profil

Mit o powstaniu szkoły - własnego autorstwa

poleca 85% 157 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Szkollis był synem Delfiny – bogini delfinów oraz Hadriana – opiekuna stawów i jezior. Przyszedł na świat po to by wprowadzić wiele zmian, jak mówiła pewna wyrocznia: „Zmiany te wszystkim nie przyniosą radości”. Szkollis wychowywał się pod opieką swoich rodziców oraz w gronie swoich kolegów i koleżanek. Był otwarty na nowe kontakty i przyjaźnie. Często bawił się ze swoimi znajomymi m.in. Gimnazosem i Liceusem. Nie stronił również od koleżanek. Najbardziej lubił Przedszkolise i jej koleżankę Wersytete. Syn Hadriana był chłopcem o niespodziewanej urodzie. Jego twarz była niczym aksamit. Miał skórę tak gładką, że niejednokrotnie ludzie podziwiali go za jego piękną cerę. Bardzo lubił grać na instrumentach. Pewnego razu, bodajże w wieku 15 lat, Szkollis sam skonstruował swój pierwszy instrument – była to draptara. Draptara to nic innego jak dzisiejsza gitara, zrobiona była z wydrążonego pnia drzewa i kilku włosów z grzywy konia napiętych na kawałku deski. Zapewne nazwa „draptary” wzięła się od tego, iż by zagrać na tym instrumencie trzeba było drapać po końskim włosie, co powodowało wydawanie prostych dźwięków.

Syn Delfiny miał wiele interesujących przygód. Mógłbym tu wymieniać od świtu do nocy. Oto jedna z najciekawszych jego przygód. Pewnego razu spotkał włóczęgę, który poczęstował go cukierkiem (pomimo przestróg swojej matki by nie brać nic od nieznajomych). Cukierek ten jednak nie był zwyczajnym cukierkiem, był od samego Frutisa – boga wszelakich słodkości i łakoci, który lubił płatać przeróżne figle. Cukierek sprawiał, iż każdy, kto go zjadł stawał się rzeczą lub osobą, o której w tym momencie pomyślał, a że Szkollis miał bujną wyobraźnie, nieświadomy tego, co może się zdarzyć, pomyślał o tym, jak by to było, gdyby mógł być tak wysoki jak sam Olimp lub jeszcze wyższy. W mgnieniu oka stał się wysokim chłopcem. Widział nie tylko Olimp, ale również nasze polskie Rysy. Taki wzrost przeszkadzał jednak Szkollisowi, gdyż nie mógł się bawić ze swoimi przyjaciółmi ani zagrać na swojej ulubionej draptarze. Takie rozmiary zachował jeszcze przez tydzień. Dopiero po wielu trudach i staraniach swojej matki, znalazło się antidotum na jego „chorobę”. Od tego czasu wiedział już, by od nieznajomych nie brać niczego.

Kolejna jego przygoda a zarazem ostatnia miała miejsce w lesie. Wraz ze swymi przyjaciółmi postanowił wybrać się na noc do lasu by tam przenocować. Samodzielnie zbudowali sobie szałasy oraz ogrodzili swój teren przed dziką zwierzyną. W tym właśnie czasie w lasach grasował nie jaki Dyrektorus. Był to lew, lecz niezwykły, bo o czterech wielkich głowach. Dyrektorus uważany był za najmądrzejsze zwierze w całym wszechświecie. Każdy, kto spotkał się z tym „potworem” musiał odpowiedzieć na jedno zadane przez Dyrektorusa pytanie.

W przypadku, gdy na pytanie nie została udzielona odpowiedzieć lub odpowiedź była błędna, lew skazywał nieudacznika na siedzenie w ławce wraz z osłem i rozmawianie z nim bez przerwy. Stąd wyrażenie „ośla ławka”. Trwało to przez całą dobę. Następnie skazaniec był wypuszczany. Szkollis wraz ze swoimi przyjaciółmi również natknął się na Dyrektorusa przy zbieraniu drewna na ognisko. Bardzo się przestraszyli i chcieli uciekać, lew jednak udaremnił im ucieczkę.

Pytanie, które zadał wmurowało ich w ziemie, a brzmiało następująco: „Kto to jest, co życie swoje poświęca i umiejętności swoje przekazuje jak najlepiej tylko może. Nie każdy jednak lubiany jest przez swoich podopiecznych.”. Szkollis wraz z Gimnazosem i Liceusem jak i Przedszkolisą i Wersytetą zastanawiali się aż do samego świtu. Nie mieli jednak szans na udzielenie poprawnej odpowiedzi na to pytanie. Do dziś nie wiadomo, czemu Dyrektorus zadał takie pytanie, na które wiedział, że nikt nie będzie znał odpowiedzi. Szkollis wpadł na pomysł by odwrócić uwagę Dyrektorusa i jednak spróbować uciec. Tak też zrobili.

Uciekali przez największe chaszcze i krzaki, przeskakiwali głębokie rowy. Aż zgubili lwa. Jednak tak tylko im się wydawało. Dyrektorus miał bardzo dobry węch i wyczuł gdzie ukrywają się jego uciniowie, tak, bowiem nazywał tych, którzy uciekali mu z jego testu. Uczniowie schowali się w byłej gawrze niedźwiedzia Nie trwało długo, gdy Dyrektorus odnalazł ich. Spytał ponownie czy znają odpowiedź na pytanie. Oni przestraszeni pokiwali tylko głowami w boki i czekali jak na skazanie. Lew podał im odpowiedź, która brzmiała: „nauczycielos”.

Lew myślał bardzo długo nad karą. Postanowił karę zwiększyć. Powiedział następujące zdania: „Od dziś staniecie się tymi, którymi będziecie przez wieki. Będziecie tak bardzo nie lubiani jak moje zagadki. Ja natomiast będę stał na czele każdego z Was i dopilnuje by Wasza kara była odpowiednia. Kiedy uznam, że starczy Wam jakże srogiej pokuty, zniszczę Was całkowicie i nie będziecie już nigdy istnieć, aż do skończenia świata”.

Jak powiedział tak zrobił. Nie spostrzegli, gdy zmienili się w ogromne gmachy. Na każdym budynku widniała tabliczka z nazwą. Kolejno: Przedszkole, Szkoła, Gimnazjum, Liceum, i Uniwersytet, od imion uciekinierów.

W związku z tym, że każdy śmiertelnik musiał chodzić do kolejnych budynków, ostatniemu gmachowi dodano przedrostek –Uni, od unii, czyli związku wszystkich gmachów. Po całym dziele stworzenia wszystkich gmachów, powiedział: „Do każdego z tych gmachów będą chodzili uciniowie, szkoleni przez nauczyciolosów.

Naczycielosi nie jednokrotnie będziecie przechodzić męki, lecz wynagrodzone Wam to zostanie pod koniec Waszych nauk”. Nazwy Uciniów zmieniono później na uczniów, Dyrektorusa na dyrektora i Nauczycielosa na nauczyciela itd. Tak przez lata, stulecia, wieki, tysiąclecia, aż po nasze czasy, gmachy te istnieją.

Widocznie Dyrektorus nie uznał jeszcze, iż kara została odpokutowana. Tak aż do dzisiejszego dnia również w jakiś sposób ponosimy karę Szkollisa i jego przyjaciół, miejmy nadzieję, że jutro kara się skończy.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut