profil

Porównaj dwie lekcje łaciny w oparciu o "Ferdydruke" Witolda Gombrowicza oraz "Lekcję łaciny" Zbigniewa Herberta.

poleca 85% 128 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Zbigniew Herbert

Wielu literatów pisało o obecności łaciny w programie szkolnictwa, a pośród nich również Gombrowicz i Herbert. Utworzone przez nich obrazy lekcji łaciny zdaje się jednak więcej dzielić niż łączyć.

Opis Gombrowicza pokazuje ironiczną, groteskową wizję lekcji. Leniwi, wręcz krnąbrni uczniowie nie odrabiają zadań domowych, pomimo otrzymywania złych ocen nie zgłębiają przedmiotu. Jeszcze gorzej zostaje przedstawiony nauczyciel, który nie tylko poprzez nadmierną pobłażliwość nie ma żadnego autorytetu wśród klasy, ale wypacza zasady nauczania – zmusza uczniów do miłowania kultury antycznej jedynie za pomocą gramatyki i twórczości Cezara, a prowadzone przez niego zajęcia są niezwykle nudne. Zupełny brak szacunku klasy do nauczyciela pogłębia jeszcze narracja. 3 – osobowy narrator nie kryje niechęci do profesora, podkreślając jeszcze jego nieporadność i śmieszność poprzez opis wyglądu („siwy gołąbek z małą purchawką na nosie”) czy dobór słownictwa („staruszek”, przeplatanie wyrażeń kolokwialnych stylem wyższym). Aby bardziej pogłębić panujący podczas lekcji chaos w kulminacyjnym momencie akcji (wymiana zdań dotycząca rozwijającego wpływu łaciny) zapis ewoluuje nawet z epickiego dialogu do formy znanej z dramatu.

Herbert zaś temat lekcji przedstawił jako własne wspomnienia z gimnazjum, dodatkowo przeplatane migawkami z historii Starożytnego Rzymu oraz własnymi refleksjami. Nauczyciel, jakże inny od gombrowiczowskiego, to pasjonat własnego przedmiotu, nawet postawą kojarzący się z rzymską rzeźbą. Jest niezwykle surowy, autorowi przypomina wręcz wodza wojskowego. Uczniowie za to również postrzegają lekcje jako nudne - "skłamałbym, jeślibym powiedział, że nauka była łatwa i że oddawaliśmy się jej z radosnym zapałem”, ale dzięki poznawaniu zarówno języka jak i różnorodnej twórczości, historii, czyli całej antycznej kultury widzą wyraźniej cel swojej edukacji, co mobilizuje ich do wytężonej pracy. Co prawda Herberta dodatkowo stymulowała platoniczna miłość do córki profesora, ale nie była to z całą pewnością główna stymulacja. Użyty przez niego język – erudycyjny, pełen metafor i odniesień do dziedzictwa Starożytnego Rzymu również oddaje szacunek autora do przedmiotu (ukazując także owocność nauczania).

Różnice w tych dwóch nie wynikają tylko z, naturalnego przecież, odmiennego podjęcia tematu przez różnych autorów. Całkowicie inny jest cel. Gombrowicz w swej satyrze na całe szkolnictwo, jaką jest „Ferdydurke” ukazuje bezsensowność klasycznie rozumianego nauczania w ogóle, a lekcja języka łacińskiego jest tylko przykładem, na którym to ukazuje. Wytyka brak mobilizacji uczniów, erozję autorytetu nauczyciela, wypaczenie zasad nauczania. W przeciwieństwie do niego Herbert to apologeta łaciny, antycznego wzoru wychowania, ciągłości twórczości literackiej (a więc również odniesień do kultury starożytnej). W swoim utworze przeciwstawia się wcale nie Gombrowiczowi, nawet nie opiniom twórców takich jak Różewicz czy Shiller. Dla Herberta lekcje łaciny to sposób na wychowanie ludzi kulturalnych, przeciwstawienie się prymitywnemu sposobowi myślenia (totalitaryzmowi, wojnie).

Dzisiaj, kiedy rolę filologii klasycznej przejęła angielska, a łacinę w liturgii zastąpiły języki narodowe problemy podjęte przez obydwu autorów nie zniknęły. System szkolnictwa dalej często okazuje się anachroniczny. Coraz trudniej wychować świadomych odbiorców i mających solidne podstawy twórców kultury. Być może, przekonani przez Herberta, Miłosza czy Tuwima, znowu nakażemy mierzyć się uczniom z tym przedmiotem?

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty

Gramatyka i formy wypowiedzi