profil

Porównaj wizje świata w podanych fragmentach „Kandyda” Woltera i „Nowego wspaniałego świata” Aldousa Huxleya.

poleca 85% 944 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Człowiek zawsze marzył o stworzeniu idealnego świata bez cierpienia, chorób, wojen, śmierci. Wszyscy ludzie byliby równi i szczęśliwi. Niestety taki stan nie jest możliwy. Rasa ludzka ma wiele wad, w tym najgorszą – egoizm. Jeśli dopełnić to chciwością i żądzą władzy widzimy powód dlaczego nie można było wprowadzić w życie „Utopii” Tomasza Morusa. Idealne światy są piękne tylko na kartach książek. W rzeczywistości mogą okazać się mimo wszystko niedopracowane i nie tak cudowne jak w powieściach.
Przytoczę dwie wizje perfekcyjnego świata. Pierwszą jest „Kandyd, czyli optymizm” Woltera gdzie znajdujemy krainę Eldorado. Legendarne, poszukiwane Eldorado to synonim bogactwa, dobrobytu, ziemi obiecanej. Nazwa pochodzi od hiszpańskiego „el dorado” czyli „pozłocony” i była nadawana królowi miasta słynącego z obfitości złota i szlachetnych kamieni. Później samemu miastu. Wolter jest wierny tradycyjnemu opisowi. W Eldorado szmaragdy i rubiny leżą na drodze, złota jest tyle co piasku. Panuje powszechne szczęście, zgoda i kult mądrości. Miasto jest piękne ze swoimi fontannami z wodą różaną i krystalicznie czystą, z likierami, z kolumnami zdobiącymi budowle. We wspomnianym fragmencie znajdujemy kilka ważnych opisów zwyczajów panujących w tej krainie. Otóż zamiast koni, kucyków czy ewentualnie wołów jako zwierzęta pociągowe traktuje się tam barany. Rozmowa Kandyda, jego sługi Kakamby i Starca dostarcza informacji na temat niecodziennego wyznania. Wiara jest przyczyną wielu wojen i konfliktów. Jednak wolterowski kraj jest wyjątkiem. Monoteistyczna religia nakazuje Eldorańczykom dziękczynienie bogu za wszystko co zesłał im na ziemię. Jednocześnie o nic go nie proszą,
bo ufają w jego nieomylność i wszechwiedzę. W tym kraju każdy człowiek jest mnichem, kapłanem i wyznawcą w jednym gdyż każdy dziękuje bogu swoim śpiewem i uśmiechem. Starzec dziwi się pytaniom Kandyda o wszystkie te aspekty. Jest bowiem przekonany
o słuszności swojej religii i jej organizacji. Nie wie co dzieje się w innych częściach świata
( możliwe, że Eldorado jest tak szczęśliwe właśnie dzięki tej izolacji). Nie rozumie jak można spalić na stosie kogoś kto ma inne zdanie niż ogół ludności. W zasadzie to nie widzi możliwości aby ktoś takowe odmienne zdanie posiadał – w Eldorado wszyscy myślą identycznie. Może to się okazać cokolwiek nudne na dłuższą metę, ale zapewne sprzyja pokojowi w państwie. Wiąże się z tym brak sądów, procesów i więzień. Skoro wszyscy myślą analogicznie z definicji zbrodnie są niemożliwe. Kolejną ciekawostką jest opis spotkania Kandyda i Kakamby z królem pokazujący nierealny ideał. Zwykle Jego Wysokości należy się szacunek i chylenie czoła, czołganie i całowanie podłogi, po której stąpa - tu Majestat można ucałować w oba policzki i uściskać. Jest to wręcz nakazane przez ochmistrza. Nie trzeba umawiać się na spotkanie z królem, a można zostać zaproszonym na ucztę. Władca nie traktuje nikogo z wyższością. Jest grzeczny, miły i życzliwy. Te cechy rzadko idą w parze
z władzą.
Zostawmy jednak Eldorado i poświęćmy uwagę „Nowemu wspaniałemu światu” Aldousa Huxleya.
Powieść ta nazywana jest antyutopią. Przedstawia społeczeństwo przyszłości, które kształtuje się pod reżimem totalitarnym dążącym do ujednolicenia jednostek, do zbicia ich
w bezkształtny, homogeniczny tłum. Pod pewnymi względami jest ono idealne co można zaobserwować z przytoczonego fragmentu. Rozmowa Mustafa Monda z Dzikusem, a raczej krótki monolog pierwszego z nich pokazuje jak wygląda to społeczeństwo. Pod wpływem klonowania, modyfikacji kodu DNA i przeróżnych środków farmakologicznych wytępiono nienawiść, konflikty, brak stabilności, pragnienie władzy, opór. Przy okazji zniknęła miłość
a wraz z nią heroizm i szlachetność. Zaniknęły niejako przy okazji również wszelkie cnoty, ale teraz jeśli jakaś jest potrzebna wyjmuje się tableteczkę z fiolki, łyka i już się ma potrzebną cnotą. Po co pracować nad sobą? Ludzkie życie przepełnione jest miłymi sprawami
i obowiązkami, które sprawiają przyjemność. Jeśli zdarzy się jednak błąd leczy się go somą, czyli tabletkami na zło. Soma jest pewną religią nawet. Cytując Huxleya: „Chrześcijaństwo bez łez, oto czym jest soma.” To zdanie jest kwintesencją nowego świata. Bez cierpienia i łez. Bez żywiołowych przeżyć. Bezsmakowa papka. Zauważa to Dzikus i opowiada historię dziewczyny z pewnej wioski. Jeśli ktoś chciał ją poślubić musiał znieść pewne niedogodności żeby na nią zasłużyć. Okazuje się, że w nowym świecie nie trzeba dziewczyny zdobyć, zasłużyć na nią, oczywiście niedogodności również usunięto. Ludzie żyjący w tym idealnym świecie nie dostrzegają jałowości swojego życia. Jest im wygodnie. Nie mogą się z niczego cieszyć ani niczym smucić. Nie mają wahań nastrojów.
Wiele łączy oba te teksty. W obu świat jest pod pewnymi względami idealny. Nie ma wojen, konfliktów, przestępstw. Tylko... Smutny i nudny ten świat. Żeby docenić szczęście trzeba czasem zaznać smutku i bólu. I ludzie nie mogą być identyczni, bo to z różnic bierze się to co najlepsze. To dzięki temu, że ktoś rozumie matematykę a ktoś chemię rodzą się wynalazki. Nie można wykluczać inności, bo wtedy nic nie może się rozwijać. A co się nie rozwija to się cofa! Społeczeństwo z Eldorado i z „Nowego wspaniałego świata” nie ma przed sobą świetlanej przyszłości. Wbrew wielu opiniom myślę, że o opisie Eldorado też można powiedzieć – antyutopia.
Różnią się te opisy czasem powstania, ale pokazują to samo zjawisko. W powieści Huxleya mamy do czynienia z typową prozą science fiction – klonowanie, tabletki, cuda techniki. U Woltera jest to bardziej ukazanie odseparowanej od świata cywilizacji, która rozwija się bez zewnętrznych wpływów. Nie wiemy nic o ewentualnych obowiązkach
i pracach wykonywanych przez Eldoradończyków. Za to w „Nowym wspaniałym świecie” znajdujemy opis dotyczący tego, że każdy robi to do czego jest stworzony. W Eldorado nauczono się żyć z pewnymi niedogodnościami a w świecie Mustafy je wyeliminowano. Różnic jest wiele między oboma wizjami, ale jeszcze więcej jest ich między naszym światem a tymi powieściowymi.
Nie wątpię, że świat bez cierpienia i nienawiści mógłby być przyjemny, a nawet cudowny. Nie wiem tylko czy gdybyśmy urodzili się już w takiej „ziemi obiecanej” czy bylibyśmy szczęśliwi. Czy miałoby znaczenie to, że może być inaczej. Pewnie wtedy też tworzylibyśmy wizje idealniejszych rzeczywistości. Ale... czy ma sens tworzenie czegoś zupełnie nowego? Czegoś na wielką skalę? Może wystarczy odrobinę więcej optymizmu
i uszanowania ludzkiej odmienności żebyśmy stworzyli własne, lepsze Eldorado?

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut

Gramatyka i formy wypowiedzi