profil

Wywiad z Bohaterem Kartoteki T. Różewicza.

poleca 85% 321 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Tadeusz Różewicz

Dzień dobry, bardzo miło mi pana poznać. Chciałabym zadać kilka pytań dotyczących pana życia i poglądów.

D: Zacznijmy może od pańskiego samopoczucia. Jak się pan obecnie czuje, kilkadziesiąt lat po wojnie i po okresie stalinizmu. Jaki wpływ na pańskie zdrowie miały te dramatyczne wydarzenia?
- Ma pani na myśli jak się czuję teraz, w tej chwili, czy w tym roku? Chociaż prawdę mówiąc, to nie ma teraz większego znaczenia, bo czuję się tak samo stary, schorowany i bezużyteczny jak rok temu. A jeśli chce pani coś wiedzieć na temat mojego zdrowia, to lepiej to zrobi mój lekarz rejonowy, o przepraszam, rodzinny… Cały czas chce mi przepisywać jakieś paskudztwa, zakazuje jadać jednych rzeczy a nakazuje inne, oczywiście te, których nie lubię. To dla nich typowe! Jedyne co do czego się zgadzamy, to mój reumatyzm. Tak, niewątpliwie mam reumatyzm, a on niewątpliwie nie potrafi go wyleczyć.

D: A jak się Panu podobają obecne czasy? Przecież ma pan porównanie z latami stalinizmu.
- Powiedziałbym, że niewiele się zmieniło od tamtego czasu, choć niewątpliwie władza znacznie ,,złagodniała’’, nie stosuje już takiego bezpośredniego przymusu, nakazu, nie zamyka w więzieniach… Ale to nic dziwnego, skoro więzienia są przepełnione przestępcami, to nie ma już miejsca dla więźniów politycznych. Ale istota władzy, jej arogancja, brak umiejętności rządzenia, chciwość i pycha – to wszystko było wtedy i jest teraz. Jakby nic się nie zmieniło, choć twarze są inne, ale i tak latami trzeba oglądać te same. Tylko człowiek nie zawsze nadąża, po której stronie stoją: prawej, lewej czy po środku… Co mi z tego, że teraz niby jest wolność słowa. Sama pani się przekona na własnej skórze, jaka to wolność. Założę się, że nie na każdy temat pani napisze, a nawet jak pani napisze, to nikt tego pani nie wydrukuje! Żaden wydawca nie narazi swoich interesów, chyba że w ten sposób akurat uda mu się osiągnąć jakiś inny cel, wtedy może się zgodzi, by komuś ,,dokopać’’, pokazać, jakie to przekręty robił lub się spotyka poza domem. Tak było i wtedy. Tyle, że teraz nie wsadzą cię od razu do ciupy jak jesteś niegroźny, najwyżej nazwą cię wariatem. Nie ma wojny, nie ma bezpośredniej walki, toczy się ona gdzie indziej, na zupełnie innych płaszczyznach ludzkiego życia.

D: Brał pan bezpośredni udział w walkach?
- Brałem i myślę, że wtedy było jakoś łatwiej. Człowiek miał określony cel: zabić wroga i tyle, nie rozpraszały nas inne rzeczy. Nie mogę jednak powiedzieć, że był to okres idealny, bez skazy. Można było kogoś zabić przypadkowo, niechcący… A jak się człowiek zastanowił, to nigdy nie wiedział, czy ten po drugiej stronie barykady, ten wróg, był naprawdę złym człowiekiem… Wielu z nich było niewinnymi ofiarami wojny, mięsem armatnim. Nie obchodził ich naprawdę kolor skóry czy wyznanie przeciwnika, nie byli fanatykami jakiejś idei, że są nadludźmi – Żyd nie Żyd, Niemiec, Polak – to zwykli ludzie… A trzeba ich zabijać. My robiliśmy tak samo, choc nie każdy Niemiec był faszystą. Ale taka już kolej rzeczy na wojnie… Nie, nie mogę powiedzieć, że wojna była lepsza niż czasy, które nastąpiły po niej, bo to by była nieprawda. Ale jeśli już człowiek przeżył te wszystkie okropieństwa wojny to powinien w nagrodę żyć w wolnym kraju, w którym szanuje się człowieka i się o niego dba. A czy może to pani powiedzieć z czystym sumieniem, że państwo o panią dba? Bo ja nie mogłem tego powiedzieć ani zaraz po wojnie, ani teraz.

D: Wiem, że podczas wojny prawie każdy stracił kogoś bliskiego. Czy wielu członków pana rodziny przeżyło?
- Niewielu, ale przeżył jedyny prawdziwy człowiek, mój wujek. Teraz już oczywiście nie żyje, ale wtedy byłem zadowolony, że go zobaczyłem… Wydawał się taki realny pośród tych wszystkich postaci jak ze snu…

D: Jak pan sobie poradził w okresie powojennym? Udało się panu jakoś ustatkować, założyć rodzinę?
- Nie, nie sądzę, bym mógł to kogoś narazić na życie z tak okaleczonym przez wojnę człowiekiem, jak ja. Wiem, że unieszczęśliwiłbym swoją rodzinę, gdybym ją miał! Pewnie, że czasem człowiek chciałby mieć kogoś bliskiego obok, zwłaszcza teraz, gdy od tylu lat panuje pokój, lecz wojna coś we mnie uszkodziła, jakiś delikatny mechanizm pękł i nigdy nie byłem już takim samym człowiekiem, jak przedtem…

D: Czy po ogłoszeniu stanu wojennego w 1981 wyemigrował pan z kraju czy został?
- zostałem, już byłem za stary, żeby zaczynać coś na nowo w innym, obcym kraju. Poza tym stan wojenny przypomniał trochę dawne czasy, a czasy młodości zawsze człowiek wspomina z nutką sentymentu, choćby reszta była czarą pełną goryczy. No i byłem ciekaw, jak się to wszystko skończy…Mnie samego nic już nie mogło dotknąć, nie po tym, co przeżyłem w czasie wojny i tuż po niej… Miałem też małą satysfakcję, że natura ludzka nic się nie zmieniła, choć zmieniały się mody o obyczaje. Jak już pani mówiłem, w tym państwie nie było i nie ma prawdziwej wolności. Co prawda teraz można wyjechać, ale po co? Przecież Europa tuż za rogiem! Nawiasem mówiąc zawsze mnie to śmieszy, jak ludzie się ekscytują tym wejściem do Europy. Ja tam twierdzę że myśmy nigdy z niej nie wychodzili, choć gospodarczo byliśmy i jesteśmy zacofani. Ale mógłbym też spytać: a kiedy tak nie było? Przed wojną były zabory, przed nimi szlachta sobie wyrywała Polskę jak kawałek sukna! A do czasów renesansu nie ma sensu wracać, bo mogłoby się okazać, że ten okres był wyjątkiem kompromitującym regułę! Zatem uważam, że w Europie byliśmy, choć zdarzało się, że za zamkniętymi drzwiami…

D: A jaki jest pana stosunek do młodego pokolenia, którego nie dotknął okres wojny? Uważa pan, że jest to pokolenie lepiej przystosowane do życia, czy może mało doświadczone?
- nikomu nie życzę, by uczył się życia na wojnie i terrorze, bo to zawsze krzywdzi i kaleczy człowieka. Sądzę więc, że młodzi ludzie są tak samo przygotowani do życia, jak i my kiedyś: każdy zgodnie z czasami, w których żyje. Wtedy nie było komputerów, tylu samochodów, bieżącej wody i mnóstwa innych rzeczy, ale oczywiście były za to rzeczy, których nie ma teraz. Choćby to, że miało się więcej czasu dla innych ludzi, nawet niekoniecznie rodziny, po prostu ludzi. Nawet w okopach… Tak, tak, pani się może to wydawac nieprawdopodobno, ale tak było, przynjamniej ja tak to odbieram…

D: Jak się pan odnosi do polityki? Interesują pana obecne wydarzenia?
- Jak już mówiłem, mam wrażenie, że niewiele się zmieniło poza nazwiskami, ale politykę od wojny uważam za coś brudnego, bo przecież nie kto inny jak politycy do wojny doprowadzili i politycy po niej rządzili… Nie sądzę, by to naszemu krajowi wyszło na dobre, choć zawsze pozostaje iskierka nadziei, że kiedyś coś się zmieni. Tyle, że nie za mojego życia. Chyba nie stałem się na stare lata optymistą, lecz stetryczałym czarnowidzem! (śmieje się) Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się niczego innego, jak zwykłej sinusoidy życia: raz na wozie, raz pod wozem, kilka lat stalinizmu, kilka lat ,,odwilży’’, kilka lat socjalizmu, kilka lat pseudodemokraci… W kraju, jak w życiu – raz lepiej raz gorzej, ale nigdy tak dobrze, jakby sobie człowiek życzył…

D: Dziękuję za rozmowę, było mi bardzo miło. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Do widzenia.
- Raczej nie, jestem już stary, ale będzie mi miło, jeśli przyjdzie pani z kwiatkiem lub świeczką na mój grób. Mnie już niewiele życia pozostało!

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut

Podobne tematy