profil

Dobro i zło w filozofii Rodiona Raskolnikowa.

poleca 85% 139 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Rodion Raskolnikow to jedna z najbardziej interesujących postaci światowej literatury. Tym co fascynuje nas w tej postaci jest niewątpliwie jej oryginalność – ale jednocześnie jej niezwykle realistyczna kreacja. Dostojewski wzniósł się na wyżyny swego artyzmu pracując nad sylwetką młodego studenta – i trzeba przyznać, że praca zakończyła się sukcesem. Są bowiem bohaterowie literaccy, których wprawdzie lubimy, nawet podziwiamy – ale cały czas zdajemy sobie sprawę, że są oni tylko i wyłącznie fikcją. Tymczasem kiedy zagłębiamy się w lekturę „Zbrodni i kary” mamy wrażenie, jakby Rodion żył naprawdę, co więcej – zdaje nam się, że bardzo dobrze go znamy, a czasami wręcz mamy wrażenie odczuwania tych samych uczuć co on. Wynika to z tego, że Dostojewski formując tą postać nie stworzył anioła ani szatana – ale człowieka. Z tego niesłychanie trudnego zadania, z którym nie uporało się wielu innych autorów, Dostojewski wywiązał się znakomicie.
O Raskolnikowie można by mówić bardzo długo, a jego charakterystyka mogłaby posłużyć jako temat osobnej powieści, albo chociaż pokaźnych rozmiarów rozprawy. Jednakże nas, nie interesuje to jakim człowiekiem był Rodion. My skoncentrujemy się na bliższym przyjrzeniu się filozofii jaką młody Rosjanin wyznawał. A jest ona godna uwagi, gdyż choć momentami szokuje i skłania nas do posądzenia Raskolnikowa o jakąś chorobę umysłową, to jednak w rezultacie okazuje się być wcale nie tak bardzo odległa od pewnych filozofii, które tryumfowały w XX wieku. Dostojewski okazał się być nie tylko doskonałym pisarzem, ale również niezgorszym prorokiem. Żeby jednak dojść do takiej konkluzji należy przypomnieć sobie jakim zasadom filozoficznym hołdował Rodion.

Filozofię Raskolnikowa można by określić mianem filozofii relatywizmu moralnego. Jakież są bowiem poglądy Rodiona, które tak wyraźnie wyłuszcza on w artykule napisanym do jednej z petersburskich gazet ? Otóż, przyjmując niezbędne uproszczenia, dzieli on ludzi na dwie grupy – na ludzi zwykłych, którzy żyją uczciwie i sprawiedliwie, a jeśli popełnią jakąś zbrodnię zostają osądzeni i ukarani wedle obowiązujących praw. Ci ludzie stanowią zdecydowaną większość mieszkańców naszej planety. Obowiązują ich wszystkie powszechnie przyjęte przykazania moralne – przede wszystkim zakaz zabijania (bo morderstwo odgrywa w filozofii Rodiona kluczową rolę), ale także, w sposób naturalny, zakaz kradzieży, zakaz kłamstwa etc. To, co powszechnie uznane jest za dobro, jest dla nich dobrem, a to co powszechnie uznane jest za zło, jest złem. Tu Rodion nie odkrywa niczego oryginalnego i gdyby Raskolnikow pisał tylko o tych ludziach niechybnie nie zasłużyłby na naszą uwagę. Ale oto jest jeszcze druga grupa ludzi – grupa bardzo wąska, w pewien sposób elitarna. W ich rękach znajduje się historia świata, oni kreują losy całych narodów – stąd obowiązują ich szczególne prawa. Prawa moralne powszechnie przyjęte przez „zwykłych ludzi” nie są dla nich zobowiązujące. Zło może być dobrem – jeśli tylko służy realizacji celów takiej wybitnej jednostki. Zaniechanie zła – może być zaś złem – jeśli w realizacji tych celów przeszkodzi. Jako przykład podaje tu Rodion Napoleona. Napoleon Bonaparte należał niewątpliwie do grupy drugiej. Przez ponad piętnaście lat decydował o losach milionów Europejczyków. Gdyby nie on – historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. Świat dalej tkwiłby w okowach nieskrępowanego absolutyzmu, a ludzie, „zwykli ludzie”, nie śmieli by podnieść ręki na monarchów „z bożej łaski”. Dlatego misją dziejową Napoleona było wstrząśnięcie tym układem. I Bonaparte zrobił to – po owych piętnastu latach Europa nigdy już nie była taka jak dawniej. Jednakże aby to zrealizować musiał zdecydować się na ofiary – byli nimi jego żołnierze, którzy ginęli w kampaniach, cywile, zdrajcy, których skazywał na śmierć. I choć niewątpliwie to on odpowiadał za ich życie, żaden poważny historyk nie nazwie go mordercą. Stąd już krok do wniosku Raskolnikowa. Skoro Napoleon był odpowiedzialny za śmierć milionów, a jednak nikt nie określa go mianem mordercy, tymczasem gdy Wania zabije jedną osobę – jest już mordercą – stąd wniosek, że niektórzy mają prawo do zabijania, a inni nie. Tu właśnie ujawnia się ów relatywizm moralny. Nie ma moralności powszechnej – jest moralność „zwykłych ludzi” i moralność Napoleona. Raskolnikow zdaje sobie jednak sprawę, że w ten sposób dokonuje zbyt dużego uproszczenia. Bo Wania zabił swoją ofiarę własnymi rękoma, a Napoleon nie jest odpowiedzialny bezpośrednio za śmierć wszystkich tych ludzi. Nie można ich więc porównywać. Napoleon także stosuje się do owego „nie zabijaj” rozumianego jako „nie zabijaj własnymi rękoma”. Cała teoria zaczyna się niebezpiecznie chwiać. Ale Rodion znajduje wyjście z tego, ślepego zdawałoby się, zaułka własnej filozofii. Zadaje jedno pytanie – a co by się stało gdyby Napoleon na swej drodze do władzy spotkał jednego człowieka, który by mu tą drogę zagrodził. Bez usunięcia go – Napoleon nie mógł by zrealizować swojej misji. Czy wówczas nie byłoby uprawnione morderstwo ? Czy jeden człowiek może przeszkodzić przeznaczeniu postaci, która ma kształtować los milionów ? I Raskolnikow stwierdza – nie ! Gdyby Napoleon nie zabił takiego człowieka – dopiero wówczas popełniłby prawdziwe zło. Bo nie zrealizowałby swojej misji. Poza tym – czymże jest ten człowiek wobec tych milionów, które zginęły później w napoleońskich kampaniach ? – podsumowuje cały wywód Rodion.

Mamy więc tutaj do czynienia z oczywistym relatywizmem, albo może schizofrenią moralną rodzaju ludzkiego. Według Rodiona są bowiem dwie moralności – jedna, która obowiązuje prawie wszystkich i druga właściwa dla wybitnych. To co dla tych pierwszych jest złem, dla drugich może być dobrem (np. zabicie człowieka), a to co dla pierwszych jest dobrem, dla drugich może być złem (np. powstrzymanie się od zabicia człowieka). Trzeba przyznać, że jest to teza tyleż śmiała co bardzo niebezpieczna – co wskażemy za chwilę. Natomiast warto zatrzymać się przy tezach Rodiona i zauważyć, że nie jest to tylko i wyłącznie wymysł chorego umysłu. Dostojewski pisząc „Zbrodnię i karę” nie wiedział jeszcze, że do takich samych wniosków jak Raskolnikow za kilkanaście lat dojdzie niemiecki filozof Nietzsche – i rozwinie je tworząc całą gałąź filozofii, która wielu zafascynuje. Dostojewski nie wiedział też, że w XX wieku niejaki Adolf Hitler zafascynowany tymże Nietzschem i swoim własnym narodem – stworzy teroię bardzo podobną, a mianowicie głoszącą, iż pewne narody mają więcej praw niż inne – i w imię tej teorii dopuści eksterminację innych, gorszych narodów – przeprowadzaną w majestacie prawa. Jak więc widać Raskolnikow na przestrzeni wieków znalazł wyznawców swojej teorii, a Dostojewski okazał się wcale niezgorszym prorokiem.

Dygresja ta miała udowodnić, że nad filozofią Rodiona nie można przejść wzruszając ramionami jak nad wieloma innymi fikcjami literackimi. Skoro bowiem, ktoś przyjął taką filozofię w prawdziwym życiu – co więcej, toczył w jej imieniu wojnę, oznacza to, że zagrożenie „Raskolnikowizmem” istnieje. Dlaczego filozofia ta jest groźna ? Przede wszystkim z jednego powodu. Posługuje się ona pewną dialektyczną sztuczką – stwierdzając, że śmierć jednej osoby jest niczym, jeżeli za cenę tej śmierci można poprawić los milionów. Matematycznie wszystko się zgadza. Milion szczęśliwych wydaje się dużo więcej warte niż jeden nieszczęśliwy. Ale życie nie jest matematyką. Józef Stalin, który sam był zbrodniarzem i mordercą stwierdził kiedyś, że „śmierć jednego człowieka to tragedia, śmierć milionów – to tylko statystyka”. I choć stwierdzenie to jest okrutne – nie można mu jednak odmówić prawdziwości. Miliony ginące w bitwie – nawet jeśli bitwa ta została stoczona z naszego rozkazu – są milionami anonimowych ludzi. Napoleon nie znał wszystkich swoich żołnierzy, dla niego byli oni tylko literami w rejestrze. Ale jeżeli zabijamy jedną osobę – wówczas bierzemy na siebie cały ciężar tej zbrodni. Bo znamy jej twarz, bo wiemy, że to był prawdziwy człowiek. Nie wpis w rejestrze, ale człowiek. A żaden normalny człowiek nie jest w stanie unieść ciężaru zbrodni morderstwa – o czym przekonał się Rodion. Drugim, stokroć groźniejszym niebezpieczeństwem wynikającym z „Raskolnikowizmu” jest pewna niekonsekwencja w jego filozofii. Stwierdza on bowiem, że jeśli człowiek należy do drugiej grupy ma większe prawa. Skąd jednak człowiek może wiedzieć, że do tej grupy należy ? To czy ktoś wpłynął na dzieje świata, czy przeszedł bez echa – to widać z perspektywy wielu lat. Wcześniej nikt nie może przesądzić o tym, czy jest jednym z wielkich, czy może zwykłym człowiekiem. Rodion uważa, że wielkość się czuje – ale sam jest zaprzeczeniem własnej tezy. Uważał bowiem, że on należy do tych, których stać na morderstwo bez skrupułów w imię słusznej idei. Tymczasem okazało się, że wcale tak nie jest. Mord, którego się dopuścił był bezsensowny – nie przyniósł nic. Ktoś może powiedzieć, że Raskolnikow okazał się zwykłym człowiekiem. Słusznie. Ale skąd miał o tym wiedzieć. Skąd ktokolwiek może wiedzieć o tym, czy jest wielki, czy nie ? Jak to sprawdzić ? Czy każdy musi kogoś zamordować, aby się o tym przekonać. To doprowadza świat do absurdu – i taki jest efekt relatywnej filozofii Raskolnikowa. Prowadzi ona donikąd. Bo jeśli nagle wszyscy stwierdzą, że są wielcy – to zaczną się mordować nawzajem. Stąd już tylko krok do koszmaru jaki dręczył Raskolnikowa podczas katorgi – koszmaru, w którym świat zwariował, a wszyscy zabijali wszystkich, nie do końca wiedząc: „po co”. Tak kończą się szalone teorie.

Dobra i zła relatywizować nie można. Jeśli w tych dwóch sprawach pójdziemy na jakiś kompromis – niechybnie dojdziemy do wypaczeń, które zakończyć się mogą katastrofą. Los Raskolnikowa powinien być dla nas przestrogą. Nie ma dobra oddzielnego dla słabych i oddzielnego dla silnych. Dobro jest jedno. Tak samo jak jedno jest zło. Nie można ich połączyć – bo w wyniku kompromisu zawsze powstaje zło. Raskolnikow chciał być dobry przez zło – i przegrał. Nie próbujmy go naśladować – rezultat zawsze jest ten sam. Zło musi urodzić zło. Choćby służyło najpiękniejszej idei.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 9 minut

Teksty kultury