profil

Reportaż - Chwile grozy na wyspach kyklopów Odysa

poleca 87% 103 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Homer

Kolejny dzień mojej podróży z Odyseuszem do Itaki, wracamy właśnie od Alkinoosa i płyniemy w stronę ziemie Kyklopów, okrutnych jednookich łotrów, mieszkających zwykle w jaskiniach na szczytach gór. Wokół ich gniazd widać ogromne terenyzarośniętych łąk na których pasą sie dzikie kozy, którymi nikt się nie zajmuje. Stanęliśmy na przystani ponad którą jest bijące z kamienia źródło, Mgła tak gęsta w tych okolicach panowała, że zupełni nic nie było widać, nawet Księżyc swoim blaskiem nam nie przyświecał. Rozpoznać, ze stanęliśmy można było dopiero po zatrzymaniu się łodzi na lądzie. Wyskakujemy z niej na brzeg i kładziemy się do snu.
W pierwszy dzień naszego pobytu postanawiamy zwiedzić wyspę na której wylądowaliśmy. Wędrujemy dobrych kilka godzin, wnet widzimy stada kóz idące ku nam, któe nimfy, córki Zeusa, podarowały naszej drużynie na regeneracje sił. Idziemy po strzały i łuki, Odys dzieli nas na trzy oddziały i ropoczynamy polowanie, dzięki bogom udaje nam się pomyślnie je zakonczyć. Każdy dostaje dziewięć sztuk, a Odyseusz 10. Przy tak ogromnej liczbie pozywienia już przez cały dzień nic nie będziemy robić tylko nasycalić głód zwierzyną i popijać ją winem, którego nam nie brakowało, gdyż duże zapasy na statku mamy jeszcze po zrabowaniu Grodu Kikonów. Tak ucztując widzimy skały kryklopskie, z których wychodzą dymy, głosy ludzkie i beczenie owiec. Przyszła noc i układamy się do snu.
Następny dzień, Odyseusz mówi do wszystkich "Zostańcie, towarzysze wy drudzy, ja płynę na mej łodzi i moją zabieram drużynę, aby dotrzeć do tych skał i zbadać, kto taki siedzi w nich: czy dzicz jaka, jakie hajdamaki drapieżne, z praw świętością w wiecznej nieprzyjaźni, czy lud gościnny, w bożej żyjący przyjaźni". Ja postanawiam wyruszyć razem z nimi. Po tych słowach idziemy na pokład statku. Zbliżamy się już do kykplopskiego wybrzeża, na samym końcu lądu wraz z Odysem spopstrzegam pieczare, dookoła porośniętą laurem, gdzie kozy i owce na noc przychodzą; jest tam też i zgaroda zrobiona z ogromnych skał wbitych w ziemie oraz z sosen i dębów nieprzebytych. Tam właśnie mieszka wielkolud, który swoje stada sam pasie i nikogo znać nie chce. Ulisses dał rozkaz aby 12 najdzielniejszych z nim poszło, a reszta została pilnować statku. Król wziął także ze sobą bukłak z winem, który podarował mu Maron Ewantycz, kapłan Feba, aby szczęście mu w podróży sprzyjało, jako że w rabunku jego miasta nie zabił, ani żadnego z jego dzieci ani żony, gdyż jak wieżył, chronił go ten poświęcony bukłak. Postanawiamy wejść do tej pieczary, ale w niej olbrzyma na szczęście nie ma, poszedł snadź trzody na postwisko, pomyślałem sobie - ech jeszcze kilka chwil życia. Tymczasem Odys wraz z innymi przetrząsają w tym gnieździe dosłownie wszystko, ja po chwili także się do ncih dołączam, to co odkrywamy badzo nas zaskakuje: jest tam mnóstwo rodzajów sera, ileż jagniąt, koźlątek w chlewach! Każde miało ma swoje miejsce, osobno są stare, osobnie jagnięta, a osobno średniolatki. Niektórzy z żółnierzy chcą zabierać jak najwięcej tego i uciekać, inny jak najszybciej opuścić to miejsce w obawie przed gniewiem Cyklopa. Lecz Odys na te opinie pozostawaje głuchy, gdyż bardzo chciał spotkać się z przeklętym i ni myślał o jakiejkolwiek ucieczce.
W oczekiwaniu na Kyklopa postanawiamy rozpalić ognisko, i coś zjeść. Wnet słyszymy wchodzącego olbrzyma, wraca z trzodą, dźwigając straszliwą wiązanke wysuszonych drzew na paliwo do kuchennego pieca i ciska ją z hukiem pod pieczare. Przerazeni chowamy się po kątach pokoju, on zaś zapędza krowy w głąb jamy, a kozy do obory, następnie wziął ogromny głaz w ręce, którego by 22 dwa potężne dźwigi nie uniosły i zamknął nim wejście do jamy. Potem usiadł i zaczął doić owce i kozy. Po skończeniu dojenia rozpala ogień dzięki czemu nas zobaczył i spytał sie kim jesteśmy i z kąd przybywamy. Tak potężny jest jego głos, że nam serca stłumiło. Po chwili Odys odzyskuj głos, i próbuje przekonać przekonać potwora, że zabłądziliśmy i prosi go o przechowanie nas oraz powołuje się na karę boską jeśli tego nie zrobi. Cyklop zaczął się śmiał i odpowiedział, że bogów sie nie boi, gdyż jest potężniejszy od nich, a jeśli będzie chciał nas zjeść to bez wahania to uczyni i każe Odyseuszowi powiedzieć skąd przybywamy oraz jak długo zamierzamy zostać. Ten odpowiada mu chytrze, że Posejdon rzucił nasz okręt na tę wyspe i rostrzaskał do doszczętnie. Kyklop to usłyszawszy nic więcej nie mówi tylko przewraca oczyma, aż nagle wyciągnął ręce w stronę ciemności, pochwycił dwóch i rzuca ich o ziemie, a mózg z czaszek na ziemie się rozprysnął, zaś ich ciała rozrywał i popijając mlekiem spożył na wieczerze. Ze swej zachłanności zabiera się nawet za buty i szpik wyssysa z kości. A my temu wszystkiemu przyglądamy się z obrzydzeniemiem, a niektórzy nawet wymiotują. Skończył kolacje, a ym ze strachem oczekujemy jego następnego ruchu, a on pada jak długi na ziemie zasypia. Na widok tego bardzo zaczynamy się obawiać o nasze życie, natomiast Ulisses myśli jak nas z tąd wyciągnąć. Aż nagle wpada na pewien pomysł, a mianowicie: aby podczas snu wbić mu tasak w wątrobę i tym go uśmiercić, lecz natychmiast trzebo było go odrzucić, gdyż tego głazu sami nigdy nie odsuniemy, tak więc pozostaje nam wyczekiwać kolejnego dnia.
Następny dzień naszej przygody. Kyklop po przebudzeniu się, znów wznieca ognisko, a na śniadanie pożera kolejnych dwóch członków naszej wyprawy, następnie odsuwa ponownie ten wielki głaz i wygania trzodę z jaskini i wyszedłszy ponownie go zasunął niczym drzwi w domu. Podczas nieobecności potwora Odys wpada na pomysł zemsty: postanowił ze znalezionego wcześniej dużego kawałka drzewa wyrzeźbić pal, wielkośći masztu następnie go odpowiednie ukształtować, tak aby jej wielkość była odpowiednia do włożenia jej bestii w oko i zahartować, a gdy Kyklop zaśnie wsadzić mu go w ślepie.
O zmroku Kyklop wróca do domu, znów zapędza doń kozy, a także, czego zwykle nie robił, matki z trykami, jakby coś przeczuwał. Następnie ponownie zwierzęta doi, młode podstawia do matek na karmienie, a na wieczerze, znów pożera dwóch naszych. Widząc to Odyseusz zbliża się do niego niosąc pełny dzban wina i proponuje mu, aby się napił mimo nieprzyjemności jakie nam uczynił. Na to Kyklop odpowiedział: "Nalej jeszcze i gadaj, jak cię zowią, brachu, abym wet za wet mógł cię ugościć w mym gmachu. Wiedz jednak, zę i nasza ziemia także rodzi winogrady, a boży deszczyk tu przechodzi dość często, więc jeść mamy, ile sobie życzym, lecz ambrozja i nektar przy twym winie niczym! " Po tych słowach nasz król nalał mu jeszcze trzykronie wina, a ten głupiec wszystko wypił, gdy był już mocno napój zaczął mu głowę zawracać, nasz pan zaczął z nim jeszcze jedna rozmowę: "Chcerz wiedzieć? Więc ci powiem, jakie miano noszę; Toż wzajem o gościniec obiecany proszę. Nikt-to moje nazwisko; Niktem woła matka, woła rodzony ojciec i woła czeladka" a na to jędzor rzekł "Słuchaj, bratku! Nikt zjedzon będzie; jednak zjem go na ostatku, a tych tam pierwej pożrę - ot masz podarunek" To rzekłszy padł na ziemie, powlił go trunek. Gdy tylko bestia upadła Odys pobiegł po maczugę, wsadza ją w ogień ostrzem, a zarazem krzepi nasze serca, aby ktoś w ostatniem chwili nie zrezygnował. Już kół oliwny, chodź mokry, w tym żarze rozgrzał się i na ostrzu ogień się pokazał, więc wyciagnął go szybko. Teraz Odys wraz ze swoimi druhami pochwicili go i wbijają Kyklopowi pal w oko. Odyseusz wdrapuje się wysoko i kręci nim w oku potwora. Teraz już wszyscy zaczynają także kręcić, aż ostrze krwią się zalewa, rzęsy i brew się spalają, wszystkie włókna trzeszczą, skwarząc się w źrenicy. Nagle Kyklop potwornie zaczął wyć, my ze strachu chowiemy się w kącie głeboko, a on wyciagna z oka kół, rzuca go z wściekłościa przed siebie i zaczyna wołać Kyklopy co blisko były. Ci co byli blisko oblegli jaskinie dookoła i pytali się co się stało i po co ich woła, a on im odpowiedział: "Nikt mnie zdradą morduje! To nie gwałt, lecz zdrada!", oni na to "Jeżeli ciebie tu w jaskini nikt zdradą morduje, ni gwałtu nie czyni, toś chory z Zeusa woli, nic ci nie pomożem. Módl się do swego ojca, który włada morzem". To mówiąc odeszli, natomiast Odyseusz zaczął się śmiać serdecznie, że zmyślonym nazwiskiem, tak ich oszukał. Kyklop jęcząc i stękając bez przerwy, podnisł głaz i wyszedł na zewnątrz oraz zaczął macać rękami przy wejściu, aby nikt z nas nie uciekł. Tymczasem Odys zaczął myśleć jakby swoich drugów z jaskini wydobyć i nagle wpada na taki pomysł, aby związać ze sobą trzy barany, następnie podczepić człowieka pod środkowego, a dwa boczne, będą go ubezpieczać, natomiast on schowa sie pod największego capa, dzięki czemu Jędzon macając zwierżeta po grzbietach, nie będzie wiedział, iż my jesteśmy pod nimi schowani. Z wynalazku zadowoleni kłądziemy się spać, z niecierpliwością oczekując poranka.
Następny dzień. Kyklop znów jak codzień wypuszcz swoje owce. Siada w progu i zaczyn macać je po grzbietach, lecz nawet się nie domyśla, że my pod nimi jesteśmy schowani. Gdy cyklop wyczuł iż cap idzie na końcu zdziwił, się gdyż zawsze wybiegał pierwszy, odczytuje to jako smutek z powodu wydłubanego jego oka i poprzysiąga zemste, następnie capa puszcza na pasze. Po oddaleniu się od Kyklopa na bezpieczną odległość odczepiamy się od baranów i zabierając je pędzimy na statek, a tych co się smucą Odys zmobilizuje urządzając wyścig do statku. Po chwili wszyscy jesteśmy na ławach w okręcie i rozpoczynamy wiosłować. W odstępnie takim, że jeszcze głos było słychać, a zarazem tak dużym, że Jędzor nie mógł już nas dogonić Ulisses krzyknął do niego: "Ej, Kyklopie! Nie tchórz to, jak widzisz, niebożę, ten, któremuś ty druhów pożarł w ciemnej norze! Przecież raz na cię przyszło, zbrodniarzu bez sromu, coś śmiał podróżnych gości zjadać w własnym domu! Za to Zeus cię ukarał, karzą też inne bogi". No to Kyklop niezwykle się zezłościł, z wściekłośią urywa czub góry i ciska nim w naszą stronę, na szczęście nie trafia, lecz fala tak wielka się zrobiła, że łódź naszą do brzegów wcisnęła. Odyseusz znów chce Cyklopa obrazić, lecz trzech na niego skacze, za ręce łapią i ostrzegają, aby nic więcej już nie mówił, gdyż następnym razem Jędzor głazem w nas trafi i rozstrzaska łódź naszą, wraz z nami. Niestety król nas nie słucha i nadal doń gada "Kyklopie! Jeśli kiedy człowiek spyta cię kto ci oko wybił, kto tak sprawny, powiedz mu: Odyseusz, grodoburca sławny, co na Itace mieszka, oka mię pozbawił!" Polyfem przejął się usłyszawszy prawdę o imieniu Odysa, gdyż jak sie okazało, kiedyś wróżbita przepowiadział mu, że niejaki Odysej oślepi go podstępem, więc szukał męża o groźnym spojrzeniu, dużego wzrostu i silnych ramieniach, który mógłby mu zagrozić, aż tu karzeł nikczemny się zjawił i winem spoiwszy oka go pozbawił. Teraz zaprasza Odysa do siebie i rzecze, że da mu gościniec i u Posejedona powrót bezpieczny załatwi, gdyż ten był jest ojcem i bardzo go miłuje, więc zrobi to o co on go poprosi. Cyklop tak ufał swemu ojcu, iż wierzył nawet, że ten przywróci mu wzrok. Lecz Ulisses zaproszenie to odrzuca i mówi, iż pownien go był zabić, lecz siły na to mu zabrakło oraz, aby go jeszcze dobić rzekł mu bardzo raniące słowa: "Mówię ci szczerą prawdę, jak prawdą jest i to, że Posejdon nie wprawi oko, co-ć wybito!" Po tych słowach Odysa Jędzor uniósł ręce do góry i modli do swego ojca słowami: "Posejdonie! Usłysz mię, Ziemitrzęsco, usłysz carnogrzywy! Jeślim syn twój, a tyś jest rodzic mój prawdziwy, ścigaj tego Odysa, zabroń nieść go wodom do Itaki i nigdy niech nie wróci do domu! A choćby przeznaczenie oglądać mu dało Ziemie ojców, dom własny i w nim pozostałą rodzinę, to najpóźniej, po tułaczce długiej, jak nędzasz bez nikogo z drużyny, bez sługi, na niewłasnym okręcie niech wróci do domu i zastanie we własnym gnieździe pełno srom!" (Po tych słowach zacząłem się obawiać o swoje życie). Ku naszemu przerażeniu ujrzeliśmy, ze Cyklop wznosi do góry większy niż poprzednio skały odłam, ciska nim co sił, lecz przesadza na szczęście, pocisk padł za okrętem; omal nie zawadził o jego tył. Wtem morze, w które wleciała skała bałwanem na nas z całą siłą poczęło gnać, aż do dobrej przystani.
Zawijamy do portu, gdzie reszta naszych łodzi stoi i reszta druhów naszych już znudzonych przebywa. Stajemy przy wyspie i wyładowujemy owce i kozy Kyklopowi wzięte i dzielmy je, tak aby każdy po równo dostał. Lecz wszyscy namawiają Odysa aby capa dla siebie zachował i Zeusowi na ofiare podarowal. I resztę dnia aż do zmroku siedzieliśmy przy mięsie i przy winnym soku.
Następnego dnia Odys wezwał wszystkich na okręty i wyruszyliśmy w dalszą podróż w stronę rodzinnej Itaki

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 12 minuty

Podobne tematy