profil

Co to znaczy pięknie żyć?

poleca 85% 2283 głosów

Treść Grafika Filmy
Komentarze
Kamienie na szaniec Jan Bytnar

W momencie, gdy po raz pierwszy spotykamy się z Alkiem, Rudym i Zośką, poznajemy ich jako osiemnastoletnich, wesołych, pozbawionych większych problemów chłopców. Uważają, że mogą podbić świat i że wszystko leży im u stóp. Zapewne by tak było. Swoją inteligencją i sprytem dokonaliby czegoś wyjątkowego, gdyby nie wojna. Wtedy to właśnie legły w gruzach ich plany, marzenia, musieli dojrzeć i zmierzyć się z okrutną rzeczywistością. Ze spokojnego, bezpiecznego i pełnego miłości, marzeń i piękna świata dzieciństwa zostają przeniesieni w krąg zła, przemocy, rozlewu krwi, śmierci niewinnych osób, świata zniszczeń i cierpienia. Wojna odbiera im najwspanialsze chwile ich życia. Odgłosy ptaków zastępują odgłosy wybuchów granatów i strzałów, widoki tętniącej życiem przyrody, kwitnących kwiatów i szczęścia ludzi zastępuje im widok martwych ciał, krew, strach bliskich. Wychowani w duchu patriotyzmu czują się w obowiązku ratowania Ojczyzny. Jednocześnie muszą się zmierzyć ze swoimi odczuciami religijnymi. Uczestniczenie w Dużym Sabotażu liczyło się z zabijaniem. Nie potrafią sobie poradzić z uczuciami nienawiści, pragnienia zemsty i przelewu krwi. Alek nie jest w stanie wybaczyć sobie tego, że zabił człowieka, nawet tak ,,nikczemnego wroga, jakim był Niemiec”.
Mimo to Alek, Pudy i Zośka nie tracą młodzieńczej radości życia i chęci do zabawy. Zdają sobie sprawę, że wojna prędzej, czy później się skończy i należy przeżyć ją jak najbardziej twórczo. W początkowych etapach wojny, chłopcy udzielali się w Małym Sabotażu. Zajmowali się wypisywaniem haseł na murach, tablicach, zrywaniem czerwonych flag ze swastykami i tym podobnych działań. Z czasem wstąpili do Dużego Sabotażu, gdzie brali udział w akcjach dywersyjnych. Mimo tych zajęć pracowali na utrzymanie swoje i bliskich. Czasami przedkładali dobro ojczyzny nad własne. To, że odczuwali strach, cierpienie i tęsknotę, świadczyło o tym, iż nie znieczulili się. Prowadzili walkę i ojczyznę i walkę z własnymi słabościami. Między bohaterami książki panowała przyjaźń i gotowość do poświęceń dla drugiej osoby. Przez całe życie kierowali się kodeksem moralnym i wiedzieli, że rodzicom należy się szacunek, przełożonym posłuszeństwo, a zmarłym pamięć i modlitwa. W swoim życiu postępowali tak żeby nikogo nie skrzywdzić. Byli bardzo religijni. Najlepiej świadczy o tym postawa Alka, którego po zabiciu Niemca dręczą wyrzuty sumienia. Każdy z nich odszedł śmiercią bohaterską, w walce, tak jak zapewne każdy z nich tego pragnął. Ich śmierć była piękna, jeżeli można to tak nazwać. Rudy zmarł trzymając Zośkę za rękę i wypowiadając słowa Testamentu Słowackiego. Śmierć Alka i Zośki była śmiercią żołnierską. Alek umarł w wyniku ran odniesionych w akcji pod Arsenałem, a Zośka dowodząc atakiem na jednostkę niemieckiej żandarmerii pod Sieczychami. Mimo, że ciałem nie ma ich z nami, dla mnie wciąż żyją oni w sercach czytelników ,,Kamieni na szaniec”.
Kolejnym przykładem osoby, która pięknie żyła może być Karen Blixen, autorka powieści ,,Pożegnanie z Afryką”. Ta duńska pisarka wyprowadziła się wraz ze swoim mężem do Kenii, gdzie zajmowali się uprawą kawy. Niestety, jej małżeństwo nie było szczęśliwe. Po licznych zdradach męża, zażądała rozwodu. W czego rezultacie, sama zajmowała się plantacją przez 10 lat. W Afryce odnalazła szczęście i możliwość spełnienia się. Wprowadziła wśród tamtejszej ludności cywilizację, ale nie stara się zrobić z tego miejsca ,,małej Danii”, po prostu akceptuje je i kocha takie jakim jest. Z czasem musiała zamknąć farmę z powodu załamania się rynku kawowego. Po powrocie do Danii zaczęła opisywać wszystkie zdarzenia, ludzi, krajobrazy, zwierzęta. Już pierwsze zdanie powieści urzeka i pobudza wyobraźnię. Otwierając książkę, wyobrażam sobie kobietę, która siada do spisania swoich wspomnień. Zatrzymuje pióro nad kartką, zastanawia się chwilę, gdyż brakuje jej słów do opisania tego co przeżyła w Afryce. Jest to bardzo intymny, ważny moment. Karen Blixen nie wymyśla skomplikowanych zdań, zaczyna tak, jakby usiała przed nami w fotelu, proszona o opowiedzenie swojej historii "Miałam w Afryce farmę u stóp gór Gong".
