Każdy w życiu ma jakiś cel do którego dąży i chce go osiągnąć. Nieraz, aby tego dokonać trzeba włożyć w to dużo pracy, a nawet walczyć do utraty sił. Tym celem nie musi być bogactwo, może nim być coś powiązanego z ambicjami, np. wykonanie trudnej ewolucji na deskorolce. W przypadku Santiaga było to złowienie marlina.
Ludzie śmiali się ze starca, ponieważ od wielu dni nie złowił ani jednej małej płotki. Starzec (UWAGA! powtorzenie wyrazu starzec)toczył heroiczną walkę z nieustępującą rybą. Mimo bólu i cierpienia nie przerwał jej, choć jego kres był bliski. W razie zwycięstwa otrzymałby szansę zdobycia szacunku, a także mógł zaspokoić swój dokuczliwy głód. Pomimo wycieńczenia i ciężkiego stanu fizycznego, wygrał konfrontacje z potworem „ (...)człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać”. Uwiązał zdobycz do swojej łajby, gdzie wytropiły go rekiny. Po obfitej uczcie odpłynęły pozostawiając jedynie szkielet. Gdy powrócił do domu z resztkami marlina, nie oczekiwał na triumfalne powitanie, wręcz przeciwnie, wszyscy zachwycili się wielkością szkieletu.
Santiago przyciągnął zdobycz do brzegu, ponieważ chciał ludziom pokazać, ze potrafi jeszcze złowić rybę, i to nawet wielką. Pragnął zdobyć szacunek wśród niedowiarków, którzy go źle traktowali i uważali za gapowatego człowieka.