profil

Pamiętnik (4 dni)

poleca 85% 160 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

19 stycznia

Dzisiaj miałam dużo wolnego czasu. Sięgnęłam więc po książkę, którą dostałam w prezencie od koleżanki. Nosi ona tytuł ?Artur i Minimiki?. Napisana została przez Lac?a Besson?a, na podstawie pomysłu Celine Garcia.
Opowiada ona o dziesięcioletnim chłopcu o imieniu Artur. Chłopiec spędza swoje wakacje u babci. W pierwszych tygodniach jego pobytu wszystko układało się dobrze. Niestety ten spokój przerwał David. Przedsiębiorca daje jego babci czterdzieści osiem godzin na spłacenie długów lub sprowadzenie głównego posiadacza domu, czyli jej męża. W przeciwnym razie będzie musiała opuścić dom.
Artur zapamiętał jedną z opowieści, które opowiadała mu babcia. Mówiła ona o skarbie, który przed niewyjaśnionym zniknięciem pozostawił po sobie dziadek. Znajdował się on w ogrodzie. Babcia jednak nie wiedziała gdzie on jest i czy naprawdę istnieje. Wnuczek mimo jej zastrzeżeniom wkradł się do gabinetu dziadka i znalazł tajemne wskazówki, które pozostawił dla niego dziadek, aby Artur mógł odnaleźć skarb. Chłopiec bez większych problemów rozszyfrował przesłanie dziadka. Doprowadziło go ono do ukrytego przejścia, które prowadziło do krainy?Minimków! Były to małe stworzonka, przypominające ludzi. Różniło je od nas właściwie tylko to, że miały zaledwie dwa milimetry wzrostu! Artur, aby dostać się do tej magicznej strefy musiał przemienić się w takiego Minimka. Po drugiej stronie czekało na niego wiele niespodzianek. Już od pierwszych chwil zaimponował nie tylko pięknej księżniczce Seleni, która jednak udawała obojętną, ale także jej ojcu, królowi krainy Minimków. Był on oczarowany jego postawą, odwagą, sprytem i przewidywalnością. Był wstanie zaufać mu bezgranicznie tak jak przed laty jego dziadkowi ? Archibaldowi, który był jego dobrym przyjacielem.
Niestety mam tylko pierwszą część tej niesamowitej opowieści, która bardzo mnie zaciekawiła i sprawiła, że z wielką chęcią sięgnę po drugą część tych kapitalnych przygód dziesięcioletniego chłopca.

25 stycznia

Nareszcie koniec tygodnia! Przede mną całe dwa dni odpoczynku, czyli weekend. Cały tydzień niesamowicie mnie zmęczył. Miałam dużo nauki, zaliczeń, ostatnich kartkówek i sprawdzianów w tym semestrze. Nauczyciele wystawiali semestralne oceny. Postanowiłam szybko odrobić zadane lekcje, a że nie był tego dużo prędko się z tym uwinęłam i postanowiłam odpocząć i zrelaksować się.
Dla mnie najlepszym odpoczynkiem jest słuchanie muzyki. Nieważne jakiej. Może to być smutna, wolna ballada albo rock. W zależności od nastroju. Przy słuchaniu muzyki mogę odpocząć od codziennego zgiełku i nauki. Porozmyślać o bieżących sprawach i zastanowić się nad różnymi rzeczami. Jest to dla mnie oderwanie się od rzeczywistości. Jakby przeniesienie się do innego świata. Postanowiłam zabrać ze sobą mój odtwarzacz muzyki i pójść na spacer do lasu.
Na dworze było przyjemnie. Chłodny wiaterek lekko podmuchiwał i delikatnie kołysał drzewa. Nie było jeszcze ciemno. Przez chmury przebijały się promienie słoneczne. Powietrze było trochę wilgotne. W górze unosił się miły zapach. Nie patrzyłam w którym kierunku idę. Po prostu szłam przed siebie. Gdy byłam już w głębi lasu, na mojej drodze spotkałam łosia. Był potężny. Cały brązowy z wielkim porożem na łbie i długimi nogami. Stojąc tuż przed nim przyjrzałam się jego oczom. Były ciemno brązowe, prawie czarne. Byłam zdziwiona i trochę zaskoczona, że się mnie nie wystraszył. Wyłączyłam muzykę i zdjęłam słuchawki. Popatrzyłam w dal i ujrzałam małe łosie. Domyśliłam się, że ten przed którym miałam przyjemność stać był ich tatą, bowiem był o wiele większy niż tamte . Zdumiałam się, że jego potomstwo stoi nieruchomo wpatrując się we mnie podczas gdy ich ojciec swobodnie chodzi kilka metrów ode mnie i je trawę. Poczułam się nie swojo. Pomyślałam, że mogą się mnie trochę bać. Powoli odsunęłam się od ich taty i ruszyłam w drogę powrotną. Gdy znajdowałam się na odległości około piętnastu metrów odwróciłam się i zobaczyłam piękny obrazek. Cała rodzinka łosiów stała i jadła razem suchą trawę i korę drzew. Patrzyłam się na nich jeszcze przez kilka chwil. Powoli zaczynało się robić ciemno i było coraz chłodniej . Dlatego szybkim krokiem wróciłam do domu.
Po powrocie do domu zaparzyłam sobie herbatę i zjadłam kolację. Wzięłam długą, gorącą kąpiel, po czym przeczytałam kilka rozdziałów książki. Dobrze mi zrobił taki długi spacer. Myślę, że za tydzień również wybiorę się do lasu na taką przechadzkę. Na razie idę spać. Dobranoc pamiętniczku!
27 stycznia Za chwilę rozpocznie się mecz na który czekałam cały tydzień! Drużyna Gordona Strachana zmierzy się z drużyną Falkirk. Celticowi, na który liczę, bardzo przydałyby się kolejne, trzy punkty, gdyż to właśnie taka różnica dzieli ich od pierwszego miejsca w tabeli, które obecnie zajmuje zespół Glasgow Rangers. Jeszcze nie całe dwadzieścia minut do pierwszego gwizdka sędziego, który rozpocznie spotkanie Falkirk - Celtic. Wprost nie mogę się doczekać!
Wciąż 27 stycznia

Mecz, mimo że wygrany przez drużynę gości jedno bramkową przewagą, nie wyglądał najlepiej. Był to jeden z gorszych meczy ?The Boys?. Właściwie gdyby nie dobre interwencje i czujność polskiego bramkarza ? Artura Boruca, możliwe, że zawodnicy Gordona Strachananie wracali by do domu z kolejnym zwycięstwem w kieszeni.
Mecz od samego początku nie wyglądał najlepiej. Mnóstwo niewykończonych akcji, słaba skuteczność w ataku, nieporozumienia w zespole, niedokładne podania i może trochę zabrakło nam szczęścia by ten mecz skończył się z większą przewagą goli. Pogoda na stadionie Falkirk Stadium nie pomagała zawodnikom żadnej z drużyn. Podopieczni Strachana biegali bardzo ospale jakby nie spali całą noc! Czasami chciało się aż krzyknąć ? pobudka! Pierwsza połowa gry nie wyglądała ciekawie. W czterdziestej drugiej minucie kartkę koloru żółtego ujrzał Australijczyk Scott McDonald (Celtic) za brzydkie wejście w nogi Barrena Darra. Ten sam zawodnik jednak dał fanom również dużo radości. W doliczonym czasie gry ?Skippy? wykorzystał świetne dośrodkowanie Shunsuke Nakamury i strzałem głową skierował piłkę do siatki gospodarzy. Kolejne czterdzieści pięć minut, nie różniło się wiele od pierwszego z tym, że nie zobaczyliśmy już więcej żadnej bramki. Sędzia J.Underhill pokazał jeszcze dwie żółte kartki. Tym razem dla zawodników z drużyny gospodarzy. Ostatnią nadzieją na powiększenie przewagi był strzał Hesselinka w doliczonym czasie gry. Ten jednak trafił w słupek. Już po raz enty w tym sezonie!

31 stycznia

Dzisiaj był niesamowity dzień! Nie mieliśmy lekcji w szkole. Zamiast tego był organizowany bal karnawałowy. Tytuł tegorocznego balu brzmiał ?Światowy zjazd sobowtórów?, czyli przebieraliśmy się za sławne osoby. Może określenie ?przebieraliśmy się? nie jest do końca trafne, ponieważ nie każdy był za kogoś przebrany. W tym ja. Po prostu nie miałam pomysłu.
Bal zaczynał się o godzinie dwunastej trzydzieści. Umówiłam się z koleżankami, że przyjdziemy trochę wcześniej. Zostawiłyśmy w szatni kurtki. Poszłyśmy do stołówki gdzie zostawiłyśmy torebki i spotkałyśmy naszą panią wychowawczynię. Następnie razem czekałyśmy na rozpoczęcie zabawy. Po kilku minutach weszłyśmy do sali. Była ona pięknie przystrojona. Ponad ziemią pięknie zwisały paski krepiny utrzymane w kolorach różnych odcieni fioletu i różu. Niestety dekoracja rozciągająca się na prawej ścianie sali gimnastycznej, na której odbywał się bal, odczepiła się. Trzeba było ją zdjąć. Sala jednak przez to nie straciła swojego karnawałowego blasku. To wydarzenie nie przerwało także dobrej zabawy, która trwała do samego końca.
Ogólnie bal był wspaniały. Chyba najlepszy z całych trzech lat. Naprawdę dobrze się bawiłam. Nasza klasa wygrała nawet jeden z konkursów pt. ?Kto to powiedział??. Konkurencja ta polegała na zapisaniu osób, które wymawiały dane słowa, które cytował pan od przyrody. Byliśmy najlepsi ze wszystkich klas szóstych. Niestety nie cała klasa zjawiła się na tej imprezie. W związku z tym, że akurat dziś wypada tłusty czwartek można było kupować sobie pączki oraz faworki, które sprzedawał pan od angielskiego. Dochód ze sprzedaży będzie przeznaczany na różne nagrody dla uczniów itp.
Bal skończył się po piętnastej trzydzieści. Zostałam jeszcze chwilę i porozmawiałam z koleżankami. Później każda z nas poszła w swoją stronę do domu bądź na autobus.
Do domu wróciłam przed szesnastą. Zadzwoniłam do mamy, która była jeszcze w pracy i powiedziałam jej, że już wróciłam i zdałam relacje z balu.
Dzisiejszy dzień zdecydowanie mogę zaliczyć do udanych. Fajnie było na dzisiejszym balu. Szkoda tylko, że trzeba jutro iść do szkoły.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 8 minut