profil

Jarosław Iwaszkieiwcz "Ikar"

poleca 85% 214 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Jarosław Iwaszkiewicz, autor opowiadania „Ikar”, był uczestnikiem tragicznego wydarzenia w roku 1942 czy 1943. Swoja opowieść nazwala tak, bo to, co w niej opisal, przypominalo mu obraz Brueghla.
Autor opisuje, ze w letni wieczór wracał do domu. Na ulicach Warszawy był spory ruch. Ludzie spieszyli na tramwaje, każdy chciał zdążyć do domu przed godzina policyjną. W taka piękna czerwcowa pogodę nic nie wskazywało na to, ze miasto jest pod okupacja Niemców. Wydarzyło się to na rogu ul. Trębackiej i Krakowskiego Przedmieścia. Iwaszkiewicz stal przed pomnikiem Mickiewicza. Niedaleko można było usłyszeć chłopców sprzedających gazety, handlarzy papierosów, zamykających swoje sklepy ekspedientów i bawiących się dzieci. Naokoło pomnika kwitły kwiaty, na drzewach ćwierkały wróble.
W pewnym momencie autor zauważył na Krakowskim Przedmieściu 15 lub16 letniego chlopca. Szedł gdzieś od Bednarskiej, dość nierozważnie wyszedł zza ruszającego tramwaju. Stal on na malej wysepce, która znajdowała się na środku drogi. Przed nim była jezdnia, a za nim ruch uliczny. Po woli szedł w stronę ulicy nie odrywając oczu od czytanej ksiązki i nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół niego. Najwidoczniej była to bardzo interesująca książka, która trzeba oddać koledze lub tajnej wypożyczalni. Dlatego tak szybko ja czytał.
Chłopiec nie uważał na potrącanie, na tłum wagonów tramwajowych. Nagle stąpnął wprost pod nadjeżdżający samochód. Rozległ się pisk opon. Samochód zatrzymał się przed rogiem Trębackiej. Narrator z przerażeniem zobaczył, ze była to karetka gestapo. Młodzieniec starał się wyminąć samochód, jednak nie było to możliwe. Z tylu karetki wyszło dwóch Niemców i „zaprosili” go do środka.
Zdawało się chłopiec jakby przeprasza za nieuwagę, ze winna temu jest książka. Wydawało się, ze obiecuje, iż następnym razem będzie bardziej ostrożny. Gestapowiec zażądał od niego dokumentów, a potem wepchnął go do auta. Karetka odjechała w stronę Alei Szucha…
Autor zobaczył, ze Warszawa tętniła życiem. Kobiety spierały się miedzy sobą, którym tramwajem jechać. Nieopodal pani sprzedawała cytryny, dzieci przebiegały przez ulice, Mickiewicz stal na swoim cokole…
Długo jeszcze stal tak na miejscu i czekał, ze może wróci „Michaś”(tak autor nazwał go w myślach). To wydarzenie poruszyło go do głębi, ze chłopak wpadł w tak głupi sposób. Nie wróci już do domu, nie doczeka się go matka z kolacja, nie zobaczy swej przyszłości.
Nikt nie zauważył zniknięcia tego człowieka, oprócz samego Jarosława Iwaszkiewicza i nikt nie miał do niego współczucia.
Ile takich jak ten Ikar zginęło w wojnie bezsensowną, okrutną śmiercią!

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty

Podobne tematy