profil

Legitymizm Fanatyków - Maoistów

poleca 85% 209 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Przez pewien czas zastanawiałem się czy powinienem napisać ten tekst. Być może, że część z Czytelników uzna, że się „przyczepiam". Jednak apostazja polityczna Adama Danka i sporej części środowiska OMP Adriana Nikla - w postaci sojuszu z maoistami - wymaga pogłębionego komentarza, który nie ograniczyłby się tylko do potępienia tejże zdrady i przejścia na stronę komunistycznego i totalitarnego wroga naszej cywilizacji.

Wielokrotnie słyszałem, że prof. Jacek Bartyzel uważa Adama Danka za swojego „ucznia" czy ideowego „następcę". Dlatego właśnie trzeba zadać wprost pytanie: czy zawierając sojusz z maoistami Adam Danek „urwał się" Jackowi Bartyzelowi, zaprzeczając jego nauce o polityce? A może tylko (aż) wyciągnął z tych nauk proste wnioski?

Czego od lat nauczał nas prof. Jacek Bartyzel? Ceniłem i cenię dorobek naukowy Pana Profesora - interesujące książki o romańskiej kontrrewolucji, jak i te skierowane przeciwko „bałwanowi demokracji". Mimo to od dłuższego czasu pozostawałem z Jackiem Bartyzelem w złych stosunkach z racji znaczącej różnicy poglądów odnośnie bieżącej polityki.

Można się ze mną nie zgadzać w moich analizach politycznych, wskazywać, że błądzę. Tym niemniej zawsze przyświecała mi myśl, aby odnosić konserwatywną filozofię polityczną do istniejącej, empirycznej rzeczywistości. Jacek Bartyzel i jego środowisko bardzo mocno mi to zarzucali. Od kilku lat widać wyraźnie, że środowisko to dosłownie „odpływa" od rzeczywistości politycznej i społecznej. Rzeczywistość ta, stanowiąca demokratyczno-liberalno-prawoczłowiecze piekiełko podobno nie jest warta zainteresowania. Dlatego Jacek Bartyzel zaproponował założenie piór Ikara, odfrunięcie w chmury i skupienie się na problemie legitymizmu w hiszpańskim rozumieniu tego słowa. Cała otaczająca rzeczywistość winna zostać intelektualnie zdruzgotana z punktu widzenia Juana Vazqueza de Melli czy Victora Pradery; otaczającemu nas światu trzeba przeciwstawić wartości hiszpańskiego karlizmu z XIX wieku.

Prof. Bartyzel zaproponował więc konserwatywnej prawicy rejteradę ze świata prawdziwego ku utopii, ku platońskiemu światu idei, ku kontrrewolucyjnej anty-utopii Tomasza More'a. Pociągnął za sobą grupkę młodych ludzi skupionych wokół Adriana Nikla. Zamiast rzucić ten mały oddział do walki o Cywilizację Zachodu, wprowadził ich do bajecznego świata, gdzie Juan Carlos i jego idealistyczni powstańcy walczą z czarnymi oddziałami liberalnego anty-świata królowej-uzurpatorki. Otaczająca tę grupkę rzeczywistość przestała mieć jakiekolwiek znaczenie, a politykę zaczęto postrzegać z perspektywy estetycznej, przez perspektywę wielkich idei, wzniosłych haseł i pięknych sztandarów z hiszpańskimi napisami. Jacek Bartyzel przecież nie kryje, że do legitymizmu nie pchnął go żaden namysł, lecz estetyka, romantyczne emocjonalne uniesienie - jednym słowem: piękno tej legitymistycznej utopii.

Adam Danek i Ronald Lasecki zakochali się w tej bajkowej wizji tradycjonalistycznej baśni o legitymizmie. Prof. Bartyzel nauczył ich, że empiria nie ma jakiegokolwiek znaczenia, gdyż należy zbuntować się przeciwko demokratycznemu światu i stworzyć sobie wyśnioną rzeczywistością alternatywną w Hiszpanii XIX wieku. Nie jest przypadkiem, że Ronald Lasecki jest zwolennikiem Juliusa Evoli - to inna odmiana tej baśniowej narracji. Tyle, że kontrrewolucyjna utopia znajduje się nie w karlistowskiej Hiszpanii XIX wieku, lecz w przedchrześcijańskim świecie Tradycji Pierwotnej. To jest w istocie ta sama narracja, tylko zmieniło się miejsce w którym rozgrywa się utopijny spektakl. Zamiast bohaterskich górali z gór Navarry mamy aryjskich solarnych wojowników; zamiast wrogiej armii liberalno-masońskiej królowej, mamy armię chtonicznych i lunarnych podludzi z niższych i semickich ras ludzkich. Utopie te dzieli 2500 lat, ale to bez znaczenia. Przecież karliści i solarni wojownicy w sposób identyczny nijak nie łączą się z polską rzeczywistością 2010 roku. Równie dobrze miejscem tej utopii mogłaby być Papua-Nowa Gwinea, a jej bohaterami solarno-legitymistyczni Papuasi. Albo solarni pigmeje walczący o legitymistyczne prawa do tronu króla Gula-Bula IV.

Adam Danek, przy całym swoim oderwaniu od rzeczywistości, jest na wskroś logiczny. Skoro prof. Bartyzel wyzwolił go z okowów świata empirycznego, poszybował swobodnie ku politycznych przestworzom, to dlaczego zatrzymać się na legitymizmie? Dlaczego to Vazquez de Mella czy Tejada mają stanowić punkt odniesienia, skoro jego wybór ma charakter estetyczny, uczuciowy? Trzeba wciągnąć głęboko w płuca romantyczny powiew i spojrzeć jeszcze dalej!

Jacek Bartyzel sam zaprowadził Adama Danka do tego urojonego świata. Pamiętacie Państwo niedawny artykuł prof. Bartyzela w którym zapowiadał wypicie lampki calvadosu za francuskich żołnierzy Waffen SS broniących w 1945 roku Berlina? Już wtedy napisałem, że jest to polityczne szaleństwo. Ale Danek był logiczny: skoro można się tak oderwać od polskiej i narodowej rzeczywistości, aby poprzeć francuskojęzycznych hitlerowców, to dlaczego nie można pójść krok dalej i zawrzeć historyczny sojusz z moistami? Skoro raz Jacek Bartyzel oderwał nad od ziemi i zacumował pośród legitymistów popierających Trzecią Rzeszę, to dlaczego nie można poszybować na drugą stronę sceny politycznej?

Prof. Bartyzel wydaje się uważać, że podział lewica-prawica ma formę linii poziomej. Od centrum w środku rozchodzi się z jednej strony strzałka w lewo, a z drugiej strzałka w prawo. Końce tych strzałek nigdy nie mogą się zejść, gdyż czym bardziej na lewo tym dalej od prawicy, czym bardziej na prawo, tym dalej od lewicy. Adam Danek spojrzał na ten akademicki schemat i swoim intelektualnie dziewiczym, idealistycznym, niezbrojnym w naukowe teorie wzrokiem zobaczył, że ten schemat tak wyglądać nie musi: oto myśl polityczna zatacza koło - idąc konsekwentnie na prawo napotykamy ścianę. Ale to cienka ściana i wystarczy ją parę razy uderzyć młotkiem, aby zobaczyć drugi kraniec myśli politycznej: skrajną lewicę - maoistów. Danek przebił tę ściankę i dokonał wielkiej syntezy prawicy i lewicy. Myśl polityczna ma charakter kołowy i w pewnym miejscu skrajna prawica i skrajna lewica łączą się w bajkowym świecie utopijnej myśli politycznej.

Jacek Bartyzel myślał, że na prawo od legitymizmu hiszpańskiego nic już nie ma - że jest tylko i wyłącznie przysłowiowa ściana. Mylił się: za tą ścianą jest utopijna skrajna lewica. Adam Danek - uczeń Bartyzela - przebił się i stworzył syntezę o której prof. Bartyzelowi nawet się nie śniło: legitymistyczny i nacjonalistyczny maoizm. Taka ideowa repeta z Paktu Ribbentrop-Mołotow.

Zwraca uwagę kłopotliwa cisza jaka zaległa w środowisku Adriana Nikla. Jacek Bartyzel wprawdzie, zakłopotany zachowaniem swojego ideowego ucznia, napisał apel do Danka i zwolenników „maoistycznego legitymizmu". Ale, co charakterystyczne, ani Adam Danek nie wyleciał z funkcji wiceprezesa OMP Adriana Nikla, ani Ronald Lasecki nie został dyscyplinarnie usunięty z szeregów tej organizacji. Moim zdaniem nie zostaną z niej usunięci za tę apostazję. To środowisko wie, że już dawno odfrunęło od jakiejkolwiek rzeczywistości, a klucz niebieskich ptaków prowadzi do kontrrewolucyjnej utopii „zawodowy kontrrewolucjonista" z Wrocławia. Co tam polityka, co tam „bieżączka polityczna"? Co tam Polska, co tam Unia Europejska? Liczy się wielkie romantyczne marzenie o lepszych kontrrewolucyjnej światach. Mogą one być w Hiszpanii XIX wieku, w evoliańskim świecie tradycji, a może nawet i legitymistyczna kolonia maoistów na Marsie?

Jak można karać tych, którzy swobodnie latając po świecie legitymistycznej utopii przypadkowo przysiedli na drzewie zasadzonym przez tow. Mao? Panie Adrianie: nie usuwając zwolenników maoizmu ze swojej organizacji tym samym Pan ich popiera.

Pa! Pa! Pa! Życzę przyjemnych podniebnych lotów po świecie utopii. Doradzam międzylądowanie w Demokratycznej Republice Korei Północnej. Tam to dopiero walczą z liberalną demokracją, prawami człowieka, coca-colą, hamburgerami, burżuazją i „amerykanizmem"!

prof. Adam Wielomski

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 6 minut