profil

Naśladując Mickiewicza staraj się opisać jesienny krajobraz.

poleca 85% 432 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Chłodny, jesienny poranek. Z zacisza drenianej chatki słszę zimne podmuchy listopadowego wiatru. to on teraz jest górą, ma władzę... Z pięknych, dawniej jeszcze ślicznie ozdobionych w soczyście zielone kolory drzew zrywa ostatnie, pożółkłe juz liście. Poddają mu się bez najmniejszej walki, jakby tylko na to czekały. Podążają za nim w niewiadomym kierunku. Fruwaja tak bez końca, miotając się pomiędzy swoimi rodzicielkami, które niegdys zdobiły...
Nadchodzi południe. Wiatr ucicha, kończy swoja walkę. Patrzę w górę... Jaskrawy blask wychodzącego z nad błkitnych, przytulnych, niczym czułe ramiona kochającej matki, złocistego słońca oślepia mnie. Lazurowe spojrzenie ginie pod zaciśnietymi powiekami... Otwieram oczy, nie patrze w niebo, rozglądam sie po arenie, na której przed południem doszło do ostrego starcia. Kolorowe plamy zdobią wydeptany, wyblakły trawnik - nadają mu ostrości, barwności, którą utracił. Nierównomiernie porozrzucane, w zaskakujących odcieniach liście, stanowią wspaniały kontrast z resztą krajobrazu. Delikatnie stąpam po ich wierzchnim odzieniu, jakbym bała się je skrzywdzić. Wydaje mi się, że każdy krok, każdy mój ruch powoduje im ból, a przecież już tyle wycierpiały...
Wzmaga się wiatr... Rozpoczyna sie kolejna bitwa... Powoli udaje sie przed siebie, mijam zapłakane drzewa, starą szopę, na której dachu pozostało jedynie parę zgniłych desek. Przede mną brązowy koń, ora pozostałości zmarzniętej gleby. Stromym, piasczystym zejściemschodze na komienistą plażę. Przystaję... Stąd dokładnie wszytsko widać. tutaj nie ma walki, wiatr pcha do przodu fale. Tańcza przy jego pomocy, a ich radość objawia się w białej pianiewydobującej się z wnętrza głębin. Zasapne, zmęczone całym dniem, to dawniej jaskrawie bijące swymi długimi dłońmi, słońce, teraz chowa się za horyzont, utulane przez te same, lecz tearz juz dojrzalsze, ciemniejsze, ale nie mniej kochające i przytulne chmury, które wędrują po zagniewanym niebie... Nadchodzi burza, wiatr z sekundy na sekundę coraz ostrzej pogywa. Ulewa... Biegnę przed siebie co sił w nogach, nie patrząc na ból i cierpienie obumarłych liści. Chowam się za drzwiami mojej zacisznej chatki. Tutaj jest cicho, spokojnie... Kładę się do łóżka, spoglądam w niebo, do znu kołyszą mnie podmuchy wiatru i strugi deszczu, które stąd nie wydaja sie takie straszne...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty

Teksty kultury