profil

Porównaj literackie portrety ofiar, interpretując wskazane fragmenty III cz. "Dziadów" A. Mickiewicza i "U nas w Auschwitzu..." T. Borowskiego.

poleca 85% 420 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Adam Mickiewicz

„Dziady” Adama Mickiewicza powstały w XIX w., zaś „U nas w Auschwitzu...” Tadeusza Borowskiego w wieku XX. Mimo że utwory dzieli cała epoka, to można w nich odnaleźć fragmenty zbliżone pod względem omawianych tematów i problemów. Jednym z nich jest sprawa więźniów, wywożonych na Sybir i przetrzymywanych w obozach koncentracyjnych, pozbawianie ich godności i karanie za narodowość, wyznanie. Ograbianie ludzi z poczucia własnej wartości i bezpieczeństwa, niszczenie ich domów, morderstwa rodzin, zastraszanie i okłamywanie to tylko nieliczne z mechanizmów represji, jakie stosowali zaborcy rosyjscy, a potem niemieccy naziści.
W omawianych przeze mnie fragmentach najistotniejszym aspektem jest ukazanie zachowania ludzi w sytuacjach zagrożenia życia.
Tekst, pochodzący z III części „Dziadów”, to pierwsza scena utworu. Widzimy w niej więźniów, którzy spotkali się w wigilijną noc w celi Konrada, aby powitać nowego współtowarzysza niedoli i rozmawiać o bieżących wydarzeniach w państwie. Następnie wspólnie zaśpiewali pieśń, pełną żalu, tęsknoty za wolną ojczyzną i nawołującą do zemsty na wrogu. Scenę zamyka tzw. Mała Improwizacja, wypowiedziana przez Konrada, która bezpośrednio poprzedza Wielką Improwizację bohatera. W przytoczonej dyskusji biorą udział Adolf, Jacek, Jan Sobolewski, Ksiądz Lwowicz, a także inni, bliżej nieznani więźniowie.
Osoba narratora w scenie więziennej niejako nie występuje, gdyż to bohaterowie opowiadają o wydarzeniach, których byli świadkami. Dzielą się oni swoimi przeżyciami, przemyśleniami, obawami i nadziejami.
„Dziady” Adama Mickiewicza to dramat romantyczny, nazywany również dramatem amorficznym. Charakteryzuje się on bowiem brakiem strukturalnej jednorodności. Poszczególne części dzieła dzieli tematyka i czas powstania, wspólna jest zaś postać głównego bohatera, który w kolejnych częściach zmienia jedynie imiona.
Ponadto w dramacie Mickiewicza zawarte są idee epoki romantyzmu, w której powstał, związanego z walką narodowo-wyzwoleńczą z rosyjskim zaborcą. I właśnie omawiany fragment prezentuje postawy ludzi wobec tych wydarzeń. Przede wszystkim można zaobserwować wielki patriotyzm i wolę walki tych osób. Mimo że są więzieni mają nadzieję na poprawę sytuacji. Są zdolni do ostatecznych poświęceń i ofiarnej walki za ojczyznę. Widzą ogrom zła i chcą buntować się przeciwko niemu.
Tekst przedstawia nam kilka szkiców codzienności ówczesnych Polaków, a więc ciągłe aresztowania, katowanie i wywózki na Sybir, nierzadko niewinnych ludzi. Jeden z tych obrazów przedstawia los małego chłopca, który „skarżył się, że łańcucha podźwignąć nie może”. Od razu zastanawia czytelnika, co taki młody człowiek mógł uczynić, że zasłużył na tak surową karę. Niestety odpowiedź jest prosta i bardzo smutna: był Polakiem, a to wystarczało Rosjanom, aby znęcać się nawet nad dziećmi. Podobny motyw obserwujemy, gdy Jan Sobolewski opowiada o Wasilewskim - młodym mężczyźnie skatowanym podczas przesłuchania. On również był karany za to, że nie wyrzekł się polskości. Postać ta jest w tej scenie szczególnie istotna. Jego stężałe ciało po upadku ze schodów i niesione przez jednego z żołnierzy przypominało bowiem ciało ukrzyżowanego Chrystusa, o czym świadczy cytat:

„Niesiony, jak słup sterczał i jak z krzyża zdjęte
Ręce miał nad barkami żołnierza
rozpięte...”
Obserwujemy mistyczne znaczenie tej sceny. Tak jak Pan Jezus został skazany na śmierć za niewinność i cierpiał za grzechy ludzkości, tak Wasilewski jest symbolem niewinnej ofiary młodych ludzi, walczących o swój kraj.
Postacią, na którą warto zwrócić uwagę w przedstawionym fragmencie jest Janczewski. Symbolizuje on bowiem pełną oddania, odwagi i patriotyzmu postawę młodych ludzi wobec rosyjskiego zaborcy. W jego przypadku walka o wolność bardzo szybko zrobiła z niewinnego, cieszącego się życiem chłopca dorosłego mężczyznę, co czytamy w poniższym tekście:

„Ten przed rokiem swawolny, ładny
chłopczyk mały,
Dziś poglądał z kibitki, jak z odludnej
skały
Ów Cesarz! – okiem dumnym, suchym i
pogodnym...”

Ofiara z własnego życia, poniesiona przez chłopaka w swoisty sposób go uszlachetnia i sprawia, że nawet, mając świadomość swego końca, Janczewski nie myśli o sobie, lecz stara podnieść na duchu innych. Ów heroiczny czyn prezentuje cytat:

„To zdawał się pocieszać spólników
niewoli;
To lud żegnał uśmiechem, gorzkim, lecz
łagodnym,
Jak gdyby im chciał mówić: nie bardzo
mię boli”.

Na koniec mężczyzna trzykrotnie wykrzykuje hasło: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Wszystko to sprawia, że Janczewskiego można postrzegać jako bohatera. Jego wielka ofiarność, patriotyzm, nadzieja i bezgraniczna wiara w to, że dopóki żyją Polacy, ojczyzna nie zniknie stanowią przedstawienie prawdziwych pragnień jego rodaków.
Oprócz tego warto zwrócić uwagę na zachowanie tłumu, będącego świadkami wywożenia ludzi w kibitkach. Osoby te odczuwają empatię wobec uwięzionych, są przerażeni ich losem, ale w żaden sposób nie mogą im pomóc. Boją się, że i oni zostaną wywiezieni. Mechanizm represji i zastraszenia opracowany przez Rosjan jest bowiem tak doskonały, że nikt nie ma odwagi wyłamać się z tłumu, a „policmajster na koniu” jest uważany niemal za nadczłowieka, o czym świadczą słowa:

„...z miny zgadłbyś
łatwo,
E wielki człowiek, wielki tryumf
poprowadzi:
Tryumf Cara północy, zwycięzcy – nad
dziatwą...”