Tyle rzeczy tam się zdarza, kryminalno-przyrodniczo-obyczajowych, wszystko to Karen Blixen mogłaby opowiedzieć tak, że podziwialibyśmy ją bezgranicznie za odwagę i hart ducha. Ale ona, opowiadając o swojej walce z ranami oparzeniowymi nóg jakiegoś chłopca, nie mówi o sobie. To on, jego szczególna psychika jest ośrodkiem uwagi i to tego chłopca mamy zapamiętać, a nie ją. Wystarczy trochę wyobraźni, by uświadomić sobie ogrom pracy jaki każdego dnia Karen Blixen wkładała w tą farmę. A jednak za godną zapamiętania i utrwalenia we wspomnieniach uznaje antylopę, która zadomowiła się u niej na jakiś czas. Ile uwagi musiała jej poświęcić, żeby opisać szczególność tej istoty. I to mnie właśnie w "Pożegnaniu z Afryką" urzeka. W całej tej żmudnej codzienności pilnowania interesów firmy nie zatraciła zdolności do refleksji, oczarowania, a przede wszystkim do odczuwania poezji miejsca, w którym żyje. Autorka tej ksiązki żyła pięknie, ponieważ pomagała innym, w dodatku w obcym kraju, nie poświęcała uwagi sobie, trudnościom związanym z prowadzeniem plantacji. Jak sama pisze uczy ludzi słuchać: "W Europie zanikła sztuka słuchania opowieści. Mieszkańcy Afryki nieumiejący czytać nadal ją mają. Jeżeli ktoś zacznie do nich mówić te słowa: był raz pewien człowiek, który wyszedł na równinę i tam spotkał drugiego człowieka - cali zamieniają się w słuch, ich wyobraźnia biegnie śladem nieznanych ludzi na równinie. Natomiast biali nie potrafią słuchać opowiadania. Ci ludzie przyzwyczaili się do odbierania oczyma". Jej słowa są wstrząsające, bo prawdziwe.
Karen Blixen osiągnęła wiele w swoim życiu. Wykorzystała dane jej szanse, lecz nie zatracając się we własnych problemach, własnym świecie. Poświęcała wiele czasu na zbliżaniu się do Afrykańczyków. Choć miejsce to miało być miejscem zarobku , stało się stylem życia i ogromnym przywiązaniem do tych ludzi i tej ziemi.
Jako kolejnym przykładem istoty, która potrafi pięknie żyć, posłużę się bajką animowaną. Shrek jest ogrem. Żyje w swojej chatce na bagnach,gdzie nikt nie ma wstępu. Do czasu, gdy spotyka na swojej drodze osła, który, jak każdy osioł jest bardzo uparty. Koniecznie chce znaleźć w Shreku przyjaciela. W zabawny sposób przekazuje nam wartości, które są bardzo ważne w codziennym życiu. Nigdy nie będzie się szczęśliwym żyjąc we własnym świecie, z dala od innych. Ogr stara się pozbyc natrętnego osła, bezskutecznie. Tak zaczyna się przygoda Shreka, który w końcu wychodzi z samo wygnańczego życia w odosobnieniu. Uwalnia księżniczkę z zamku, z którą bierze ślub. Na drodze do ich szczęścia stoi wiele przeszkód, np. to że piękna, przed ślubem, Fiona w wyniku czarów również staje się ogrem. Mimo to są szczęśliwi. Inaczej do tego podchodzą rodzice księżniczki. Chcą dla córki jak najlepiej, ale nie liczą się z jej uczuciami. Shrek wyrusza w poszukiwanie eliksiru poprawiającego wygląd. Zachowania tego typu świadczą o miłości tych dwóch postaci. Nie liczy się dla nich wygląd ani to co myślą inni, dla nich ważne jest uczucie.
Uważam, iż Shrek potrafił pięknie żyć. Wykorzystał okazję i został szczęśliwym ogrem. Zakolegował się z leśnymi stworami i zyskał przyjaciela w ośle. Każda część bajki kończy się dobrze, bo to przecież bajka, lecz jest to bajka mądra niosąca ze sobą ważne przesłanki.
Moim zdaniem, pięknie żyć to znaczy wyciągać wnioski i nie popełniać tych samych błędów. Cieszyć się tym, co się ma i otaczać się przyjaciółmi. Dążyć do wyznaczonych sobie celów i nie rozpaczać nad tym co już się stało, tylko zrobić wszystko, by to naprawić. Sądzę, iż powinniśmy brać te postaci, które wymieniłam jako wzory do naśladowania. Każda osoba niesie ze sobą jakieś wartości moralne. Należy dążyć do udoskonalania siebie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut