Raskolnikow w swoim postępowaniu bardzo przypomina Kaina. Podobnie jak on znosił ogromne trudy, żył w ubóstwie a swoje cenniejsze przedmioty sprzedawał Lichwiarce, lecz nie przyszło mu na myśl, że tę drogę wybrał mu sam Bóg.
Sen Raskolnikowa przed zabójstwem stanowi ostrzeżenie od Pana, takie jak wcześniej dostał Kain. Pomimo to obaj je zlekceważyli. Rodion dzielił ludzi na wszy i nadludzi a siebie zaliczył do drugiej grupy. Uważał, że nadludzie mają przyzwolenie na zabijanie innych, bo zmieniają świat na lepsze. W ten właśnie sposób usprawiedliwiał zabójstwo Lichwiarki. Kain natomiast zabił swojego brata.
Kain poprzez swój czyn prawdopodobnie chciał zostać zauważony i bardziej miłowany przez Boga. Postanowił pozbyć się „konkurenta” – Abla, sądząc, że od tego czasu będzie mógł wieść równie komfortowe życie, jak przedtem jego brat.
Raskolnikow przez przypadek musiał zabić dwie osoby: Lichwiarkę oraz jej siostrę. Drugiej nie chciał odbierać życia, wręcz przeciwnie. Pragnął uwolnić ją od dalszego poniżania i wyzyskiwania. To sprawiło, że po dokonaniu morderstwa wpadł w panikę, działał chaotycznie i wziął tylko kilka rzeczy, zapominając o przeszukaniu szafki , w której znajdowało się kilka tysięcy rubli. Jego właściwym planem było podzielenie zdobyczy między biednych, gdyż nie mógł spokojnie patrzeć na ludzkie ubóstwo.
Podobne są także osoby Boga i Parafinego. Obie wiedziały o zbrodniach, jednak czekały, aż winni sami znajdą odwagę by się przyznać. Kain pragnął być jak najszybciej ukarany, gdyż przeżywał ogromne cierpienie, lecz Bóg nie zrobił tego. Ostrzegł jedynie innych, że jeśli ktoś zabije Kaina będzie cierpiał siedmiokrotnie bardziej. Parafin dostrzegł związek między chorobą Rodiona z zbrodnią i próbował wywołać w nim konieczność przyznania się do winy, by potem Raskolnikow mógł ją odpokutować.
Po dokonaniu zbrodni Raskolnikow zaczął się bać ujawnienia morderstwa, sądu i kary. Przestał nawet myśleć o ratowaniu ludzkości. Ogarnęły go wątpliwości i wstręt do samego siebie. Popadł w obłęd, ogromną depresję. Nie spodziewał się, że jego psychika może być tak słaba.
Na szczęście Rodion zrozumiał, że nic nie może usprawiedliwić morderstwa. Wiedział, że zasłużył na karę. Wszystko to było zasługą Sonii i przyjaciół, którzy uświadomili mu niedorzeczność zbrodni, pomogli obudzić się, moralnie dojrzeć. Sonia, która była prostytutką czytała mu Ewangelię, wymagała od niego przyznania się do winy i pokuty, do kajania się przed Bogiem i ludźmi. Była konsekwentna w słowach, towarzyszyła mu na katordze. Ostatecznie uratowała go przed klęską.