profil

Przedwiośnie

poleca 85% 301 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Stefan Żeromski

„Przedwiośnie”– pierwsza polska superprodukcja dwudziestego pierwszego wieku. Wielkie pieniądze, wielcy aktorzy, ale czy i równie wielki film? Cóż, tu jak zwykle opinie są podzielone. Myślę, że najpierw musimy wybrać i przedstawić kąt, pod którym będziemy film oceniać. Wydaje mi się, że mamy tu dwie podstawowe kategorie. Pierwsza z nich to strona artystyczna – gra aktorów, zdjęcia muzyka i tak dalej. Druga zaś, to wymowa filmu i jego zgodność z treścią książki Stefana Żeromskiego, na podstawie której został nakręcony.
Najpierw rozpatrzmy aspekt artystyczny. Plejada znanych aktorów, takich jak Krystyna Janda, Janusz Gajos, czy choćby Daniel Olbrychski sama przyciąga widzów do kina. Ich gry nie śmiem oceniać, bo to tak jakby dyskutować nad tym, czy dwa plus dwa jest cztery. Ale występuje w tym filmie i kilkoro młodych artystów. Najważniejszy z nich to oczywiście Mateusz Damięcki. Ten młody aktor bardzo chciał zagrać Cezarego Barykę i chciał to zrobić jak najlepiej. Pragnął przedstawić go takim, jakim „opisał go Stefan Żeromski, zobaczył Filip Bajon, z dodatkiem tego, co on sam miał do powiedzenia o buncie, dojrzewaniu i prawach młodości”. Myślę, że w pełni udało mu się tego dokonać. Swój kinowy debiut miały w „Przedwiośniu” dwie młode aktorki - Urszula Grabowska jako Karusia i Małgorzata Lewińska grająca Laurę. Wydaje mi się, że zadebiutowały całkiem nieźle. W trzecią „miłośniczkę” Cezarego wcieliła się Karolina Gruszka. Mnie, tak samo z resztą jak głównemu bohaterowi, najbardziej do gustu przypadła Laura.
Muzyką do filmu zajął się Michał Lorenc. (I znowu wielkie nazwisko.) Jest ona bardzo nastrojowa i jakby uspokajająca. Bardzo ciekawy jest w niej taki egzotyczny, chyba azjatycki motyw, nadający jej szczególny charakter.
Jeśli chodzi o kostiumy, to odgrywają one w filmie dość ważną rolę. Ich przygotowanie lub w niektórych przypadkach wyszukanie jest dziełem Małgorzaty Braszki. Jako ciekawostki można podać, że Krystyna Janda występowała w oryginalnej, antycznej sukni z 1905 roku, a około 200 statystów biorących udział w scenie bitwy polsko - bolszewickiej miało na sobie autentyczne mundury z lat dwudziestych.
Scenografia nie powala na kolana. W większości jest to wykorzystanie istniejących już obiektów. Gdyby nie fakt, że szyby naftowe w Baku pamiętają jeszcze początek wieku, to scenograf dopiero miałby problem. A może zajęliby się tym spece od efektów specjalnych, którzy, jak mi się zdaje, maczali swe palce w wizerunku tankowca, tak podobającego się młodemu Baryce.
Na koniec zostały jeszcze zdjęcia. Mnie, jako laikowi raczej trudno jest na ten temat coś powiedzieć. W sumie to, co miało być widać, to widziałem, a to, czego według twórców nie powinienem oglądać, nie było dane mi ujrzeć. Więcej nic nie mówię, bo nie chce się niepotrzebnie narażać znawcom tematu.
Tak mniej więcej przedstawiają się moje spostrzeżenia na temat pierwszej kategorii oceny. Teraz przejdźmy do drugiej. Ażeby dokonać pełnej i dokładnej analizy powinno się najpierw przeczytać książkę. I tu się pojawia się problem, gdyż nie było mi to dane. Jednak coś niecoś udało mi się o niej znaleźć i usłyszeć, więc może uda mi się to przedstawić. Na początek pytanie: Co było najważniejsze w powieści dla Żeromskiego, a co dla Bajona? Odpowiedź: Dla autora niepodległość i rozwój cywilizacyjny kraju; dla Bajona erotyzm i bunt. Chyba trochę się panowie rozminęli... Nie bardzo rozumiem sens uśmiercenia w końcowej scenie Cezarego. Skoro skończył z kobietami, to nie miał już po co żyć? Nie wiem. Także w tym miejscu trochę bym reżysera skarcił. Myślę, że umniejszył on w pewien sposób rodzący się w młodym Baryce patriotyzm. Chociaż to i tak lepsze zakończenie, niż happyend tak ostatnio popularny w większości produkcji. I nie wiem, czy Bajon przypadkiem nie zrobił tego filmu pod publikę, bo zachwalając go jako „atrakcyjny, przygodowy, w którym mnóstwo się dzieje”, przedstawia go raczej jako kolejny lekki film, który jednym uchem wpadnie, a drugim wypadnie. A czy tak powinno być? Czy ma on stanowić dla nas tylko rozrywkę, czy może jednak powinien sprowokować nas do jakiegoś pomyślunku? Nie zawsze chodzi się do kina tylko po to, aby się dobrze bawić. Potrzebne są filmy, które wymagałyby od nas czegoś więcej niż tylko tępego wpatrywania się w ekran. Mnie, w każdy razie, „Przedwiośnie” do tego nie skłoniło, a uważam, że powinno było.
Podsumowując. Film artystycznie zrobiony jest bardzo ciekawie, ale... No właśnie, zawsze jest jakieś „ale”. Osobiście spodziewałem się czegoś głębszego. Cóż – bywa. Jednak mimo to nie żałuję tych 12 złotych wydanych na bilet. Zawsze było to coś ciekawszego niż robione na jedno kopyto amerykańskie filmy.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty