profil

Atmosfera szlacheckiego dworku w powieści pt: "Przedwiośnie".

poleca 85% 114 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Stefan Żeromski

Atmosfera, towarzysząca wspólnym spotkaniom naszych bliskich, rodziny czy też przyjaciół odgrywa niebagatelną rolę. To od niej zależy, jak zapisze nam się w pamięci spędzony czas, znajomi, których nie zobaczylibyśmy przy innej okazji. Składa się na nią wiele czynników takich jak dobry poczęstunek, wystrój wnętrza, powód spotkania, jednakże prawie nigdy nie posiada pierwiastków formalności i sztuczności, bowiem tworzą ją ludzie z potrzeby i pod dyktando serca. W sarmackiej Polsce, nastrój, oprócz cechującej go spontaniczności, dyktowany był ścisłymi zwyczajami szlacheckimi, toteż każdy dwór szlachecki posiadał niepowtarzalną atmosferę.
Stefan Żeromski w „Przedwiośniu”, barwnie i detalicznie opisał ucztę w dworku szlacheckim. Czytając fragment, mamy wrażenie, że na uczcie nikt się nie nudzi. Wszyscy goście bawią się przednio, nie narzekając ani przez chwilę, bowiem nic nie jest w stanie popsuć ich szampańskiego nastroju. Cała ukazana biesiada, jej przebieg i uczestnicy są modelowe i są w stanie posłużyć nam do stworzenia obrazu klimatu dworku szlacheckiego.
Hierarchia wieku, statusu małżeństwa etc. nie istnieją, gdyż do biesiadników najlepiej przemawiają śmiech i ubaw nie wspominając o pełnym stole. Tak więc, nie przywiązują wagi do kategorii społecznej, do której należą współbiesiadnicy, co Żeromski podsumował w „Przedwiośniu” w tych słowach: „porządek z zawias się wyrwał i wszelka dystynkcja została zniweczona”. Pomimo kolosalnej różnicy wieku pomiędzy „Jaśnie-Hipciem” a „prastarym Maciejem”, zasiadali oni przy jednym stole, a także pomagali sobie w odkorkowywaniu napojów. Status małżeństwa nie jest przeszkodą do biesiadowania. Wdowa Aniela, stara panna Wiktoria – dwie ciotki, zasiadały przy stole i brały czynny udział w toczonych dyskusjach. Aparycja weselników i ich skłonności nie wpływają negatywnie na klimat imprezy. Maciejunio gruby i napęczniały siedział i czekał na sposobność podebrania kufla z piwem Hipolitowi. Z kolei Cezary jeszcze przed zakończeniem obiadu pił bruderszaft z księdzem Nastkiem, z wujkiem Michasiem, Karusią, ciotkami.
Na przestrzeni czasu całej biesiady roi się od komicznych wydarzeń, będących integralną częścią klimatu dworku szlacheckiego. Maciej, odkręcając kurek, musiał udać się w tym celu za kredens i skorzystać z pomocy Hipolita. Komizm tej sytuacji, polega na tym, iż zaczęli się oni serdecznie uściskiwać – po pierwsze. Po drugie różnili się znacznie wiekiem, a w końcu po trzecie to Maciej powinien usługiwać „Jaśnie-Hipolitowi”. Kolejną w kolejności sytuacją wzmacniającą komikę spotkania, było irytowanie wujcia Michasia. Gdy Maciej rozmawiał z ciotkami, Michał usiłował rozpocząć dialog z Maciejem. Odpowiedzią całej reszty, była zgoda na to, aby mu „przeszkadzać”, czyli nie dopuścić go do głosu. Także służba na utrzymaniu właścicieli szlacheckich dworków, była elementem składowym, panującej atmosfery. Stary kucharz Wojciunio, mocno chciał się widzieć z paniczem-Hipolitem. Gdy doszło do spotkania, porozumiewali się na migi, bowiem kucharz miał wadę wymowy. Było to źródłem śmiechu dla obydwu.
Dworek szlachecki, podczas biesiad, jest miejscem rozmów i dysput na każdy temat, utrzymanych w luźnej konwencji. Maciej opowiada Anieli i Wiktorii o ich mamie. Kiedy wuj Michaś usiłuje przerwać tę rozmowę i opowiedzieć coś ważniejszego, nie zostaje dopuszczony do głosu. Niemniej nikt się na niego nie obraził, co więcej, stało się to pretekstem do rozerwania się poprzez irytowanie Michasia. „Spiknęli się, żeby przeszkadzać”. Od ludzi tych emanuje życzliwość i prostoduszność. Wszyscy mu przeszkadzają, lecz nie wyrzucając za drzwi, dobrze się bawią.
Dawny obyczaj znajduje poczesne miejsce w przebiegu uczty, wpływając jednocześnie na nastrojowość dworku. Powitaniu młodego pana, który dopiero co wrócił z wojska, towarzyszyły uderzenia „z batów na wiwat”. Działo się to na zewnątrz, z inicjatywy starych parobków, a podług dawnego obyczaju. W środku, przez czarne szyby, dochodziły dźwięki niczym strzały. Aby zobaczyć coś więcej, trzeba było wyjść na zewnątrz, bowiem konstrukcja ówczesnych szyb, skutkowała praktycznie zerową przezroczystością. Kolejną cechą właściwą szlachcie polskiej XVIIw., która współtworzyła atmosferę dworku, jest bez wątpienia nacisk na wylewność uczuć. Maciej opowiadając Anieli i Wiktorii o ich matce, doprowadził je do takiego wzruszenia, że z ich oczu popłynęły „łzy prawdziwe”.
Studiując „Przedwiośnie”, możemy się dowiedzieć, co było dla szlachty XVIIw. najistotniejsze, i co wkładali w worek swoich obyczajów, tworząc w dworku szlacheckim niezapomnianą atmosferę. Myślę, że współcześni powinni przede wszystkim czerpać z tego źródła cechy takie jak otwartość, tudzież życzliwość, a w szczególności połączoną z szacunkiem dla wieku starszego, aprobatę starości. Proklamowana przez dzisiejszy styl życia i kulturę masową, postawa izolacjonistyczna wobec osób w podeszłym wieku, pozostawia ich samych dla siebie. Niewiara w ich możliwości jest bez wątpienia negatywnym zjawiskiem i winna być zmieniona. Rozwiązaniem tej sytuacji, może być wcielanie w nasze życie ideałów szlacheckich, do których należy szacunek do drugiego człowieka, które były istotnym materiałem budulcowym, wchodzącym w skład atmosfery każdego dworku.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 4 minuty

Teksty kultury