profil

„Ciało jest naczyniem cierpienia”

poleca 85% 165 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
sahara

Na co dzień spotykamy się z cierpieniem, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Przeraża nas najmniejszy szczegół, który odbiega od ogólnie przyjętych zasad. A co mają powiedzieć dzieci żyjące na terenach kontynentu afrykańskiego? Codziennie staczają brutalną walkę z przeciwnościami losu. Z dala od cywilizacji, zamknięte w swoim małym świecie, już od najmłodszych lat swojego życia są narażone na głód, wojny, cierpienie, które na tamtych terenach są chlebem powszednim, dla jego mieszkańców. Dzisiejszy człowiek to egoista, nie spostrzega często potrzeb swoich najbliższych, a co dopiero takich małych istot, wychowujących się wśród pustyń, sawann, wilgotnych lasów równikowych.

Ale przecież cierpienie nie bierze się z powietrza. Więc jak to naprawdę jest? Afryka to kontynent o stosunkowo niedużym zaludnieniu, więc mogłoby się wydawać, że tamtejszej ludzkości nie grożą żadne epidemie. Ale to tylko przypuszczenia, logika, która dość często zawodzi. Bieda, ubóstwo, głód, doprowadzają do tego, że Afryka to obszar, gdzie choruje najwięcej ludzi. W dodatku są to choroby nieuleczalne, a chory umiera w ogromnym cierpieniu. Z roku na rok coraz więcej przypadków śmiertelnych odnotowuje się wśród dzieci, małych, niewinnych istot, które już rodząc się, nie posiadają żadnych perspektyw na przyszłe życie. Są skończone na samym starcie.

Często winne są również warunki naturalne kontynentu. W deszczowych lasach centralnej Afryki czai się jedno z największych niebezpieczeństw XXI wieku. To ebola – wirus, który co trzy lata wywołuje śmiertelne epidemie. A wszystko przez zwierzęta – nosiciele. Ebola atakuje bowiem natychmiast i w zaskakującym tempie niszczy wszystkie organy. Dochodzi do krwotoków wewnętrznych i chory umiera w ciągu zaledwie kilku dni, kilkudziesięciu godzin. Do dziś nie wynaleziono lekarstw ani szczepionek przeciwko eboli. Skąd wziął się wirus? Jak „znajduje” swoje ofiary? Czy kiedyś dotrze do Europy? Te i inne pytania będą zaprzątały głowy naukowców, doktorów, lekarzy, jeszcze przez dobrych następnych kilkadziesiąt lat. Ale to za długo. Przeliczmy, śmierć zasypia na trzy lata. Więc ile małych dzieci umrze w ciągu tych kilkudziesięciu lat? Dziesiątki, setki, tysiące, a może miliony? No cóż, przecież nas nie dotyka to cierpienie. Jak my w ogóle możemy spać spokojnie, wiedząc, że tam, miliony kilometrów od nas, gdzieś w Afryce, cierpi kilkunastoletni mały człowiek, który wie, iż niedługo umrze. Koniec swoich dni na Ziemi przeżywa w ogromnych mękach. Na pewno nikt z nas nie chce, aby właśnie w taki sposób spędził ostatnie chwile swego życia. Wolałby dożyć spokojnej starości, wśród bliskich, otoczony miłością i życzliwością. Ale śmierć nie wybiera.

Na kontynencie afrykańskim występują również tak zwane „jeziora śmierci”. Pod ich powierzchnią gromadzi się dwutlenek węgla, który – przy nawet niewielkim trzęsieniu ziemi lub erupcji wulkanu – błyskawicznie się uwalnia. Gdy jezioro „odgazuje się” w jego głębinach tworzą się nowe pokłady dwutlenku węgla. I tak w kółko, zataczając błędne koło. Najbardziej niebezpieczne są okolice jeziora Kivu – jednego z największych i najgłębszych w Afryce. Pod jego powierzchnią znajduje się wielki rezerwuar dwutlenku węgla, na działanie którego może być narażone blisko dwa miliony osób, a prawie połowa z nich to dzieci. One żyją z dnia na dzień, tylko po to, by przeżyć, wiedząc, że w każdej chwili z wód jeziora może się uwolnić dwutlenek węgla. Dla każdego intelektualisty, taki przypadek to żaden problem. Na miejscu Afrykańczyków wziąłby swoje manatki i przeniósłby się w bardziej bezpieczne miejsce. To nie takie proste. Same koszty takiej wyprawy, przerastają możliwości przeciętnego mieszkańca Afryki. Nie mówię o pieniądzach, ale o ich niewielkim dobytku (tj. bydło, konie, roślinność), na który często pracowali całe życie. Życie nie jest jednak takie proste, jak by mogło się nam wydawać. W końcu teoretycznie powinniśmy być szczęśliwymi. Ale dlaczego tak nie jest?

Kolejne zagrożenie, które czeka na małego Afrykańczyka to AIDS. Jest to choroba określana jako zespół nabytego upośledzenia odporności. Oznacza to, że człowiek z AIDS ma objawy wskazujące, iż został zakażony HIV (ludzkim wirusem braku odporności), który powoduje znaczne osłabienie całego organizmu. Jednak fakt zakażenia HIV nie musi oznaczać, że dana osoba jest chora na AIDS. Z tą chorobą mamy do czynienia, gdy odporność organizmu znacznie spada i pojawiają się przynajmniej dwie z dwudziestu jeden chorób wskaźnikowych, tzn. chorób towarzyszących AIDS. Należą do nich między innymi grzybice wewnątrzustrojowe, specyficzne zapalenie płuc, drożdżyce, czy toksoplazmoza. Ale dlaczego akurat Afryka jest tak bardzo narażona? Z AIDS można się nauczyć żyć, lecz potrzebne są odpowiednie leki, bardzo higieniczny tryb życia i oczywiście tolerancja ze strony reszty społeczeństwa. Niestety, te warunki nie są do spełnienia przy trybie życia, jaki prowadzi przeciętny Afrykańczyk. Po pierwsze – leki. W Afryce ciężko jest dostać leki przeciwko drobnemu przeziębieniu, a co dopiero przeciwko śmiertelnej chorobie. Zresztą zwykłego mieszkańca kontynentu afrykańskiego po prostu nie stać na zakup tak drogich leków przeciw nieuleczalnej chorobie. A do tego wszystkiego w Afryce przypada jeden lekarz na pół do miliona ludzi. Po drugie – higieniczny tryb życia. O tym to już lepiej nie wspominać. Żaden Afrykańczyk nie zna podstawowych zasad higieny. Więc w tym przypadku wyraz „bardzo” jest w ogóle bezużyteczny. Jednak nie to jest w tym wszystkim najistotniejsze. Najważniejsze jest cierpienie, jakie niesie ze sobą ta ciężka, śmiertelna choroba.

To tylko jedne z groźniejszych chorób, na które jest narażone małe, afrykańskie dziecko. Hodowli bydła rogatego nie sprzyja występowanie muchy tse – tse. Żyje ona na wilgotnych obszarach Afryki, roznosząc śmiertelną dla bydła chorobę – śpiączkę. Niedobór w diecie białka zwierzęcego, wywołuje wiele groźnych chorób i przyczynia się do dużej śmiertelności wśród ludności w Afryce. Tak więc jak widać banalna muszka, zabijając bydło, przyczynia się do śmierci wielu istnień ludzkich.

Największą zagładą Afryki nie jest bowiem ani ebola, ani AIDS, tse – tse czy dwutlenek węgla, osadzający się na dnach jezior. Największym zagrożeniem jest głód. Trzeba zaznaczyć, iż aż 27% wszystkich głodujących na całym świecie przypada na tereny kontynentu afrykańskiego. Są to okolice położone na południe od Sudanu. Bezmyślne nastolatki za wszelką cenę chcą się odchudzić, doprowadzając siebie same do anoreksji lub bulimii. A przecież takie małe, afrykańskie dziecko wiele dałoby za jedną kromkę suchego chleba czy czerwone jabłko. Nie wie nawet co to są słodycze, które dla nas stanowią codzienny składnik jadłospisu. Nigdy nie zasmakował frytek czy hamburgera. Jego codzienne menu jest zazwyczaj pozbawione wielu witamin i mikroelementów. Dlatego też, coraz częściej mamy do czynienia z anemią wśród obywateli Afryki.

Cały czas przewija nam się słowo „cierpienie”. Co to takiego właściwie jest? Otwieram Słownik języka polskiego. Według jego autorów cierpieć to znaczy: „odczuwać, przeżywać ból fizyczny lub moralny, boleć nad czymś lub z powodu czegoś; ból, głód, zimno”. To wszystko... Czysta rutyna. Wszędzie cierpienie opisuje się jako coś złego, negatywnego. Ale co może wiedzieć autor takiej lektury, który najprawdopodobniej żyje w dostatku, otoczony miłością bliskiego. On nie musi się martwić co da do jedzenia swoim dzieciom, czy w ogóle coś da. Uważam, że na wyżej postawione pytanie może odpowiedzieć tylko i wyłącznie człowiek, którego kiedykolwiek w życiu dotknęło cierpienie. To tylko on może opisać swoje przeżycia i doświadczenia. W stu procentach zrobiłby to bez ogródek, mówiąc wszystko prosto z mostu. Jedynie w taki sposób moglibyśmy się dowiedzieć czym tak naprawdę jest cierpienie, jakie są jego najczęstsze skutki. Ale ludzie boją się prawdy, wręcz nie chcą jej poznać. Nie obchodzi ich los tysięcy głodujących dzieci. Przecież ich to nie dotyczy. Oni potrafią zapewnić swojemu potomstwu dostatek oraz przyszłe życie. Mają pewność, iż będą mogli w spokoju odejść z tego świata, nie musząc zaprzątać sobie głowy tym, że nie stworzyli swojemu dziecku dobrych warunków do życia. A cóż w tym momencie, mają powiedzieć rodzice małego Afrykańczyka. Przecież nie wytłumaczą mu czemu jest tak, a nie inaczej. Na pewno boli ich to, iż nie mogą zapewnić swojemu potomkowi godnej przyszłości.

Dlaczego współczesny człowiek jest takim egoistą? Nie widzi świata spoza czubka własnego nosa. W ogóle nie dostrzega potrzeb innych. To się już nie zmieni. Takie jest życie. Ale gdyby tylko odrobina dobrej woli na pewno świat byłyby chociaż trochę lepszy. Wiele pisze się w internecie, gazetach, magazynach o zarówno dobrych, jak i bezmyślnych czynach współczesnych ludzi. Słowo „współczesnych” należałoby szczególnie wyróżnić. Jestem zmuszona z bólem przyznać, że ok. trzydzieści lat temu, zapewne moje stanowisko byłoby inne. Świat się zmienia – nie ma co ukrywać, ale z każdym nowym wynalazkiem zmianie ulega również nasza psychika. Prawie każdy nowy wynalazek przynosi sławę jego odkrywcy, a zarazem demoralizuje społeczeństwo. Ludzie posuwają się do coraz bardziej zaskakujących mnie czynów wobec drugiego człowieka. Uważają go za swojego wroga, osobę, którą trzeba zniszczyć, „zlikwidować”. Dorośli, swoim zachowaniem dają negatywny przykład dzisiejszej młodzieży, która i tak jest już wystarczająco zepsuta. Nie bez winy są tutaj również media. Dlaczego w gazetach tak niewiele pisze się o tym, że założono nową fundację, albo otworzono nowe schronisko dla zwierząt? Gdyby w jednej z codziennych gazet umieszczono artykuł o życiu dzieci w Afryce, ich codziennych problemach, o walce o przetrwanie w dzikiej puszczy lasów tropikalnych czy gorących piaskach Sahary, być może zmiękłoby niejedno z ludzkich serc. Ale przecież ludzie szukają sensacji, a nie jakiejś nudnej wzmianki o dzieciach i młodzież, zamieszkującej tereny kontynentu afrykańskiego.

Dzisiaj, coraz częściej odchodzi się od obowiązujących wartości moralnych, co przejawia się między innymi w przestępczości, korupcji, cynizmie. Zapominamy czym jest rodzina czy przyjaźń.

To jest właśnie cały współczesny człowiek. Dlatego też, należałoby zaznaczyć, że pomimo tragicznych warunków bytowych, taki mały obywatel Afryki umie lepiej przeżyć swoje życie. Codziennie narażany na śmierć, zna największe wartości, umie odróżnić dobro od zła. Przecież „wszystko co żyje chce trwać: rośliny garną się do słońca, zwierzyna walczy o pożywienie. Trwanie ma dla człowieka tym większą wartość, im głębszy sens potrafi mu nadać.” Są to słowa A. Minkowskiego, które umieścił w jednej ze swoich licznych książek, pod tytułem „Dowód tożsamości”. Pisze on, że trwanie ma dla nas tak dużą wartość, jak głęboki sens potrafimy mu nadać. I to właśnie my, naszym zainteresowaniem oraz współczuciem możemy nadać sens życiu takiego malca. Nie zapominajmy, iż on nie wymaga od nas „Bóg wie czego”. Po prostu chce abyśmy zapalili mały płomień w jego monotonnym życiu.

Dlaczego nie doceniamy tego co mamy? Zawsze chcemy więcej. Właściwie nic nie potrafi nas w pełni zadowolić. A taki mały dzieciak, wychowany w afrykańskim buszu, cieszy się, gdy ktoś prześle mu jeden jedyny serdeczny uśmiech. Być może to właśnie, że jego rodzice „nie trzepią” pieniędzmi, sprawia, iż umie żyć godnie, lepiej od co drugiego Europejczyka, czy choćby Azjaty. Trzeba pamiętać, iż jedną z głównych przyczyn kłótni międzyludzkich są pieniądze. Przez chciwość i chęć sukcesu ludzie posuwają się do wręcz niemoralnych czynów, często krzywdząc wielu niewinnych ludzi - „po trupach do celu”. Zastanówmy się, czy przeciętny Afrykańczyk tak postępuje? Oczywiście nie. Co prawda, widząc willę z basenem na pewno rzuciłby się na nią, wykrzykując i zachowując się wręcz co najmniej dziwnie. Ale ja się nie dziwię. Pomimo, że mały Afrykańczyk różni się od polskiego siedmiolatka, to naturalnie ma z nim wiele cech wspólnych. To tylko człowiek. Niezależnie od tego czy jest biały, czarny, czy jeszcze innego koloru, ma podobne marzenia i pragnienia.

„Ciało jest naczyniem cierpienia”. Pełne bólu i niedoskonałości. Nasze ciało przypomina szklaną misę, która łatwo stłuc byle słowem. Jedna jest bardziej odporna na takie „stłuczenia”, a druga mniej. Tak samo jest z cierpieniem. Niektórzy w ogóle nie zwracają uwagi na cudzy ból, inni zaś są pełni współczucia. Pomijając fakt, że co najmniej połowa populacji ludzkiej w ogóle nie rozumie znaczenia słowa „cierpienie”, a jedna czwarta nigdy jego nie zaznała.

Uważam, że wszyscy ludzie powinni pogratulować odwagi wszystkim, małym Afrykańczykom. Ciężko jest żyć w warunkach Afryki, do tego żyć godnie i z honorem. To jest rzeczą niebywałą w dzisiejszych czasach i możliwą raczej tylko w takim środowisku, w jakim żyją ci malcy. To wprost piękne i wzruszające. Ale nikt z nas nie wie czym tak naprawdę jest cierpienie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 11 minut