profil

"Widziałem Świteziankę”.

poleca 85% 245 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Adam Mickiewicz

Nadszedł dzień wyjazdu na „Zieloną Szkółkę”. Wszyscy byliśmy ,niezmiernie podnieceni i uradowani, ponieważ następnych parę dni mieliśmy spędzić wspólnie na łonie natury nad jeziorem Świteź i zwiedzić jego przepiękne okolice ,które sam Adam Mickiewicz wybrał na miejsce swojej ballady. Cieszyłem się bardzo z powodu nadchodzącej podróży i nowych przygód ,które były przed nami.

Kierowca autokaru wydał głośny dźwięk przy pomocy klaksonu, co miało oznaczać, że ruszamy. Podróż była krótka. Już trzy godziny później znaleźliśmy się wśród pięknych barwnych krajobrazów: drzew, łąk i pól uprawnych.

Nasz pensjonat był skromny, ale bardzo czysty i zadbany. Wkomponowany był w zieleń okalającą jezioro. Zanim zdążyliśmy się rozpakować, już planowaliśmy jak spędzimy naszą wspólną, pierwszą noc. Narada nie trwała zbyt długo, ponieważ było oczywiste, że zrobimy wyprawę nad Świteź, która w świetle księżyca miała być niesamowicie ekscytująca.

Kiedy zapadła noc i nasza wychowawczyni mocno już spała wyskoczyliśmy ze swoich łóżek ubrani i gotowi do wyjścia.

Rozdzieliliśmy na kilka par tak, aby móc po cichu opuścić pensjonat nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Mieliśmy się spotkać nad samym jeziorem. Wychodziłem ostatni i nagle zorientowałem się, że zostałem z tyłu zupełnie sam. Na szczęście nie jestem za bardzo strachliwy i miałem przy sobie porządną latarkę. Nie słyszałem jednak żadnych głosów moich kompanów i nigdzie ich nie widziałem. Kiedy patrzyłem na taflę jeziora przypomniała mi się „Świtezianka”- ballada Mickiewicza, którą przerabialiśmy na lekcji polskiego przed wycieczką. Rozmyślając tak, doszedłem do skał przy końcu jeziora. Nie mogłem zrozumieć gdzie podziali się moi kumple. Zrobilo mi się jakoś nieswojo i kiedy postanowiłem już wracać, zerwał się silny wiatr, woda wzburzyła się i w moje oczy zaświeciło mocno rażące światło, przebijające się przez konary drzew. Po lekkim zasłonięciu oczu dojrzałem zarys dwojga ludzi, a dokładniej mówiąc cudną dziewczynę idącą w parze z mężczyzną.

Była przepiękna. Jej złote, lśniące włosy wraz z lnianą narzutą powiewały lekko na wietrze. Najbardziej cudowne było w niej to, że swoimi delikatnymi nóżkami wraz z młodzieńcem stąpała po tafli jeziora, połyskującej od dziwnych promieni. Gdy na to patrzyłem, nie wierzyłem własnym oczom, a kiedy chciałem się odezwać, światło zniknęło i już się więcej nie pojawiło. Wszystko ucichło.

Nagle ujrzałem moją „ekipę”. Biegli, uradowani na mój widok. Ja też bardzo się ucieszyłem. Okazało się, że czekali na mnie w umówionym miejscu, ale przecież ja tam byłem i nikogo nie widziałem. Czy to jakieś czary ? Najważniejsze, że byliśmy razem. Jednak cała ta historia nie dawała mi spokoju. Byłem pewny, że ujrzałem dziewczynę z ballady Mickiewicza, ale nikomu o tym nie powiedziałem. Kiedy wracałem do mojego pokoju, ujrzałem przed drzwiami wychowawczynię, która stojąc, tupała nogą. Wiedziałem już co to znaczy...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty

Teksty kultury