profil

"Rzeczpospolita szkolna" temat dowolny z prasy katolickiej

poleca 91% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Rzeczpospolita szkolna”

Po przeczytaniu artykułu „Rzeczpospolita szkolna” zamieszczonego w „Tygodniku Powszechnym” zdałam sobie sprawę z tego, jak wielką jestem przeciwniczką reform Romana Giertycha. Minister edukacji wymyślił sobie reformę, która miałaby „naprawić” Polską młodzież i szkolnictwo. Tylko szkoda, że takich rzeczy nie da się zrobić w kilka miesięcy a tym bardziej w sposób, jaki on proponuje.

Cały pomysł nowej reformy szkolnictwa narodził się po tragedii w Gdańsku. Przypomnę, iż chodziło o 14 letnią Anię, która odebrała sobie życie po tym jak została upokorzona w klasie podczas nieobecności nauczyciela. Zdarzenie to stało się sygnałem dla polityków i mediów do rozpoczęcia dyskusji na temat stanu polskiej oświaty. Roman Giertych długo nie czekał i już po kilku tygodniach zaprezentował program naprawczy „Zero tolerancji”. Prezentacja, dla wywarcie większego wrażenia odbyła się w miejscu, gdzie „to” wszystko się zaczęło, a mianowicie w gmachu Gimnazjum nr. 2 w Gdańsku.

Minister edukacji nie od dziś jest orędownikiem wprowadzenia we wszystkich podległych mu placówkach skrajnie autorytarnego programu wychowawczego. Śmierć Ani posłużyła mu jedynie jako znakomite uzasadnienie dla podjęcia działań, które zaprezentowane zostały jako próba uzdrowienia polskiej szkoły. Emocje wywołane przez gdańską tragedię, i podsycanie przez media zjednały do jego pomysłów opinię publiczną. Minister korzysta ze społecznego wzburzenia i chce wprowadzić pomysły, które w innych warunkach budziłyby niewątpliwie uzasadnione opory.

Może przytoczę teraz kilka „genialnych” pomysłów ministra Giertycha. A mianowicie „złą” i tą dobrą, ale niezdyscyplinowaną młodzież ma ”postawić na nogi” wszechobejmujący system zakazów i kar. Kary za małe, średnie i poważne naruszenie regulaminu ma, zdaniem ministra, zmienić szkolną rzeczywistość, uwalniając ją od przemocy i braku osobistej kultury uczniów, a także od wandalizmu, lenistwa, braku schludności i estetyki w uczniowskich ubiorach. W moim gimnazjum istniały tzw. punkty, czyli ujemne za łamanie regulaminu i dodatnie za udzielanie się w życiu szkoły. Według dyrektora był to doskonały pomysł na zdyscyplinowanie uczniów. Wiem jednak z własnego doświadczenia, że mało kto przejmował się tymi „punktami”. Uczniowie, którzy z natury byli rozrabiakami kończyli semestr prześcigając się, który z nich uzyskał więcej ujemnych punktów. Podobnie będzie z zakazami i karami z reformy ministra. Niektórzy uczniowie będą ich przestrzegać inni wręcz przeciwnie łamać na wszystkie możliwe sposoby. Podobnie jest z zakazem korzystania z komórek. Chyba nikt tego zakazu nie przestrzega i ma włączony telefon na „wibracje”. Z jednej strony taki zakaz powinien istnieć, ponieważ mnie samą denerwuje, gdy komuś dzwoni telefon na lekcji. Pozostaje jeszcze nieśmiertelny problem mundurków. Ilość głosów „za” i „przeciw” jest chyba niemal identyczna zarówno wśród młodzieży jak i dorosłych. Mundurki są dobre, ponieważ dzięki nim nie widać różnicy między „bogatszymi” i „biedniejszymi”. Wiadomo, że nie każdego stać na firmowe ciuchy, ale też nie każdy wyobraża sobie noszenie jednego ubrania przez 5 dni. Kwestię mundurków pozostawiam poszczególnym organom w szkolnictwie np. dyrekcji, radzie rodziców lub samorządowi szkolnemu. W szkołach powinny postać przeprowadzone referenda mające na celu ustalenie jaka część uczniów zgadza się na noszenie mundurków, a jaka nie. W przeciwnym razie z mundurkami będzie tak jak ze zmianą obuwia: obowiązek jest, ale nie każdy go przestrzega. A czy to nie mija się z celem?

Autorytet nauczycieli także ma zostać wzmocniony w sposób nakazowy. Nauczyciel, który nie ukarze ucznia np. za posiadanie w szkole komórki lub za zbyt czułe przywitanie się z koleżanką, również będzie karany. W tym przypadku kary wymierzać ma dyrektor, który z kolei za zbyt pobłażliwe traktowanie podwładnych będzie karany przez władze oświatowe.

Propozycje ministra doskonale wpisują się w opinie, które wszystkie mankamenty współczesnej polskiej szkoły sprowadzają do braku dyscypliny. Jeżeli wzmocni się dyscyplinę, tym samym rozwiąże się wszystkie problemy wychowawcze – twierdzą zwolennicy pomysłów pedagogicznych Romana Giertycha. Jest to, niestety, myślenie oparte na nieznajomości młodzieży i ich problemów oraz braku ich zrozumienia. Dzieci i młodzież są agresywni, ponieważ taki wzór zachowań podsuwają im dorośli oraz media.

Ministerialne „Zero Tolerancji" jest zbiorem oczywistości i nie zasługuje nawet na miano programu. Zawarty w nim przekaz wystarczyłoby zmieścić w statutach szkół. Zresztą jest ono potrzebne tylko tym dyrektorom i nauczycielom, którzy ograniczają się do administrowania i nauczania. Wciąż bowiem jest w polskich szkołach są grupy pedagogów pamiętających o tym, że każdy nauczyciel jest wychowawcą i opiekunem. Niestety jest ich zbyt mało. Za dużo jest tych, którzy unikają młodzieży, przemykają na przerwach pod ścianą szkolnego korytarza i znikają ze szkoły zaraz po lekcjach – ani przypomnienie, ani jakiekolwiek programy w niczym nie zmienią, bo oni nie chcą lub nie potrafią być wychowawcami i opiekunami.

Ministerialny program dowodzi braku jakiegokolwiek pozytywnego pomysłu na rozwiązanie problemów wychowawczych, m.in. przemocy szkolnej, bowiem każdy zaobserwowany jej przypadek powinien być uznany przede wszystkim za zadanie pedagogiczne. Przypomnę że ukarani uczniowie z gdańskiego gimnazjum nie wiedzieli na początku, co złego zrobili. Podobnie jak ich rodzice. Dlatego tak ważna jest umiejętność wczesnego rozpoznawania problemów i bycie nauczycieli z młodymi ludźmi na przerwach, wycieczkach czy zajęciach pozalekcyjnych. Bez rozmowy i umiejętności jej prowadzenia żadne reformy nie rozwiążą problemów z agresją wśród młodzieży, a niektóre wywołają wręcz odwrotny skutek.

Ponieważ komplikacja problemów przekracza czasem możliwości ich rozwiązania przez nauczycieli, skuteczny program powinien się zaczynać od zatrudnienia w szkołach psychologów, którzy pracowaliby z tzw. trudnymi uczniami. Będąc cały czas blisko nich i utrzymując z nimi stały kontakt, mogliby zapobiegać zachowaniom patologicznym czy przestępczym i pomagać im żyć w nie tylko szkolnej społeczności.

Nie trzeba programu „Zero Tolerancji", by wezwać policję do ucznia, który źle się zachowuje. Dobry wychowawca wie jednak, że uczniowskie wykroczenie można pomóc wychowankowi przekuć w pozytywną zmianę w jego życiu. Wychowawca w stylu kaprala ukarze zaś i odeśle do wykonania dalszych zadań. Gdy do szkoły bowiem wzywa się policjanta, to nauczyciel już poniósł klęskę.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut