najważniejszym dowodem na to, jak wielka i czysta była wiara Piotra, a jego życie prawe i bezgrzeszne, było powierzenie mu roli Pasterza.
Chrystus wówczas spytał się Szymona Piotra: "Czy mnie kochasz?", on zawsze odpowiadał "tak", na to Jezus mu rzekł: "Paś baranki moje".

Opierając się na żywocie Świętego Piotra i jego wierze, wysnułam pewne wnioski na temat rodzenia się wiary w człowieku.

W dzisiejszych czasach trudno jest wskazać osobę, która naprawdę wierzy, wierzy Bogu, a nie wierzy w Boga. Wielu ludzi deklaruje się, że wierzy. Lecz czy jest to prawda? Czy można powiedzieć o człowieku, który raz do roku chodzi do spowiedzi, a dwa razy do roku do kościoła? Który raz na tydzień odbębni bezmyślnie cztery "zdrowaśki"? Nie.
Człowiek prawdziwie wierzący modli się, by porozmawiać z Bogiem, chodzi do kościoła co niedzielę, by wysłuchać mszy i przystąpić do Komunii, jako na dowód, że nie ma w sobie grzechu.
Niewiele jest takich ludzi. Coraz mniej.
Ciężko jest jednak wierzyć całym sercem i duszą, jeżeli nie jest się wychowanym w duchu chrześcijańskim. Ciężko jest chodzić co niedzielę do kościoła, ciężko wypełniać przykazania, jeżeli rodzice nie dają żadnego przykładu.
Ale jak się rodzi wiara?
Moim skromnym zdaniem, wiara rodzi się z zachwytu. Nad dobrocią Pana Boga, nad pięknem Matki Boskiej Częstochowskiej ze szramą na policzku, nad skutym lodem jeziorem, kiedy to pytamy się sami siebie - kto sprawił, że jest tak pięknie? Czy nad przemądrymi przypowieściami z Biblii.
Pierwszym etapem wiary jest poznanie. Jak i Święty Piotr poznał naukę Pana Jezusa, naukę o miłości i dzieleniu się, zapragnął ją poznać i zaczął poznawać. Ale jego poznanie polegało na zrozumieniu i poznaniu duchowym, a nie suchym przyjęciem do wiadomości. Żebyśmy i my mogli poznać Pana Boga, musimy chcieć, co nie jest rzeczą popularną - za dużo wysiłku.
Żeby więc tak naprawdę uwierzyć, pozwolić Bogu zasiać w sobie ziarno, trzeba Go zrozumieć i zawierzyć mu swoją duszę. Oczywiście nie czując się Jego więźniem, ale barankiem, Jego dzieckiem, nad który sprawuje opiekę.
Aby być w stosunku do Boga uczciwym i naprawdę oddanym, trzeba użyć rozumu i serca, które przecież każdy ma (z małymi wyjątkami). Przecież, jeżeli poprosimy Pana Boga o nowy samochód, podwyżkę, powodzenie w miłości, czy też ładny zegarek i nie otrzymamy tego, nie należy być wściekłym na Boga, mówić, że Go nie ma, skoro nie potrafi spełnić głupiej prośby, bo przecież, co to dla Niego jest? Pstryknie palcami i już. W takiej sytuacji należy chwilkę pomyśleć i zajrzeć do swego sumienia. Czy nie zgrzeszyłem? Czy zasłużyłem na taki dar? Czy na pewno go potrzebuję? A może lepiej go nie mieć? Bóg z pewnością nie dał mi tego, co chciałem, dlatego, iż tak było lepiej dla mnie. Przecież Bóg w swej dobroci chce dla nas tylko naszego dobra.
Kiedy uda nam się już to zrozumieć, zrozumieć, że wszystko co się dzieje, dzieje się z woli Boga i to, że Dekalog nie jest po to, by ograniczać nam prawa, ale po to, by nauczyć nas prawego, uczciwego i religijnego życia. Kiedy uda nam się zrozumieć, że modlitwa to rozmowa z Bogiem, msza święta to chwila refleksji nad swoim sumieniem, a spowiedź to oczyszczenie swego sumienia z ciężaru grzechu. I kiedy wreszcie uda nam się zrozumieć, że musimy oddać się cali Bogu i że kochamy go bezgranicznie i najbardziej na świecie, to dopiero wtedy można powiedzieć - "wierzę"
A ponieważ wiara polega na zrozumieniu i poznaniu, tylko człowiek rozumujący trzeźwo (w wieku bardzo różnym) może mówić, że wierzy.
Oczywiście uroczy przedszkolak kocha Pana Boga całym swym prostym sercem, lecz nie jest jeszcze w stanie zrozumieć całego misterium modlitwy, mszy, czy też procesji. Oczywiście, jeżeli dostał odpowiednie wychowanie w atmosferze religijnej.
Smutnym faktem jest, że najwięcej wierzących to ludzie ubodzy. Oni wiedzą, co oznacza czasem nie mieć czego wrzucić do garnka i dzielą się bezinteresownie. A ludzie bogaci? Ich stać na to, by pomóc biednym, chorym i głodnym. Ale rzadko kiedy to robią.
Ludzie "wierzą" z różnych powodów: z przyzwyczajenia, bo taka jest tradycja, bo przyjaciółka też wierzy, bo wszyscy wierzą, bo inaczej nie wypada. Można by wymieniać długo.
Taki z tego wniosek, że wiara nie przychodzi sama. Żeby naprawdę uwierzyć, trzeba poznać i zrozumieć. Kochać i oddać się.
To wszystko robimy z własnej woli. Przecież Bóg daje nam wolny wybór.
Musimy kochać, by wierzyć.

Na koniec przytoczę wiersz księdza Jana Twardowskiego pt. "Wierzę"

Wierzę
Wierzę w Boga
z miłości do 15 milionów trędowatych
do silnych jak koń dźwigających paki od rana do nocy
do 30 milionów obłąkanych
do ciotek którym włosy wybielały od długiej dobroci
do wpatrujących się tak zawzięcie w krzywdę żeby nie widzieć sensu
do przemilczanych - śpiących z trąbą archanioła pod poduszką
do dziewczynki bez piątej klepki
do wymyślających krople na serce
do pomordowanych przez białego chrześcijanina
do wyczekującego spowiednika z uszami na obie strony
do oczów schizofrenika
do radujących się z tego powodu że stale otrzymują i stale muszą oddawać
bo gdybym nie wierzył
osunęliby się w nicość

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 10 minut