profil

Opowiadanie pt. "Karaibska przygoda".

poleca 88% 103 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

I. Spokojne wybrzeże.

W małym miasteczku hiszpańskim u wybrzeży Karaibów, na latarni morskiej żył sobie młodzieniec z szlacheckiego pochodzenia o imieniu Pablo. Miał on niebieskie oczy o błyskotliwym spojrzeniu. Był wysoki, lubił przygody nie miał za dużo pieniędzy. Kiedy zbliżała się noc oświetlał drogę statkom przybywającym do portu. Miał też psa o imieniu Ringo zabawnego, białego, z brązową plamą za uchem. Wiódł on samotne życie z powodu śmierci rodziców. Jego matka Izabela zmarła kiedy miał 11 lat, a ojciec Herman w czasie polowania w wieku 43 lat. Miał on też starszego brata Francisco, który był marynarzem i zaginął na Morzu Karaibskim.
-Dzień dobry!
-Dzień dobry Pablo!- odpowiedział sprzedawca o imieniu Ernesto- Co cię do mnie sprowadza?
-Przyszedłem kupić owoce. Tylko nie wiem które.
-Zastanów się. Ja poczekam.
Ernesto był wykształcony matematycznie, był niski i łysawy. Pomagał Pablo.
-Kupie dwa banany. Ile zapłacę?
-Nie, weź sobie, nie potrzeba mi pieniędzy.
-Dziękuje. Do widzenia!
Pablo wziął banany i pobiegł na plaże.
-Ringo siad, słyszysz siad. Masz kawałek banana.
Młodzieniec jadł banana z wielkim zapałem. Kiedy skączył poszedł do domu.

II. Porwanie.

Wieczór był cichy i mglisty. Pablo wszedł na latarnie. Morskie fale uderzały o drewniane molo. Zza mgły ukazał się statek z czarnymi żaglami. Był ogromny, miał duży kadłub pomalowany na brązowo, ozdobiony ozdobami ze szczerego złota. Był to okręt piracki. Ze statku na brzeg wyskoczyli ludzie ubrani w stare ubrania. Chłopak zaczął zbiegać po schodach, po drodze zatrzymali go piraci.
-Ej, ty!- zatrzymał go pirat z drewnianą nogą- Idziesz z nami.
-Puśćcie mnie!- krzyknął Pablo - Pomocy!- klęknął przed nimi na kolana i zaczął płakać.
-Nic ci to nie da.- powiedział pirat o imieniu Homer.
-Zabierzcie go na pokład. Szybciej, szybciej!!!- rozkazał im kapitan.
Był on doświadczonym piratem ze sztucznym okiem i łysą głową nakrytą pobrudzoną, czarną chustą. Jego twarz była porośnięta krostami.
-Kapitanie?- czarno Oki zbójca przerwał mu.
-Czego chcesz?- spytał.
-Musimy się wycofać od strony wschodniej zbliża się armia hiszpańskich żołnierzy. Jest ich za dużo.
-Na statek, odpływamy!- krzyknął kapitan.- Georg, rozwiń żagle. Isaac, Giuseppe kotwica w górę! Opuszczamy tę nędzną dziurę! Płyniemy na wyspę Maorysów!
Pablo był pilnowany przez dwóch piratów. Jeden z nich nie miał języka, a drugi prawej ręki.
-Guglielmo, po co my płyniemy na tą wyspę? Przecież tam nic nie ma.
-Ni fiem- odpowiedział mu.
-Przyprowadźcie mi tego szczura!- zawołał kapitan- Jak się nazywasz?
-Pablo- odpowiedział cicho.
-Masz wiadro z wodą i wyszoruj pokład.
-Nie będę...
-Isaac wyrzuć go do morza.
-Dobrze, kapitanie.
-Zostaw mnie! Słyszysz!- buntował się Pablo.
Isaac wziął Pablo za nogi i wyrzucił za burtę. Młodzieniec wpadł do morza i wypłynął na powierzchnię. Na szczęście umiał pływać.

III. Wioska Maorysów.

Pablo dopłynął do niewielkiej wyspy porośniętej lasami deszczowymi o różnorodnej roślinności. W koło było słychać głosy ptaków.
-Co to jest?
W oddali zobaczył starą chatę zbudowaną z liści i pni palm. Wszedł do środka, dach był dziurawy. Postanowił go naprawić. Poszedł więc do lasu nazbierać liści palm.
-Kto ty być?
-A wy kim jesteście?
-Związać on!
-Zostawcie mnie!
Przywiązali go do pala i zanieśli do wioski. Wioska była ogromna, mieszkali w niej dziwni ludzie.
-Mao, Mahandas zanieść on klatka.- powiedział jeden z Maorysów.
Zamknęli go w klatce razem z zarośniętym mężczyzną z czarną długą brodom i wąsami. Był chudy i wygłodzony. Ubrany w podarte ubranie i marynarską czapkę.
-Kim jesteś?- spytał Pablo.
-Nazywam się Francisco jestem Hiszpaninem. Byłem marynarzem na statku ,,Ramos".
-Ja jestem Pablo. -Miałem młodszego brata, który się tak nazywał, ale...
-Ja miałem starszego brata, który się był marynarzem. Jesteś moim bratem!
-Uciekajmy stąd- zaproponował Francisco.- Masz jakiś nóż?
-Mam scyzoryk.
-To dawaj!
Pablo dał mu scyzoryk.
-Muszę jakoś to uciąć.
Klatka była zbudowana z grubych lian. Trudno było je rozciąć.
-Co ty robić! Oddać mi to!- zauważył jeden z mieszkańców.
- Chcieć uciec? Wy głupcy! Iść ze mną.
Związał ich i otworzył klatkę.
-Gdzie nas prowadzisz?- zapytał Pablo.
-Wy iść za ja do król Huang.
Szli wąską ścieżką w stronę drewnianego szałasu.
-Król, oni uciekać ja ich przyprowadzić.
-Wrzucić ich do rekinów.
-To jedzenie zmarnować?
-Tak- rozkazał król Maorysów.
-Chodzić wy za ja!- powiedział i zaprowadził ich na skalne wybrzeże.
-Hau, hau... -Co to być?- przestraszył się.
-Ringo, Ringo bierz go !- krzyknął Pablo- Uciekajmy bracie!
Pablo z Francisco pobiegli wzdłuż skalnego wybrzeża w kierunku plaży.
-Ringo piesku chodź!
-Pomóc, jedzenie uciekać!- zawołał innych mieszkańców- Uciekać plaża!
Pablo biegł ile sił w nogach.
-Szybko, tam jest tratwa!- oznajmił Francisco.
Odepchali tratwę od brzegu i zaczęli wiosłować .
-Piesku wskakuj!- powiedział Francisco.

IV. Jesteśmy uratowani!

Płynęli cały dzień. Pablo smacznie spał , a Francisco próbował łowić ryby. Morze było spokojne. Tratwa lekko unosiła się na wodzie. Była zbudowana ze spróchniałych konarów drzew.
-Bracie, obudź się! Widać ląd!- budził Francisco Pablo.
-Co, co? -Widać ląd! -Gdzie?- pytał Pablo.
-Tam.
-To nasze miasteczko! Jesteśmy uratowani!



Całość napisana przez: piotrmosz

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut

Podobne tematy