profil

Matka Teresa z Kalkuty

Ostatnia aktualizacja: 2022-11-10
poleca 83% 3576 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Matka Teresa urodziła się w Skopje, w Albanii 27 sierpnia 1910 r. Jej nazwisko brzmiało Agnes Ganxha Bojaxhiu. W domu rodzinnym panowała atmosfera religijna. Wyniosła z niego zamiłowanie do modlitwy, pracy oraz wrażliwość na niedolę ludzi biednych i potrzebujących. Wcześnie, gdyż w już w wieku 12 lat, odczuła w swym sercu głos Boga wzywający ją do całkowitego poświęcenia się na Jego wyłączną służbę. Idąc za tym głosem decyduje się na wstąpienie do Zgromadzenia Loretańskiego. W Zgromadzeniu nadano jej imię zakonne Teresa. Po pięciu latach formacji, przełożeni wysyłają ją do Indii, na dalszą naukę. W 1937 r. złożyła na całe życie zakonne śluby: posłuszeństwa, ubóstwa i czystości.

W latach powojennych Indie stały miejscem szczególnej nędzy i głodu. Ponadto kraj był targany częstymi zamieszkami na tle narodowościowym i religijnym, pomiędzy hindusami i muzułmanami, które często kończyły się rozlewem krwi.

Matka Teresa, mając wyostrzoną wrażliwość na niedostatek i biedę, organizuje dla potrzebujących pomoc materialną i duchową, narażając niejednokrotnie swoje życie, wędrując po ulicach miasta, gdzie miały miejsce starcia i walki.

Niezaspokojonym pragnieniem jej serca było poświęcenie się medytacji, modlitwie i pokucie, w ciszy klasztornych murów. Jednakże Boże plany, wobec pokornej zakonnicy okazały się inne. Bóg chce, aby opuściła zaciszny klasztor i w 1948 r. znalazła się wśród biedaków, by żyła tam gdzie są najbiedniejsi, umierający wprost na ulicy. To przeświadczenie, że jej życie ma być służbą najuboższym, zrodziło się podczas głębokiej modlitwy, na której pytała Boga, jaki ma być kierunek jej życia.

Jako osobę o wielkiej wrażliwości, przerażał ogrom nędzy, jaką spotykała na ulicach Kalkuty. Jednakże dla niej najgorszą nie była nawet nędza materialna co duchowa; przekonanie, że ludzie którzy tam żyją, nie mają pasterza, ani nikogo, kto by mógł nieść im chociażby odrobinę pociechy i nadziei. Idąc za wewnętrznym głosem i natchnieniem, prosi swoich przełożonych o możliwość przebywania poza murami klasztoru, aby nieść pomoc pozostawionym bez opieki i umierającym na ulicy. Otrzymawszy taką zgodę, habit zakonny zmienia na proste wełniane sari i zamieszkuje wśród tych, którym miała służyć do końca swego życia. Efekty jej działalności i poświęcenia nie dają długo na siebie czekać. Do zakonnicy zaczynają zgłaszać się dziewczęta, pragnące tak jak ona, nieść najuboższym pomoc, miłość, wiarę i nadzieję. W niedługim okresie, przy matce Teresie jest już tyle młodych dziewcząt, że decyduje się na założenie specjalnego zgromadzenia, którego charyzmatem będzie praca wśród najuboższych. I tak 7.10.1959 r. Matka Teresa otrzymuje zgodę na założenie samodzielnego Zgromadzenia (Kongregacja Misjonarek Miłości), które w kilkanaście lat później, w 1965 r. uzyskało pozycję zgromadzenia na prawie papieskim.

Od tego momentu praca nabiera coraz większego tempa i zakresu. W 1952 r. Matka zakłada pierwszy dom opieki - umieralnię dla tych, których nie chcą przyjąć szpitale. Dom przepełniony jest miłością, która promieniuje na każdego. Są tu ludzie zapomniani przez świat i społeczeństwo. Pewien człowiek powiedział: „Dotąd żyłem jak zwierzę na ulicy, teraz umieram jak anioł.”

Z biegiem lat zgromadzenie rozwija się żywiołowo. Wstępują do niego coraz to nowe kandydatki, co pozwala na szybki rozwój dzieł miłosierdzia. Siostry udają się na różne kontynenty i do licznych krajów, aby służyć ubogim, którzy zostali usunięci na margines społeczeństw. Dzięki Matce Teresie powstało 50 domów dla opuszczonych dzieci w Indiach i wielu innych krajach.

W kończącym się stuleciu opinia publiczna uznała matkę Teresę za wymowny symbol ofiarnej miłości, miłosierdzia świadczonego bezinteresownie, głodnym, bezdomnym, schorowanym, trędowatym, wszystkim ludziom niechcianym, niekochanym. Dla nich była znakiem nadziei na zachowanie choćby odrobiny godności ludzkiej - często w ostatnich chwilach życia. To dzięki niej ponad 40 tys. łazarzy dzisiejszej cywilizacji, przewinęło się przez jeden tylko dom-hospicjum w Kalkucie. W latach 50-tych, rozpoczęła pomoc dla ofiar trądu. Indyjski rząd podarował zakonnicom 34-akrową działkę koło miasta Asansol, gdzie założono kolonię dla trędowatych Shanti Nagar (tzw. Miasto Pokoju). Proste drzwi, ze znakiem krzyża prowadziły biedaków pozbawionych wszystkiego do bram raju. Tam dostawali miejsce na ziemi, uśmiech, życzliwość, garstkę ryżu, dobre słowo, w wielu wypadkach chrzest, otwierający jeszcze jedne drzwi - te najważniejsze. Dla niej ta pomoc była oczywistością. O tym co czyniła zwykła mówić: „Małe rzeczy są naprawdę małe, ale być wiernym w tych małych rzeczach - to naprawdę wielka rzecz.”

Polem, na którym sprawdzała się jej wierność i jej sióstr były obszary nędzy i głodu. Mówiła: „Dzisiejszy świat cierpi głód nie tylko chleba, ale przede wszystkim głód miłości, głód poczucia akceptacji, głód bycia kochanym.” Kochać, dawać miłość, to rozległe obszary dostępne dla każdego, kto podziela przekonanie Matki Teresy, że jesteśmy zdolni nie do czynienia rzeczy wielkich, ale małych, za to z wielką miłością.

Ta krucha zakonnica, nie mająca nic swojego, była punktem odniesienia dla wielkich tego świata. Przywoływano jej postać, aby dodać splendoru tym, którzy być może byli jedynie cieniem jej poświęcenia i jej radości dzielenia się z potrzebującymi. Wiedziała, że jesteśmy stworzeni do kochania i bycia kochanym - na wzór tej miłości, jaką Bóg objawił w Swoim Synu.

Matka Teresa z Kalkuty, która tak często spotykała się ze śmiercią, z niespotykaną konsekwencją broniła życia. Sama wielokrotnie dawała dowód, że wie co jest istotą życia. Mówiła: „Życie jest szansą, schwyć ją. Życie jest radością, próbuj ją. Życie jest snem, uczyń je prawdą. Życie jest wyzwaniem, zmierz się z nim. Życie jest obowiązkiem, wypełnij go. Życie jest cenne, doceń je. Życie jest bogactwem, strzeż go. Życie jest miłością, ciesz się nią. Życie jest tajemnicą, odkryj ją. Życie jest obietnicą, spełnij ją. Życie jest hymnem, wyśpiewaj go. Życie jest walką, podejmij ją. Życie jest tragedią, pojmij ją. Życie jest przygodą, rzuć się w nią. Życie jest szczęściem, zasłuż na nie. Życie jest życiem, obroń je.” Broniła życia jako największego daru Bożego. Przyjeżdżała do Polski kilkakrotnie z okazji ślubów zakonnych sióstr ze swojego zgromadzenia. W czasie ostatniego, kilkudniowego pobytu w naszym kraju na przełomie maja i czerwca 1995 r., na spotkaniu z warszawskimi studentami, tłumaczyła cel pracy Misjonarek Miłości. Szczególną misją zgromadzenia jest praca nad zbawieniem i uświęceniem najuboższych z ubogich na całym świecie. Ostatni list-przesłanie matki Teresy do Polaków dotyczące problemu aborcji skierowane zostało 24 września, gdy w polskim parlamencie zapadały decyzje na ten temat. W Polsce zgromadzenie to pracuje od 1983 r. Do zgromadzenia Misjonarek Miłości należy ponad 50 Polek, z czego w Polsce przebywa mniej niż 10. Mają dziś w naszym kraju pięć placówek: w Zaborowie pod Warszawą, dwie w Warszawie, w Katowicach i Szczecinie. We wszystkich tych placówkach, zgodnie ze swoim powołaniem służenia najuboższym z ubogich, siostry przyjmują najbardziej opuszczonych i chorych. Na przykład w domu przy Poborzańskiej w Warszawie na stałe mieszka około 10 potrzebujących, a dziennie z pomocy sióstr korzysta ok. 50 ubogich. Matka Teresa zmarła, na skutek choroby serca, 5 września 1997r., mając 87 lat w Kalkucie. Zakon działa w 126 krajach (także w byłym ZSRR), w Polsce od 1983. Matka Teresa otrzymała wiele nagród, m.in.: 1971 pokojową Nagrodę Jana XXIII, 1979 pokojową Nagrodę Nobla, 1980 Klejnot Indii. Jej myśli i medytacje zebrano w publikacji Prosta droga (1994, wydanie polskie 1996).

ZNAK CHRZEŚCIJAŃSTWA UKAZAŁ SIĘ W MATCE TERESIE
Bóg stał się widoczny i odczuwalny przez biedaków dzięki osobie Matki Teresy.
Matka Teresa eksplodowała Bożą Miłością w zimnym i bezdusznym świecie niepokoju i nienawiści. Ona była żywym oskarżeniem naszych ślepych czasów, które mają oczy jedynie dla pieniędzy i władzy, lecz nie widzą nędzy szarych ludzi.
Matka Teresa, drobna i uboga kobieta. Była wystarczająco mała, by pozwolić Bogu spełniać wielkie dzieła.
Matka Teresa, mała, skromna kobieta, pozbawiona pychy, pochłonięta miłością ku Bogu, mała siostra, która potrafiła uzdrawiać.
Matka Teresa, mała siostra, która umierała z każdym umierającym i tysiącom przywróciła życie. Kobieta, w której Bóg stał się widoczny, odczuwalny i dotykalny dla najbiedniejszych z biednych i dla całego świata.

„ZNAK CHRZEŚCIJAŃSTWA UKAZUJE SIĘ W NIEZLICZONYCH, CICHYCH LUDZIACH, KTÓRZY W KAŻDYM ZAKĄTKU ŚWIATA DZIAŁAJĄ NA RZECZ POKOJU I DOBRA LUDZI ODRZUCONYCH”
Phil Bosmans
Stolica Apostolska postanowiła - w przypadku Matki Teresy, zmarłej 5 września 1997 r. - odstąpić od dotychczas stosowanych zasad podejmowania procesu kanonizacyjnego nie wcześniej niż 5 lat po śmierci. Po raz pierwszy Ojciec Święty udzielił takiej zwolnienia (dyspensy). Dochodzenie będzie prowadzone w diecezji w Kalkucie, później zaś w Kongregacji ds. Kanonizacji w Rzymie.
Według danych sprzed kilku lat Misjonarki Miłości żywią pół miliona dzieci; uczą ich 20 tysięcy i opiekują się 250 tysiącami chorych.

WAŻNE DATY Z ŻYCIA MATKI TERESY


26.08.1910 - narodziny Agnieszki Bojaxhiu w Skopje (obecnie: Macedonia), w rodzinie albańskiej.
1912 - mając 12 lat Agnes odczuwa wezwanie do życia zakonnego.
1929 - wstępuje do Zgromadzenia Loretanek, przyjmując imię s. Marii Teresy od Dzieciątka Jezus z powodu czci, jaką otacza św. Teresę z Lisieux.
1931 - składa śluby czasowe.
1937 - składa śluby wieczyste, a Zgromadzenie wysyła ją do Kalkuty jako nauczycielkę historii i geografii w liceum Loretanek po 6-miesięcznym kursie języka angielskiego w Dublinie.
1948 - s. Maria Teresa słyszy tajemnicze wezwanie Pana, który prosi ją o porzucenie wszystkiego dla życia ubogiego w służbie ubogim; za pozwoleniem władz Zgromadzenia opuszcza klasztor, mając za całe dobro: sari, 5 rupii i bilet kolejowy do Patny, gdzie uczestniczy w kursie pielęgniarskim.
1949 - powraca do Kalkuty i otwiera pierwszy Dom nowego Zgromadzenia Misjonarek Miłości
1951 - otwiera w Kalkucie pomieszczenie pod opieką Niepokalanego Serca Maryi, Dom dla Umierających.
1965 - Zgromadzenie Misjonarek Miłości zostaje uznane przez Stolicę Świętą.
1968 - Paweł VI prosi Matkę Teresę o przysłanie sióstr z jej Zgromadzenia do Rzymu dla opieki nad biedakami.
1970 - tworzy 2 klasztory kontemplacyjne: jeden dla braci, a drugi – dla sióstr.
1973 - zakłada męską gałąź Zgromadzenia - Braci Misjonarzy Miłości.
1979 - otrzymuje Nagrodę Nobla.
1989 - zakłada Zgromadzenie Świeckich Misjonarzy Miłości.
Gałąź ta liczy dziś 3 miliony członków; Misjonarzy i Misjonarek Miłości jest ponad 3 tys. w 400 domach w 100 krajach.
5.09.1997 - Matka Teresa umiera.
13.09.1997 - pogrzeb, decyzją władz Indii, ma charakter należny osobom o najwyższej randze w państwie, transmituje go na cały świat Mondavision.

Matka Teresa w oczach innych ludzi


Ren Lejeune: TRZY LEKCJE MATKI TERESY:

„Nigdy nie zajmuję się tłumami, lecz jedną osobą. Gdybym spojrzała na tłumy, nigdy bym nie zaczęła". Tak mówi Matka Teresa. To samo źródło Ewangelii, czyste i krystaliczne! To, co robi – jak sama – zauważyła – to jedynie „kropla wody w oceanie nędzy". Tak, Matko, jednak ta kropla wody ma ogromną moc oczyszczającą! Ona zmienia ocean.

Jakże jednak musiała cierpieć, czując się jedynie kroplą, podczas gdy w jej piersi biło serce o rozmiarach świata! Do tego stopnia, że tę maleńką niewiastę, ożywioną wolą gigantyczną i miłością gorejącą jak płomień ku bosym, leżącym na ulicach żebrakom, ogarniało czasem wyczerpanie: „Są takie chwile – jęczała – w których czuję się jak puste naczynie, rzecz bez zawartości. Czuję się wtedy tak sama, tak nędzna!" Chwile te były rzadkie i przelotne. Jako wierna oblubienica Chrystusa promieniała radością, choć całkowicie zanurzona w największej nędzy. Ta radość tryskała z samego wnętrza jej istoty jako potężne źródło. Ponad sto razy to słowo-katalizator wkłada Ewangelia w usta Jezusa.

PIERWSZA LEKCJA: RADOŚĆ
Pierwsza zatem lekcja, jaką pozostawia nam ta bardzo wielka święta, to lekcja radości. Czy można być naprawdę chrześcijaninem bez posiadania w sobie radości Chrystusa „jakiej nikt nie zdoła odebrać?" (J 16,22). Co mówi na to Matka Teresa? „Radość to modlitwa. Ona jest siłą i miłością. Ona jest siecią rybaka, w którą łowi się dusze. Serce pałające miłością to serce radosne." I ona porównywała „głęboką radość" do busoli wskazującej nieomylnie kierunek, jaki powinno się nadać życiu: „Trzeba więc jej się oddać, nawet jeśli idziemy drogą usianą przeszkodami."

Busola i sieć. Ewangelia jest busolą chrześcijańskiego życia. Ewangelia, a nie jakaś teoria filozoficzna lub ideologia polityczna. I chrześcijanin, który posługuje się tą pewną busolą nie może nie zarzucać sieci, aby przyprowadzić dusze do Jezusa spragnionego dusz aż po Krzyż. Tak, Chrystus wzywa nas wszystkich do bycia rybakami ludzi z radością jako przynętą. Smutny chrześcijanin nigdy nikogo nie nawróci.

DRUGA LEKCJA: PRAWDA
Druga lekcja, jaką nam pozostawia apostołka z Kalkuty, to prawda. Mówić prawdę wiernie, odważnie, jeśli trzeba, wbrew wszystkim. Społeczeństwo końca tego wieku w krajach, nazwijmy je rozwiniętymi, zbudowało w swej kulturze śmierci (jak mówi Jan Paweł II) całą serię tabu. Jeśli się ich nie respektuje, spotyka się pogardę, zostaje się zaklasyfikowanym do grupy niepoprawnych dinozaurów. Zabijanie dzieci nienarodzonych to jeden z tematów tabu, bez wątpienia najmocniejszy. Matka Teresa nie omieszkała go naruszać. Uczyniła to m. in. jakieś cztery, może pięć lat temu, wobec Prezydenta Stanów Zjednoczonych i rządu amerykańskiego w czasie National Prayer Breakfast, w którym i ja brałem udział trzy razy. Ona zaś była gościem honorowym. Wobec jakichś trzech tysięcy Amerykanów należących do klas przywódczych wyznała, czym jest w istocie przerywanie ciąży: to nie – komfortowa operacja pozbawiona ryzyka, lecz – zabójstwo niewinnej istoty w łonie własnej matki.

„Zabija się dzieci mające się narodzić, milionami. A my nic nie mówimy... nikt nie mówi o milionach małych istnień, poczętych, mających takie samo życie, jak wy i ja, życie Boże. A my nic nie mówimy... Narody rozwinięte są najbiedniejsze. Boją się maleństw, boją się mającego się narodzić dziecka, dlatego to dziecko musi umrzeć. Bo nie chcą żywić jeszcze jednego dziecka, nie chcą wychowywać jeszcze jednego dziecka, dziecko musi umrzeć..."

Ogłosić prawdę wobec wszystkich i przeciw wszystkim. Jeśli uczniowie Chrystusa, Syna Boga, nie ośmielają się już głosić i szerzyć prawdy, któż to uczyni? Czy żelazna pokrywa nie spadnie na ludzkość, zamykając ją w więzieniu błędu. Dziękujemy, Matko Tereso, za odważne i wieczne wypełnianie tego obowiązku miłosierdzia, jakim jest głoszenie prawdy. Jej właśnie, niezmiennej, naucza nas Słowo Boże.

TRZECIA LEKCJA: MIŁOŚĆ DZIAŁAJĄCA
Trzecia, największa lekcja, jaką pozostawiła nam Matka Teresa, to lekcja miłości działającej. Nie tylko – słownej, błyskotliwej, na czas homilii utkanych z dobrych intencji. Miłość działająca to Słowo Chrystusa przemienione w złoto miłosierdzia. Matka Teresa wspięła się na szczyty rzadko osiągane w czasie 2000 lat chrześcijaństwa. Ona jest, wraz z kilkoma innymi, których zliczyć można na palcach, na samym czele szeregu wspinających się na absolutny szczyt miłości. „Gdy dotykam cuchnących członków – mawiała – wiem, że dotykam Ciała Chrystusa takiego, jakim je przyjmuję w Komunii św., pod postacią chleba. To z tego przekonania czerpię siłę i odwagę. Z pewnością bym tego nie robiła, gdybym nie była pewna i przekonana, że w tym trędowatym ciele, opiekuję się Jezusem."

Doszliśmy do serca Ewangelii, do bezcennego jądra Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa, do żywotnego ośrodka tajemnicy Boga-Człowieka. Niech przykład ognia miłości Matki Teresy wpije się jak drzazga w ociężałość naszego ciała. Drzazga, zadająca ból dopóty, dopóki miłość nie przekształci się w prawdziwe miłosierdzie. „Miłość, żeby była prawdziwa, musi zadawać ból... Pamiętajcie, że mamy kochać biednych aż do bólu" – mówiła z uporem święta z Kalkuty.

Pan nałożył na nas obowiązek dzielenia się dobrami z ubogimi, bogactwami duchowymi z nieszczęśliwymi, bogactwami materialnymi z nędzarzami. Jeśli tego nie czynimy, czy nie powinniśmy przestać uczęszczać do kościoła i przestać przyjmować Ciało Chrystusa? Zaoszczędzilibyśmy Mu łez z powodu tego, że tak źle żyjemy Jego orędziem miłości wcielonej, żyjącej.

Jaka powinna być miara tego dzielenia się, podyktowana miłością? Dziesięcina... dziesiąta cześć naszych dochodów, jakiekolwiek by nie były. To jedynie minimum... Kościół powinien jak młotem uderzać serca wiernych tą bardzo starą biblijną tradycją dziesięciny. A nie zapominajmy, że gdy dajemy, Pan zwraca nam stokrotnie. W swych wizjach stygmatyczka Katarzyna Emmerich widziała jak rodzice Najświętszej Panny, ludzie żyjący dostatnio, dzielili co roku stado na trzy części: jedną oddawali Świątyni, drugą – biednym, a trzecią zostawiali sobie. Ich dobra nie pomniejszały się.

Matko Tereso, teraz gdy jesteś w wiecznej radości Pana, po Jego prawicy (Ps 15), wstawiaj się za nami, aby Duch Święty dawał nam moc do rzeczywistego życia tymi trzema wartościami, najcenniejszymi z przekazanych nam przez Chrystusa. Wkrótce, nikt w to nie wątpi, będziemy mogli przyzywać Ciebie jako świętej, Ciebie, która potrafiłaś tak cudownie odbijać jedyną świętość Boga w Twojej wstrząsającej drodze tu na ziemi! Twoje słowo, obrazy z życia są dla nas jak promieniejąca księga: „Pewnego dnia podniosłam człowieka, który żył w rynsztoku. Widziałam, że jego koniec był bliski. Gdy go wzięłam w ramiona powiedział z uśmiechem: ‘Całe życie żyłem na ulicy jak zwierzę, ale umrę jak anioł, kochany i zadbany.’ Pobłogosławiłam go zapewniając, że teraz odejdzie kontemplować Boże Oblicze przez całą wieczność." Dziękujemy, Matko Tereso, za skarby, jakie nam zostawiłaś. Gdy odeszłaś do Domu Ojca, zapadała noc. Setki milionów ludzi poczuły się osierocone, ale przypomniały sobie o swej wartości. Ty błagałaś: „Niech każdy, kto do was przychodzi, odchodzi lepszy i szczęśliwszy!"
Ren Lejeune

MATKA TERESA I GARABANDAL


Santanderski Biskup Juan Antonio del Val – ordynariusz diecezji, na terenie której leży Garabandal – opublikował w swym oficjalnym miejscowym biuletynie, w styczniu 1988, ważną wiadomość, która nie przestaje wielu zaskakiwać.

Matka Teresa przesłała list biskupowi Santanderu. Napisała do niego z Kalkuty 10 listopada 1987:
«Ekscelencjo, aby zaspokoić Pragnienie (miłości) Jezusa Ukrzyżowanego wobec Księdza Biskupa i każdego kapłana Waszej drogiej diecezji, chciałabym powierzyć każdego z Was, indywidualnie, moim siostrom. Ofiarują się one – każda ze wszystkim, czym jest i co posiada – Jezusowi przez Maryję, Matkę Kościoła, za Księdza Biskupa oraz kapłana, który zostanie powierzony jej w duchowej adopcji, za przykładem tego, co uczyniła święta Teresa z Lisieux...»

Biskup Santanderu odpowiada jej natychmiast:
«...po otrzymaniu listu Siostry stanąłem przed Panem w uwielbieniu i dziękczynieniu. Misyjna ofiara samej Siostry i waszych sióstr «ze wszystkim, czym każda jest i co posiada» za każdego kapłana w mojej diecezji i za mnie to wielkie miłosierdzie Pana wobec nas wszystkich...» Można by zacytować cały ten piękny list. Biskup del Val dołączył do niego imienną listę wszystkich kapłanów i zakonników odpowiedzialnych za pracę duszpasterską w jego diecezji.

Biskup Juan Antonio del Val pisze do wszystkich swoich kapłanów w oficjalnym biuletynie diecezjalnym z datą 1 stycznia 1988:
«To dla mnie radość móc wam przekazać jako dodatek list Matki Teresy z Kalkuty. Napisała właśnie do mnie, czyniąc mi ewangelicznie hojną propozycję wobec nas, która napełniła mnie radosnym uniesieniem, dziękczynieniem wobec Boga i nową nadzieją w Nowym Roku... W geście Matki Teresy z Kalkuty odkrywamy szczególną Bożą miłość wobec nas, kapłanów diecezji santanderskiej...» Biskup z wielkim uniesieniem duchowym komentuje wydarzenie, które bez wątpienia stanie się źródłem odnowy dla całej diecezji i dla Kościoła.
Inicjatywa Matki Teresy skłania do zastanowienia. Natychmiast pojawia się jedno pytanie. Dlaczego wybór duchowieństwa w tej właśnie hiszpańskiej diecezji? Dlaczego Santander? Odpowiedź, że Matka Teresa planuje założenie wspólnoty w tej diecezji, może jest słuszna... Jednak to wyjaśnienie ponownie nasuwa pytanie: dlaczego Santander?
Oto wyjaśnienia: bliskie są duchowe relacje Matki Teresy i Conchity (1) z Garabandal. Za każdym razem, kiedy Matka Teresa przyjeżdża do Nowego Jorku – a zdarza się to dość często – Conchita ją odwiedza. Jest między nimi coś więcej niż szacunek i przyjaźń: głęboka duchowa więź. Matka Teresa jest matką chrzestną trzeciej córki Conchity. Oglądałem zdjęcia. Mam fotografię Matki Teresy ofiarowującej mszalik i różaniec swojej chrześniaczce. Jest więc oczywiste, że założycielka Misjonarek Miłości z Kalkuty zna wydarzenia objawień maryjnych w Garabandal i wielkie Orędzie Matki Bożej z Góry Karmel... Wierzy w nie osobiście, a prowadzona Mądrością z Góry zgodziła się być dla Conchity «jak matka». Trudno więc, by w podobnej sytuacji nie podzielała wielkiej troski o kapłanów, którą powierzyła Matka Boża swoim czworgu «dzieciom» z Garabandal w czasie objawień i w drugim publicznym Orędziu z 18 czerwca 1965... Conchita – jak i trzy pozostałe wizjonerki – pamięta o tej części Orędzia. Dzięki niej powstały 8 grudnia 1975 w Nowym Jorku Karmelitanki Służebniczki Pokutujące za Kapłanów (2), których celem jest modlitwa, pokuta i ofiara w intencji uświęcenia kapłanów... Patronuje wspólnocie Matka Boża z Góry Karmel oraz święty Michał Archanioł a także św. Ludwik Maria Grignon de Montfort i święta Teresa od Dzieciątka Jezus.

Znajomość powyższych faktów rozjaśnia nieco tajemniczą wiadomość, że Matka Teresa powzięła inicjatywę duchowej adopcji każdego kapłana z santanderskiej diecezji przez jedną z sióstr swego Zgromadzenia. Możemy za to podziękować Bogu ze względu na tę diecezję, ze względu na Garabandal i cały Kościół. Magnificat!...

MATKA TERESA O ŚWIĘTOŚCI


• Świętość jest akceptacją woli Bożej. Nie jest luksusem dla nielicznych. Nie jest przeznaczona tylko dla niektórych. Przeznaczona jest dla ciebie i dla mnie. Jest prostym obowiązkiem. Ponieważ uczysz się kochać, uczysz się być świętym, zaś aby umieć kochać, musisz się modlić. Nasze postępy w zdobywaniu świętości zależą od Boga i od nas.

• Aby stać się świętymi, potrzebujemy pokory i modlitwy. Jezus nauczył nas, jak się modlić, a także przykazał nam, abyśmy byli cisi i pokorni sercem. Nie będzie to możliwe, dopóki nie poznamy, czym jest milczenie. Dokonamy postępu, gdy nasz słuch, myśli i język będą milczeć i w ciszy współżyć będziemy z Bogiem, gdyż Bóg mówi do nas w ciszy serca.

• Nie wolno nam zapominać, że naszym obowiązkiem jest dążenie do doskonałości i w tym dążeniu nie wolno nam ustawać. Codzienna modlitwa kontemplacyjna jest niezbędna do osiągnięcia tego celu. Jest ona bowiem tchnieniem życia dla naszej duszy; bez niej nie sposób osiągnąć świętości. Święta Teresa z Avilla mówi: „Ta, która zaniedbuje modlitwę kontemplacyjną, nie potrzebuje diabła, aby ją popychał do piekła - z własnej woli sama zmierza w tym kierunku”.

• Gdzie jest Bóg, tam jest miłość. A tam, gdzie jest miłość, zawsze jest służba. Dzieje się tak dlatego, że jako chrześcijanie zostaliśmy stworzeni do większych rzeczy - do tego, by być świętymi, ponieważ zostaliśmy stworzeni na obraz Boży.

• Dziękujmy Bogu za miłość, jaką nas obdarza na tyle sposobów i w tylu miejscach. W zamian za to, jako akt wdzięczności i uwielbienia, postanówmy osiągnąć świętość, bo On jest świętością.

• Musimy być świętymi - nie dlatego, że chcemy mieć poczucie świętości, ale dlatego, żeby Chrystus mógł żyć w nas pełnym życiem. Całe nasze życie powinno być miłością, wiarą i czystością, abyśmy mogli dobrze służyć biednym. Kiedy nauczymy się szukać Chrystusa i Jego woli, nasze kontakty z biednymi staną się wyrazem wielkiej świętości dla nas samych i dla innych ludzi. Świętość to zjednoczenie z Bogiem. Pamiętajmy więc i w modlitwie, i w działaniu, że pochodzimy od Boga w Chrystusie i zmierzamy do Boga przez Chrystusa.

• Jezus, pragnąc pomóc nam naprawdę kochać Boga, pragnąc ułatwić nam osiągnięcie prawdziwej świętości, wielokrotnie powtarzał to jedno zdanie: „To jest Moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem” (J 15,12). Kiedy patrzymy na krzyż, widzimy, jak bardzo nas umiłował. Gdy patrzymy na tabernakulum, widzimy, jak bardzo miłuje nas teraz. I aby - raz jeszcze użyję tego słowa - „ułatwić” nam miłość, Jezus powtarza: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). „Byłem głodny... byłem przybyszem... byłem nagi” (Mt 25,35-36).

• Kochać Jezusa miłością niepodzielną i nieskazitelną przez dobrowolny wybór ubóstwa, całkowite poddanie się posłuszeństwu i poprzez poświęcenie się całym sercem służbie dla najbiedniejszych z biednych i wszystkich innych, ponieważ Chrystus kocha ciebie i mnie, a my wszyscy oczekujemy na Jego przybycie w chwale - to jest właśnie reguła życia Braci Słowa Bożego. Pozwól, aby Jezus posługiwał się tobą nie pytając o pozwolenie, a będziesz święty, bo do Niego należysz.

• Czy jestem przekonana o miłości Chrystusa do mnie i mojej miłości do Niego? To przekonanie jest jak blask słońca, który pobudza soki życia i powoduje rozkwit pąków świętości. To przekonanie jest skałą, na której buduje się świętość. Co mamy robić, aby posiąść takie przekonanie? Musimy poznać Jezusa, kochać Jezusa, służyć Jezusowi. Poznajemy Go przez modlitwę, medytację i wypełnianie ćwiczeń duchowych. Kochamy Go uczestnicząc we Mszy św. i sakramentach oraz dzięki wewnętrznemu zjednoczeniu w miłości.

• „Abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 13,34) - słowa te powinny być dla nas nie tylko światłem, ale także płomieniem pochłaniającym egoizm, bowiem egoizm nie pozwala rozwinąć się świętości. Jezus umiłował nas do końca, do samego krańca miłości, aż po krzyż. Miłość musi płynąć z naszego wnętrza, z naszej jedności z Chrystusem, musi być wylaniem naszej miłości do Boga. Miłość powinna być dla nas czymś tak oczywistym, jak życie i oddychanie - dzień po dniu, aż do śmierci.

• Świętość bardzo szybko wzrasta tam, gdzie istnieje dobro. Nigdy nie słyszałam o dobrych ludziach, którzy by zeszli na manowce. Świat jest zagubiony z powodu braku serdeczności i dobroci. W domach zakonnych dobroć jest szczególnie zagrożona, ponieważ tak bardzo przyzwyczajamy się do siebie, że nierzadko uważamy, iż możemy sobie mówić wszystko i zawsze, a inne siostry powinny znosić nasze nieuprzejmości. Czy nie lepiej pohamować swój język? Znacie swoje możliwości, ale nie wiecie, jaki jest stopień wytrzymałości innych. Czy nie lepiej dać najpierw szansę świętości sobie? Wasza świętość będzie o wiele bardziej pomocna innym siostrom, aniżeli próba cierpliwości, na jaką je wystawiacie, każąc im znosić wasz brak uprzejmości.

• Troskliwość jest początkiem wielkiej świętości. Jeśli nauczysz się sztuki myślenia o innych, będziesz się stawał coraz bardziej podobny do Chrystusa, ponieważ Jego Serce było łagodne i zawsze myślał o innych. Jezus „przeszedł dobrze czyniąc” (Dz 10,38). Matka Najświętsza w Kanie Galilejskiej także myślała o potrzebach innych i powiadomiła o nich Jezusa. Troskliwość Jezusa, Maryi i Józefa była tak wielka, że Nazaret stał się domem Boga. Jeśli i my będziemy troszczyli się o siebie nawzajem, nasze wspólnoty również staną się prawdziwymi domami Boga.

„Nasza wiedza o nas samych musi być przejrzysta - musimy mieć świadomość dobra i zła, jakie są w nas. W każdym z nas tkwi ogrom dobra i ogrom zła.
"Królestwo niebieskie podobne jest do kupca poszukującego pięknych pereł". Tak, obiecaliśmy wielki rzeczy, ale jeszcze większe są nam obiecane. Bądźcie wierni Chrystusowi i módlcie się o wytrwałość. Pamiętajcie o wypowiadaniu słów: "Do wyższych rzeczy jesteśmy stworzeni". Nie zadawalajcie się nigdy tym, co nie dorównuje ideałowi. Niech nic innego nas nie satysfakcjonuje, jak tylko Bóg.

Dziękujmy Bogu za miłość, jaką nas obdarza, na tyle sposobów i w tylu miejscach. W zamian za to, jako akt wdzięczności i uwielbienia, postanówmy osiągnąć świętość, bo On jest świętością. Za każdym razem, gdy Jezus chciał dowieść swojej miłości do nas, ludzkość Go odtrącała. Zanim się urodził, Jego Rodzice, prosili o skromne miejsce, w którym mogliby się schronić, ale nic się dla nich nie znalazło.

W życiu każdego z nas Jezus pojawia się w postaci Chleba Życia - przeznaczonego dla nas. Oto dowód Jego miłości. Potem pojawia się w naszym ludzkim życiu głodny, naszych serc, które obdarzają go miłością, i naszych rąk, które będą Mu służyć. Kochając i służąc dajemy dowód, że zostaliśmy stworzeni na podobieństwo Boga, bo Bóg jest miłością. Kiedy więc kochamy, stajemy się podobni do Boga. To właśnie Jezus miał na myśli mówiąc: "Bądźcie, więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec Wasz niebieski". „

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 27 minut