profil

Recenzja z filmu Władca Pierścieni - Drużyna Pierścienia

poleca 85% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Ten Jedyny, by rządzić wszystkimi, ten Jedyny,
by wszystkie odnaleźć,
Ten Jedyny, by zebrać je wszystkie i w ciemności
zespolić więzami.”

Peter Jackson wiedział, co robi, gdy reżyserował „Władcę Pierścieni”, jednego z najnowszych filmów i – co tu dużo mówić – stworzył prawdziwe dzieło. Ekranizacja powieści Tolkiena była strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o zrzeszenie sobie całych tłumów fanów powieści.
Dzielny hobbit Frodo( rozpaczliwie próbuje stawić czoło siłom nadciągającego zła. Za wszelką cenę stara się ochraniać magiczny Pierścień, by nie dostał się w ręce Pana Ciemności. Jego wysiłki wspomagają przyjaciele: czarodziej Gandalf, elf Legolas, krasnolud Gimli, oraz Aragorn, Sam, Pippin i Merry. Wspólnymi siłami starają się zniszczyć Pierścień w wulkanicznym ogniu Góry Przeznaczenia. Pierwsza część opowieści kończy się w momencie, gdy bractwo się rozpada, a Frodo i jego wierny przyjaciel Sam wyruszają do Mordoru.
Film zaczyna się od opowiedzenia historii pierścienia, jak został wykuty, przez kogo, i o innych pierścieniach, rozdanych różnym rasom. Pierwszą rzeczą, która „rzuca się w oczy” są niewątpliwie efekty specjalne. Doskonale przełożone i oddane z książki tak, aby widz mógł się wczuć w klimat grozy i świata fantasy. Tak doskonałych animacji różnych istot, każdej poruszającej się inaczej, różniących się od siebie, nie widziałem nigdy. Świetnie wprost udała się animacja Trolla jaskiniowego; jego płynne ruchy i „zgranie” z otoczeniem robi wrażenie. Również Gullum, zwany też Smadułem jest dobrze wykonany. Wielkie oczy i wygląd dokładnie taki, jak w trylogii. Jego syczący głos doskonale pasuje do tego, który można sobie wyobrazić po przeczytaniu w książce, np. „ssmaczna rybka”. Z resztą, ze Smadułem bliżej poznamy się w drugiej części, warto zwrócić uwagę na tę zabawną, jak i również żałosną istotę. Oniemiałem z zachwytu, jak świetnie, pięknie, a zarazem mroczno i strasznie odwzorowano sytuację, gdy Frodo zakłada pierścień. Siedząc w fotelu czekałem na moment, w którym powiernik założy Jedynego, zobaczy świat wyglądający całkiem inaczej, no i wreszcie, gdy pokażą OKO. Ogniste, wielkie oko, które obserwuje i czuwa nad pierścieniem, gdy próbuje wciągnąć Froda prosto do mroku i pana Ciemności. Zadziwiło mnie, że w sposób tak podobny do książkowego ukażą cały ten świat, i realny, na początku sielankowy i piękny, potem mroczny i okrutny, wreszcie – świat po założeniu pierścienia. „Spece” od animacji komputerowej i efektów specjalnych zrobili kawał solidnej roboty. Brawo.
Dobranie aktorów również zasługuje na pochwałę. Praktycznie nie znani, a jednak świetnie odgrywający swe role. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby dobrano znanych aktorów; nie mogę sobie wyobrazić Julii Roberts w roli Arveny. Wystarczy przywołać w pamięci film „Wiedźmin”. Kompletnie beznadziejna obsada. Do poważnych ról dobrano ludzi, występujących w serialach komediowych, i nie pasujących do granych postaci. Przepięknie odzwierciedlono wygląd krasnoludów, elfów, hobbitów, a także orków i innych bestii. Tak jak w książce i w całym świecie fantasy – krasnoludów jako masywnych i walecznych karłów, elfów jako pięknych, doskonałych, nieśmiertelnych i honorowych stworzeń z charakterystycznymi, ostro zakończonymi uszami, i wreszcie hobbitów – jako bardzo odpornych na magię niziołków, lubiących się zabawić i „dobrze zjeść”.
Muzyka. Po czym można rozpoznać dobrze dobrana muzykę? Po tym, że jej się nie słyszy, ze względu na to, że tak dobrze wtapia się w tło wydarzeń i aktualną akcję. Wybrano dobrą wokalistkę. Enya, a właściwie jej utwory, wyśmienicie pasują do filmu. Perfekcyjnie dobrano głosy do ról i aktorów. Dostojny akcent Elfów, gruby głos krasnoludów i przypominający dziecięcy, głos hobbitów.
Muszę powiedzieć, że jest to jeden z niewielu filmów, który mi się naprawdę spodobał. Widz nie pogubi się w akcji, i dokładnie odbierze ją jako jednolitą całość. Polecam czytać Tolkiena zwłaszcza, gdy komuś się spodobał film, ponieważ bodajże za rok odbędzie się premiera drugiej części, której z niecierpliwością wyczekuję. Jeżeli twórcy postarają się zrobić część drugą tak dobrze, jak pierwszą, będą mieli spore pole do popisu, ponieważ w tomie „Dwie Wierze” jest jeszcze więcej nieustającej akcji i momentów, które przysporzą o ból głowy specjalistów od efektów specjalnych. Z całego serca życzę całej ekipie powodzenia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Podobne tematy