profil

Inni - opowiadanie własne.

poleca 85% 178 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Była noc. Obudziły mnie jakieś postukiwania. Byłam przerażona.. Nie wiedziałam co było przyczyną tych hałasów. Bałam się wstać z łóżka a jednocześnie byłam wielce ciekawa czy to dziewczyny mają karę i robią „żabki” na dworze czy to coś o wiele gorszego. „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła”, ale jednak nie wytrzymałam. Powoli wyczołgałam się ze śpiwora. Na zewnątrz było chłodno i mrocznie. Przez morze butów i ubrań dziewczyn z namiotu przedarłam się do wyjścia. Włączyłam latarkę.. Co najciekawsze oprócz mnie, w pobliżu nie było widać żadnej osoby ani zwierzęcia. Całe Pieczarki jakby zaszły mgłą. „Cholerna mgła, przez nią pewnie jest tak zimno” - pomyślałam. Weszłam do namiotu, potknęłam się o parę sandałów Pauliny, nie przejęłam się tym specjalnie, wsunęłam się do śpiwora i zasnęłam. Moje cieplutkie, „śpiworowe” szczęście nie trwało długo. Nie wiem dokładnie ile czasu później (około paru chwil) obudziłam się. Tym razem było okropnie zimno a przerażający mrok przeszył cały namiot. Usłyszałam odległe kroki. Nadal nie wiedziałam co lub kto to mogło być.
- Justyna – szepnęłam – Justyna, obudź się.
- Co znowu? – usłyszałam zaspany głos Dżóstinii
- Justyna, ktoś lub coś tu jest, tylko nie wiem gdzie, Justyna, boję się..
Naprawdę się bałam.
- Ratunku, Dżóstinia, coś tupie - powiedziałam
- Przesadzasz, obudziłaś mnie i teraz czuję, że jest mi zimno w palec wskazujący, przez Ciebie!
- Ale coś tupie!
- O, rany. Może to tylko wiewiórka tupie nam po dachu i co z tego?? Idź spać.
Serio, przerażała mnie ta standardowa obojętność Justyny na niektóre rzeczy. A teraz sytuacja była poważna.. Zajrzałam pod łóżko. To był totalnie straszny widok. Tam coś się ruszało. Zapaliłam latarkę. „Całe szczęście, że to nic strasznego” – pomyślałam. Pod moim łóżkiem rodzina jeży zrobiła sobie autostradę.
- Dziewczyny, to tylko droga szybkiego ruchu! - krzyknęłam
Madame Zuzu obudziła się. Następnie po niej Paulinka Zupa.
Nagle usłyszałam głos Oli M. – Konika:
- Monia, co ty tworzysz?? Niuchu??
- Nic, nic, słyszałam jakieś dzikie odgłosy ale to tylko jeże tupią i drapią się.
- Ach, to nic strasznego, więc możemy iść spać
***
Następnej nocy słyszałam dziwne głosy i podobne hałasy. Tym razem byłam spokojna. Wiedziałam, że to tylko jeże.. Ale chwila! A głosy?? Spojrzałam pod łóżko – jeży nie ma, spojrzałam na ich gniazdo w pakamerze.. Puste! A te głosy?! Co to mogło być? Poły namiotu bujały się.. Tym razem to nie były jeże.. A więc co??
- Marta, śpisz? Może ty mi powiesz co to za odgłosy?
Marta nie odpowiadała. Zaświeciłam latarką na jej łóżko. Marty nie było. Śpiwór był pusty, sprawdziłam. Teraz to naprawdę dzieją się dziwne rzeczy. Idę do komendantki. Cichutko przebiegłam przez obóz i po omacku weszłam do namiotu komendantki. Zapaliłam latarkę. W namiocie nie było żadnego człowieka. Ale było coś o wiele gorszego, coś, co wyglądem przypominało Owczarka Niemieckiego. Dopiero teraz to sobie uświadomiłam, to wilkołak. Ale gdzie komendantka?? Czy on ją zjadł?? Wyszłam na dwór. Teraz wiedziałam co się stało. Pani.. Pani komendantka zamieniła się w wilkołaka i.. Nie, to nie może być prawdą.. A jednak.. Ona zjadła Martę Gawryszewską! Teraz.. Ona teraz szuka kolejnych ofiar.. Wyszła za mną.. O nie, biegnie.. Prawie mnie dogania.. Wskakuję do namiotu „Upadłych Aniołów”. „Z deszczu pod rynnę”! Zamiast Majki, Marty, Rity i Olgi zobaczyłam tylko dwa wilkołaki. Ich zęby i pyski ociekały krwią. A jeden z nich pod łapą trzymał strzępy piżamy Majki. Przerażona spojrzałam na sufit. Z podszewki od namiotu zwisał nietoperz. Nie taki tam zwykły nietoperek-gacek. To przerażające, ale z przykrością stwierdzam, że to był.. wampir.. Szybko wybiegłam od „Upadłych”. Postanowiłam znaleźć schronienie u „Vita - Wampirów”. Tam zobaczyłam trzy śpiące dziewczyny, ale na łóżku Marty zobaczyłam szczura. Był czarny i miał czerwone oczy. Niesamowite, a jednocześnie straszne.. Szybko wybiegłam na dwór. Próbowałam dotrzeć do swojego namiotu, ale potknęłam się o coś. Wyglądało jak.. To dziwne, ale to nie mogło być nic innego. Były to czyjeś zwłoki. Przyjrzałam się im. Kiedy zobaczyłam kto to nie przejęłam się zbytnio. „Ach, to tylko ten powalony Murzyn” – pomyślałam. To była Karolina pospolicie nazywana Bambo (Bambus). Nie miała oczu, a jej język został wyrwany z ust, leżał obok. W sumie okropny widok, ale nie było mi żal Karoliny.. Dobiegłam do naszego namiotu. Musiałam się spieszyć. Słyszałam oddech któregoś z wilkołaków za mną. Jakieś dwa metry za mną, już metr.. Wbiegłam do namiotu, w pośpiechu wiązałam poły. Obudziłam dziewczyny (Justynę, Zuzię, Paulinę i Olę). Nie uwierzyły w moją opowieść o nocy z wilkołakami. Uznały mnie za wariatkę, więc chciałam im udowodnić, że nie kłamię. Odsłoniłam poły namiotu. Leżało tam tylko ciało Karoliny. Żadnych wilkołaków, wampirów i szczurów – nic, wszystko znikło. Dziewczyny z namiotu uznały mnie za idiotkę i z największym spokojem poszły spać. Dopiero rano zauważyły brak Majki i Karoliny. A komendantka znowu była człowiekiem – naprawdę. Standardową babką w wieku 20-25 lat. Nie pamiętała nic z wydarzeń ubiegłej nocy. Była zaskoczona i zrozpaczona kiedy dowiedziała się, że dwie dziewczyny z jej obozu po prostu przepadły. Natychmiast rozpoczęła poszukiwania. Zaangażowała w nie nawet komendantkę turnusu. Nie uwierzyły w moją opowieść. Nikt mi nie wierzył! Nawet moja przyjaciółka – Justyna. Po paru godzinach, gdy policja przeszukała las znaleźli zwłoki Karoliny. Komendantka przeżyła wielki szok. Zemdlała. Została zawieziona do szpitala do Giżycka. Ocucili ją. Po około czterech godzinach wróciła z powrotem do Pieczarek. Nastała noc a z nią „egipskie ciemności”. Nawet przy świetle latarki niewiele było widać. Całe Pieczarki zaszły mgłą. Dziwne.. Było zimno, bardzo zimno, lodowato.. Mój oddech zamieniał się w parę.. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. W naszym obozie działy się tak dziwne rzeczy, ale nikt mi nie wierzył. Nawet dziewczyny, które tamtej nocy zamieniły się w te okropne zwierzęta nic nie pamiętały i nie wierzyły mi. .. Przygnębiająca myśl – wszystko wiedzieć, ale nie móc nikomu o tym powiedzieć, bo zostanie się wyśmianym. Policjanci zrobili sekcję zwłok Karoliny. Wykryli, że została pogryziona, ale na terenie Pieczarek nie znaleźli żadnego psa wilka ani lisa. Z moich rozmyślań wyrwał mnie krzyk: długi i przerażający. Mógł to być tylko krzyk dziewczyny. Wybiegłam przed namiot. To Ola Graniszewska. Ona krzyczała. Uciekała przed czymś. To było wielkie i czarne. Przypominało ogromną, czarną chmurę. Z milionami oczu. Granatowych. Ich spojrzenia dosłownie przeszywały na wylot. Czułam kłujący ból. Te oczy.. Wszystkie patrzyły się na mnie. Ola skorzystała z okazji i zaszyła się w swoim namiocie. Czarna chmura przemówiła jakby chórem głosów:
- Chcesz poznać prawdę? Więc podążaj za mną..
Poszłam za tym czymś głęboko do lasu. Wyjawili mi prawdę. ONI żyją wśród nas. Nic nie możemy na to poradzić. Co noc szukają sług. Słudzy – wilkołaki, wampiry i szczury zdobywają dla NICH pożywienie. Posiłki z ludzi. Straszne.. Zapierające dech w piersiach, ale prawdziwe. Uwierz w to albo nie, ale najważniejsze: Strzeż się. INNI są wśród nas.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut