profil

Strachy, które drzemią we mnie – forma dowolna.

poleca 85% 185 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Ostatniego lata pojechałam na wakacje do babci. Miałam tam koleżankę o imieniu Julia. Byłyśmy nierozłączne, spędzałyśmy w swoim towarzystwie niemalże całe dnie i wszędzie było nas pełno.
Pewnego razu postanowiłyśmy z Julką wybrać się nad rzekę i tam urządzić biwak. Była to wspaniała okazja, aby wypróbować namiot, który dostałam na urodziny. Z pełnym wyposażeniem wędrowca wyruszyłyśmy w drogę. Szłyśmy wąską, leśną ścieżką śmiejąc się i głośno rozmawiając. Wokół słychać było jedynie szum gęsto rosnących drzew. Kiedy umilkłyśmy, bór zaczął się na wydawać trochę straszny.
Aby dodać sobie odwagi i poczuć się pewniej, z lekkim dreszczykiem na plecach, wzięłyśmy się za ręce. Starałam się podtrzymywać rozmowę i skupić się na jej treści, aby nie poddawać się lękom, które z coraz większą siłą absorbowały moją uwagę. Obecność Julii znacznie dodawała mi pewności siebie. Rozmawiając o samych przyjemnych rzeczach, doszłyśmy do wniosku, że las wcale nie jest taki straszny. Każda z nas czuła się spokojniejsza. Zaczęłyśmy z zaciekawieniem rozglądać się dookoła, zbierać polne kwiaty i jeżyny. Sielankę przerwał mój krzyk:
- Julka!! Julka!! Ratunku!! Aaaa!!
- Co się stało?! Czemu krzyczysz?? ? zapytała koleżanka.
- Zdejmij go ze mnie!! Zabierz to!!
Dopiero teraz moja towarzyszka zauważyła na mojej nodze ogromnego, czarnego pająka, który wspinał się do góry. Wpadłam w histerię, nie wiedziałam co robić. Nigdy nie czułam tak wielkiego przerażenia. Emocje sprawiły, że nie mogłam oddychać. Wydawało mi się, że pająk jest monstrualnych rozmiarów i nie mam w konfrontacji z nim najmniejszych szans. Julka natomiast, bez słowa, za pomocą przewiązanej dotąd wokół bioder bluzy, strzepnęła go ze mnie. Kamień spadł mi z serca. Chciałam jednak jak najszybciej wydostać się z lasu i dotrzeć nad rzekę.
Pół godziny później byłyśmy na miejscu. Ciągle jeszcze nie mogłam przestać myśleć o zwierzęciu, które wywołało u mnie wielki lęk. Rozbiłyśmy namiot i poszłyśmy nad rzekę opalać się. Dzień był niezwykle upalny. Postanowiłam więc zamoczyć nogi w chłodnej wodzie. Spacerowałam brzegiem rzeki, przyglądają dając się rwącemu nurtowi. Prąd wody stawał się coraz silniejszy. W pewnym momencie nie mogłam już utrzymać równowagi i przewróciłam się. Woda znosiła mnie na sam środek a ja nie mogłam dopłynąć do brzegu?
- Aniu?? Słyszysz mnie? ? z głębokiego snu wybudził mnie głos mamy.
Okazało się, że straciłam przytomność i zostałam przewieziona do szpitala. Tam pomału doszłam do siebie.
Od tamtej pory panicznie boję się pająków, sam ich widok przyprawia mnie o uczucie duszności. Na samą myśl o tych w gruncie rzeczy niegroźnych stworzeniach chcę uciekać. Niezależnie od tego, czy są małe czy duże, gryzą lub nie, nie jestem w stanie nawet na nie patrzeć. Przypadłość ta zwana jest w medycynie arachnofobią.
Wypadek nad rzeką sprawił natomiast, że od wody również trzymam się z daleka. Każda wizyta nad morzem czy strumieniem przypomina mi, że wodny żywioł prawie odebrał mi życie.
Wiem, że gdyby nie interwencja Julki, nie byłoby mnie już teraz?

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty