profil

Bywają takie dni

poleca 86% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Temat: Bywają takie spotkania, które w jednej chwili odmieniają ludzkie życie.

Bywają takie spotkania, które w jednej chwili odmieniają ludzkie życie. Czy zgadzasz się z tym stereotypowym sformułowaniem? Swoją odpowiedź uzasadnij odwołując się do wybranych utworów literackich i filmowych.

Często zastanawiamy się, dlaczego nasze życie układa się w taki, a nie inny sposób. Analizujemy wiele spraw, wydarzeń, myślimy: \"co by było gdyby...??.

Patrząc na swoje życie w ten sposób, możemy dojść do wniosku, że na najważniejsze decyzje jakie podejmowaliśmy w życiu, miały wpływ spotkania z innymi ludźmi. Oddziaływają one na nas w sposób pośredni lub bezpośredni. Często nawet nie dostrzegamy ich znaczenia.

Spotkania, które odmieniają nasze życie nie muszą być długie i celebrowane przez obie strony. Równie dobrze mogą trwać pięć minut i odbywać się w autobusie, na ławce w parku czy w poczekalni u dentysty.

Spotkania tego typu mogą wpłynąć na nasz los w sposób pozytywny, tak jak to które odbył Albert du Aime w książce Williama Whartona pt. \"Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie!?.


Jednak czasem jest odwrotnie, czego doświadczyła Christiane. F, bohaterka autobiograficznej książki pt. \"My, dzieci z dworca Zoo?. W obydwu przykładach spotkania z drugim człowiekiem w jednej chwili odmieniły życie bohaterów.

Musimy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że mechanizm każdego takiego spotkania, przebiegał inaczej. Dlatego wszystkie przykłady poznamy z punktu widzenia osoby na którą to wydarzenie wywarło wpływ. Bohaterem, który jako pierwszy opowie nam swoją historię będzie Gyurka, czternastoletni chłopiec z książki Imre Kertesza pt. \"Los utracony?.

GYURKA:
\"W czasie drugiej wojny światowej trafiłem do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Miałem wtedy 14 lat. Słyszałem już o tego typu miejscach wiele razy, gdy pracowałem na budowie. Jednak to, co zobaczyłem, przeraziło mnie. Pierwszą rzeczą którą dostrzegłem, były kominy. Jak się potem okazało, unoszący się z nich dym powstawał w wyniku spalania ciał ludzi którzy nie byli przydatni do pracy. Kiedy już przeszedłem selekcję i trafiłem do miejsca w którym miałem zamieszkać, byłem wykończony psychicznie.

Właśnie wtedy, stojąc razem z innymi mężczyznami, poznałem Bandiego Citroma. Był to człowiek który nauczył mnie wielu rzeczy bez których z pewnością bym zginął. Powiedział np. abym nigdy nie zjadał całego chleba, bo niewiadomo czy jutro go dostanę. Ostrzegał, żeby nie spóźniać się na apel, ponieważ w tym obozie grozi za to kara śmierci. Początkowo uważałem tego typu rzeczy za błahe i niewarte roztrząsania. Potem jednak okazało się, że mówił mi o sprawach, które zaczęły decydować o tym, czy dożyję kolejnego dnia.

Ze słów Bandi?ego nie wyniosłem tylko jednorazowych, materialnych korzyści. W ciągu naszej znajomości nauczyłem się: przezorności, optymizmu i poznałem prawdziwy, odpowiedzialny, dorosły świat. Myślę, że już żaden człowiek nie będzie w stanie wpłynąć na moje życie tak, jak zrobił to Bandi Citrom. Dlatego nigdy nie zapomnę, że go spotkałem i będę mu dozgonnie wdzięczny.?

Niestety, nie wszystkie takie spotkania odmieniają ludzkie życie w sposób pozytywny. Czasem winę za to ponosi: czas spotkania, otoczenie w którym do niego doszło lub też sami uczestniczący w nim ludzie. W przypadku Christiane. F. wszystkie te czynniki odegrały rolę niszczącą i wpłynęły na bohaterkę destrukcyjnie.

CHRISTIANE.F.:
\"Wychowałam się w jednej z biedniejszych dzielnic Berlina. Ludzie z tej części miasta byli powszechnie uważani za \"gorszych\". Tą sytuację zaczęłam odczuwać bardzo wcześnie. Zawsze czułam się niedowartościowana, a moi rodzice wcale nie pomagali mi się uporać z tym problemem. Kiedy byłam mała, ta sytuacja była jeszcze pod kontrolą. Niestety, kiedy skończyłam dwanaście lat odezwała się we mnie zbuntowana nastolatka. To właśnie w tym czasie natknęłam się na reklamę jednej z berlińskich dyskotek ? Soundu. Była wtedy najnowocześniejszą w Europie. Zapragnęłam tam pójść i zobaczyć to miejsce. Po pewnym czasie stałam się stałą bywalczynią Soundu i miałam tam wielu znajomych. Wtedy już wiedziałam, że kilkoro z moich kolegów bierze narkotyki, jednak ja bałam się tego. Zresztą wszyscy którzy swój \"pierwszy raz? mieli za sobą, szczerze mi to odradzali. Jednak pewnego dnia w toalecie dyskoteki, spotkałam chłopaka, który zmienił tę sytuację. Weszłam tam, aby napić się wody. Wtedy, w ubikacji zobaczyłam nastolatka z igłą w ręku. Na twarzy miał uśmiech szczęścia. Zazdrościłam mu. Po raz pierwszy pomyślałam, że narkotyki mogą dać radość. Chłopak chyba odgadł moje myśli. Zapytał czy chcę spróbować. Wkłuł mi igłę w rękę i wstrzykną brązowy płyn. Straciłam przytomność a kiedy się obudziłam jego już nie było. Jeszcze tego samego dnia wzięłam kolejną \"działkę?. Od tamtej pory brałam już regularnie. Po jakimś czasie trafiłam na \"detoks?, ale dopiero po kilku latach udało mi się wyjść z nałogu. Bardzo prawdopodobne jest, że gdybym nie spotkała wtedy tego chłopaka, to i tak spróbowałabym narkotyku. Możliwe jest również to, że nigdy nie przyszłaby mi do głowy myśl o tym, iż mogą mi one dać: szczęście, radość i spełnienie. Jednak z perspektywy tych kilku lat mogę powiedzieć, że właśnie to jedno, krótkie spotkanie zaważyło na moim życiu. Niestety nie było ono dobre, a wręcz przeciwnie, przyczyniło się do włączenia systemu autodestrukcyjnego zarówno w moim ciele jak i psychice.?

Zdarza się też, że takie z pozoru negatywne spotkanie, pozwala człowiekowi \"sprawdzić? samego siebie. Większość ludzi uważa się za: uczciwych, moralnych, sprawiedliwych i dobrodusznych. Najczęściej jednak, dopiero życie jest w stanie to potwierdzić lub zanegować. W takiej właśnie sytuacji znalazł się ojciec ośmioletniej Caroliny Prioietti w filmie Ilaria Cirino pt. \"Długa noc?.

TATA CAROLINY:
\"Śmierć, szczególnie dzieci, zawsze była dla mnie czymś przerażającym. Jednak nigdy nie przypuszczałem, że przyjdzie mi w tak desperacki sposób walczyć z nią o życie mojej córeczki. Carolina zasłabła w czasie uroczystości Pierwszej Komunii Świętej. W szpitalu okazało się, że cierpi na poważną wadę serca. Uratować jej życie mógł tylko przeszczep, na który trzeba było czekać. Carolina nie miała czasu. W każdej chwili mogła umrzeć. Ja i moja żona przeżywaliśmy prawdziwy dramat. Właśnie wtedy zadzwonił do mnie nieznajomy mężczyzna i zaproponował pomoc. Dzień później poszedłem na spotkanie z nim. Człowiek ten nazywał się Mario Rosi. Zaproponował nam natychmiastową transplantację w prywatnej klinice w Szwajcarii. W zamian żądał trzysta milionów lirów. Nie jesteśmy zbyt zamożni, więc była to dla nas ogromna suma. Zaczęliśmy starać się o zdobycie tych pieniędzy. Mięliśmy na to tylko kilka dni. Właśnie w tym czasie moja żona dowiedziała się od lekarza, że tę ofertę złożył nam najprawdopodobniej handlarz ludzkimi organami. Oznaczało to, że przestępcy za nasze pieniądze zabiją jakieś dziecko, \"wyrwą? mu serce i dadzą je Carolinie. Moja żona chciała zawiadomić policję, jednak powstrzymałem ją. Nie obchodził mnie wtedy los tego dziecka, które miało stracić życie. Liczyła się tylko moja córka. Wyzbyłem się wszelkiej moralności, uczciwości i miłości do bliźniego. Byłem jak zwierze które nie panuje nad swoimi emocjami. Na szczęście ostatniego dnia przed dostarczeniem pieniędzy Rosiemu, otrzymaliśmy serce dla naszego dziecka. W Kosovie mały chłopiec został zabity przez minę. Ze szpitala dostaliśmy wiadomość o zgodności tkankowej. Carolina wyzdrowiała. Jednak dopiero wtedy, gdy emocje opadły, zdałem sobie sprawę z tego co zamierzałem zrobić. Chciałem zabić dziecko. Uświadomiłem sobie, że spotkanie z Mariem Rosi pokazało mi do czego jestem zdolny. Teraz już patrzę na siebie w bardziej krytyczny sposób, ponieważ wiem do czego jestem zdolny. Dlatego myślę, że jednak coś zawdzięczam temu człowiekowi. On zmienił moje życie na bardziej wartościowe. Dzięki niemu odkryłem własną naturę i teraz zupełnie inaczej postrzegam siebie i rzeczywistość. Otrzymałem od niego bardzo bolesną, ale jednocześnie uzdrawiającą lekcję życia.?

Bywają też spotkania o zupełnie innym charakterze od przedstawionych wcześniej. Są to najczęściej subtelne, romantyczne, pełne uroku chwile, w ciągu których dwoje ludzi, zaczyna darzyć się szczególnym uczuciem, którym jest miłość. Bohaterką kolejnej historii jest kobieta, którą aby obdarzyć tym uczuciem, najpierw należało poskromić. Chodzi oczywiście o Katarzynę, ze słynnej komedii Williama Shakespeare?a pt. \"Poskromienie złośnicy?.

KATARZYNA:

\"Wszystko zaczęło się, kiedy moja młodsza siostra Bianka, zakochała się i postanowiła wyjść za mąż. Jednak, na moje nieszczęście, ojciec nasz uważał, że aby wydać za mąż młodszą córkę, musi najpierw to samo uczynić ze starszą. Starający się o moją siostrę Gremio i Hortensjusz, dowiedziawszy się o tym, uknuli spisek. Sprowadzili z Werony Petruchia, mężczyznę który miał wedle ich planu ożenić się ze mną, pozostawiając im wolną drogę do Bianki. Wcale nie myślałam wychodzić za niego. Wręcz przeciwnie, obrażałam go nieustannie. Jednak Petruchio okazał się bardzo wytrzymały na moje kpiny i wyszydzenia. W czasie naszej rozmowy, podstępem wyłudził ode mnie zgodę na ślub. Pobraliśmy się jeszcze tego samego dnia. Kiedy znaleźliśmy się u niego w domu, zaczął dziwnie się zachowywać. Najpierw głodem a potem już na dziesiątki innych sposobów starał się zdobyć moje posłuszeństwo. W końcu udało mu się. Zrozumiałam dlaczego tak postąpił ? pokochał mnie. Doszłam do wniosku, że człowiek ten, jest wart mojej miłości i szacunku. Dzięki niemu zrozumiałam, że gniewna kobieta to zmącone źródło, błotniste, brudne i pozbawione piękna. Petruchio \"ujarzmiając\" moją przekorną naturę uratował mnie przed staropanieństwem, zgryzotą i samotnością. To dzięki niemu stałam się kobietą: spełnioną i szczęśliwą, kochaną i kochającą.?

Czasami zdarza się też, że ogromny wpływ na życie człowieka wywiera spotkanie z osobą, którą widywał codziennie. Kimś takim może być: mama, sąsiadka, brat lub dziadek. To właśnie ten ostatni odegrał niebagatelną rolę w życiu Alberta du Aime ? głównego bohatera książki Williama Whartona pt. \"Nigdy, nigdy mnie nie złapiecie!?

ALBERT:
\"Dwa tygodnie przed śmiercią, dziadek wezwał mnie do swojej sypialni. Wiedziałem, że umiera. Był wychudzony, blady i mizerny. Na kolanach miał tacę, na której leżały papier i ołówek. Spodziewałem się, że poprosi abym mu coś narysował. W przeszłości, ilekroć go odwiedzałem, zawsze mnie o to prosił. Wtedy jednak dał mi do zrozumienia, że chce mi coś przekazać. Opowiedział mi historię naszej rodziny. Dowiedziałem się wtedy wielu rzeczy które dotąd tajono przede mną. Jednocześnie wytłumaczył mi jak ważne jest to aby poznać swoje korzenie i nie wypierać się ich. To właśnie pod wpływem jego słów, m.in. zmieniłem pisownię mojego nazwiska z używanej od narodzin \"Duaime? na pierwotne i zdaniem dziadka należyte \"du Aime?. Byłem tak zafascynowany usłyszaną historią, że powziąłem zamiar spisania wszystkiego czego się dowiedziałem w formie książki. \"Przygoda? jaką przeżyłem pisząc ją, obudziła we mnie wrażliwość i wiele mnie nauczyła. Kilka lat później, w czasie wojny uczestniczyłem w bitwie w Ardenach, zostałem ranny i trafiłem do szpitala. Fizycznie czułem się dobrze ale mój stan psychiczny był tragiczny. Nie mogłem się pozbierać. To właśnie wtedy, pomimo dużej rozbieżności w czasie, najbardziej odczułem wpływ jaki wywarła na mnie rozmowa z dziadkiem. Kiedy leżąc na szpitalnym łóżku, myślałem o ciężkich początkach mojej rodziny w Ameryce i o wielu nieszczęściach jakie ją spotkały, chciałem być silny. Przez ponad dwa miesiące żyłem w świecie w który wprowadził mnie swymi słowami dziadek Will. Ciałem cały czas byłem w szpitalu ale duchem, nie opuszczałem farmy dziadków. To pomogło mi nie popaść w chorobę psychiczną. Starałem się opierać: wybuchom płaczu, krzykom i zawodzeniom ? które ujawniały moje traumatyczne przeżycia. W końcu zacząłem czuć, że przeżyję, że panujący dotąd w mojej głowie mętlik pomału się rozwiewa. Postanowiłem wtedy, że kiedyś mojemu wnukowi też przekażę rodzinną historię. Może jemu też, takie nietypowe spotkanie ze mną uratuje życie?.?

Myślę, że powyższe wypowiedzi potwierdzają, że \"bywają takie spotkania, które w jednej chwili odmieniają ludzkie życie?. Każdy z zaprezentowanych bohaterów spotkał na swojej drodze kogoś, kto w mniejszy lub większy sposób zmienił jego los. Ponadto, historie Christiane i taty Caroliny udowadniają, że stwierdzenie to wcale nie jest stereotypowe. Wiadomo bowiem jest teraz, jak i przed wiekami, że największy wpływ na życie człowieka ma drugi człowiek. Chłopak którego Christiane spotkała w Soundzie wpłynął na jej życie w sposób negatywny, natomiast wiedza którą Bandi Citrom przekazał Gyurce ? pomogła mu przeżyć. Dlatego właśnie, każdy z nas powinien zwracać uwagę na to, co dzieje się w jego życiu. Nie każdy z nas znajdzie się w tak ekstremalnych warunkach jak Gyurka czy tata Caroliny. Jednak każdy, może być uczestnikiem takiego wydarzenia jak Albert lub Katarzyna. Jedno jest pewne: bywają spotkania zmieniające życie człowieka, a każdy z nas był lub będzie takiego uczestnikiem, a może jedynie nie dostrzec jego znaczenia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 12 minuty