profil

Działalność Matki Teresy z Kalkuty

poleca 84% 2906 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Matka Teresa urodziła się w niewielkim jugosławskim mieście Skopie 27 sierpnia 1910 roku. Jej prawdziwe nazwisko to: Agnes Gonxha Bojaxhiu. Już jako 13- letnia dziewczynka odczuła powołanie zakonne. W pięć lat później wstąpiła do tak zwanego Zgromadzenia Loretańskiego. Zakon z siedzibą w Dublinie, Irlandii, zajmował się kształceniem personelu dla szkół elementarnych w Indiach.
Po blisko roku spędzonym w Dublinie młoda Agnes została wysłana do Darjeeling w północnych Indiach. Tutaj, jako nowicjuszka, kontynuowała naukę; kształciła się przede wszystkim w geografii. W maju 1931roku złożyła pierwsze przygotowawcze śluby. Jako nowicjuszka przybrała imię Teresa. W maju 1937 roku złożyła śluby na całe życie. Jednocześnie ta zdolna i pełna życia młoda nauczycielka została rektorem szkoły prowadzonej przez Zgromadzenia Loretańskie w Kalkucie. Wszystko było gotowe dla podniesienia interesującego dzieła życia, w uporządkowanych, bezpiecznych warunkach.
Wojenne lata 1940-1945 były bolesnym doświadczeniem także dla Indii. Do poważnych skutków wojny gospodarczej dołączył w 1943 roku głód, który ogarną cały kraj. Szczególnie dotkliwie odczuł to Bengal, gdzie liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła pięć milionów.
Mimo ostrzeżeń siostra Teresa opuszczała klasztorne mury, nawet w okresie najbardziej zaciekłych walk. Zapasy żywności dla uczniów i wielu innych, za których czuła się odpowiedzialna, były na wyczerpaniu. Kiedy chciano ją zmusić by wróciła do klasztoru skończyło się na tym, że ci, co mieli Ją sprowadzić do domu pomogli tej dzielnej – i trzeba powiedzieć, upartej – zakonnicy poszukać kupca, który miał ryż do sprzedania. Całe zdarzenie Podsumowała słowami, że nie może bezczynnie siedzieć i patrzeć jak blisko trzysta dzieci jest głodnych.
W początkach swej działalności Teresa prowadziła szkołę dla trzydzieściorga pięciorga dzieci w ciasnej glinianej chacie w Kalkucie. Kobieta uczyła je alfabetu, jak mają się myć i czesać włosy. Nawet najbliżsi uważali, ze to bez sensu, gdyż te dzieci będą miały w przyszłości bardzo mało okazji do czytania i pisania a ich matki nie mają pieniędzy na kupno mydła czy grzebienia. Pomimo to nikt nie śmiał nic powiedzieć na ten temat, gdyż od razu wiadomo było, że to na nic, że zakonnica nadal będzie czynić to, co dotychczas. W pierwszym okresie Misjonarki Miłości ( organizacja trwająca od 7 października 1950) udzielały pomocy potrzebującym rodzinom w slumsach. Głównym zadaniem było dostarczenie jedzenia i lekarstw, a także informacji o elementarnej, a tutaj w najważniejszym stopniu potrzebnej higienie. W 1952 roku został utworzony dom dla umierających o nazwie Nirmal Hriday ( po hindusku oznacz: Miejsce dla ludzi o czystych sercach). Wszystkie domy dla opuszczonych umierających noszą nazwy budynków, które Matka Teresa przejęła w Kalkucie Tutaj początkowo znajdowało się hospicjum dla pielgrzymów, którzy mieli zamiar modlić się w pobliskiej świątyni Kali. Dom dla umierających, którymi nikt się nie interesuje, Matka Teresa przeznaczyła dla wszystkich. Twierdziła, że skoro żyli jak zwierzęta to zasłużyli, by umierać jak anioły. Ochotnicy z wielu krajów wykonują w tych domach większość prac. Tulono umierających ludzi, aby w ostatnich godzinach swego życia zaznali trochę bliskości drugiego człowieka. Ludzie, którzy odwiedzili domy pomocy Matki Teresy podsumowali słowami, że jest on przepełniony miłością zauważalną natychmiast, gdy tylko się tam wejdzie. „ Owa miłość jest niemal jaśniejąca, jak aureole, które artyści umieszczali dawniej nad głowami świętych” – mówił znany brytyjski dziennikarz. Umierających ludzi z ulicy uważa się na ogół za odpychających. Śmierdzą i przeważnie jęczą. Tu jednak dzieją się niezwykłe rzeczy: „nawet gdyby ten dom dla umierających tonął w kwiatach i gdyby go przepełniały śpiewy aniołów, nie mogłoby w nim być więcej tego magicznego spokoju.”. Ludzie leżą na starych wojskowych pryczach, pokrytych zniszczonymi materacami, mając zaledwie poduszkę i prześcieradło. Niektórzy mieli wełnianą kołdrę. Pacjenci są codziennie kąpani w miejscu bardzo przypominającym staroświecką norweską pralnię. Większość osób trzeba nosić. Pomaga się im przy posiłkach i we wszystkich osobistych czynnościach, zmienia się opatrunki. Rany niektórych pacjentów są tak rozległe i ropiejące, że zalęgły się w nich robaki.
Przyjmowano tam również niechciane i porzucone dzieci. Poprzez Akcję Pomoc Dzieciom współpracownicy Matki Teresy wspomagają rozdawnictwo mleka w Indiach. W wielu krajach trędowaci są dosłownie odrzucani przez społeczeństwo, mimo że obecnie istnieją bardzo skuteczne lekarstw i metody leczenia. W wielu miejscach w Kalkucie Misjonarki Miłości walczą z tą chorobą, często przy pomocy ochotników z całego świata.
Najważniejszą sprawą dla Matki Teresy jest wciąż działać tak, by szukać i umieszczać ich w lecznicy. Uczestniczyła w wielu kampaniach w Kalkucie organizowanych w latach 1957-1958 pod hasłem „Okaż troskę”. W atmosferze mobilizacji, jaką te akcje stworzyły, możliwe było zorganizowanie Shanti Nagar (Miasteczka pokoju), które oznaczało nowe życie dla tysięcy pacjentów i ich rodzin. Zakład ten stał się wzorem dla podobnych przedsięwzięć w innych krajach, w których trąd nadal jest poważnym problemem.
Kiedy Matka Teresa odebrała Pokojową Nagrodę Nobla w 1979 nie pozwoliła zorganizować uroczystego obiadu ku jej czci. Wobec tego otrzymała pieniądze przeznaczone na bankiet.Za owe fundusze urządziła wigilie dla swoich ubogich przyjaciół z Kalkuty. Mimo, że nie był to wykwintny posiłek, ale przynajmniej raz jej podopieczni najedli się do syta.
Matka ma jeden ideał: pragnie czynić miłość Boga widoczną dla wszystkich ludzi, których spotka. A szczególnie odnosi się to do najnieszczęśliwszych członków lidzkiej społeczności, umierających, odrzuconych, porzuconych dzieci, inwalidów… Ona przekazuje im miłość Boga i zachęca do wzajemności, pobudza ich tęsknotę za Nim, dawcą i ojcem.
Matka Teresa uważa, że największym zagrożeniem dla dzisiejszego świata jest egoizm, zachłanność i niechęć do dzielenia się z innymi. „ W tym momencie, w którym zaczynamy się z kimś dzielić, zaczynamy kochać”- mówi.
Niekiedy kusi nas, by zapytać, czy świat stanie się lepszy od tego, co ona robi. Oczywiście, że tak! Najbiedniejsi z biednych, którzy umierają w jej ramionach i w swojej ostatniej godzinie błogosławią jej imię, są o tym w stu procentach przekonani.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut