profil

Problematyka moralna i społeczna w twórczości Żeromskiego

poleca 85% 159 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Stefan Żeromski

Marzył o cudach potęgi i siły
Na suchych piaskach i spalonej glinie.
Spragnion królewskiej krwi z wielkości żyły
Królewski, głodny lew, co jadł pustynię.


Taką strofą uczcił Staff Żeromskiego, jednego z najważniejszych polskich pisarzy przełomu XIX i XX wieku. Widział go jako człowieka i twórcę, który umiał marzyć o przyszłości, mieć nadzieję i w imię swoich wielkich marzeń o Polsce stawiać wysokie wymagania moralne, może nawet zbyt wysokie w stosunku do społeczeństwa, które nie mogło sprostać wielkości jego myśli.

Źródła twórczości Żeromskiego są związane ściśle z datą i miejscem jego urodzenia. Zanim przyszedł na świat, rodzina Żeromskich przeżyła tragedię aresztowania ojca i zagrożenia zesłaniem za udział w powstaniu styczniowym, potem przyszły kłopoty materialne, ciężka choroba i śmierć matki, którą Żeromski bardzo kochał. Z tą stratą nie pogodził się nigdy.

Samotne borykanie się z losem i niedostatek uwrażliwiły przyszłego pisarza na los ludzki, znał z doświadczenia wszystkie upokorzenia, których nie szczędzono domowemu nauczycielowi, beznadziejną wędrówkę w poszukiwaniu pracy, zapamiętał obrazy nędzy warszawskiej z okresu, gdy próbował studiować weterynarię.

Wszystkie te przeżycia spożytkował jako prozaik, zawsze uważnie patrząc na człowieka w jego społecznym otoczeniu i w warunkach działania. Wczesne opowiadania dotyczyły powstania styczniowego i związanego z nim problemu chłopskiego. Pisząc „Rozdzióbią nas kruki, wrony” Żeromski skupił się na przyczynach klęski powstania, na sprawie „małej wiary” jego uczestników i na samotności ludzi, którzy do powstania przystąpili. Chłop nie poparł narodowego czynu zbrojnego, ponieważ nie uważał go za własny. Bohater opowiadania – Winrych ginie zamordowany przez kozaków, ale to śmierć jedna z wielu, męczeńska, lecz zrozumiała dla każdego, komu sprawa powstania była droga. Szokujący jest natomiast obraz obdzierania powstańca przez ciemnego, zaniedbanego chłopa, dla którego leżące na polu zwłoki to tylko zapowiedź kłopotów i konieczność pozbycia się ciała. Jak „szakal” z obrazu Grottgera chłop zabiera wszystko, co może mu się przydać i tylko krótka, niedbale odmówiona modlitwa świadczy, że jest człowiekiem.

Komentarz pisarza jest wymowny: zemściwszy się za tylowiekowe zaniedbanie...
Przyczyny klęski leżały nie tylko w dysproporcji sił, sporach wewnętrznych i nieudolności dowódców, ich najważniejszym źródłem była społeczna przepaść, która podzieliła jeden naród na dwie odrębne, nie rozumiejące sie grupy.

Na rzeczywistość wsi polskiej okresu popowstaniowego spojrzał Żeromski z krytycyzmem, który przysporzył mu wielu wrogów. Chłop pokazany w Zmierzchu nie przypomina szlachetnych sylwetek kreowanych przez Orzeszkową i Prusa. Jest to ciemny, prymitywny Walek Gibała, który żyje jak zwierzę, zna tylko przemoc i strach przed głodem. Odruch serdeczności, na jaki się zdobywa, gdy Walkowa prosi o chwilę przerwy, aby zajrzeć do dziecka, bardziej jest wywołany instynktem niż miłością do dziecka. Mimo to czytelnik odczuwa głęboko tragedię chłopa skazanego na wegetację zwierzęcia i brutalny wyzysk właściciela folwarku.

Podobnie tragiczna jest postać ojca z Zapomnienia. W odruchu szacunku nawet gajowy okazuje biedakowi pomoc, chociaż jak widać z zachowania pozostałych osób nie jest to przyjęte w stosunku do chłopów. Nie wiadomo, co bardziej w opowiadaniu przeraża – ból nieszczęsnego Obali, któremu syn zmarł z głodu, czy obojętność ludzka na widok nieszczęścia.

Żeromski zawsze wiązał ze sobą zagadnienia społeczne i moralne, uważając że moralność nie istnieje jako zjawisko samoistne, wynikające tylko z normy religijnej. Ponad wszystkie inne nakazy stawiał normę określoną przez Senekę: Res sacra miser (Nieszczęśliwy jest rzeczą świętą) i w niej szukał zobowiązań natury moralnej.

W Ludziach bezdomnych wyłożył swój pogląd na zobowiązania człowieka wobec innych ludzi. Bohater powieści wychował się w robotniczej dzielnicy Warszawy, na słynnej z nędzy ulicy Ciepłej, do której nie zbliżali się ludzie zamożni. Alkoholizm i patologie nie były wśród mieszkańców ulicy Ciepłej wyrazem nudy. Ojciec Judyma pił, ponieważ tak uciekał od życia pozbawionego sensu. Ciotka utrzymywała się z prostytucji, ponieważ nie było pracy. Judym tylko przypadkiem wyszedł ze swojego środowiska i został lekarzem. Został wybrany, bo z całego rodzeństwa robił najlepsze wrażenie, a poza tym ciotka nie zamierzała ofiarowywać mu prócz szansy kształcenia żadnych rodzinnych uczuć, warunki uczyniły z niej osobę chłodną i rozgoryczoną życiem. Samotność stała się udziałem Judyma od dzieciństwa, nie podejrzewał nawet, że bliskość drugiego człowieka może się okazać najsilniejszym pragnieniem życia.

Miał wszelkie szanse ułożyć sobie dostatnie, ustabilizowane życie, gdyby tylko zechciał zachować się tak jak doktor Czernisz, to znaczy doskonalić zawodowo, leczyć ludzi zamożnych za wysokie honoraria i od czasu do czasu udzielać się charytatywnie dla ukształtowania opinii człowieka o wielkich zaletach serca. Judym wiedział jednak, że dobroczynność nie zbawi mieszkańców ulicy Ciepłej, nie zmieni ich losu. Czuł zobowiązanie wobec ludzi, wśród których się urodził i wychował, nazwał je długiem przeklętym, który musi spłacić z poczucia solidarności z własnym środowiskiem. Najpierw próbował namówić, przekonać do współpracy lekarzy warszawskich, ponieważ pojmował swój zawód jako powołanie. Napotkał tylko kpiny, ironię, w najlepszym razie obojętność. Zadowoleni z siebie medycy nie byli złymi ludźmi, ale nie chcieli rezygnować ze swojego dobrobytu i nie wierzyli w powodzenie proponowanych przez Judyma rozwiązań. Żaden z nich nie zamierzał wojować z całym światem o prawo opieki nad robotnikiem, nad warunkami jego pracy. Nikt nie wierzył w możliwość zmiany społecznej, w potęgę słowa lekarza. Referat Judyma na zebraniu u doktora Czernisza był zbyt nowatorski i stawiał zbyt wysokie wymagania. Odrzucono projekty Judyma, a nawet w poczuciu zagrożenia utrudniano mu praktykę w Warszawie.

W Cisach Judym znalazł zrozumienie dla swoich planów tylko u Joasi Podborskiej. Eleganckie towarzystwo w sanatorium chętnie bawiło się w dobroczynność, bo taki nakaz zawarty jest w chrześcijaństwie, ale dla Judyma dobroczynność miała w sobie coś upokarzającego, może dlatego, że jej doświadczył. Tylko Joasia, pozbawiona domu i rodziców, tułająca się od kilku lat po obcych domach, rozumiała i ceniła jego intencje.

Próby leczenia chorych na malarię chłopskich dzieci stały się dla Judyma wyzwaniem. Jako lekarz i jako człowiek miał zamiar doprowadzić swoje zadanie do końca i dlatego popadł w konflikt z interesami dyrektorów sanatorium. O wiele ważniejsze były dochody z malarycznych stawów rybnych niż losy chłopskich dzieci. Awantura z Krzywosądem mogła się skończyć przeprosinami i pozostaniem Judyma na stanowisku lekarza sanatoryjnego. Byłby to początek korzystnej kariery zawodowej i zapowiedź osobistego szczęścia, ale Judym wiedział, że pogardziłby sobą, gdyby ustąpił.

Wielu ludziom zachowanie bohatera wydaje się niezrozumiałe. Jeśli kochał Joasię i szanował własne życie, nie powinien uparcie żądać gestów niemożliwych, ustępstw na które ludzie interesu nigdy nie pójdą. Wydaje się, że właśnie w tym leży podstawowy problem moralny prozy Żeromskiego. Pisarz stworzył pewien model heroizmu moralnego, wręcz nakaz, który musiał obowiązywać w tamtej rzeczywistości społecznej, aby ocalić człowieczeństwo. Ponad pół wieku później inny pisarz – laureat Nagrody Nobla – Albert Camus powie w powieści Dżuma, że człowiek nie może być sam szczęśliwy i nie będzie wiedział, że powtarza myśl Żeromskiego.

Wybór Judyma nie jest niczym dziwnym, bohater tłumaczy Joasi, dlaczego decyduje się na samotną walkę z losem i nędzą: człowiek albo poświęca się bez reszty swojemu powołaniu, albo wybiera zwykłą, pośrednią drogę między skrajnościami i wtedy stawia własne interesy przed interesami innych. Nie ma w tym nic złego, ale nie ma też bohaterstwa, a bez niego świat nie może istnieć, ktoś musi się poświęcać, aby inni mogli żyć zwyczajnie.

Stawianie problemu moralnego wynikającego z wyborów Judyma w postaci pytania „Czy miał prawo rozstać się z Joasią?” nie ma żadnego sensu. Człowiek jest autonomiczny w decyzjach i nie może być potępiany za to, że przedkłada sprawę sumienia nad sprawę uczuć osobistych. Prawdą jest, że dla Joasi decyzja Tomasza jest krzywdząca, bo rani jej uczucia, ale bohaterka sama to rozumie, stwierdzając: ja cię nie wstrzymam. Okazuje zrozumienie dla społecznego i lekarskiego powołania Judyma, chociaż niewątpliwie cierpi. Judym nie jest lekkoduchem ani łajdakiem, nie zostawia nikogo bez środków do życia, nie zdradza i nie upokarza. Sam zadaje sobie świadomy ból i decyduje się na niepewną przyszłość, nie tylko z powodów materialnych, również dlatego, że jako człowiek dorosły i krytyczny wie, że skuteczność jego przyszłej pracy wcale nie jest pewna. Liczy się więc z klęską życiową i dlatego godzien jest szacunku.

Współczesne kpiny z Siłaczek i Judymów, których uważa się co najmniej za niepraktycznych, a najczęściej za niezdrowych na umyśle, są już nie do pomyślenia w świecie ludzi myślących i przewidujących. Wyścig do pieniędzy kończy się niczym, egoizm rodzi zbrodnię i zło, apele intelektualistów i autorytetów moralnych są coraz bardziej dramatyczne: nie tak bardzo grozi Ziemi katastrofa ekologiczna jak moralna. Podstawą takiego sądu jest zwykła obserwacja rzeczywistości społecznej, która zmusza do postawienia pytania Żeromskiego na nowo: dlaczego tu tyle nędzy?

Pokolenie, które walczyło o Polskę w I wojnie światowej, a potem w wojnie 1920 roku miało prawo oczekiwać, że odrodzona ojczyzna rozwiąże najbardziej palące sprawy społeczne. Oczekiwano takich rozwiązań, wielu Polakom wydawało się, że samo odzyskanie wolności będzie lekarstwem na niesprawiedliwość społeczną.

Nie tylko Żeromski przeżył głębokie rozczarowanie rzeczywistością Polski Odrodzonej. Pisał o tym samym Andrzej Strug, sygnalizowała niepokój Nałkowska, wyrażała bunt poezja Awangardy, Skamandra i futurystów. Znów kwestie moralne związały się ze sprawami społecznymi. Żeromski nawoływał do wspólnego budowania sprawiedliwego państwa, które umie zrobić użytek z wolności. Zwracał się do całego narodu, ale na apel odpowiadali tylko niektórzy. Była to głównie młoda inteligencja z roczników 1900 – 1914, która wychowała się na dziełach romantyków i wzorach pozytywistycznych rodziców. Właśnie tacy ludzie jechali dobrowolnie na dalekie wsie, aby leczyć, pracować w wiejskich szkołach bez światła i ogrzewania. Tacy budowali porty nad Bałtykiem, zaporę w Porąbce i Centralny Okręg Przemysłowy. Większość społeczna korzystała z możliwości spekulowania, robienia majątków albo po prostu ostrożnie klepała biedę, czekając na lepsze czasy. Z gorzkich odczuć pisarza, obserwującego moralną kondycję społeczeństwa, zrodziło się Przedwiośnie – najbardziej oskarżycielska i pesymistyczna powieść Żeromskiego.

Bohater Przedwiośnia urodził się w 1900 roku, był więc młodym pokoleniem polskim, repatriantem z rewolucyjnej Rosji, jeszcze nieświadomym warunków w kraju. Poznawał je powoli, a ponieważ doświadczył rewolucji na własnej skórze, umiał wyciągać wnioski. Bunt Cezarego ma charakter przede wszystkim moralny, bo jak mówi, niemoralne jest, aby jedni mieli jedzenia ponad miarę, a inni umierali z głodu. Obrazy Nawłoci, dostatniej, rozbawionej i beztroskiej graniczą w powieści z obrazami Chłodka, gdzie starców wyrzuca się z domu, żeby szybciej umarli i z obrazami Warszawy, w której robotnik nie dożywa czterdziestego roku życia. Nic dziwnego, że Cezary nie zgadza się z taką rzeczywistością, nie jest w stanie jej zaakceptować.

Rodzi się jednak pytanie natury moralnej: czy wolno leczyć taki stan przy pomocy rewolucji, czy przemoc może być odpowiedzią na przemoc? Żeromski nie był zwolennikiem rewolucji, świadczy o tym wymownie obraz rzezi w Baku i przerażających cierpień ludzkich. Cóż jednak robić, jeśli nikt dobrowolnie nie oddaje swojego stanu posiadania tylko z tego powodu, że cierpią inni? Ten dylemat przeżywa bohater powieści i w końcu przyłącza się do demonstracji robotniczej, na którą już czeka szary mur żołnierzy z ostrą amunicją.

Przedwiośnie ostrzega przed perspektywą rewolucji społecznej, która musi nastąpić, jeśli cierpliwość zbiorowa zostanie wyczerpana. Tak stało się w Rosji, która była gigantycznym więzieniem dla milionów ludzi i właściwie tak dzieje się w każdym kraju, który jest państwem dla garstki wybranych. Pozostaje tylko kwestia czasu i odpowiednich okoliczności, aby protest społeczny wybuchł z ogromną, nieprzewidywalną siłą, której już nie można powstrzymać. Rewolucja rosyjska zaczęła od haseł sprawiedliwości społecznej i skończyła na terrorze, podobnie jak Wielka Rewolucja Francuska. Historia ma tendencję do powtarzania się.

Żeromski chciał wywołać reakcję opamiętania się, ożywienia moralnej odpowiedzialności za spokój wewnętrzny młodego państwa, chciał poruszyć sumienia i to osiągnął, chociaż za cenę napaści i ataków ze strony wszystkich opcji politycznych.

Artur Hutnikiewicz, komentując problematykę moralną prozy Żeromskiego zwrócił uwagę, że pisarz nigdy nie oddzielał od siebie zagadnień moralnych i społecznych, nie widział ich w oderwaniu od siebie. Na pewno tradycja moralna, w której się wychował, nakazywała szanować życie ludzkie jako wartość najwyższą i godność ludzką jako przypisaną człowiekowi z mocy samego bycia człowiekiem. Jak pisze Hutnikiewicz: Pisarz wyrósł z tradycji wolnej myśli europejskiej i zapamiętał wnioski swoich pozytywistycznych poprzedników; nawet najsilniejsze poczucie moralne może zostać zniszczone pod wpływem nieludzkich warunków życia i społecznego odtrącenia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 12 minuty

Teksty kultury