profil

O rany! Mój komputer zwariował! -

poleca 85% 119 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Mój pokój jest bardzo mały. Najwięcej miejsca zajmuje w nim łóżko i szafa z moimi rzeczami. A w rogu, pod oknem, stoi mój największy skarb – komputer. W pokoju leżą jeszcze szczątki drugiego, ale, niestety, nie ominęła go sekcja zwłok – komputer został doszczętnie rozebrany w celach edukacyjnych.

Te urządzenia to moje hobby – po całym pokoju porozrzucane są płyty, dyskietki, pudełka po kompaktach i tak dalej. Jednym słowem – po prostu nie mogę żyć bez komputerów.

Niestety, „z powodu nadmiernego siedzenia przed monitorem i opuszczania się w nauce”, jakiś czas temu rodzice postanowili, że będę miał ograniczenie (podobno dla mojego dobra) – mogę korzystać z komputera tylko w weekendy. Od momentu wydania tego znienawidzonego ograniczenia, przez cały szkolny tydzień wyczekuję tych upraginonych kilku wolnych dni, a kiedy nadejdą, rzucam się łapczywie do komputera i siedzę przed nim cały dzień nie odlepiając oczu od ekranu. Taki już jestem :).

Pewnego razu, jak zawsze, siedziałem przy komputerze i „budowałem” moją stronę internetową (przez jakiś czas było to moje ulubione zajęcie :)). Wszystko by było dobrze, gdyby nie to, że komputer nagle przestał odpowiadać, mimo moich natarczywych ruchów myszką i waleniu w klawiaturę.
„Taak...” – mruknąłem pod nosem – „Znowu się zawiesił...”. Niestety mojemu „cudeńkowi” niedaleko do naszych szkolnych komputerów (sorry, Mr. Stańko :)), czyli, jednym słowem ujmując – „Jest to stary grat!” – krzyknąłem w duchu. Ale wróćmy do tego, że komputer się „zawiesił”... Od razu wiedziałem, co trzeba w takim wypadku zrobić. Wcisnąłem z determinacją bardzo znaną kombinację CTRL+ALT+DELETE (tak to się określa w różnej maści czasopismach komputerowych). Lecz... Kombinacja nie zadziałała. W tym momencie moja cierpliwość zaczęła się kończyć (choć mam jej duże zapasy :)). „No tak... Czyli teraz czeka mnie zresetowanie komputera”. Wykonałem tą niezbyt ciekawą operację (wystarczy wcisnąć mały guziczek z napisem „RESET” na obudowie komputera). Przez czas uruchamiania się mej „maszyny”, smętnie rozmyślałem (nad tym, jakie moje życie jest ciężkie) patrząc beznamiętnie przez okno... Nagle się ocknąłem z zamyślenia. Mój komputer już powinien się dawno uruchomić i powitać mnie moją ulubioną tapetą i dźwiękiem „TADAAM!” – lecz nic takiego się nie stało. Zamiast tego na monitorze widniała informacja: „Nie można załadować sterowników. Proces uruchamiania nie będzie kontynuowany”. Na końcu wykrzyknik i kilka nic nie mówiących mi numerków. „Grr... Zabić... Zabić Billa Gatesa!!” – (Dla niezorientowanych – to ten, który wymyślił system Windows) – „Taak... Teraz czeka mnie reinstalacja systemu...” – załkałem w duchu. Pomyślałem, że zostawię to sobie na następny dzień – „reinstalka” potrwa parę godzin. Czyli już nie ma mowy o posłuchaniu muzyki albo pograniu w ulubioną grę... Spojrzałem na zegarek – dochodziła już dziesiąta wieczorem. Cały dzień siedziałem prawie „przyklejony” do monitora. A od jutra rano czeka mnie walka z zepsutym sprzętem. Na szczęście wiem, jak się reinstaluje system i nie muszę zawozić mojego komputera do drogiego informatyka...
Przebrałem się w piżamę, wszedłem do łóżka i nawet bez czytania, od razu zasnąłem.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty