profil

Praca konkursowa "Emocje i uczucia".

poleca 89% 103 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Historia o wielkiej miłości, która narodziła się ze strachu.”

Ona miała 19 lat. Żyła we wspaniałej rodzinie, była niezwykle utalentowana i miała mnóstwo znajomych. Pewnego dnia, jej ukochany miał wypadek. Wraz z nim, samochodem jechali również jej najbliżsi przyjaciele. Samochód nie utrzymał się na pokrytej lodem ulicy, wjechał w rów. Wszyscy zginęli na miejscu. To był – jak jej się wydawało – najgorszy dzień, jaki przeżyła. Zrozpaczona siedziała w swoim pokoju, oglądając wspólne zdjęcia. Tęskniła i nie mogła zrozumieć, jak to się mogło stać. Jej ojciec uciekł z kochanką, została jej tylko matka. Kochała ją nad życie. Dbały o siebie i zawsze się sobie zwierzały. Jednak w ich życiu nadszedł kolejny trudny moment. Matka ciężko zachorowała. Po kilku tygodniach zmarła. Dziewczyna została sama. Zaczęła się bać ludzi. Najpierw uciekała przed nimi, później rzuciła szkołę i przestała wychodzić z domu. Te ciężkie chwile sprawiły, że nie umiała się pozbierać. Siedziała godzinami przed szybą swojego okna i wspominała chwile spędzone z najbliższymi jej ludźmi – których teraz jej zabrakło. Jednego wieczoru wyszła na spacer. Chodziła między drzewami, żeby nie mieć kontaktu z ludźmi. Idąc wąską uliczką, na schodach obok ujrzała mężczyznę. Bardzo ją zainteresował. Coś ją do niego ciągnęło… Tak bardzo przyciągnął jej uwagę, że nie zauważyła jadącego z naprzeciwka samochodu. W ostatniej chwili odskoczyła na bok. Natychmiast wstała, żeby tajemniczy chłopak nie podszedł do niej. Otrząsnęła się, i kierowała się tam, skąd przyszła. Odeszła kawałek, ale niezbyt od nieznajomego. Stanęła za rogiem, i cały czas spoglądała na niego, lecz kiedy on patrzył w jej stronę, chowała się. Chłopak ciekawy jej osoby, zszedł na dół, żeby sprawdzić, kim jest. Ona zdążyła się schować, więc mężczyzna wrócił tam, skąd przyszedł. Dziewczyna również i nadal się mu przyglądała. Jedna chwila, impuls. Dziewczyna odważyła się podejść. Krok po kroku, bardzo wolno zbliżała się go niego. Spytała: „Kim jesteś?”. Odpowiedział tym samym. Na ich twarzach pojawił się uśmiech. Zaczęła więc mówić… „Jestem zwykłą dziewczyną, lecz pozbawioną życia. Boję się ludzi, a Ty jesteś jedynym człowiekiem – od pięciu lat - z którym rozmawiam”. Jego wyraz twarzy wyraźnie okazywał zdziwienie. Po chwili jednak wyszeptał: „Jestem taki jak Ty…”. Dziewczyna już odważniejsza, opowiedziała mu historię swojego życia. Rozmawiali chyba dwie godziny. Nagle on zadał pytanie: „Z czego się utrzymujesz?”. Po chwili zastanowienia, dziewczyna odpowiedziała: „Z natury. Maluję ją, i piszę o niej, później sprzedaję moje dzieła”. Na odległość trzech kroków rosło drzewko. Była zima, więc nie miało ono liści. Zaczęła opowiadać: „To drzewko jest jak miłość. Ma tysiące liści. Są zielone, pełne uroku i radości. Kiedy jednak przychodzi jesień, robią się żółte i opadają. Z miłością jest tak samo. Kiedy ktoś nas kocha, jesteśmy pełni barw, cieszymy się z każdej chwili wspólnie spędzonej. Nawet wiatr nie jest w stanie nas rozłączyć. Jednak kiedy tracimy miłość, stajemy się brzydcy i pozbawieni uczuć. Próbujemy się trzymać, ale i tak opadamy…” Mężczyzna wtopił swój wzrok w jej oczy, które wyrażały słowa przez nią wypowiadane. Patrzył na nią wnikliwie i z zachwytem. Spytał: „Jak Ci na imię?” Bez wahania odpowiedziała: „Ewa. A Tobie?”. „Mam na imię Wojtek” – wyrzekł, jednocześnie chwaląc ją. Ewa spojrzała na zegarek i powiedziała mu, że musi już iść. Spytał tylko: „Spotkamy się jeszcze?” Kiwnęła głową i zaczęła odchodzić. Kiedy była już dosyć daleko, Wojtek krzyknął: „Daj mi swój numer!”. Ewa z radością cofnęła się i spełniła jego prośbę. Kiedy wróciła do domu, tradycyjnie usiadła przy oknie. Tym razem jednak z telefonem w ręku. Niecierpliwie czekała na wiadomość od niego. Późną nocą, po mieszkaniu zaczął rozbrzmiewać piękny dźwięk. Ewa bała się odebrać, ale zrobiła to. Rozmawiali długo… Umówili się na kolejny wieczór. Dokładnie o tej samej porze, i w tym samym miejscu. Po zakończeniu rozmowy oboje położyli się, lecz nie mogli zasnąć, myśląc o sobie. W końcu usnęli. Następnego dnia, oboje wykonali swój stały rytuał, który tym razem urozmaicony był rozmyślaniem o wieczornym spotkaniu. Przyszła już pora, oboje szykowali się. Ewie – podobnie jak Wojtkowi, przeszła przez głowę myśl: „Czy na pewno przyjdzie?” Ale po chwili pozbywali się jej. Wyszli z domu. Od spotkania dzieliły ich minuty, później sekundy. Idąc w ustalone miejsce, nagle oboje pojawili się na odległości swojego wzroku. Podeszli do siebie nieśmiało. Niemalże w tej samej chwili rzekli: „Tęskniłem”; „Tęskniłam”. Kolejny wieczór spędzony w bardzo miłym towarzystwie, mieli już za sobą. Oczywiście umówione mieli następne spotkanie. Tak mijał dzień za dniem, wieczór za wieczorem… Oni – tak jak dzieci zabawkami - cieszyli się sobą. Przyszła ta długo wyczekiwana chwila. Oboje zrozumieli, że to coś więcej niż przyjaźń. Ona nie mogła pozbierać myśli, jemu w głowie krążyło jej opowiadanie o drzewku. Spotkali się znów. Wyznali sobie miłość. On poprosił ją o rękę – zgodziła się. Czas płynął jak szalony. Przyszedł dzień ślubu. Dwa tygodnie po najpiękniejszym wydarzeniu w ich życiu, okazało się, że Ewa jest w stanie błogosławionym. Po dziewięciu miesiącach urodziła im się piękna dziewczynka. To był początek, ich nowego życia. I jak w pięknej bajce, żyli długo i szczęśliwie.®

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut