profil

Szkoła jak ze snu?

poleca 86% 104 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Poniedziałek, godzina 6:50.
"Wstawaj Paulina"- woła mama. "Zaraz"-odpowiadam. Najgorzej jest wstać
w poniedziałek. "Jest już 7:15! Spóźnisz się do szkoły"-ponownie krzyczy mama. Niechętnie zwlekam się z łóżka. Przecieram oczy. Idę do łazienki-szybka poranna toaleta. Mama robi śniadanie dla mojego brata. Pyta się, co zjem. Jak zwykle nic.
Nie mam czasu. Biegnę do pokoju-trzeba się ubrać, ale w co? Codzienny dylemat nastolatki. Zaglądam do plecaka. Wszystko spakowane. Popędzam młodszego brata Kacpra. Jak zwykle gapi się w telewizor. Zakładam buty i biegniemy do szkoły.
No nie! Zapomniałam kanapek. Już za późno, aby wracać. Za 5 min dzwonek. Wbiegam do szatni. Patrzę...nie ma nikogo. O jejku, mój zegarek źle chodzi. Zmieniam buty i biegnę do sali. Otwieram drzwi. I co widzę? 3c! Patrzą się dziwnie na mnie. Pomyliłam klasy. Spaliłam raka, szybko wybiegam. Hm...ciekawe, co się jeszcze dzisiaj wydarzy? Wchodzę (już do właściwej klasy), przepraszam za spóźnienie. Wyciągam książki od geografii i siadam w ławce. Rozglądam się po klasie. Wszyscy zaspani, oprócz Mateusza, który jak zwykle przeszkadza Pani. Całą lekcję piszemy notatkę. Masakra! Następny przedmiot to niemiecki. Nauczycielka mówi o wyjeździe do Austrii. Totalna nuda! Prawie zasypiam. Na szczęście nie tylko ja! Drrr...dzwonek. Wybiegamy z sali. Przerwa, najlepszy przedmiot w szkole. Tylko dlaczego trwa tak krótko? Matematyka. Rozwiązujemy zadania z geometrii. Jak ja tego nie cierpię. Co chwilę zerkam na zegarek. Ech...na pracę domową 5 zadań. Kiedy ja to rozwiążę? Nareszcie przerwa. Burczy mi w brzuchu. Trzeba wreszcie coś zjeść. Mam w kieszeni trochę zaskórniaków. Idę do sklepiku. Oczywiście ogromna kolejka, ale udało mi się dopchać. Drrr...dzwonek. Szybko kończę jeść kanapkę. Angielski- próba do przedstawienia "Dracula". Dobrze, że nauczyłam się tekstu. Gram doktora. Kolejna lekcja to polski. Wszyscy siedzą przed klasą z otwartymi książkami. Czytają o reportażu. Pani ma pytać. Na śmierć zapomniałam! Skleroza nie boli. Stres przez 45 min. A w głowie "Tylko nie nr 2, tylko nie nr 2". Ufff...udało się. Na pracę domową trzeba napisać reportaż. Na szczęście mam na to tydzień.
W-F. Dzisiaj poniedziałek. Święto u dziewczyn z kl. 3a. Nikt nie ćwiczy. Przez całą godzinę plotkujemy o chłopakach (oczywiście nie z naszej klasy). Ostatnia lekcja to WDŻ! Przedmiot, na którym można o wszystkim porozmawiać. Drrrr...dzwonek. Biegniemy do szatni. Ogromny tłok. Ciężko się przecisnąć. Ale jest! Udało mi się.
Idę z Pauliną do domu.
Godzina 14:40.
Otwieram drzwi od domu. Rzucam plecak. Standardowe pytanie- "Co jest na obiad?" "Pierogi"- odpowiada babcia. Mniam, mniam! Szybko się rozbieram. Myję ręce i pędzę do kuchni. Wchodzę do pokoju, włączam komputer. Patrzę na zegarek. Już 18:00?! Trzeba wreszcie odrobić lekcje. Masa prac domowych i nauki.
Godzina 20:00
Prysznic. Potem jakiś film. I to co kocham najbardziej-sen.

PS: dostałam 5

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty