profil

Kartka z pamiętnika

poleca 82% 3209 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Dzień zaczął się normalnie, jak każdy inny. Była piękna, słoneczna pogoda. Nic nie zapowiadało, że skończy się tak fatalnie.

Był 1 sierpnia 1944r. koło godziny 11-stej, w domu usłyszałam głos wyjącej syreny. Słyszeli ją wszyscy domownicy i nik nie wiedział, co się dzieje. Syreny zawsze wyją jak grozi nam jakieś niebezpieczeństwo,a tu na nic się nie zanosiło.
Po chwili zadumy wszyscy wróciliśmy do swoich spraw, bagatelizując dźwięk alarmu.
Mama gotowała obiad, tato czytał gazetę, a ja bawiąc się z psem miałam przeczucie, ze coś się jednak wydarzy i ciągle wygladałam przez okno.

A jednak.... godzina 17.00-zaczęła się strzelanina. W naszej bramie schroniło się kilka osób. Ktoś powiedział- zaczęło się!W całym mieście walka. Rozpoczęło się powstanie. Koło naszego domu biegali żołnierze, pod nasze drzwi podbiegai ludzie aby się schować w naszym mieszkaniu.

Wszyscy byliśmy przerażeni i zdruzgotani. Co tu robić aby przeżyć?!- ciągle ta myśl chodziła nam po głowie.
Szybko spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy; wodę, jedzenie i zeszlismy do piwnicy z myślą, że tam nam nic nie grozi.
Jednak pomyliliśmy się... na skutek huku wypadają z okien szyby. Siedząc w piwnicy koło 19.00 słyszymy idących Niemców. Stąpali po rozbitym szkle. Armaty, strzały, huk okrony. Myśleliśmy, ze coś wysadzają...
Wyszliśmy z piwniy. Niedalego nas był szpital, do którego udaliśmy się wraz z sąsiadami.
Ciągle oglądaliśmy się za siebie, bojąc się o swoje życie. Krążąc między domami, zobaczyłam jak Niemiec zabija bezbronną kobietę, aż serce krajało się na ten widok. Nie mogłam się rozkleić, gdyż musialam ratować siebie.

Jesteśmy w szpitalu...
Samoloty myśliwe wciąż latały. Strzały armat nie ustawały. Na roku Wiejskiej grupa żołnierzy stale strzelała z karabinów. To co przeżywaliśmy ,ten strach, obawa o życie- nie można tego opisać! Wszystko toczyło się tak szybko...

"Pożar, pożar"-zaczeli krzyczeć ludzie. Od strony frontowej zaczął się palić szpital. Zaczęliśmy uciekać,wynosząc rannych. Dla wielu osób skończyło się to tragicznie.

Znów na moich oczach ginęli bezbronni, niewinni ludzie. Rodzice dawali sobie jakoś radę, choć byli bardzo zmęczeni.

Podzieliliśmy się na dwie grupy: ja, rodzice i dziesięć innych osób udaliśmy się do miejskiej biblioteki, a druga grupa miała odczekać pare minut i pójść do pobliskiego kościoła.

Mieliśmy szczęście, na naszej drodze nie było żadnych żołnierzy, mogliśmy spokojnie przejść do wyznaczonego miejsca.
Długo się nie cieszyliśmy...
Myśliwce spuszczały na nas bomby. Kobiety żegnały się ze swoim mężami płacząc. Ja ciągle byłam dobrej myśli. Rodzice byli wyczerpani, widziałam, że się bali, ale starali się przede mną to ukryć.
Zachęcalam wszystkich do wspólnej modlity:
"Kyrie elejson,Chryste elejson. Kyrie elejson,Chryste usłysz nas- Chryste wysłuchaj nas. Ojcze z nieba Boże- zmiłuj się nad nami..." -strzały ustały.

"Bóg nas wysłuchał!. Dziękujemy!" -wszyscy krzyknęli!

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty