profil

Moje motto

poleca 85% 1507 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Moje motto

Trochę czasu mi zajęło znalezienie motta, które pasowałoby do mojego charakteru, oraz które sprawdzałoby się w moim życiu codziennym. Musiałem szukać, gdyż nie miałem swojego jedynego, stałego motta, które przychodziłoby mi na myśl w ciężkich sytuacjach. Po zastanowieniu się wybór padł na: „Umiesz liczyć? Licz na siebie!”. Gdy dokładnie je sobie przemyślałem, stwierdziłem, że bardzo do mnie pasuje, ale niestety przychodzi mi zawsze na myśl na końcu; wtedy, kiedy jest już za późno.
Przykładem niech będzie szkolny sprawdzian. Zostało dziesięć minut do końca lekcji, a ja nie mam zrobionych jeszcze sześciu zadań. Co prawda są to zadania zamknięte (A, B, C, D), ale są dwie różne grupy. Ja mam grupę A, a mój kolega z ławki ma grupę B. I co tu zrobić? Jedynym wyjściem jest pomoc kolegi, który zresztą mi pomaga. Jednak według mnie jego pomoc nie jest w stylu: „pomogę ci bo wiem, że tego nie umiesz i chcę, żebyś miał to dobrze”, a raczej bardziej: „pomogę ci bo chcę żebyś przestał gadać mi do ucha i żebym mógł dokończyć robić swoje zadanie”. Najczęściej tym zadaniem jest zadanie dodatkowe. Przeważnie osoba, z którą siedzę na sprawdzianie jest osobą bardzo ambitną i gdy nie ma zrobionego zadania dodatkowego jest wściekła. No, ale wracając do pomocy na sprawdzianie to po nim jestem zadowolony z pomocy kolegi i wydaje mi się że zadania, w których mi pomógł są dobrze zrobione. Nastrój zmienia mi się wraz z oddaniem sprawdzianu przez nauczycielkę. Gdy widzę nie zadawalającą mnie ocenę popadam w lekkie zdenerwowanie. I wtedy właśnie przychodzi mi na myśl powiedzenie: „Umiesz liczyć? Licz na siebie!”. Zawsze po niepowodzeniu przyrzekam sobie że będę polegał tylko i wyłącznie na sobie. Niestety moje postanowienie przestaje obowiązywać wraz z pisaniem nowego sprawdzianu. Cały ten stres wpływa na to, że łatwiej jest mi poprosić o pomoc kolegę, niż samemu wytężyć umysł.
Drugim, a zarazem ostatnim przykładem może być zachowanie się kolegi w sprawie prośby z mojej strony o załatwienie czegoś istotnego; czy to do szkoły, czy w innym celu, zawsze kończy się tak samo. Mogę przytoczyć tu sytuację sprzed tygodnia, kiedy poprosiłem kolegę o wydrukowanie dla mnie kilku obrazów na plastykę.
Powiedział, że nie będzie to dla niego wielki problem i że gdybym jeszcze kiedyś czegoś potrzebował to mogę na nim polegać. Zadowolony i bez powodów do obaw przed następną lekcją plastyki poszedłem do domu. Przez następny tydzień w ogóle nie myślałem o tej sprawie, gdyż uważałem, że wszystko mam załatwione. Jednak rozczarowanie przyszło wraz z dniem, w którym miałem plastykę. Pierwsze co zrobiłem po przyjściu do szkoły to zapytałem się kolegi czy ma dla mnie obiecane wydruki. Odpowiedział mi, że ich nie ma i poszedł do szkolnego sklepiku. Nie usłyszałem od niego nawet słowa: „Przepraszam”. Na szczęście nie dostałem jedynki, gdyż miałem jeszcze NP (nie przygotowanie do lekcji). Zgłosiłem je, ale myśl o tym, że mogłem to sobie wydrukować samemu pozostała. Niby głupota, a jednak denerwuje. A wszystko przez to, że nie chciało mi się iść do MEDIA-MARKTU i kupić kartridża do drukarki.
Mógłbym wypisać tu jeszcze wiele przykładów, ale nie miałoby to większego sensu, gdyż wszystkie pokazują to samo. Z powyższych przykładów jasno wynika, że lepiej polegać na sobie, niż na innej osobie. Przekonałem się o tym wiele razy na własnej skórze i nikomu nie życzę takich niemiłych przeżyć. Takie rozczarowania są bardzo nie przyjemne, a w dodatku (w przypadku szkoły) skutkują złymi ocenami. Jedynym plusem tego wszystkiego jest fakt, iż po paru takich zajściach dochodzimy do wniosku, że lepiej „liczyć” na siebie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty