profil

Reportaż czy sklepowi ochroniarze mają chronić nas czy towar?

poleca 86% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Hipermarkety. Świątynie pieniądza. To właśnie tu najczęściej zdarzają się kradzieże. Jednemu się uda, drugi wpadnie. Reakcja ochrony w takich przypadkach jest czasem zaskakująca, bardzo zaskakująca...
Była słoneczna niedziela, zbliżało się lato, panowała atmosfera beztroski i radości. Tegoż właśnie dnia pani Stanisława (81 lat, samotna rencistka) po porannej mszy udała się do pobliskiego hipermarketu, chciała choć przez chwilę pobyć wśród ludzi.
Często to robiła aby nie czuć doskwierającej samotności. Nierzadko spotykała tam sąsiadki, z którymi zawsze chętnie wdawała się w


rozmaite rozmowy. Były to rzadkie chwile kiedy czuła się naprawdę szczęśliwa.

Feralnej niedzieli starsza pani chodziła bez celu po hali mając nadzieję, że i tym razem spotka kogoś znajomego. Gdy któryś raz z kolei mijała te same regały, zaczęła się nią interesować ochrona.
-„Kobieta ta wzbudziła nasze podejrzenia, ponad godzinę kręciła się między regałami!”- tłumaczyli mi się później z oburzeniem ochroniarze.

Ponieważ pani Stanisława jest w podeszłym wieku, każdy dłuższy spacer jest dla niej nie lada wysiłkiem. Gdy straciła nadzieję na spotkanie swojej kumy postanowiła wrócić do domu (tym
bardziej, że zbliżała się pora zażycia leków). Przechodziła właśnie przez bramki zabezpieczające, kiedy jedna z nich zaczęła piszczeć. Niemal w tym samym momencie do pani Stanisławy podbiegło pięciu potężnych ochroniarzy, którzy brutalnie przewrócili ja na posadzkę (kobieta cierpi na reumatyzm), siłą wykręcili ręce do tyłu i skrępowali kajdankami. Następnie zaczęli ją szarpać (targając przy tym część garderoby pani Stanisławy), wyzywać od najgorszych, okładając kopniakami.
- „Boże Drogi, nie wiedziałam co się dzieje (mówi płacząc pani Stasia), to stało się tak nagle. Rzucili mną o podłogę, wykręcili mi ręce, to tak bolało!, skuli mnie kajdankami, bili, wyzywali, kopali, szarpali, potargali mi ubranie, gangsterzy! Gdyby nie policja...”.
Przybyli na miejsce policjanci nie wierzyli własnym oczom. Widok leżącej na ziemi, przerażonej starszej pani był szokujący.
- „Tego nie da się opisać... - mówi jeden z funkcjonariuszy-... pani Stasia jest nam bardzo dobrze znana, to przemiła starsza pani, parzy pyszną herbatę, niestety cierpi na kleptomanię, to już nie pierwszy raz, zawsze oddawała to co zabrała. Tym razem znaleźliśmy przy niej apaszkę”
-„ Taką samą apaszkę dostałam od mojej wnusi, ale ją zgubiłam,
wstydziłam się przyznać, aby nie
zrobić Anusi przykrości, to było całe jej kieszonkowe, ja bardzo przepraszam, ja bym ją oddała, byle tylko Ani nie było przykro, tak ją kocham, wtedy miała do mnie przyjść. Co ja jej teraz powiem?” – martwi się pani Stasia i wybucha płaczem.
Pani Stanisława trafiła na 7 dni do szpitala na obserwacje z licznymi potłuczeniami.
- „Pacjentka była w stanie silnego wstrząsu psychicznego, miała wiele siniaków i stłuczeń, podejrzewaliśmy wstrząs mózgu. Na szczęście to nic poważnego. Ze względu na wiek pacjentki woleliśmy ją zostawić na obserwacji. W tym wieku nie ma żartów” – powiedział mi ordynator oddziału, na którym znalazła się pani Stanisława.
Pani Stanisława jest już w domu, czuje się dobrze ale wspomnienia wracają.
-„ Ja wiem , że robię źle, ale to jest silniejsze ode mnie, lekarstwa nie pomagają” - opowiada starsza pani. A co z wnuczką Anią, czy „wybaczyła” babci?
- „ Tak, Ania się na mnie nie gniewa, kupiła mi jeszcze raz taką apaszkę i moje ulubione cukierki – krówki” – nareszcie się uśmiecha i z przyjemnością wkłada do ust kolejną „krówkę” częstując mnie przy okazji wyśmienitą herbatą.
A co z brutalnymi ochroniarzami?
Zostali w trybie natychmiastowym zwolnieni z pracy, a sprawa trafiła na wokandę.
- „Nie zostawimy tak tego. Jak można było w ten sposób potraktować starszą, chorą osobę?! Przecież to mogło się skończyć tragicznie!” – skarży się rodzina poszkodowanej.
Ochroniarze nie przyznają się do przedstawianych im zarzutów uważają, że wypełniali tylko swoje obowiązki. Nie chcieli ze mną rozmawiać. Świadkowie twierdzą, że ochroniarze od początku pracy w tym hipermarkecie zachowywali się dziwnie. Czasem bez powodu przeszukiwali nastolatków twierdząc, że coś ukradli.
- „Całe szczęście, że ich już tu nie ma, ja się ich bałam, tak dziwnie na mnie patrzyli, a gdyby to mnie spotkało? Wolę nawet nie myśleć” – mówi sąsiadka pani Stanisławy.


Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty