profil

Język polskiej polityki

poleca 85% 128 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Język polityki i polityków
Język jest jednym z narzędzi służącym do uprawiania polityki, jest także opisem polityki. Poświęca mu się wiele tekstów od emocjonalnych wypowiedzi potocznych, przez wyraźnie perswazyjnie nacechowaną publicystykę, aż do teoretycznych naukowych opracowań. Owy język może także służyć do samego zjawiska opisywania działań i sytuacji politycznych- zarówno w potocznych mediach jak i w mediach masowych. Jeśli język polityki jest odmianą językową, to na jego charakter składać się powinny opisy specyficznych dla niego pojęć-terminów, adaptowanych słów, neologizmów, a także funkcjonującej tylko w jego obrębie frazeologii.
Cechy języka charakteryzować może specyficzność sytuacji, gatunków wypowiedzi, stosunków między nadawcą a odbiorcą oraz specyficzność sposobu używania języka do nazywania, opisywania i apelowania, stąd wynika, iż język nabiera cech pragmatycznych. Język polityki zmienia się wraz ze zmianami jakie zachodzą w państwie a co za tym idzie w mediach. O ile spetryfikowana i trudno zmieniająca się dawna partyjno-państwowa odmiana języka zyskała sporo teoretycznych ujęć, nie tylko językoznawczych, o tyle język wciąż kształtującej się demokracji systematycznemu opisowi zgoła się nie poddaje. Dla przykładu z dawnego systemu można przypomnieć nowomowę, cechy nowomowy były łatwe do stwierdzenia i opisania głównie ze względu na jednolity charakter tekstów, na ich założoną małą wariantywność, która była jednym z elementów ówczesnego układu politycznego. Ta jednolitość brała się z monopolu na oficjalne polityczne mówienie, monopolu na media i prowadziła do alienacji tej odmiany języka, zarówno w postaci „języka społecznej aprobaty”, jak i w postaci „języka walki ideologicznej”.
Inna stała się rola i funkcja tekstów politycznych na przełomie zmian jakie zachodziły w latach 70., 80., a nawet już 90. Pewnie elementy pluralizacji języka polityki wystąpiły w latach osiemdziesiątych, wystąpiły wtedy zróżnicowane style mówienia w polityce, politycy zaczęli mieć własne zwyczaje językowe, obok języka sztywnego i pełnego szablonów pojawił się język prosty, nawet kolokwialny, a także język uczony, erudycyjny. Miało to związek z uwzględnieniem mało dotąd istotnej w mówieniu politycznym kategorii odbiorcy realnego. Odbiorca coraz bardziej stawał się kategorią życzeniowo postrzeganego i opisywanego czy wręcz kreowanego świata. Występował jako bezwzględny admirator poczynań władzy, czemu służyło m.in. dominujące w tekstach polityczno-ideologicznych „my”, które obejmowało odbiorcę i nadawcę. Po kompromitacji propagandy zaczęto uwzględniać rzeczywistego odbiorcę. Nadawca musiał się dostosować językowo do jego sposobu odbierania świata. W języku zmonopolizowanym zawsze decyduje nadawca, Jerzy Bralczyk w swojej pracy nazywa go „gospodarzem języka”. On ustala znaczenia i nazwy, ocenie i wartościuje. Nadawcę kreuję odbiorcę wirtualnego, a realny ma siez nim dla własnego dobra identyfikować, Przewaga nadawcy nad odbiorcą może być określana jako syndrom megafonu: megafon wyklucza zwrotność komunikacji i dobrze symbolizuje dominacje tego, kto mówi. W pluralizmie brak „gospodarza języka”. Wynika to z faktu, iż nie ma już jednego nadawcy, nadawca także nie może mieć przewagi nad odbiorcą. Odbiorca decyduje o tym, kogo będzie słuchał. Dostrzegając to nadawca tekstów o funkcji politycznej próbuje odgadnąć gust odbiorcy i dostosować się do niego. Syndrom megafonu zostaje zastąpiony syndromem estrady: przewagę ma odbiorca.
Zachowania językowe determinowane są silnie przez sytuację komunikacyjne, a cechy odmiany językowej związane z wymogami gatunkowymi. Nowy układ polityczny wyznacza nowe sytuacje i wprowadza preferencje dla innych gatunków wypowiedzi. W teraźniejszym systemie politycznym mamy do czynienia z debatami sejmowymi, kampaniami wyborczymi, ulotkami i wystąpieniami na wiecach, w przeciwieństwie do wystąpień w dawnym układzie o funkcji politycznej były wtedy przemówienia programowe, hasła propagandowe, wstępniaki. Zmiany te generalnie doprowadziły do osłabienia rytualizacji i konwencjonalizacji wypowiedzi politycznej.
Człowiek istnieje w znacznej mierze przez język, człowiek publiczny istnieje przez swój język publiczny.
Oczywisty jest fakt, iż politycy są postrzegani jako niewiarygodni, gdy mówią w sposób wyszukany, za niewłaściwe uważa się stosowanie prostego języka. Retoryczność niektórych mówców może być przyjmowana jak pompatycznie nienaturalna, bądź jako manipulacyjna, potoczność bywa odrzucana jako niestosowna.
Wałęsa jest człowiekiem publicznym, jego wypowiedzi są poddawane analizom i interpretacjom, są przeinaczane i wyrywane z kontekstu, są cytowane i używane jako hasła. Wałęsa protestuje czasem przeciw wypaczaniu jego intencji przez tendencyjne cytowanie jego słów w prasie i tendencyjne pokazywanie go, kiedy mówi w telewizji. Te protesty też należą do publicznych wypowiedzi i one składają się na publiczny obraz. Język Wałęsy jest suchy, dyplomatyczny i mniej indywidualny. Jak już wcześniej wspomniałam język z czasem przeszedł alienację, który był negatywnie nacechowany, bo nie przystający do rzeczywistości, można śmiało stwierdzić, że język sam zaczął mówić. Owy język stał się niewiarygodny, a tę niewiarygodność można było wiązać z pewnymi jego cechami: z nadmierną koherencją, abstrakcyjnością i statycznością. Język, którym posługuje się i posługiwał się od początku Lech Wałęsa, jeśli nie podstawą jego wiarygodności, to w każdym razie dobrze jej służy. Jest to język spontaniczny, pełen zewnętrznych znaków spontaniczności, tj. liczne elementy deiktyczne, które wskazują na sytuację mówienia, jak solecyzmy, połączenia frazeologiczne i dziwne metafory, nigdy do tej pory nie spotykane. Dodać można także konkretność werbalność. Taki język publiczny to oczywiście wspaniałe narzędzie porywania publiczności. To język wiarygodnego trybuna ludowego. Ten język ma dwie wady : jedna z nich to możliwość manipulacji. Przy takiej formie wypowiedzi , gdzie obcują ze sobą emocjonalnie nacechowane i sytuacyjnie konkretyzowanymi wypowiedziami można nie mieć wątpliwości co do intencji nadawcy. Nadawcę takich tekstów łatwo ośmieszyć, ukazać jako człowieka naiwnego, złej woli czy nierozsądnych zamiarów. Łatwo też można uznać takie teksty za niezrozumiałe, poza sytuacją wygłoszenia, zazwyczaj bywają niejasne. Drugą negatywną cechą jest możliwość dyskwalifikacji w pewnych rolach społecznych. Norma publiczna nie dopuszcza wypowiedzi niespójnych niekonsekwentnych, niepoprawnych językowo, wygłaszanych z nienajlepszą dykcją i z wyraźnymi cechami dialektalnymi- to dość powszechne. Wałęsa może być działaczem robotniczym, może być przewodniczącym związku zawodowego- nie może być prezydentem. Wałęsa sam się z tym zgadza, uznaje, iż jego język jest zły, ale miał świadomość związku języka z rolą społeczną. Wałęsa zostaje przyłapywany na tym, że dość często używa powtarzanych pojęć np. demokracja pluralizm, jest jedną z cech właściwych jego wypowiedziom tak dalece, że kuszące wydają się niektóre ich parodie. Podobnie często może używać wyświechtanego i zdawałoby się trudnego do odświeżenia wyrazu „reformy”. Słowa monopol wyraźnie nadużywa. Natomiast metaforyka Wałęsy jest obfita, często zaskakująca, ale w gruncie rzeczy niezbyt bogata. Wałęsa często ulega silnej pokusie rozwlekania metafory i doprowadzania jej do granic możliwości. Lubi np. metafory sportowe :kolarze, piłkarze, a także związane z budownictwem i architekturą : budowla, droga. Najczęstsza metaforą prezydenta jest gra, np. „Ja będę grał i jestem w tej grze”. Z oczywistych faktów wiadomo, iż Wałęsie chodzi o grę polityczną , mówi o niej jako o grze w piłkę, a także uznaję tę grę u innych.

Jerzy Bralczyk „ O języku polskiej polityki lat 80.i 90. Str.67-78

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 6 minut

Podobne tematy
Typ pracy