Autor w przytoczonym fragmencie pisze w sposób przypominający mowę potoczną, gdyż słowa wypowiadane są przez poszczególnych bohaterów, a nie narratora. Jednakże w pewnych momentach daje się wyczuć podniosłość i patetyczność, które wyrażają żal za utraconą ojczyzną i chęć podniesienia na duchu umęczonych Polaków. Mickiewicz używa w utworze wielu epitetów: „człek ludzki”, „łagodny uśmiech”, „pusty kościół, „krew niewinna”, „ręka trupia”. Pojawiają się też porównania: „ręka i głowa jak kompas powiodą, gdzie cnota”, „ciało jak z krzyża zdjęte”. Użyte środki zastosowano, aby obraz był bardziej malowniczy, plastyczny i lepszy do odbioru dla czytelnika.
Nieco odmiennie o sytuacji w niewoli pisze Borowski, który sam przeżył obóz koncentracyjny i dlatego jego opowiadanie pt. „U nas w Auschwitzu...” jest tak emocjonujące, ale i drastyczne dla współczesnego czytelnika. Omawiany fragment utworu to początkowe sceny, które opowiadają o tym, jak Tadeusz, główny bohater, wraz z kilkoma innymi „wybrańcami”, został przeniesiony z obozu w Birkenau do Oświęcimia na kursy sanitarne. W dalszej części tekstu narrator opowiada o „nowym” lagrze, o którym więźniowie mówią z dumą „U nas w Auschwitzu…”.
W opowiadaniu Tadeusza Borowskiego nie ma bohaterów indywidualnych, a jedynie zbiorowość ludzi, którzy zostali skazani na tragiczny los. Na pierwszy plan wysuwają się tylko losy narratora, który niejednokrotnie jest głosem tłumu. Osoba, relacjonująca wydarzenia używa różnych form gramatycznych, raz mówi w pierwszej osobie liczby pojedynczej – „jestem”, a innym razem w pierwszej osobie liczby mnogiej – „szliśmy”, „włóczymy się”.
Omawiane opowiadanie jest ponadto najbardziej osobistym z całego tomu Borowskiego, gdyż ma postać listów do narzeczonej, ukochanej Marii, przebywającej w sąsiednim obozie dla kobiet. Pisarz w ten sposób chciał, aby omawiane wydarzenia były bardziej prawdopodobne i aby czytelnik mógł lepiej utożsamić się z bohaterem i wyobrazić, jak wielkim złem były lagry. Warto też zwrócić uwagę, że narrator nie wyraża własnego zdania na tematy oświęcimskie, nie komentuje wydarzeń, stoi z boku. Autor zastosował tu bowiem zabieg behawioryzmu, czyli wyzbył się opisów uczuć na rzecz omówienia zachowań uwięzionych ludzi. Jednak da się w utworze zauważyć, ze narrator posługuje się bardzo wysublimowaną ironią, wręcz sarkazmem, co prezentują słowa:

„Mamy, właśnie my, kilkunastu ludzi na dwadzieścia tysięcy mężczyzn w Birkenau, zmniejszyć śmiertelność w obozie i podnieść ducha więźniów...”

W przedstawionym opowiadaniu na pierwszy plan wyłania się kwestia łamania zasad moralnych. W Oświęcimiu człowiek w obliczu grożącej zagłady dba tylko o siebie. Nawet zawierane przyjaźnie służą jedynie konkretnym interesom. Przestawanie z „odpowiednimi” ludźmi musi być opłacalne. Ludzie pomagają sobie, gdy wiedzą, że później coś za to dostaną, o czym świadczy cytat:

„Staszek kręci się zazwyczaj koło kuchni i magazynu, wyszukując tych, którym kiedyś coś dał i którzy jemu teraz dać powinni...”

Każdy bowiem walczy tu o zdobycie pożywienia i przetrwanie, w myśl zasady, że „wygra najlepszy”. Człowiek dla człowieka jest wilkiem, „jeden o drugim wie wszystko”, a „każda rozmowa jest podsłuchana, skomentowana, doniesiona, gdzie należy”.
Ponadto w „U nas w Auschwitzu...” obserwujemy, jak duże były rozbieżności między lagrowcami z Birkenau a Oświęcimia. Ten pierwszy obóz to jedynie stare, drewniane baraki, w których szerzą się zaraza i śmierć. O Tadeuszu i jego towarzyszach mówi się „Koledzy z Birkenau”, bo ich „los tak marny”. Auschwitz zaś uważany jest za „lepszy” świat. „Ludzie są w Oświęcimiu zakochani...”. Autor opisuje to miejsce z namaszczeniem, swojego rodzaju lubością. Ma się wrażenie, że panuje tu wieczny ład i harmonia, każdy jest szczęśliwy, ma poczucie bezpieczeństwa, czego dowodem są słowa:

„Rozkoszne dnie: bez apelów, bez obowiązków. Cały obóz stoi na apelu, a my w oknie, wpół wychyleni widzowie innego świata. Uśmiechają się do nas ludzie, my uśmiechamy się do ludzi...”

Świat ludzi zlagrowanych stał się „odczłowieczony”, społeczność, podzielona na ofiary i katów, zachowuje się jak zwierzęta. Nie buntują się oni przeciwko swojemu losowi. Odebrano im poczucie własnej wartości, są poddanymi, przyjmują całe zło, jako coś normalnego i oczywistego, a mówią o tym poniższe słowa:

„Jakże to jest, że nikt nie krzyknie, nie plunie w twarz, nie rzuci na pierś? Zdejmujemy czapkę przed esmanami wracającymi spod lasu, jak wyczytają, idziemy z nimi na śmierć...”

Widzimy tutaj bierność, apatię więźniów, poddanie się wpływom Niemców, brak wiary, że może być inaczej. Tak właśnie działał niemiecki, nazistowski system represji wobec „Niearyjczyków”. „To mistyka”, „dziwne opętanie człowieka przez człowieka”. Naziści bowiem mieli tak ogromną władzę psychiczną nad więźniami, że nikt nie myślał o buncie. A przecież wystarczyłaby „jedyna broń”, jaką posiadali – „liczba, której komory nie pomieszczą.”
Ostatnim aspektem, który trzeba krótko omówić, to kwestia pracy w obozie. Jest ona ukazana w „U nas w Auschwitzu…” bardzo pobieżnie. Wiemy przecież, że ludzie w obozach koncentracyjnych skazywani byli na katorżnicze i czasami bezsensowne roboty. Kto zaś nie mógł pracować ginął. Borowski w tekście tego nie ujawnia. Ma się wrażenie, jakby pobyt w Oświęcimiu był dla bohatera wakacjami.
Autor w swym opowiadaniu nie używa zbyt wielu środków artystycznego wyrazu, gdyż jak już wspomniałam, w opisach skupia się na zachowaniu człowieka, a nie jego uczuciach. Możemy tu jednak znaleźć epitety: „rozkoszne dnie”, „niewyspana twarz”, „końskie baraki”, a także metaforę: „uprasowane na zabójczy kant spodnie” oraz porównanie: „znikają jak w filmie”. Wszystko to ma służyć uplastycznieniu obrazu.
„U nas w Auschwitzu...” i „Dziady” część III to utwory opowiadające o odmiennych wydarzeniach. Łączy ich jednak to, że oba mówią o historii Polaków. Są dowodem na prześladowania i represje, jakich doświadczali przodkowie. Wspólnym mianownikiem jest również to, że obaj zaborcy wytworzyli hermetyczny i specyficzny system zależności między więźniami a okupantami. Społeczność przecież nie miała odwagi buntować się, gdyż ciągły strach, brak bezpieczeństwa, pozbawienie godności hamowało ich jakiekolwiek działania. Nie sprzeciwili się złu.
Różni ich natomiast postawa poszczególnych jednostek w społeczeństwie, gdyż o ile w „Dziadach” Janczewski, Wasilewski, czy sam Konrad umieli walczyć, posiadali nadzieję i głęboko wierzyli, że wszystko można zmienić, o tyle w opowiadaniu Borowskiego tłum jest bierny, zniechęcony, panuje apatia i niezrozumienie istniejącego porządku. A jednak nikt nic nie robi, aby to zmienić.
Osobiście nie mogę sobie wyobrazić, że wszystkie opisywane wydarzenia były kiedyś rzeczywistością. Równie niezrozumiałe wydaje mi się to, jak można było pozwolić na takie okrucieństwo, zakatowanie i wymordowanie tylu tysięcy, a nawet milionów ludzi w każdym wieku. Na koniec dodam, że musimy pamiętać o przerażającej historii naszej ojczyzny i rodaków, aby nie dopuścić na powtórzenie tych wydarzeń.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 11 minut