profil

Opowieść Ariadny - narracja pierwszoosobowa.

poleca 85% 1079 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Pogoda jak zwykle była piękna. Słońce jaśniało nad horyzontem leniwie wynurzając się z morza. Przechadzałam się właśnie piaszczystą plażą zbierając kolorowe kamienie, kiedy nagle dojrzałam okręt. Widoczność była na tyle dobra, że rozpoznałam pochodzenia statku. Płynęli nim ludzie z Aten. Ponoć miał przybyć jakiś śmiałek, który pragnie zabić Minotaura.
− Och witaj Najcudowniejsza − odezwał się śmiało przybysz − Twa uroda rozświetla każdy kraniec świata. Bądź pozdrowiona Ariadno! − dokończył. „Ale on szarmancki” pomyślałam. − Pragnę zabić Twego brata - Minotaura − zagrzmiał. Jego słowa wzbudziły we mnie zarówno śmiech, jak i lęk. Taki ktoś miałby zabić tą bestię? − ironizowałam.
A jednak. Tezeusz - bo tak miał na imię owy przybysz rzeczywiście chciał pokonać mego brata w labiryncie. Następnego ranka zakradł się po cichu pod mój balkon. Czule się pożegnał i pragnął abym życzyła mu szczęścia. Bez namysłu dałam mu kłębek nici, dzięki któremu chociaż jedno z niebezpieczeństw będzie w pewnym stopniu zażegnane. Podziękował i odszedł…
Czekałam ja, mój ojciec, czekała cała Kreta. Mijały godziny. Tłum gapiów stojący przed wejściem do labiryntu stawał się coraz mniejszy, ale Tezeusza nikt nie widział. Pocieszano się jednak faktem, że nie słychać było żadnych jęków, toteż nikt nie został zabity.
Po ośmiu godzinach, już późną nocą, do wyjścia dotarł bohaterski Ateńczyk. Słaniał się na nogach. Nie potrafił wymówić choćby jednego słowa. Był cały odrapany i potłuczony. W ręce trzymał głowę potwora…
Następnego dnia cała Kreta świętowała. Rozesłano gońców z wieścią o zabiciu bestii. Każdy, kto żyw chciał zobaczyć bohatera. Popołudniu odbyła się wielka uczta, na której byli obecni wszyscy ważni i mniej ważni mieszkańcy wyspy. Późnym wieczorem do mych drzwi zapukał Tezeusz. Był pełen radości, przepełniała go duma. Bardzo chciał mi coś powiedzieć. Poszliśmy na plażę…
− Kocham Cię. Nie mogę przestać o Tobie myśleć. Jesteś dla mnie wszystkim. Jedź ze mną do Aten, a tam mnie poślubisz. Kocham Cię Ariadno! − krzyczał Ateńczyk. Nie mogłam powstrzymać się od łez. − Jeśli prawdą jest to, co mówisz to… Kocham Cię równie mocno, o ile nie goręcej! − odpowiedziałam. Odprowadził mnie do pałacu, a następnie pocałował…
− Twój ojciec się zgodził. Wypływamy za dwie godziny − oznajmił mi Tezeusz. Miał na sobie jasną szatę z jedwabiu godną koronowanych głów. − Jestem gotowa! − odpowiedziałam, ale Tezeusza już nie było w pałacu. Siedział wygodnie na statku czekając na mnie. − Do widzenia ojcze! Wrócę niebawem! − krzyknęłam, gdy odbijaliśmy z brzegu.
Podróż ciągnęła się w nieskończoność. Wszędzie woda, żadnych wysp, tylko morze. Byłam tak zmęczona. Zasnęłam…
Obudziłam się na plaży cała potłuczona. Nie widziałam nikogo, żadnej żywej duszy, nie widziałam Tezeusza. Poczęłam krzyczeć, wołać. Nic z tego! Jego tu po prostu nie było. Wyszłam na najwyższe wzniesienie i dojrzałam grecki okręt. Nie zmierzał w moim kierunku. Długo nie mogłam dojść do siebie. Co się stało? Dlaczego? Co ja takiego zrobiłam? Zakręciło mi się w głowie. Ogarnęła mnie ciemność. Ostatnie, co pamiętam to obraz tańczących bachanek, satyrów i menad. Pośród nich widziałam boga wina i śpiewu - Dionizosa…

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty

Podobne tematy
Teksty kultury