profil

Powstanie Warszawskie

Ostatnia aktualizacja: 2020-09-09
poleca 88% 105 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Przyczyny


W bogatej już dziś literaturze poświęconej okresowi hitlerowskiej okupacji w Polsce problematyka powstania warszawskiego zajmuje miejsce szczególne. Jest ono faktem historycznym, który przykuwa powszechną uwagę nie tylko bohaterstwem żołnierzy powstańczych i ludności cywilnej, ogromem krwawych ofiar i materialnych strat; budzi zainteresowanie nie długo trwałością walki toczonej z wrogiem i wyjątkowym w tym wypadku, choć znanym przecież narodom okupowanej Europy, zezwierzęceniem hitlerowców i tych w mundurach Wehrmachtu tych z oddziałów policji i SS. U podstaw zainteresowania powstaniem warszawskim leży pragnienie poznania splotu przyczyn, które spowodowały, że bohaterstwo, ofiarność i wysiłek setek tysięcy ludzi nie przyniosły upragnionego celu — uwolnienia stolicy od okupanta, że walka zakończyła się kapitulacją oddziałów powstańczych, wypędzeniem mieszkańców i zniszczeniem stolicy.

Powstaniem warszawskim nazywamy walkę zbrojną z Niemcami stoczoną w stolicy Polski w czasie od 1 sierpnia do 2 października 1944 r. siłami okręgu warszawskiego Armii Krajowej przy współudziale innych organizacji polskiego ruchu oporu.

W tej walce wzięła czynny udział ludność stolicy. Na jej niezłomnej i ofiarnej postawie opierał się zbrojny wysiłek powstańców, ona ponosiła najcięższe straty od ognia niemieckiej art1erii i lotnictwa, ona wreszcie stała się w początkach powstania pastwą najdzikszych okrucieństw wroga.

Powstanie miało, określone cele polityczne i wojskowe. Jak wiadomo, zakończyło się naszą klęską i wyznaczonych celów nie osiągnęło. Tym niemniej jednak jest i pozostanie w dziejach ojczystych wypadkiem wielkim, wstrząsającym.

Sytuacja w 1944 roku


Od początku 1944 r. chmury „burzowe” w dosłownym i przenośnym znaczeniu zbierały się nad Polską.

W grudniu poprzedniego roku doszło do konferencji „grubej trójki” (Roosevelt, Churchill, Stalin) w Teheranie. Przedstawiciele mocarstw anglosaskich zobowiązali się tam do uznania tzw.. linii Curzona jako ogólnego zarysu przyszłej granicy polsko-radzieckiej. Polska miała otrzymać w zamian nie określone bliżej odszkodowanie kosztem terytorium Niemiec. Na tym tle doszło w połowie stycznia do ostrej kontrowersji między rządem radzieckim a polskim rządem emigracyjnym. Jedynym wynikiem tego dyplomatycznego sporu było dalsze zaostrzenie się i tak już złych stosunków polsko-radzieckich. Tym samym stała się nieomal pewnikiem hipoteza, stanowiąca jeden z kamieni węgielnych „Burzy”, a mianowicie, że wkroczenie wojsk radzieckich do Polski nastąpi w warunkach, kiedy stosunki dyplomatyczne między rządem emigracyjnym a rządem radzieckim są nie uregulowane. Było to tym bardziej niepokojące, ze w pierwszych dniach stycznia 1944 r. wojska radzieckie w pościgu za ciągle cofającymi się Niemcami przekroczyły w kierunku Sam przedwrześniową granicę polsko-radziecką i posuwały się dalej na zachód.

W dniu 6 lutego Churchill przedstawił rządowi emigracyjnemu żądania radzieckie, nalegając na przyjęcie ich. W liście do Churchilla Stalin zażądał:
1. uznania linii Curzona za podstawę do dyskusji o granicy polsko-radzieckiej,
2. natychmiastowego wezwania polskiego ruchu oporu do pełnej współpracy
wojskami radzieckimi,
3. usunięcia naczelnego wodza, gen. Sosnowskiego, i dwóch ministrów-gen. Mariana Kukiela, ministra obrony narodowej, i Stanisława Kota, ministra informacji dokumentacji.

Jako odszkodowanie terytorialne Stalin proponował przyłączenie do Polski Prus Wschodnich bez Królewca, całego Górnego Śląska i części Pomorza zachodniego.

Po odmownej w swej istocie odpowiedzi polskiej Churchill oświadczył oficjalnie na posiedzeniu Izby Gmin w dniu 22 lutego, że rząd brytyjski uważa wytyczenie granicy polsko-radzieckiej wzdłuż linii Curzona za uzasadnione w zamian za pewne odszkodowania na północy i na zachodzie. To oświadczenie stało się najcięższym ciosem dla rządu emigracyjnego i emigracji, dla Delegatury Rządu w kraju i Komendy Głównej AK. Jeżeli bowiem po wpadkach wojennych w roku 1943 przestano liczyć na uwolnienie Polski spod okupacji hitlerowskiej przez mocarstwa anglosaskie, to liczono nadal na ich poparcie polityczne. Mowa Churchilla rozwiała te nadzieje. Doszło znowu do zupełnego osamotnienia Polski na forum międzynarodowym. A wszystko to działo się w obliczu nasuwającego się olbrzymiego kryzysu - przetaczania się frontu wojennego przez kraj.

Wydawało się bardzo wielu Polakom, że zbrojne starcie się tych dwóch światów jest nieuniknione, jest tylko sprawą czasu, prawdopodobnie nawet wcale już bliskiego. Studium prasy konspiracyjnej AK z r. 1944 wskazuje, że dzień, w którym niezawodny pono sojusznik Polski, Churchill, wygłosił swoją pochwałę linii Curzona, że dzień 22 lutego wyznaczył początek nowej orientacji politycznej niemałej części polskiego społeczeństwa, orientacji na bliski wybuch trzeciej wojny światowej. Do tego czasu trzeba wytrwać, nie wdając się w żadne układy, kompromisy, nie rezygnując z niczego, me idąc na radykalne zmiany społeczne i ustrojowe, lecz przeciwnie podkreślając przy każdej nadarzającej się sposobności nienaruszalność wszystkich nabytych praw i całego dotychczasowego stanu posiadania Rzeczypospolitej. Orientacja ta, zanim okazała się bezpodstawna, przyczyniła naszemu narodowi wiele niepotrzebnych a ciężkich szkód. Odegrała swoją rolę także w powstaniu warszawskim.

Decyzja wywołania powstania w Warszawie


1. Warszawa poza „Burzą”
Charakter „Burzy” nie dopuszczał nawet myśli o objęciu Warszawy działaniem powstańczym. W Polskich Siłach Zbrojnych sprawa ta została przedstawiona bez żadnych wątpliwości:

„Rozkazy dowództwa AK zakazywały początkowo prowadzenia walki w miastach, a szczególnie w miastach dużych. Obawiano się odwetu ze strony cofających się oddziałów niemieckich. Uzbrojone oddziały miejskie miały opuszczać swe garnizony, pozostawiając na miejscu jedynie siły potrzebne do obrony ludności i zapewnienia bezpieczeństwa publicznego. Oddziały miejskie miały wychodzić w teren zasadniczo na zachód od swych miast macierzystych i tam prowadzić akcję zaczepną przeciwko tylnym strażom niemieckim.

W tak pomyślanej operacji Warszawa otrzymała zadanie dostosowane do ogólnego planu. Oddziały posiadające dostateczne uzbrojenie miały w chwili wkraczania frontu do Warszawy opuścić miasto, przejść na teren podokręgu „Zachód” obszaru warszawskiego i wziąć udział w walkach wzdłuż główniejszych linii komunikacyjnych, prowadzących na zachodu i na południowy zachód. W miesicie pozostać miały oddziały przeznaczone do ochrony ludności przed aktami gwałtu ze strony Niemców; do zadań ich należało również opanowanie tych rejonów miasta, przez które nie przebiegały ważne dla Niemców arterie komunikacyjne. Główne trasy miały pozostać wolne, aby ruch niemiecki mógł się na nich odbywać swobodnie i bez przeszkód. Przegrodzenie arterii niezbędnych dla odpływowego ruchu wojsk niemieckich mogłoby doprowadzić do gwałtownej reakcji ze strony Niemców, zagrażając ludności mi stu wielkimi stratami. Tak więc plan „Burzy” nie przewidywał początkowo walki w Warszawie. Dopiero w drugiej połowie lipca naczelne władze Polski Podziemnej powzięły inną decyzję. Postanowiono odebrać stolicę Niemcom wysiłkiem żołnierza polskiego przed wkroczeniem do miasta Armii Czerwonej”.

Komendant główny AK, gen. Bór-Komorowski, potwierdził ten stan rzeczy:

„W planach akcji <> walki w Warszawie nie były przewidziane. Podobne stanowisko zajmowaliśmy i w stosunku do innych większych miast, pragnąc uniknąć zniszczeń i zaoszczędzić cierpień ludności cywilnej. Przewidywaliśmy, że oddziały konspiracyjne, w momencie przybliżania się frontu, opuszczać będą większe miasta i że walki potoczą się poza nimi. Niestety doświadczenia z frontu wschodniego wskazywały, że Niemcy z reguły korzystali z miast, zwłaszcza położonych nad rzekami, by tworzyć punkty oporu, bronione długo i zajadle.” Z tej przyczyny zmuszeni byliśmy zrewidować nasz poprzedni plan i przygotować nowy, uwzględniający nieuniknioną walkę w stolicy. Gdy front sowiecki przybliżył się już do Wisły, a nawet przekroczył ją pod Baranowem, jasne się stało, że walki w Warszawie ni da się uniknąć. Cofające się wojska niemieckie wypełniły cały teren na zachód od miasta i mowy nie mogło być o jakiejkolwiek koncentracji czy ewakuacji broni w takich warunkach.
A chodziło o rzecz najważniejszą, o opanowanie stolicy polskimi rękoma, by nie przeszła z rąk niemieckich do rosyjskich jak drobiazg, który nie posiada swego prawego właściciela”.

Podobnie ujął tę sprawę szef sztabu Komendy Głównej AK gen. Grzegorz - Pełczyński:

„W <> chcieliśmy unikać walki w dużych miastach, aby je oszczędzić. Walka w Warszawie też nie była przewidywana. Jednak natura wojny ruchowej przekreśliła nasze zamiary. Bitwy toczyły się przede wszystkim o węzły komunikacyjne, a więc o miasta.
Decyzja władz krajowych podjęcia walki o opanowanie Warszawy została powzięta w połowie lipca, gdy front bojowy gwałtownie zbliżał się ku stolicy. Władze te uznały za konieczne uwolnić Warszawę od okupanta niemieckiego wysiłkiem bojowym żołnierza polskiego”.

2. Rozciągnięcie „Burzy” na Warszawę
Przyczyny rozciągnięcia „Burzy” na Warszawę są to, mówiąc po prostu, właściwe przyczyny powstania warszawskiego i nic dziwnego, że właśnie one stanowią jego najbardziej powikłany problem. Powstanie zakończyło się klęską tragedią niezwykłą, więc ktoś ponosi za to moralną, czyli najcięższą odpowiedzialność, choćby nawet czyste były jego intencje Zrozumiałe, bo ludzkie, są usiłowania, ażeby te ciężary zmniejszyć, przenosząc przynajmniej część winy na okoliczności bądź przymusowe, bądź nieprzewidziane, wysuwając na czoło motywy działania, które w istocie znaczyły wtedy niewiele, i zaciemniając w ostatecznym wyniku całość zagadnienia. Tak się właśnie stało z przyczynami powstania i z gąszcza narosłych dookoła tego zagadnienia opowieści trudno dzisiaj wyłuskać prostą prawdę -dlaczego doszło do powstania, w Warszawie.

a) Sytuacja w dniu 21 lipca

W dniu 14 lipca Komenda Gł6wna AK meldowała do Londynu:

„Bezczynność AK w chwili wkraczania Sowietów na nasze ziemie nie byłaby równoznaczna z biernością kraju. inicjatywę do walki „z Niemcami da w tym wypadku PPR i znaczny odłam społeczeństwa może się przyłączyć do tego ruchu. Wtedy faktycznie kraj poszedłby na współpracę z Sowietami, przez nikogo już nie hamowaną. Sowiety nie zastałyby na naszych ziemiach AK posłusznej Rządowi i Naczelnemu Wodzowi, lecz swych zwolenników witających ich chlebem i solą. Nie byłoby wtedy przeszkody, aby upozorować wolę narodu polskiego stworzenia 17 republiki sowieckiej”.

Jednak nie oznaczało to jeszcze, że w związku z taką domniemaną postawą PPR Komenda Główna zamierza zmienić natychmiast. charakter „Burzy” i objąć nią miasta, a szczególnie Warszawę. Wojsko radzieckie było bowiem jeszcze za Bugiem. Zagadnieniem zaostrzyło się, kiedy front zaczął zbliżać się błyskawicznie do Wisły i do Warszawy. Nastroje społeczeństwa stały się nerwowe. To, co przed wyruszeniem ofensywy radzieckiej niepokoiło, teraz stało się groźne. W Polskich Siłach Zbrojnych” jest ustęp o przedpowstaniowej atmosferze psychicznej w Polsce i w Warszawie:

„W nastawieniu psychicznym całego narodu dominowało poczucie konieczności utrzymywania czynnej postawy bojowej i brania udziału y” walce z Niemcami. Ze szczególną wyrazistością i ostrością :występował duch walki wśród mieszkańców Warszawy.

Działał tu przede wszystkim nakaz spełnienia do końca obowiązku obywatelskiego i żołnierskiego, obrony honoru, wolności i suwerennych praw narodu.

Nie mniej ważną pobudką nastawienia bojowego narodu była nienawiść do Niemców. Terror, gwałty, poniżenie, niepewność dnia ani godziny uformowały psychikę żądną odwetu i nie oglądającą się na następstwa.

W lipcu 1944, gdy ludność Warszawy widziała już na własne oczy pierwsze objawy klęski niemieckiej i gdy koniec niewoli wydawał się coraz bliższy, potrzeba odwetu doszła do zenitu grożąc spontanicznym wybuchem walki.

Dowództwo AK zdawało sobie jasno sprawę z [aktu, że taki obrót rzeczy usiłowałyby natychmiast wykorzystać grupki polityczne podporządkowane dyspozycji Moskwy, aby wykazać światu, że prawowity Rząd RP w Londynie, z którym Rosja Sowiecka zerwała stosunki dyplomatyczne, utracił wpływ na kraj 1 nie panuje nad sytuacją w Warszawie.

Atmosfera psychiczna środowiska, w którym zapadała decyzja, nie dopuszczała ani słabości, ani wahań\".

Z tekstu tego wynika, że Komenda Główna żywiła dwie obawy:
1. przed spontanicznym wybuchem walki. w Warszawie,
2. przed wybuchem wywołanym przez politycznie przeciwstawne organizacje podziemne, a nie przez AK.

Ta druga obawa jest tylko nieco innym. ujęciem tego samego problemu, który „nurtował już Komendę Główną w jej meldunku z dn. 14 lipca. Trzeba więc użynać to za fakt bezsporny, historyczny, który miał pewien wpływ na poczynania dowódców AK w ostatniej dekadzie lipca, tym bardziej skoro wiadomo, że ta sama obawa działa między innymi na komendanta okręgu warszawskiego, kiedy w dniu 27 lipca alarmuje swoje oddziały. Wypada tylko podkreślić, że ta obawa nie miała realnego uzasadnienia. Trzeba przypuszczać, że zrodziła się raczej nerwowego nastroju, który ogarniał w tych dniach Komendę Główną i Komendę Okręgu. W grę bowiem wchodziły trzy organizacje podziemne: Armia Ludowa (AL), Polska Armia Ludowa (PAL) i Korpus Bezpieczeństwa (KB), które na terenie stolicy rozporządzały tylko niewielką siłą bojową. Według autorów Polskich Sił Zbrojnych, a więc przede wszystkim według oceny byłego szefa sztabu Komendy Głównej, gen. Grzegorza Pełczyńskiego, sity AL-u na terenie okręgu warszawskiego byty „nikle i źle uzbrojone”, PAL miała „zorganizowane sztaby terenowe, ale nie rozporządzała oddziałami liniowymi”, a KB — organizacja o charakterze policyjno-wojskowym — miała w Warszawie „około 600 ludzi zorganizowanych w kilka kompanii”. Według danych Komendy Głównej AK z okresu powstania łączny stan bojowy tych trzech organizacji wynosił około 1000 żołnierzy, stan żywnościowy był wyższy. Nie były to oczywiście siły, które mogłyby porywać się na wywołanie powstania, nie mówiąc juz o tym, że nie leżało to w ówczesnych zamiarach wymienionych organizacji.

b) Rozwój sytuacji między 22 a 30 lipca
Ostateczna decyzja wywołania powstania w Warszawie zapadła w dniu 31 lipca. Jednak do tej decyzji doprowadził Komendę Główną AK rozwój wypadków zaszłych w poprzednich dniach, mianowicie między 22 a 30 lipca.

Rozwój sytuacji politycznej

Między 22 a 30 lipca zaszły dwa wypadki polityczne, które niewątpliwie oddziałały na decyzję wywołania powstania:
utworzenie Polskiego Komitetu Narodowego (PKWN), który podjął ożywioną działalność,
wyjazd premiera rządu emigracyjnego Stanisława Mikołajczyka do Moskwy.
Trzy miesiące poprzedzające wybuch powstania warszawskiego stały pod znakiem gwałtownie wzmagającej się ofensywy politycznej czynników skupiających się w kraju dookoła Krajowej Rady Narodowej, a za granicą - Związku Patriotów Polskich w Moskwie i Wojska Polskiego w Związku Radzieckim.
W dniu 9 maja, w rocznicę utworzenia Wojska Polskiego w Związku Radzieckim, Wanda Wasilewska jako przewodnicząca Związku Patriotów przemówiła do Polaków w kraju;

„...Słuchajcie bracia w ojczyźnie. Idzie ku wam w ogniu i krwi, w zaciekłym boju polska armia w Związku Radzieckim, armia wolności, armia nowej Polski, Polski wolnej, sprawiedliwej, szczęśliwej...
Są w tej armii ludzie wszystkich przekonań i wszystkich partii. Zjednoczyła ich miłość kraju i miłość wolności.
Przeszli przez krew i ogień, przez łzy i trud, są rzetelni i twardzi.
Wierzą w Polski wierzą w człowieka. I wiedzą w przyszłość rzetelną i jasną.
Niosą wam już nie sen o rycerskiej szpadzie, ale szpadę rycerską hartowaną w bojach”.

W dniu 23 maja Zarząd Główny Związku Patriotów Polskich zawiadomił o przybyciu do Moskwy poprzez front pełnomocników Krajowej Rady Narodowej celem zaznajomienia się z działalnością Związku Patriotów i nawiązania kontaktu rządami sojuszniczymi. Poprzedniego dnia delegacja została przyjęta przez Stalina w obecności Młotowa i Wandy Wasilewskiej i poinformowała Stalina o położeniu w Polsce oraz o działalności Krajowej Rady Narodowej i Armii Ludowej. W dniu 10 czerwca delegacja Krajowej Rady Narodowej, opuszczając Ukrainę, depeszowała do przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych Ukraińskiej Republiki:

„...Wyrażamy swoje głębokie przekonanie, że wspólna walka polskiego i ukraińskiego narodu z naszym wspólnym wrogiem, z niemiecko-faszystowskim najeźdźcą, męczarnie i bieda spowodowane barbarzyńską- okupacją niemieckich imperialistów położą na zawsze kres dawnym sporom, dzielącym sztucznie nasze narody tylko dla uciechy naszych wrogów, zapoczątkują zawiązanie wieczystej przyjaźni i braterstwa naszych narodów i państw…”

W dniu 22 czerwca Prezydium Rady Najwyższej Związku Radzieckiego wydało dekret o prawie przyjmowania” obywatelstwa polskiego przez pełniących służbę wojskową w armii polskiej w Związku Radzieckim i przez osoby pomagające jej w walce o wyzwolenie „Polski oraz przez ich rodziny. Prawo to miało przede wszystkim zastosowanie do mieszkańców zachodnich obwodów Republiki Ukraińskiej i Białoruskiej.

W dniu 23 czerwca Zarząd Główny Związku Patriotów Polskich-. uchwalił rezolucję, w której oświadczył, że nie uznaje prawomocności polskiego rządu emigracyjnego jako opierającego się na nielegalnej konstytucji z 1935 r. i usiłującego wzniecić rozdźwięki w obozie Narodów Zjednoczonych, natomiast uznaje Krajową Radę Narodową jako właściwe przedstawicielstwo polskiego narodu i widzi w utworzeniu jej, w Armii Ludowej i w jej Głównym Dowództwie początek zjednoczenia wszystkich polskich sił zbrojnych. Związek Patriotów wyraża przekonanie, że Krajowa Rada Narodowa stworzy warunki do wyłonienia tymczasowego rządu narodowego.

Pierwsza połowa lipca upłynęła w oczekiwaniu na mającą lada chwila rozpocząć się ofensywę radziecką przez Bug do Wisły. Z chwilą rozpoczęcia się tej ofensywy• przebieg wypadków był piorunujący.

W dniu 21 lipca Krajowa Rada Narodowa uchwaliła dekret o utworzeniu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN), jako tymczasowej władzy wykonawczej, mającej zadanie kierowania walką wyzwoleńczą narodu, wywalczenia niepodległości i odbudowy państwowości polskiej. W skład PKWN wyszli także działacze ruchu podziemnego z terenów pozostających jeszcze pod okupacją niemiecką oraz członkowie Polonii radzieckiej. Dekret został opublikowany w Rzeczypospolitej, wydanej w oswobodzonym Chełmie w dniu 23.lipca. W tym samym numerze zostały także opublikowane:
1. Manifest PKWN do narodu polskiego zdnia22 lipca, ustalający program walki o oswobodzenie Polski z niemieckiego jarzma i ustanowienie demokratycznego ustroju:
uznanie rządu emigracyjnego za bezprawny, oparcie się o konstytucję z 17 III 1921 r., a nie o konstytucję ż 1935 r., przyjaźń i nawiązanie współpracy ze Związkiem Radzieckim, zawarcie porozumienia z Czechosłowacją, ustalenie wschodniej granicy Polski na zasadzie etnograficznej, przeprowadzenie reformy rolnej i unarodowienie przemysłu, zniesienie niemieckiego ustawodawstwa we wszystkich działach, natychmiastowa odbudowa szkolnictwa.
2. Dekret KRN z dnia 22 lipca o przejęciu przez nią zwierzchniej władzy nad wojskiem polskim zorganizowanym. w Związku Radzieckim i o zjednoczeniu Armii Ludowej z tym wojskiem w jedno Wojsko Polskie.
3. Uchwała KRN z dnia 20 lipca o stworzeniu Naczelnego Dowództwa WP i mianowaniu gen. broni Roli - Żymierskiego naczelnym dowódcą
4. Uchwała KRN. z 20 lipca o podporządkowaniu jej Związku Patriotów Polskich i Wojska Polskiego zorganizowanego w Związku Radzieckim.
W dniu 25 lipca Krajowa Rada Narodowa powzięła uchwałę o przyznaniu „PKWN-owi praw ustawodawczych z ważnością do 1 IX 1944 r. W tym samym dniu poseł Czechosłowacji w Moskwie, Z. Fierlinger, jako pierwszy przedstawiciel obcego państwa przesłał na. ręce przewodniczącego PKWN życzenia z powodu wkroczenia wojska polskiego do Polski:

„...Pewien jestem, że po doświadczeniach obecnej wojny i z bratnich uczuć naszych narodów wykuje się potężna tama obronna, której podstawą stanie się sojusz polsko – radziecko - czechosłowacki...”

W następnym dniu Ludowy Komisariat Spraw Zagranicznych Związku Radzieckiego ogłosił oświadczenie w sprawie stosunku Związku Radzieckiego do Polski. Zostało ono wydane z powodu wkroczenia Armii Radzieckiej do Polski w pościgu za Niemcami:

„...Wojska radzieckie wkroczyły w granice Polski ożywione jedyną wolą - rozgromienia wrogich „armii niemieckich i udzielenia pomocy polskiemu narodowi w uwolnieniu spod jarzma niemieckich najeźdźców i w odbudowie niepodległej, silnej i demokratycznej Polski.
Rząd Radziecki stwierdza, że działanie Armii Czerwonej na terytorium Polski traktuje jako działania na terytorium suwerennego, przyjaznego i sojuszniczego państwa. W związku z tym Rząd Radziecki nie zamierza ustanawiać swoich organów administracyjnych na terytorium Polski, uznając, że jest to sprawą polskiego narodu. Wobec tego postanowił zawrzeć układ z Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego w sprawie stosunków między Dowództwem Radzieckim i polską administracją.
Rząd Radziecki oświadcza, że nie dąży do przywłaszczenia sobie jakiejkolwiek części polskiego terytorium albo zmiany ustroju społecznego w Polsce i że działania Armii Czerwonej na terytorium Polski są podyktowane wyłącznie koniecznością wojenną i dążeniem do okazania zaprzyjaźnionemu narodowi polskiemu pomocy w uwolnieniu spod niemieckiej okupacji...”

W następstwie tego oświadczenia podpisano tegoż samego dnia układ między
Rządem Związku Radzieckiego a PKWN-em w sprawie stosunku między Radzieckim Naczelnym Dowództwem a polskimi władzami administracyjnymi. Układ zastrzegał nieograniczoną kompetencję naczelnego dowódcy Armii Czerwonej w sprawach dotyczących prowadzenia wojny oraz jurysdykcję nad składem osobowym Armii Czerwonej, przebywającym na terytorium Polski. Reszta spraw pozostawała w kompetencji PKWN-u.
Wszystkie te fakty docierały natychmiast do. Warszawy i było jasne, że organizacje polityczne przeciwstawne rządowi emigracyjnemu i jego organom krajowym tworzą na razie między Bugiem a Wisłą nową Polskę w oparciu ą Związek Radziecki.
W tym położeniu przed Delegaturą Rządu i Komendą Główną AK stały teoretycznie dwie możliwości:
1. albo zerwać z dotychczasową polityką i chociaż było już bardzo późno, szukać porozumienia z PKWN-em i Naczelnym Dowództwem WP w Lublinie,
2. albo zaostrzyć. dotychczasową postawę polityczną, przechodząc do czynnego
przeciwdziałania.
W praktyce pierwsza możliwość nie wchodziła w rachubę. Porozumienie z Lublinem oznaczałoby przecież całkowite zejście z dotychczasowej postawy społecznej, politycznej i wojskowej. Oznaczałoby bowiem, zdaniem, Delegatury, Rządu i Komendy Głównej AK, zgodę na przeobrażenie Polski kapitalistycznej na socjalistyczną, zgodę na granice Polski nad Bugiem i Sanem, wreszcie zgodę na zerwanie z wojskowym dowództwem emigracyjnym, do którego ciążył ogół oficerów AK, a podporządkowanie się nowemu dowództwu, które temu ogółowi było obce. Każda z tych trzech przyczyn uniemożliwiała decyzję szukania kontaktu z PKWN- cm, wszystkie razem nie tylko zmuszały do trwania w dotychczasowej postawie, ale co więcej, popychały na drogę czynnego przeciwdziałania.
Zgodnie z tym oficjalny organ Armii Krajowej, Biuletyn informacyjny, zamieścił w numerze 31 z 27 lipca:
1. Odezwę wzywającą do podporządkowania się „zarządzeniom i rozkazom wyłącznie własnych legalnych polskich władz”.
2. Ocenę PKWN-u jako „szantażu, mającego wymusić na Rządzi Polskim w Londynie uległość i możliwie największe względem Sowietów ustępstwa” oraz .rozkaz: ,,obywatelom polskim nie wolno przyjmować żadnych mandatów i funkcji od tych samozwańczych
władz”.
3. Ostrzeżenie przed I Armią Polską - „to wkracza wojsko zaciężne, zorganizowane przez zdrajców spośród ludzi chwyconych w sidła; wojsko pozbawione oparcia o własny rząd, związane przysięgą i oparciem o rząd obcy”.
4. Wiadomość o przygotowującej się podróży Mikołajczyka do Moskwy „celem przeprowadzenia szczerych, bezpośrednich rozmów, mających na celu załatwienie spraw polsko-rosyjskich w związku z ostatnimi postępami wojsk sowieckich na terenach.”
5. Wiadomość, że PAT ogłosił w dniu 24 lipca oficjalny komunikat emigracyjnego rządu polskiego, stwierdzający, że „utworzenie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego na-terytoriach oswobodzonych przez Rosjan jest usiłowaniem narzucenia przez garstkę uzurpatorów narodowi polskiemu ustroju, który jest sprzeczny z poglądami jego przytłaczającej większości”.
Jak wynikało z Biuletynu, w przekonaniu Delegatury Rządu i Komendy Głównej punkt ciężkości zagadnienia miał leżeć w bezpośrednich rozmowach Mikołajczyka ze Stalinem i Mokotowem. Jak ongiś Sikorski uzyskał uznanie rządu emigracyjnego i układ wojskowy ze Związkiem Radzieckim, tak obecnie wyprawa Mikołajczyka powinna była przynieść analogiczne wyniki. Powstała zatem konieczność czynnego poparcia jego misji. Bierna bowiem postawa Armii Krajowej mogła być poczytana za objaw wielkiej słabości tych sił, na których opierał się rząd emigracyjny. Zupełnie inaczej wyglądałby, zdawało się, premier, który zapisał na swoje konto wielki sukces polityczny i wojskowy w postaci opanowania stolicy Polski przez Armię Krajową przed wkroczeniem wojsk radzieckich, a zatem sukces odniesiony na obszarze politycznych i wojskowych zainteresowań Związku Radzieckiego, zupełnie-zaś inaczej premier, który mętnie wspomina w Moskwie o sukcesach polskich pod apenińskim klasztorem. Potwierdzają to Polskie Siły Zbrojne:

„Premier, który wyjechał w tym czasie (26 VII) przez Środkowy Wschód na pertraktacje do Moskwy, widział w wysiłku bojowym kraju skierowanym przeciwko Niemcom mocny argument dla siebie do rozmów z rządem sowieckim”.

Jeszcze wyraźniej ujął to A. Pomian-Dowrnuntt w swoim Powstaniu warszawskim 1944r. :

„... Mikołajczyk wybierał się właśnie do Moskwy i sądził że Powstanie będzie dla niego doskonałym tłem do rozmów. Wydawało mu się, że Powstanie stanie się dowodem siły, którą jako Premier rozporządza, a zarazem objawem dobrej woli w stosunku do Armii Czerwonej. Przez szeregi Stronnictwa Ludowego w Kraju płynęło właśnie hasło: <>”.

W związku z tym pozostawała niewątpliwie uchwała rządu emigracyjnego, powzięta w przeddzień wyjazdu Mikołajczyka z Londynu:

„Rada Ministrów uchwaliła dnia 25 VII 44 r. upełnomocnić Delegata Rządu do powzięcia wszystkich decyzji wymaganych tempem ofensywy sowieckiej, w razie konieczności bez uprzedniego porozumienia się z Rządem”.

Przed samym wyjazdem Mikołajczyk kazał wysłać do Delegata Rządu depeszę, podsuwającą mu między wierszami decyzję wywołania powstania:

„Na posiedzeniu Rządu RP zgodnie zapadła uchwała upoważniająca Was do ogłoszenia powstania w momencie przez Was wybranym. Jeżeli możliwe, uwiadomcie nas przedtem. Odpis przez wojsko do komendanta AK Stem”

Z tych dwóch powodów, nazwijmy je w skrócie - PKWN i Mikołajczyk, w politycznym interesie Delegatury Rządu i Komendy Głównej AK leżało porzucenie biernej postawy i przejście do czynnego działania w miejscu, z którego strzały rozległyby się jak najgłośniej po świecie. Dlatego we wszystkich dokumentach mających na celu usprawiedliwienie wybuchu powstania warszawskiego kładzie się tak wielki nacisk na konieczność czynnego działania. Miało to być oczywistą koniecznością, a chodziło tylko o wybór czasu, bo polityczne znaczenie Warszawy przesądzało sprawę miejsca. Warunki czasu zależały przede wszystkim od względów politycznych. Trzeba bowiem było uzgodnić działanie z podróżą Mikołajczyka i trzeba było jak najprędzej wytworzyć przeciwwagę sukcesom politycznym i ożywionej działalności PKWN-u.. Chodziło więc tylko o dzień i godzinę rozpoczęcia walki w Warszawie.
W ostatecznym wyniku rozwój sytuacji politycznej w ostatniej dekadzie lipca wpłynął bardzo mocno na wywołanie powstania w Warszawie. Przemówiły bowiem za nim dwa nowe argumenty polityczne.

Rozwój sytuacji wojskowej


W dniu 22 Lipca i w dniach następnych ogarnęła Warszawę gorączka wojenna. Przez główne arterie przelotowe ze wschodu na” zachód, przez most Kierbedzia w kierunku Woli i Bielan oraz przez most Poniatowskiego w kierunku Ochoty i Okęcia ciągnęły w opłakanym stanie sznury taborów niemieckich, węgierskich i własowskich. W nocy 22/23 lipca oficer zastępujący komendanta miasta zarządził ewakuację z Warszawy Niemek zatrudnionych w instytucjach wojskowych. Powodem tego rozkazu było zbliżanie się frontu do Warszawy. Na Dworcu Zachodnim podstawiono transporty kolejowe i rozpoczęto załadowywanie. Stało się to hasłem do paniki, którą ogarnęła ludność i administrację niemiecką w Warszawie w dniach 23 i 24 lipca. Rozpoczęła się spieszna ucieczka Niemców i ich rodzin rozmaitymi środkami lokomocji w kierunku do Reichu. Uciekły władze administracyjne, rozbiegły się oddziały SA. Trwała gorączkowa ewakuacja magazynów i zrabowanego mienia. Z frontu dochodziły nadal wiadomości o gwałtownym odwrocie Niemców przed ścigającymi jednostkami radzieckimi. W dniu 24 lipca zajęły one Lublin i Łuków.

Wypadki te, zupełnie niezwykłe dla dotychczasowej twardej postawy wojska, władz administracyjnych i ludności niemieckiej, wywarły silne wrażenie na Komendzie Głównej AK. W dniach 22-24 lipca trwały narady w Komendzie. Głównej i w Delegaturze Rządu. Liczono się z możliwością całkowitego załamania Niemców, a w każdym razie z bardzo już bliskim wkroczeniem wojsk radzieckich do Warszawy. Ustalono, że w tej sytuacji Warszawa powinna być opanowana przez Armię Krajową jeszcze przed wkroczeniem wojsk radzieckich. Ponieważ jednak położenie na froncie było niejasne i w szczególności ponieważ nie można było zdać sobie sprawy, czy dowództwo niemieckie zamierza bronić Warszawy i w jaki sposób będzie kontynuowana ofensywa radziecka po osiągnięciu środkowej Wisły, to nie podejmowano jeszcze żadnej konkretnej decyzji w sprawie rozpoczęcia walki powstańczej w Warszawie. Decyzji takiej nie powziął komendant główny także na odprawie w dniu 24 lipca, kiedy to prawdopodobnie pod wpływem. niemieckiej. paniki szef. sztabu okręgu warszawskiego, mjr dypl. Weber („Chirurg”), wystąpił z rozkazu swego dowódcy z wnioskiem o postawienie okręgu w stan pogotowia. Jednak inicjatywa tą wywarła na Borze-Komorowskim widoczne wrażenie.

We wtorek 25 lipca położenie w Warszawie było naprężone. Miasto nie otrząsnęło się jeszcze z wrażenia wywołanego niemiecką paniką. Trwała pospieszna ewakuacja zmagazynowanych zapasów i sprzętu. Ulicami ciągnęły nadal tabory różnych wojsk. W podmiejskich miejscowościach na linii otwockiej słychać było huk dział z kierunku południowego. Od czasu do czasu klucze niemieckich samolotów zrywały się z lotnisk. warszawskich i leciały w tym samym kierunku.
W związku z obowiązującym od 25 lipca stanem czujności zorganizowano w Komendzie Głównej, począwszy od tego dnia, tzw. dyżury komendanta” głównego, ażeby umożliwić natychmiastowe załatwienie spraw, które w napiętej sytuacji wojennej mogły powstawać w każdej chwili. Jest możliwe, chociaż nie daje się tego ustalić z pewnością, że pod wpływem wystąpienia mjra Webera doszło w tym dniu do omówienia z komendantem okręgu warszawskiego, płk. Chruścielem („Monter”), roli okręgu w zarysowującej się możliwości podjęcia walki zbrojnej w stolicy. Natomiast jest pewne, że w dniu 25 lipca dokonano w Komendzie Głównej oceny położenia operacyjnego i ustalono, że ponieważ walki na froncie mogą już w najbliższych dniach przesunąć się w bezpośrednie pobliże Warszawy, powstaje konieczność podjęcia w niej walki powstańczej. W wyniku komendant główny zadepeszował jeszcze w tym dniu do gen. Sosnowskiego:

„Jesteśmy gotowi w każdej chwili do walki o Warszawę. Przybycie do tej walki brygady spadochronowej będzie miało olbrzymie znaczenie polityczne i” taktyczna. Przygotujcie możliwości bombardowania na nasze żądanie lotnisk pod Warszawą. Moment rozpoczęcia walki zamelduję”.

Depesza ta podsumowywała przebieg narad przeprowadzonych w dniach 22-25 lipca i w zasadzie przesądzała sprawę powstania w Warszawie, „Moment rozpoczęcia walki zamelduję” - depeszował kategorycznie Bór, czyli dawał wyraźnie do zrozumienia, że decyzja została już nieodwołalnie powzięta, a pozostaje tylko określenie terminu wybuchu powstania.

Oczywiście, zameldowana „gotowość w każdej chwili” do powstania w Warszawie nie odpowiadała faktycznemu stanowi rzeczy. Warszawa nie była w rzeczywistości gotowa do walki, i to nie tylko w dniu 25 lipca, ale także i we wszystkich dniach następnych. Ażeby postawić Warszawę w takiej gotowości, trzeba było odrobić zaniedbania w organizacji i uzbrojeniu, do których doszło, gdy stolica nie była objęta „Burzą”. Wymagało to, obliczając ostrożnie, najmniej kilku miesięcy w zwykłych warunkach konspiracyjnych, a przy gwałtownym zbliżaniu się frontu było to już w ogóle niemożliwe. Natomiast poruszona w depeszy sprawa pomocy lotniczej w postaci zrzutu Polskiej Brygady Spadochronowej I zbombardowania lotnisk niemieckich. pod Warszawą należała do rzędu wojskowych fantazji Komendy Głównej, które zaciemniały już od 1941 r. wszystkie plany powstańcze, a w połowie 1944 r. nie miały jeszcze żadnych realnych warunków wykonania.

Decyzję przekazaną w depeszy do Londynu powzięto w położeniu, które zaostrzało się z każdym dniem, jeżeli nie z każdą godziną, a najważniejsze było to, że właśnie ani Komenda Główna, ani okręg warszawski nie były przygotowane do walki w Warszawie. Samo powzięcie decyzji sprowadzało się na razie do zmiany dotychczasowej biernej postawy Warszawy na postawę czynną. Pozostawało jeszcze podjęcie szeregu decyzji o charakterze wojskowym, zaczynając od zasadniczej — czy położenie własne okręgu warszawskiego i położenie nieprzyjaciela pozwalają na podjęcie walki w stolicy, a kończąc na decyzjach technicznych, jak np określenie godziny rozpoczęcia walki.

Oceniając cał9ść sytuacji wojennej do dnia 25 lipca, tak jak ją widziano w owym czasie z Warszawy, należy uznać, że panika niemiecka w Warszawie, wprost paniczny odwrót niemiecki znad Bugu, w dodatku zupełnie niedawny zamach na Hitlera kazały istotnie wziąć pod uwagę załamanie się Niemców jako możliwość zupełnie realną. Na tę ewentualność trzeba było poczynić przygotowania, bo nie wiadome były dzień i godzina. Była to w dniu 25 lipca decyzja bez wątpienia słuszna, z tym jednakowoż zastrzeżeniem, że sytuacja wojenna jest najzupełniej płynna i od jej dalszego rozwoju zależeć będzie powzięcie decyzji wywołania czy też zaniechania powstania.

W środę dnia 26 lipca trwał odwrót niemiecki przez Warszawę. Jednak tempo ewakuacji samego miasta osłabło i organa niemieckiej administracji zaczęły powracać i obejmowały urzędowanie.

Położenie bojowe było więc w ocenić szefa II oddziału „wysoce niejasne”. Co więcej, było już o tyle jasne, z Niemcy „na warszawskim froncie otrzymali posiłki”. I to nie byle jakie. Sam fakt przybycia wyborowej dywizji „Hermann Goring” mógł już wskazywać na zamiar utrzymania Warszawy. Pojawienie się dywizji pancernej SS „Wiking” potwierdzało ten zamiar jeszcze silniej.

Poprawny, obiektywny wniosek z analizy położenia powinien wówczas brzmieć: „Położenie w Warszawie jest niejasne. Są poważne poszlaki, że zamiarem Niemców jest obrona Warszawy. Wskazują na to pojawienie się nowych i znacznych sił w rejonie Warszawy oraz wzmacnianie się nieprzyjaciela na wschodnim bliskim przedpolu miasta”.

Oczywiście, ze sformułowanie takiego wniosku jest dzisiaj znacznie łatwiej sze, m to było w dniu 27 lipca 1944 r. Jednak, jak widać z relacji szefa oddziału VI
jeszcze wyraźniej z przytoczonych tekstów Polskich Sił Zbrojnych, sformułowano je podobnie w rzeczywistości historycznej. Toteż powinny były się stać z wojskowego punktu widzenia niesłychanie ważnym momentem przemawiającym przeciwko powstaniu, a w każdym razie przeciwko pospiesznym decyzjom. Zmianę położenia Niemców w rejonie Warszawy należało uwzględniać w każdym wypadku.

W dniu 27 lipca zaszedł jeszcze jeden ważny wypadek.
Około południa płk Chruściel miał odprawę w swojej komendzie okręgu na ulicy Raszyńskiej 52/54. Zawiadomił tam obecnych dowódców obwodów i członków swego sztabu, że mogą w każdej. chwili otrzymać rozkaz podjęcia walki zbrojnej w Warszawie. W tym celu zarządził stałe pogotowie sztabów okręgu, obwodów, rejonów i zgrupowań bojowych. Na meldunki podkomendnych o braku broni obiecał rozdzielić broń i amunicję, które posiadał w okręgu, natomiast powstańców, dla których zabraknie broni, polecił uzbrajać siekiery, kilofy i łomy i przydzielać do grup szturmowych jako siły pomocnicze.
Około godziny 17.00 tego samego dnia władze niemieckie ogłosiły przez megafony wezwanie o obowiązku stawiennictwa na okres 10 dni, poczynając od 28 VII, stu tysięcy mężczyzn i kobiet w wieku 17—65 lat do robót fortyfikacyjnych nad Wisłą. Komendant okręgu ocenił to wezwanie jako wstęp do ewakuacji ludności polskiej i do dezorganizowania przez Niemców przygotowań powstańczych Armii Krajowej na terenie stolicy. Reakcja jego była nieoczekiwana. Około godziny 19,00 dał bez porozumienia z Komendą Główną rozkaz:

„Alarm. Wobec dzisiejszych zarządzeń niemieckich nadanych przez megafony zarządzam, co następuje:
1. zgrupować się na stanowiskach wyczekiwania i czekać na ogłoszenie godziny <>,
2. wkroczyć czynnie przed zarządzeniem godziny <> tylko w wypadkach szczególnie usprawiedliwionych, a głównie w rejonach zbiórek”.

Później płk Chruściel w artykule pisanym na emigracji” usprawiedliwił ten rozkaz koniecznością „uspokojenia umysłów, przeciwdziałania samodzielnym wystąpieniom, które mogły spowodować przedwczesny wybuch”.

W każdym razie rozkaz alarmu był dla wykonawców równoznaczny z rozkazem przygotowawczym do walki, chociaż nie ustalał godziny rozpoczęcia jej, czyli godziny „W”. Nie mogli tego zrozumieć inaczej żołnierze zgrupowani na stanowiskach wyczekiwania w postawie bojowej, ubezpieczeni, przygotowani do odparcia wroga — wszystko to” w mieście pełnym niemieckich urzędników, agentów, prowokatorów, policji i wojska. W wykonaniu rozkazu okręg warszawski przeprowadził mobilizację i w dniu 28 lipca stanął w gotowości do walki. W tej sytuacji mogło dojść w każdej chwili do rozpoznania przez Niemców poczynionych przygotowani do rozpętania bitwy bez woli komendanta okręgu. Byłaby to walka chaotyczna i bez widoków powodzenia dla powstańców. Po wydaniu rozkazu alarmu taki rozwój wypadków zawisł na włosku i że do niego nie doszło, należy przypisać przede wszystkim rozprzężeniu, z którego nie otrząsnęły się jeszcze w tym czasie władze niemieckie.

Niespodziewany rozkaz komendanta okręgu, noszący charakter indywidualnego odruchu, był początkiem szeregu nie przemyślanych improwizacji, do których doszło przed wybuchem powstania w Warszawie. Trzeba zresztą zrozumieć, że nie było innego sposobu wywołania tego powstania, skoro zdecydowano się na nie dopiero w ostatnich dniach lipca.

W piątek, 28 lipca, położenie w Warszawie było w dalszym ciągu niekorzystne
nie upoważniało do wywołania powstania. Niemcy otrzymywali nadal posiłki. Według oceny szefa sztabu Komendy Głównej:

„Władze administracyjne, które opuściły już Warszawę — powróciły. Zapowiedziano obronę miasta. Przez mosty przeszły posiłki. Na mieście wzmocniono służbę bezpieczeństwa. Czołgi stanęły na. ważniejszych skrzyżowaniach ulic. Niemcy ogłosili zapotrzebowanie na 100 tysięcy ludzi do prac wojskowych. Nie stawił się nikt. Warszawa wiedziała, czym grozi. taka odmowa”.

W tych warunkach Bór odwołał rozkaz wydany przez komendanta okręgu. o godzinie 16.00 płk Chruściel rozkazał „złagodzić stopień pogotowia do rozmiarów początkowych, tj. trwania w pogotowiu, ale nie przerywania swych zajęć, nie przebywania w zespołach zwartych, a bazowania wszystkiego na doskonalej łączności wewnętrznej”,

W tym rozkazie komendant okręgu zaimprowizował nowe znaczenie terminu „pogotowie”. Gdy w dotychczasowym planowaniu Armii Krajowej pogotowie oznaczało rozkaz do powstania, wykluczało odwołanie i oczywiście nie mogło uchylić się od wyznaczenia godziny, wybuchu, to w nowym znaczeniu pod pojęciem pogotowia należało rozumieć jakiś stali pośredni między czujnością a owym z dawna planowanym pojęciem pogotowia. Nietrudno wyobrazić sobie zamętu, jaki powstał w. głowach podkomendnych, szczególnie na niskich szczeblach dowodzenia, gdy otrzymali kolejne rozkazy komendanta okręgu .z 27 i 28 lipca.. Zostali wytrąceni z siodła, w. którym, jak się zdawało, siedzieli mocno od czasu, gdy Komenda Główna ustaliła niezłomne przykazanie, że rozkaz pogotowia jest równoznaczny z rozkazem powstania i że żadną miarą nie może być odwołany. W każdym razie jest faktem historycznym, że odwołanie rozkazu wprowadziło zamęt, poderwało zaufanie i ostudziło zapał. bojowy. W mieście wytworzył się stan zdenerwowania, wybuchały strzelaniny powodowane głównie przez powstańców, do których nie dotarł jeszcze rozkaz odwołujący alarm, a którzy widząc swą bezbronność usiłowali temu zaradzić własnym przemysłem — zdobyciem broni na Niemcach. Zaostrzyło to czujność wroga. W kilku punktach miasta Niemcy odkryli zbiórki powstańców w domach. Doszło do. lokalnych walk, które nie pociągnęły za sobą poważniejszych następstw.

Nie można jeszcze dzisiaj ocenić w pełni wpływu, jaki wywarło zarządzenie i odwołanie pogotowia. Pozornie mogłoby się wydawać, że było to bez znaczenia, skoro nie doszło do przedwczesnego wybuchu powstania. Jest jednak pewne, że wytworzył się niepokój w mieście i rozbudził czujność niemiecką, Jest także pewne, że nie udało się rozładować nastroju zdenerwowania po stronię polskiej. Sytuacja, w której okręg trwał bez broni w stanie półpogotowia wśród administracji, policji i wojska niemieckiego, była niesamowita. Biorąc to pod uwagę, można będzie łatwiej zrozumieć komendanta okręgu, kiedy po południu 31 lipca składać będzie swój nerwowy, nie sprawdzony meldunek o wkraczaniu wojska radzieckiego na Pragę, meldunek, który stał się iskrą rzuconą na beczkę, naładowaną prochem już w dniach 27 i 28 lipca.

Przebieg


Siły polskie w Warszawie

1. Organizacja okręgu warszawskiego AK

Teren okręgu (szkic nr 13) obejmował samo miasto Warszawę i powiat warszawski.
Komendantem okręgu był płk dypl. Chruściel Antoni („Monter”, „Nurt”). Szefem sztabu okręgu był mjr dypl. Weber Stanisław („Chirurg”).
Okręg składał się z 7 obwodów i 1 samodzielnego rejonu:
I obwód — Śródmieście (4 rejony) pod dowództwem ppłka Pfeiffera Edwarda („Radwan”),
II — Żoliborz (3 rejony) pod dowództwem ppłka Niedzielskiego Mieczysława („Żywiciel”),
III — Wola (4 rejony) pod dowództwem mjra Tarnowskiego Jana („Waligóra”),
IV — Ochota (3 rejony) pod dowództwem ppłka Sokołowskiego Mieczysława („Grzymała”),
V — Mokotów (6 rejonów) pod dowództwem ppłka Hrynkiewicza Aleksandra („Przegania”),
VI — Praga (5 rejonów) pod dowództwem ppłka Żurawskiego Antoniego („Bober”),
VII — powiat warszawski, (8 rejonów) pod dowództwem inż. Krzyżaka (mjr „Bronisław”),
VIII — samodzielny rejon Okęcie pod dowództwem mjra Babiarza Stanisława („Wysocki”).
Podział miasta na obwody i rejony.
Komendantowi okręgu podlegały bezpośrednio prócz obwodów: odwód okręgu w składzie batalionu „Antoni” i batalionu „Wigry” pod ogólnym dowództwem ppłka Rataja Franciszka („Paweł”), saperzy okręgu, Kedyw okręgu, oddziały łączności okręgu.
W skład V obwodu wszedł jako 6 rejon przydzielony z Komendy Głównej pułk „Baszta” pod dowództwem ppłka Kamieńskiego („Daniel”).

Polski plan działania


Plan działania okręgu warszawskiego w powstaniu powszechnym

Okręg warszawski przygotowywał się w latach 1942—1943 do powstania powszechnego. Z związku z tym opracowano odpowiedni plan działania. Wprowadzenie w końcu 1943 r. „Burzy” nie zmieniło tego planu, ponieważ okręg warszawski nie brał w niej udziału, a powstanie przewidziane tylko na wypadek zupełnego załamania się Niemców miało być wykonane, według planu obowiązującego w po- wstaniu powszechnym. Toteż działanie zbrojne rozpoczęte o godzinie „W” dnia 1 sierpnia opierało się niezmiennie na starym planie działania.
Według relacji szefa sztabu AK i komendanta okręgu warszawskiego zadaniem okręgu na wypadek powstania było:

„1 Zniszczyć niemieckie jednostki bezpieczeństwa, formacje partyjne i organy administracji niemieckiej, znajdujące się na terenie okręgu, a przede wszystkim W samej Warszawie.
2 Rozbroić jednostki niemieckich sił zbrojnych, znajdujące się na terenie okręgu, a w wypadku gdyby stawiały one opór — zniszczyć je na równi z policją, partią i administracją.
3 Opanować magazyny i składy wojskowe, w pierwszym rzędzie magazyny uzbrojenia i sprzętu bojowego.
4 Opanować miasto i powiat podmiejski, w pierwszym rzędzie węzeł komunikacyjny, dworce kolejowe, mosty na Wiśle, radiostacje (Raszyn i Babice), centrale telekomunikacyjne i zakłady użyteczności publicznej.
5 Zorganizować obronę na dwóch liniach obronnych:
pierwszą — w oparciu o wschodnie krańce Pragi,
drugą — na zachodnim brzegu Wisły, na odcinku od Bielan do Siekierek.
6 Zapewnić w mieście bezpieczeństwo publicznej bezpieczeństwo pracy administracji zastępczej, która bezzwłocznie przystąpił do urzędowania.
7 Rozpocząć odtwarzanie Sił Zbrojnych zgodnie z planem.
8 Trzymać w pogotowiu siły okręgu, o ile nie będą zaangażowane w walce o utrzymanie stolicy, do działania bądź w kierunku północnym na Modlin, bądź w kierunku zachodnim na Łowicz i Skierniewice”.

Według relacji komendanta okręgu warszawskiego szefa sztabu okręgu plan działania opracowany w wykonaniu otrzymanego zadania brzmiał w s1reszczeniu:

„DĘCYZJA
Równoczesnym. uderzeniem przez zaskoczenie zdobyć ważne. taktycznie obiekty i drugorzędne punkty oporu nieprzyjaciela, a obiekty silnie bronione — izolować. Wewnątrz miasta przeprowadzić” manewr w ten sposób, aby po, zdobyciu obiektów pierwszej kolejności i po uzupełnieniu uzbrojenia zlikwidować wzmocnionymi silami obiekty izolowane.
Na obwodowej i średnicowej linii kolejowej zorganizować wewnętrzny pierścień obronny i nie dopuścić do ruchu sił, niemieckich zarówno do miasta, jak i z wnętrza tego pierścienia.
U wylotów arterii komunikacyjnych z miasta i na głównych szlakach komunikacyjnych w rejonach podmiejskich zorganizować punkty oporu i zahamować ruch wojsk” nieprzyjacielskich do stolicy i ze stolicy.
W miarę zwalniania się sił własnych z walki o miasto, organizować obronę Pragi i zachodniego brzegu Wisły oraz odtwarzać odwód, gotowy do działania na zachodnim brzegu w kierunku północnym i zachodnim.
Rozkaz operacyjny okręgu wyznaczył obwodom i oddziałom okręgu zadania następujące:

ZADANIA OGÓLNE DOTYCZĄCE WSZYSTKICH OBWODÓW
Znajdujące się w granicach obwodów punkty oporu nieprzyjaciela opanować, a sity żywe obezwładnić.
Obsadzić obiekty oznaczeniu taktycznym i utrzymać je do czasu wyparcia sił niemieckich z miasta.
Na głównych ulicach i arteriach wylotowych z Warszawy wybudować zapory przeciwpancerne i bronić ich stałymi załogami”, nie dopuszczając sił niemieckich do miasta.
W miarę zwalniania się sił własnych z walki o miasto odtwarzać odwody do dyspozycji komendanta okręgu.

ZADANIA SZCZEGÓŁOWE DOTYCZĄCE NIEKTÓRYCH OBWODÓW
Zorganizowanie wewnętrznego pierścienia obrony na obwodowej linii kolejowej i wzniesienie na niej zapór przeciwpancernych zostało powierzone obwodom:. Wola, Żoliborz i Śródmieście, przy współpracy technicznej saperów okręgowych:
Organizację obrony zachodniego brzegu Wisty miały przygotować obwody Żoliborz, Śródmieście i Mokotów, z chwilą zwalniania się sił tych obwodów z walki.
Zdobycie mostów na Wiśle I obronę ich od zachodu powierzono obwodom Żoliborz i Śródmieście przy współdziałaniu obwodu Pragi. Obwód Śródmieście miał zdobyć mosty Poniatowskiego, średnicowy i Kierbedzia; obwód Żoliborz — most kolejowo-drogowy przy Cytadeli.
Obwód Praga miał zorganizować obronę tych mostów od wschodu
Zabezpieczenie środków przeprawowych przez” Wisłę i przygotowanie ich do ewentualnego zniszczenia należało do obwodów przylegających do Wisły.
Obwód Praga, poza zadaniami wymienionymi wyżej, miał w miarę zwalniania się jego sił
walki zorganizować obronę od wschodu w oparciu o Pragę centralną lub natrafiwszy na przeważające siły nieprzyjaciela — wycofać się na zachodni brzeg Wisły, w rejon Śródmieścia, jako odwód obrony zachodniego brzegu rzeki.
Samodzielnemu rejonowi Okęcie poruczono zdobycie lotniska i zakładów lotniczych, zorganizowanie ich obrony i przygotowanie lotniska do lądowania samolotów, alianckich.
Obwód podmiejski miał:
Zdobyć lotnisko Bielany i radiostację Raszyn.
Opanować i przygotować do ewentualnego zniszczenia stacje kolejowe znajdujące się na terenie obwodu..
Opanować mosty na Bugo - Narwi — w rejonie Zegrza i na Wiśle w rejonie Karczewa, zabezpieczyć je, a w wypadku nacisku przeważających sił niemieckich zniszczyć.
Na głównych arteriach komunikacyjnych prowadzących do Warszawy zorganizować punkty oporu zdolne d€ obrony przeciwko niemieckim siłom pancernym i powstrzymywać ich ruch w kierunku miasta.
Z częścią sił nie zaangażowanych w walce być w każdej chwili gotowym do marszu na pomoc Warszawie.
Saperzy okręgowi mieli:
Przed godziną <> wysłać patrole minerskie na linie kolejowe węzła warszawskiego dla przygotowania przewidzianych na wypadek powstania zniszczeń. (Plan specjalny przewidywał przecięcie wszystkich linii kolejowych, zbiegających się w węźle warszawskim). Zniszczenia miały być dokonane na rozkaz komendanta okręgu.
Przydzielić do obwodu Praga trzy swoje plutony do budowy barykad przeciwpancernych na mostach wiślanych i wzmocnienia ich obsady obronnej.
Przydzielić obwodom Śródmieście, Żoliborz i Wola pozostałe drużyny do prac technicznych nad umocnieniem pozycji obronnej na obwodowej linii kolejowej.
Odw6dokręgu miał być rozmieszczony w rejonie Stare Miasto — plac Żelaznej Bramy i czekać na wezwanie do walki na styku obwodów Żoliborz I Wola lub u boku oddziałów Woli na linii Leszno — Kurczewska.
M. p. dowództwa okręgu — przewidywane było w Śródmieściu w rejonie: plac Napoleona — plac Dąbrowskiego — Kredytowa.
Łączność miała być w czasie wałki oparta na gońcach, łączności wzrokowej, telefonach i radiu. Radiostacje korespondencyjne przewidziane były dla łączności z obwodami, odległymi od Śródmieścia, a więc przede wszystkim z Żoliborzem, Mokotowem, Pragą i obwodem podmiejskim. Do telefonów miejskich przywiązywano w pierwszych dniach walki niewielką wagę. Zasadniczym i pewnym środkiem łączności był goniec pieszy lub rowerowy. Plan przewidywał organizację:
sieci łączności z Komendą Główną i komendą obszaru (sieć „O”)
sieć dowodzenia okręgu (sieć „S”),
i sieci bojowej (sieć „B”)”.

Ogólny podział powstania


Powstanie warszawskie trwało od rozpoczęcia walki o godzinie .17,00 dnia
sierpnia do podpisania kapitulacji o godzinie 21,00 dnia 2 października 1944 roku.
Wychodząc z założenia, że przełomowym punktem każdej walki powstańczej jest przejście od natarcia do obrony, trzeba podzielić powstanie warszawskie na dwa zasadniczo różne okresy:
okres polskiego natarcia, który rozpoczął się wybuchem powstania, a skończył w dniu 4 sierpnia rozkazem Bora, zabraniającym działań zaczepnych z powodu braku amunicji,
okres polskiej obrony od 5 sierpnia do podpisania kapitulacji.
Na okres polskiego natarcia składają się dwa działania:
wybuch powstania, czyli działania od godziny 17,00 dnia 1 sierpnia do świtu 2 sierpnia, które wywarły rozstrzygający wpływ na cały przebieg powstania,
działania zaczepne od 2 do 4 sierpnia, których celem było poprawienie wyników osiągniętych przy wybuchu powstania.
Powstańcy zostali zepchnięci do obrony z jednej strony wskutek braku amunicji i w związku z tym zakazem podejmowania działań zaczepnych poza najbardziej koniecznymi wypadkami taktycznymi, z drugiej strony wskutek przejęcia w dniu
sierpnia inicjatywy zaczepnej przez odwody niemieckie przysłane przez Himmlera.
Ten przełomowy punkt w przebiegu powstania został w dniu 4 sierpnia podkreślony czerwonym ołówkiem równocześnie przez Bora, gdy dawał rozkaz o wstrzymaniu działań zaczepnych, i przez gen Vormanna, gdy mniej więcej w tej samej godzinie dawał rozkaz do natarcia z Woli przez Stare Miasto na most Kierbedzia i do natarcia z Ochoty przez Aleje Jerozolimskie na most Poniatowskiego.
Okres polskiej obrony i odpowiadający mu okres niemieckiego natarcia rozpadają się na dwa podokresy rozdzielone upadkiem Starego Miasta w dniu 2 września.
Pierwszy podokres - to najbardziej w dziejach powstania zażarty bój obronny najprzód na Woli, później na Starym Mieście. Jednak druzgocąca przewaga środków technicznych korpusu von dem Bacha sprawiła, że pomimo bohaterstwa powstańców walki te skończyły się ich niepowodzeniem. Wskutek upadku Starego Miasta Niemcy przebili najważniejszą dla nich arterię komunikacyjną z Woli na most Kierbedzia i ostatecznie odosobnili Śródmieście od Żoliborza. Jednak ciężkie straty poniesione przez korpus Bacha na Woli i na Starym Mieście oraz komplikujące się wskutek postępów radzieckich położenie operacyjne na przedmościu praskim uniemożliwiły Niemcom ostateczne rozprawienie się z powstaniem. Zmontowanie nowego frontu obronnego na zachodnim brzegu Wisły po utracie Pragi stało się dla dowództwa niemieckiego bardziej istotnym. zagadnieniem niż natychmiastowe zgniecenie całego powstania, co wymagałoby dużego nakładu sił i środków. Te względy rozstrzygnęły o likwidacji powstania kolejnymi natarciami na obronę poszczególnych dzielnic miasta, a w pierwszym rzędzie tych, które najbardziej utrudniały zorganizowanie niemieckiego frontu obronnego nad Wisłą. Dlatego to operacyjną treścią d r u g i e go p o d o k r e s u było niemieckie natarcie i polska obrona nadbrzeżnych dzielnic Warszawy, zakończona ogólną kapitulacją powstańców.
Z tych powodów okres polskiej obrony rozpada się na:
1. podokres (od 5 VIII do 2 IX 1944 r.), którego istotną treścią jest bitwa obronna na wielkiej arterii przelotowej. Na tę bitwę składają się dwa działania:
a. bój na Woli do 11 sierpnia,
b. bój na Starym Mieście do 2 września.
2 podokres (od 3 IX do 30 IX 1944 r.), którego istotną treścią jest bitwa obronna w dzielnicach nadbrzeżnych. Na tę bitwę składają się działania:
a. bój na Powiślu i w Śródmieściu-Północ od 3 do 10 września,
b. bój na Górnym Czernikowie od 11 do 23 września,
c. bój na Górnym Mokotowie od 24 do 27 września,
d. rozbicie grupy „Kampinos” pod Jaktorowem w dniu 29 września,
e. bój na Żoliborzu od 29 do 30 września.
Powstanie zakończyła kapitulacja Śródmieścia w dniu 2 października 1944 r. Ogółem powstanie trwało 63 dni.

Wyniki pierwszego natarcia powstańców


Bilans pierwszego natarcia powstańców nie budzi żadnych wątpliwości:
I obwód uzyskał stosunkowo największe powodzenie przez opanowanie znacznej części swego terenu. Wartość powodzenia obniżyło załamanie się natarć na wszystkie przedmioty o ważnym znaczeniu wojskowym, a w szczególności na przedmioty leżące na zewnętrznej granicy obwodu. Wskutek tego nie udało się nawiązać bezpośredniej łączności z sąsiednimi obwodami. Stało się to jedną z głównych przyczyn, że wielu dowódców tych obwodów nie wytrzymało nerwowo, odczuło swe odosobnienie i uległo psychozie chronienia się do lasów. Wartość osiągniętego powodzenia zmniejszał także fakt, że we wnętrzu obwodu powstał niebezpieczny rozdział między Starym Miastem a resztą obwodu oraz że zarysowało się już odosobnienie Powiśla i Czernikowa.
II obwód wyszedł całością sił do lasów, wskutek czego znikło ogniwo łączące Warszawę z terenem partyzanckim w Puszczy Kampinoskiej.
III obwód został częściowo zniszczony, częściowo wyszedł do lasów, a tylko szczątki pozostały na Woli i wzięły udział w dalszej walce. W wyniku tego niepowodzenia dyspozycyjne zgrupowanie Komendy Głównej — Kedyw — znalazło się prawie od razu w pierwszej linii bojowej.
IV obwód wyszedł prawie całością sił do lasów, wskutek czego Śródmieście zostało odsłonięte od strony Ochoty.
V obwód wyszedł w większości do lasów, a pozostałe siły utworzyły na Dolnym Mokotowie odosobniony i odległy ośrodek oporu. Wskutek tego utracono styczność z drugim ogniwem, które miało zapewniać łączność powstania z zapleczem.
VI obwód częściowo rozproszył się w wyniku niepowodzenia, częściowo
w ogóle nie rozpoczął działania, a częściowo opanował kilka odosobnionych
i porozrzucanych punktów oporu, które nie mogły być podstawą do podjęcia
dalszych działań bojowych.
VII obwód zmobilizował tylko mniejszość sil. Natarcia, które wykonał, były spóźnione, nie miały powodzenia i nie zdołały w niczym pomóc stolicy.
VIII samodzielny rejon przestał istnieć.
Odwód okręgu był w marszu do lasów i chociaż nie wyszedł jeszcze poza obręb miasta, to znalazł się już w pierwszej linii bojowej. Z tego powodu stracił znaczenie odwodu komendanta okręgu.
Zgrupowanie Kedywu Komendy Głównej zajęło dość wygodne położenie do dalszej walki. Oparte czołowo o cmentarze, flankowało od północy arterię wolską, stanowiąc w ten sposób pośrednią osłonę Śródmieścia z kierunku Woli. Był to, obok względnie pomyślnych wyników I obwodu, drugi nieco jaśniejszy punkt położenia powstańców.
Ogólnie biorąc, pierwsze natarcie powstańców zakończyło się wyraźnym dużym niepowodzeniem. Teren powstania został od razu zredukowany prawie do samego Śródmieścia i poza Wolą stracił osłonę ze wszystkich kierunków. Nie zdołano zapewnić sobie podstaw wyjściowych do dalszych działań zaczepnych, ponieważ nie opanowano mostów, lotnisk, dworców i ponieważ nie rozerwano pierścienia niemieckiego dookoła Śródmieścia. Wreszcie wewnątrz tej dzielnicy tkwiły stosunkowo mocne punkty niemieckiego oporu i one to stanowiły z konieczności cele działań zaczepnych powstańców w następnych dniach, spychając na dalszy plan cele większe.
Wynik pierwszego uderzenia powstańców w ujęciu niemieckim potwierdza tę ocenę. Gen Stahel w swoim opracowaniu dotyczącym doświadczeń z powstania w Warszawie stwierdził, że celem działań polskich było:

„Opanowanie Śródmieścia i zdobycie broni.
Pojedyncze osoby, małe warty i punkty oporu.
Urzędy telefoniczne, centrale automatyczne i stacje wzmacniające. Odcięcie i natarcia na urzędy policyjne i instytucje służbowe.
Skrzyżowania ulic.
Odryglowanie dzielnicy, w której bunt związał się w walce. Oczyszczenie dzielnic słabo zamieszkałych przez Niemców. Początkowo nie stanowiły w ogóle celu natarcia:
dworce stacje wodociągowe
Wojskowa komenda miasta elektrownie
urząd gubernatora składy żywności
hotele mosty”.
koszary

Niemcy nie dojrzeli więc na podstawie działań powstańczych zamiaru opanowania czegoś innego niż Śródmieście. W tych ramach nie dojrzeli w ogóle natarcia na ważniejsze przedmioty, jak dowództwa, koszary, dworce kolejowe, mosty itp., i dlatego. nie przypisywali nawet powstańcom takich zamiarów. W tym samym dokumencie gen. Stahel stwierdził także, że „obrona powiodła się wszystkim większym punktom oporu natychmiast albo też po dłuższej, pełnej, strat walce”. Potwierdził więc to, co wynika bezspornie z przebiegu walki, widzianego ze strony polskiej — obrona silniejszych punktów oporu powiodła się Niemcom prawie bez wyjątku, a tym samym nie powiodły się natarcia powstańców na te przedmioty.
Również nie ulegają żadnej \\wątpliwości przyczyny niepowodzenia powstańców:
1. Wielki brak brom i amunicji został jeszcze pogłębiony nadmiernie skróconym stanem pogotowia, co nadało powstaniu charakter nie przygotowanego zrywu. Zgodnie z tym uderzenia nie miały żadnej siły materialnej i nie mogły pokonać obrony przeciwnika.
2. Uderzenia trafiły na Niemców przygotowanych do obrony, w czym niemałą rolę odegrało skrócone pogotowie i wyznaczenie wybuchu na godzinę 17,00. Te terminy sprawiły, że całość przygotowań musiała być wykonana w dzień i w największym pośpiechu, że przygotowania te doprowadziły do przedwczesnego zawiązania się walk w wielu miejscach, co postawiło niemiecki garnizon Warszawy w stan gotowości bojowej jeszcze przed godziną „W”.
3. Uderzenia powstańców rozproszyły się dość równomiernie po całym mieście, wobec czego szturmy na silniejsze i ważniejsze przedmioty wykonano słabszymi silami, niż to nawet mogło mieć miejsce w warunkach wielkiej słabości materiałowej powstańców. Dlatego w bardzo wielu wypadkach uderzenia powstańców załamały się natychmiast po zawiązaniu walki, czyli po stwierdzeniu, że nieprzyjaciel nie dał się zaskoczyć.
4. Brak łączności radiowej z dowództwami obwodów przekreślił wpływ dowództwa okręgu na działania obwodów, w szczególności na wymarsz kilku obwodów z Warszawy do lasów.
Wreszcie trzeba sobie uświadomić, że działania zaczepne powstańców nie zdążyły rozwinąć się należycie, ponieważ szybko zapadła noc. Ona to w połączeniu z doznanym niepowodzeniem, odosobnieniem, dezorganizacją własnych sił, wstrząsem po poniesionych ciężkich stratach, uświadomieniem sobie w całej pełni rozmiarów własnej słabości w broni i amunicji, brakiem łączności i obserwacji stała się sprzymierzeńcem decyzji wycofania się do lasów.
Niepowodzenie pierwszego uderzenia wywarło rozstrzygający wpływ na cały przebieg powstania. W tym niepowodzeniu tkwiły zarodki ostatecznej klęski. Jest to zrozumiałe, gdy weźmie się pod uwagę szczególny charakter powstania warszawskiego i szczególne miejsce, jakie mu przypada w historii powstań.
Powstanie uderza albo w znienawidzony ustrój własnego kraju, albo w najeźdźcę, albo też w jedno i drugie razem. Powstanie szuka z reguły oparcia o siły wewnętrzne. Takim opaiciem mogą być:
1. regularne oddziały zbrojne własnego kraju, z którymi zawczasu nawiązano porozumienie i które ruszają do walki równocześnie z nieregularnymi siłami powstańców.
2. regularne oddziały zbrojne własnego kraju, których wprawdzie nie udało się przeciągnąć przed wybuchem na swój ą stronę i które popieraj ą znienawidzony ustrój własnego kraju, albo też współdziałają z najeźdźcą, ale same przez się stanowią łatwy przedmiot działania powstańców i dlatego rokują nadzieję, że pod naciskiem 4rojnym i ideologicznym opowiedzą się szybko po stronie powstańców,
3. sprzyjające siły obce.
Powstanie, które nie może zwyciężyć własnymi siłami i szuka oparcia poza sobą, nie ma szerszego wyboru jak jedną z tych trzech ewentualności. Ponadto w warunkach nowoczesnych powstanie podjęte nieregularnymi siłami nie może samo przez się wywalczyć rozstrzygnięcia, bo jest na to za słabe techniczne. Dlatego musi być tym bardziej powiązane z działaniem wojska regularnego i z jego zaopatrzeniem. Powstanie może więc być odosobnione przejściowo, ale tylko taktycznie (może np. wybuchnąć na tyłach przeciwnika). Jednak powstanie nie może być trwale odosobnione ani taktycznie, ani operacyjnie. Nie może bowiem być odosobnione od ogólnego ruchu narodowego, od politycznego kierunku, w jakim idą masy, od źródeł zaopatrzenia i od sprzyjających sił zewnętrznych. Powstanie, które zawisło w próżni operacyjnej, politycznej lub ideologicznej, czy też we wszystkich trzech łącznie, jest z góry skazane na klęskę, ponieważ nie ma skąd czerpać sił. Zaświeci więc, spali swój knot i zgaśnie.
Powstanie warszawskie było poczwórnie odosobnione:
politycznie, ponieważ opierało się na ośrodkach dyspozycyjnych zbyt odległych (mocarstwa anglosaskie) lub bezsilnych (rząd emigracyjny),
ideologicznie, ponieważ opierało się na ideologii przedwrześniowego państwa polskiego, do którego w wytworzonym położeniu politycznym nie mogło już być powrotu,
operacyjnie, ponieważ wystartowało bez porozumienia z Armią Radziecką i bez porozumienia oraz bez możności współdziałania ze zbyt odległymi wojskami anglosaskimi,
taktycznie, ponieważ nieudany start powstania odosobnił jedną dzielnicę miasta, objętą powstaniem (Śródmieście), a zlikwidował pozostałe dzielnice albo w najlepszym razie nie wywalczył z nimi bezpośredniej łączności.
Z zachowanego dziennika Iwana Waszenki, zwykłego strzelca z brygady RONA, który od 4 sierpnia brał udział w walce przeciwko powstańcom na Ochocie, a w pierwszych dniach września poległ w walce z partyzantami w Puszczy Kampinoskiej, znajduje się następujący charakterystyczny sąd o powstaniu warszawskim:

„Polacy powstali w nieodpowiednim czasie, niezupełnie zorganizowani i nie wciągnąwszy do walki o wolność swego kraju ludu wiejskiego i robotników. Powstali, gdy wojsko radzieckie było daleko, a Niemcy jeszcze mocno trzymali się na swych pozycjach. Dlatego też jest możliwe, że przegrają swe powstanie”.

„Ten sąd - napisał dr Płoski - jest ciekawy i na ogól trafny”. Istotnie - bo sprowadza się w całości do krytyki niezwykłych warunków odosobnienia powstania. Były one aż tak wyraźne, że uderzyły w oczy gońca w dowództwie batalionu.



Polskie działania zaczepne w dniach 2-4 sierpnia
W wyniku niepomyślnych walk wieczorem 1 sierpnia i w nocy 1/2 sierpnia pozostały na terenach opanowanych przez powstańców liczne punkty i gniazda niemieckiego oporu. Były to nie tylko takie przedmioty, jak na przykład Poczta Główna lub PAST-a, ale często poszczególne domy i mieszkania, w których wybuch powstania zaskoczył garść Niemców.

a. Stare Miasto
W dniu 2 sierpnia kompania Syndykalistów zlikwidowała jednostkę niemiecką w Archiwum Akt Dawnych przy ul. Długiej i opanowała szpital niemiecki na ul. Barokowej, biorąc jeńców i broń. Inna grupa bojowa z tej samej kompanii opanowała centralę telefoniczną na Tłomackiem, przy czym obsada niemiecka uratowała się ucieczką w kierunku ruin getta.
W godzinach rannych opanowano Elektrownię Miejską na Powiślu. Był to jeden z najpoważniejszych sukcesów powstania.
O godzinie 13,00 zdobyty został gmach Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych natarciem wykonanym od wewnątrz przez polskich pracowników Wytwórni pod dowództwem por. Lecha („Biały”) i od zewnątrz przez jednostkę kpt. „Gozdawy”.
O godzinie 16,00 różne grupy WSOP, PKB, Syndykalistów i innych jednostek pod ogólnym dowództwem kpt. Kozakiewicza („Barry”) z PKB opanowały przylegający do ratusza Pałac Blanca, siedzibę niemieckiego nadburmistrza stolicy.
W dniu 3 sierpnia został zajęty bez walki gmach Banku Polskiego przy ul. Bielańskiej, ewakuowany uprzednio z urzędników niemieckich samochodami pancernymi na plac Piłsudskiego.

W nocy 4/5 sierpnia wyruszył silny wypad na Dworzec Gdański celem zdobycia broni i amunicji. Wykonał go zbiorowy batalion z różnych jednostek pod dowództwem kpt. Fajera („Ognisty”). Działanie to zakończyło się niepowodzeniem i dotkliwymi stratami własnymi.

W wyniku tych walk Stare Miasto pozostało, pomimo dość znacznych powodzeń, odcięte. Coraz wyraźniej zaznaczało się odcięcie od I obwodu, a połączenie z Wolą było uciążliwe, ponieważ na terenie getta tkwili nadal Niemcy. W tych warunkach trudne było porozumienie z I obwodem i z okręgiem. Nie wiedziano o pobycie Komendy Głównej na Dzielnej. Nie było nadal połączenia z Powiślem i walczące tam zgrupowania zostały siłą faktu podporządkowane bezpośrednio komendantowi I obwodu. Dowodzenie na Starym Mieście było nie uporządkowane, jednostki pozostały bez zadnia i w gruncie rzeczy działały na własną rękę.

W dniu 4 sierpnia położenie powstańców na Starym Mieście ustaliło się następująco:
wschodnią granicę getta obsadzało zgrupowanie pod dowództwem mjra „Sienkiewicza”,
rejon od, strony placu Żelaznej Bramy i placu Bankowego przez ulicę Senatorską do placu Teatralnego - batalion „Gustaw”,
klasztor Kanoniczek, Ratusz, Pałac Blanca i Senatorską od placu Teatralnego do placu Zamkowego - różne jednostki, z których najsilniejsza była improwizowana jednostka mjra „Barry’ego”,
rejon placu Zamkowego i północno-wschodnia część Starego Miasta trzymały— batalion kpt. „Gozdawy „ batalion por. „Bończy „ batalion WSOP, kompania Syndykalistów, jednostka OWPPS i organizujący się na Starym Mieście drugi rzut batalionu „ „Wigry”,
rejon Parku Traugutta dozorowała załoga PWPW pod dowództwem mjra Chyżyńskiego (pseudonim „Pełka”).
Wewnątrz Starego Miasta organizowały się oddziały „Czwartaków” Armii Ludowej.
Korzystnym dla powstańców wynikiem walk w dniach 2-4 sierpnia było oczyszczenie wnętrza dzielnicy. Niekorzystnym — niezmienne odcięcie jej od pozostałych dzielnic, przy czym niemiecka siła odcięcia od wschodu wyraźnie się wzmogła. Dowodem tego była zwiększona inicjatywa Niemców, ujawniona już w rejonie placu Zamkowego i w rejonie placu Teatralnego.

b. Śródmieście
W części p 61 n o c n e j Śródmieścia najważniejszym działaniem powstańców było opanowanie Poczty Głównej w dniach 2 i 3 sierpnia.
Natarcie rozpoczęło się o świcie i uzyskało częściowo powodzenie.
W południowej części Śródmieścia nie zdołano zorganizować poważniejszego natarcia. Ogolenie biorąc działania sprowadziły się do lepszego zorganizowania swych sił na już opanowanym terenie.
W okolicy placu Zbawiciela powstańcy utrzymali swe stanowisko w walce z niezdecydowanymi próbami ataków ze strony policjantów Geibla i Hahna. Tylko w nocy 2/3 sierpnia trzeba było opuścić zbyt wysunięte stanowisko w budynku MSWojsk. przy ul. Marszałkowskiej. Również ze strony powstańców nie udało się batalionowi „Ruczaj” natarcie wykonane w dniu 2 sierpnia z linii ul. Mokotowskiej w Aleje Ujazdowskie. Ostatecznie batalion zorganizował się obronnie wzdłuż ul. Mokotowskiej frontem do Alei Ujazdowskich oraz na ul. Natolińskiej. Na terenie tego zgrupowania tkwiła podstacja Telefonów Miejskich przy ul. Piusa broniona zażarcie przez Niemców i wzmocniona posiłkami przysłanymi przez Geibla na rozkaz gen. Stahela, któremu zależało na utrzymaniu niemieckiej łączności telefonicznej w mieście.
Bliżej Pola Mokotowskiego batalion „Golski” usadowił się w dniu 3 sierpnia w zabudowaniach Politechniki pomiędzy ulicami Koszykową, Aleją Niepodległości, 6 Sierpnia i Noakowskiego. Tym sposobem powstańcy wdarli się klinem w stanowiska niemieckie i uzyskali dogodną podstawę do natarcia na szpitale wojskowe, Kraftfahrpark i Ministerstwo Kolei. Ale do wykonania takiego natarcia batalion był za słaby, a poza nim nie było w południowej części Śródmieścia sił, których można by użyć do tego celu.
Og1nie działania zaczepne Śródmieście, wykonane w dniach 2-4 sierpnia, ograniczyły się do mocnego opanowania wnętrza tej dzielnicy. Natomiast nie próbowano już nacierać pa przedmioty silniej bronione, jak dzielnica policyjna, i przedmioty w rejonie dawnej Wyższej Szkoły Wojennej przy ul. Koszykowej. Było to zrozumiałe z powodu materiałowej słabości powstańców, ale wskutek tego Śródmieście nie stało się siłą napędową powstania i nie wyszło swymi siłami poza własne granice terenowe. Polepszyło tylko warunki swojej obrony z tym ważnym zastrzeżeniem, że na arterii jerozolimskiej warunki te pozostały mizerne i łączność północnej części Śródmieścia z południową wisiała nadal na cienkim włosku. Niepewną pozostała także łączność z Powiślem i Czernikowem. Tworzyły ją bowiem nadal taktyczne cieśniny zagrożone ze skrzydeł przez bliskiego nieprzyjaciela.

Obrona Woli
Wskutek niepełnej mobilizacji III obwodu i niepowodzeń 2. rejonu tego obwodu zadanie obrony Woli przypadło zgrupowaniu Kedywu Komendy Głównej.
W przeciwieństwie do innych dzielnic inicjatywa działań na terenie Woli znalazła się od pierwszej chwili w rękach niemieckich oddziałów pancernych, nacierających przez Kolo na wschód. Niemcy utrzymali tę inicjatywę także i w dniach następnych. Wskutek tego okres 2-4 sierpnia był dla polskich jednostek na Woli okresem ciężkich walk obronnych.
W dniu 2 sierpnia niemieckie oddziały pancerne wykonały dwa nie skoordynowane natarcia. Prawdopodobnym ich celem było otwarcie najkrótszego przejścia na Pragę przez arterię wolską i most Kierbedzia albo też w razie, gdyby okazało się to niemożliwe, odrzucenie powstańców z Woli w głąb miasta, otwarcie sobie przejścia
arterii wolskiej na arterię jerozolimską przez ul. Towarową i wydostanie się w ten sposób na most Poniatowskiego i Pragę.
Pierwsze natarcie niemieckie wyruszyło między godz. 7,00 .a 8,00. Grupa pancerna uderzyła z Koła ul. Wawrzyszewską, spędziła placówki III obwodu, obeszła cmentarz powązkowski od zachodu i zatrzymała się na północnym skraju tego cmentarza, wysyłając naprzód rozpoznanie. Zawiązało ono walkę z powstańcami, tracąc przy tym dwa czołgi („Pantera” zdobyta przez batalion „Zośka” na ul. Okopowej i 1 czołg zdobyty na ul. Dzielnej przez osłonę dowództwa Kedywu)1. Właściwe natarcie wyruszyło z Powązek dopiero o godz. 14,00. Przed czołgami Niemcy pędzili 50 cywilnych Polaków. Jednostki „Brody” utrzymały wprawdzie w ciężkiej walce barykadę na ul. Okopowej przy cmentarzu powązkowskim i szkołę św. Kingi, ale nie zdołały przeszkodzić przedarciu się czołgów w głąb miasta.
Drugie natarcie rozpoczęło się również około godz. 7,00 uderzeniem rozpoznawczym jednej kompanii na barykady powstańcze na ul. Górczewskiej i Wolskiej. Właściwe natarcie wyruszyło około godz. 11,00. Po sforsowaniu barykady na wysokości ul. Płockiej Niemcy dotarli ul. Górczewką do barykady przy ul. Działdowskiej, obalili ją i odrzucili obrońców na nieukończoną barykadę przy ul. Tyszkiewicza i w kierunku stanowisk batalionu „Czata” na Lesznie. W tym samym czasie czołgi z piechotą posunęły się ul. Wioską, dotarły do głównej barykady przy skrzyżowaniu ul. Wolskiej z Młynarską i zawiązały walkę z plutonem AL sierż. „Mirka”, OWPPS kpt. „Wagi” i jednostką ze zgrupowania kpt. „Hala”, które stanowiły obronę barykady i jej najbliższej okolicy. Groźne położenie wyjaśniło przeciwuderzenie jednostek z batalionu „Czata” i batalionu „Pięść” pod dowództwem mjra „Witolda”, wykonane w kierunku kościoła Św. Wojciecha, a więc w lewe skrzydło niemieckiego natarcia. Niemcy zostali odrzuceni poza ul. Płocką. Straty powstańców były jednak duże.
Wieczorem kompania chor. „Jaśmina”, obsadzająca razem z kompanią batalionu „Wigry” zbieg ulic Ostroroga, Obozowej i Młynarskiej, została ściągnięta w tył i przesunięta na barykady na ul. Górczewskiej i Wolskiej. Rejon cmentarza ewangelickiego obsadziło zgrupowanie ppłka „Pawła”, działające jeszcze samodzielnie i oczekujące dogodnej sposobności przejścia do Puszczy Kampinoskiej.
W nocy 2/3 sierpnia Niemcy wycofali się z ul. Powązkowskiej i w ten sposób dzień 2 sierpnia zakończył się pomyślnie dla obrońców Woli.
O godzinie 20,00 niemieckie lotnictwo wykonało silny nalot bombowy na Wolę (24 Junkersy). Samoloty zrzuciły jednocześnie ulotki zredagowane w języku polskim, pochodzące rzekomo od Bora i różnych organizacji politycznych, a wzywające do poddania się.
W dniu 4 sierpnia natarcie niemieckie, poprzedzone kilkugodzinnym ogniem moździerzy i nalotem bombowym (około 30 samolotów), wyruszyło między godz. 9,00 a 10,00 na barykady na ul. Wolskiej i Górczewskiej oraz na stanowiska powstańców wzdłuż ul. Młynarskiej. Nacierały czołgi i grupy szturmowe piechoty w pasie od ul. Sołtyka do ul. Wolskiej. O godz. 11,00 Niemcy podeszli do barykad na odległość szturmową. Wobec zupełnego wyczerpania powstańców z III obwodu dowódca Kedywu wzmocnił ich stanowiska swoim odwodem pod dowództwem kpt. „Sawy”.
Zgrupowanie Kedywu przygotowało w tym dniu natarcie w kierunku getta celem uwolnienia swoich tyłów. Natarcie miały wykonać bataliony „Miotła” i „Zośka”, wzmocnione plutonem pancernym por. „Wacka”, pod ogólnym dowództwem szefa sztabu Kedywu mjra Janaszka („Bolek”). Jednak natarcie spóźniło się z powodu niemieckich nalotów bombowych, wykonanych między godz. 13,00 a 15,00, które objęły częściowo podstawy wyjściowe obydwóch batalionów. Dlatego natarcie wyruszyło dopiero o godz. 17. Nie było jednak zgrane z uderzeniem oddziałów ze Śródmieścia i pomimo wsparcia plutonu pancernego nie miało powodzenia. Podobnie załamało się zbyt już późne (godz. 20) i znowu odosobnione natarcie jednostki por. „Ostoi” z 4 rejonu Śródmieścia.
Wieczorem 4 sierpnia dowództwo Kedywu otrzymało wiadomość d przybyciu silnych oddziałów niemieckich do zachodniej części Woli. W obliczu spodziewanego nowego i jeszcze silniejszego natarcia położenie Kedywu stało się trudne. Nie można było liczyć na utrzymanie ulic Wolskiej 1 Górczewskiej.

IV obwód — Ochota
Wskutek wymarszu zgrupowania ppłka „Grzymały” w nocy 1/2 sierpnia z Ochoty do lasów, jednostki IV obwodu rozdzieliły się. Prawie całość sił pod dowództwem ppłka „Grzymały” kontynuowała marsz do Lasów Sękocińskich, garstka zaś pozostała na Ochocie i toczyła w odosobnieniu samodzielny bój obronny z Niemcami.
Zgrupowanie ppłka „Grzymały” rozpoczęło o godz. 5,00 dnia 2 sierpnia marsz z Reguł przez Pęcice do pobliskich już lasów. Wiedziano, że we dworze Pęcice kwaterują Niemcy.
W chwili gdy kolumna znajdowała się na grobli, od strony wsi Pęcice ukazało się kilka samochodów ciężarowych z wojskiem niemieckim. Wywiązała się natychmiast walka, której odgłos zaalarmował Niemców we dworze. Zajęli oni stanowiska w parku i sami niewidoczni, a obserwujący każdy ruch powstańców jak na dłoni, otworzyli niszczący ogień z broni maszynowej na kolumnę. Powstańcy rażeni celnym ogniem rozsypali się z kolumny i podzielili na dwie części. Trzy plutony harcerskie nacierały po lewej stronie drogi, ponosząc bardzo ciężkie straty. Zaledwie resztki zdołały wedrzeć się do parku, kilku powstańców dotarło pod budynki dworskie. Tutaj Niemcy wystrzelali ich prawie doszczętnie.

„Baszta” na Górnym Mokotowie
W dniu 3 sierpnia żandarmeria niemiecka ppłka Góde z ul. Dworkowej dokonała wypadu ulicami Puławską i Słoneczną w kierunku ul. Szustra. Oddział wypadowy doszedł do ul. Boryszewskiej i nie osiągnąwszy konkretnego wyniku wycofał się na swoje stanowiska wyjściowe na ul. Dworkowej.
Z kolei w dniu 4 sierpnia ppłk „Daniel” wykonał wypad dwoma kompaniami z ul. Odyńca na ul. Różaną. Działanie to nie miało powodzenia, a wytworzyło ciężkie położenie dla grupy wypadowej i zostało okupione dotkliwymi stratami.
Ogólnie zarysowała się już w tym dniu obustronna równowaga sił na Mokotowie. Niemcy, po odparciu ich pierwszego natarcia ze Służewca w dniu 2 sierpnia, stracili ochotę do działań zaczepnych. Powstańcy byli za słabi, ażeby mogli się ważyć na takie działanie. Nie mieli też żadnych nadziei na jakąś radykalną zmianę położenia bojowego na swoją korzyść.

VI obwód—Praga
W dniu 2 sierpnia powstanie na Pradze było w stanie likwidacji. Jeszcze tylko gdzieniegdzie tkwiły osamotnione i zdezorientowane grupy powstańców. Czołgi niemieckie wyrzuciły powstańców z gmachu Dyrekcji Kolejowej.
W następnym dniu powstanie wygasło już ostatecznie. Wobec pełnej przewagi niemieckiej i braku wszelkich widoków powodzenia.

VII obwód — Powiat warszawski
Po załamaniu się natarcia na lotnisko Bielany jednostki partyzanckie w Puszczy Kampinoskiej zebrały się w rejonie Sieraków—Truskaw—Izabelin (jednostki kpt. „Szymona”, komendanta rejonu Młociny) Wiersze—Truskawka—Brzozówka (jednostki ppor. „Doliny”). Ubezpieczono się dookoła i wysłano dalsze i bliższe rozpoznanie. Do tych jednostek partyzanckich dołączył ppor. „Maryś” z Woli z 90 żołnierzami i zgrupowanie mjra „Serba” z Bielan w sile około 160 żołnierzy. Całość sił była zdezorganizowana po walce, jednostki poniosły duże straty, zwłaszcza w dowódcach, i zużyły większość posiadanej amunicji. Nie było łączności z dowódcą VII obwodu ani też z okręgiem. Wiedziano tylko ogólnie, że powstanie objęło Śródmieście i że rejony Ożarów. i Pruszków nie wystąpiły do walki. Niemcy, poza działaniem rozpoznawczym jednej kompanii SS w dniu 3 sierpnia, zakończonym zresztą jej rozbiciem, zachowywali się biernie. Było jednak wiadomo, że niemieckie oddziały różnych broni znajdują się w Modlinie i w Lesznie, a więc na obydwóch skrzydłach jednostek partyzanckich, i odgradzają je od Warszawy na linii Ożarów— Babice—Bielany.

Okręg warszawski
Istotną troską komendanta okręgu był zatrważający brak amunicji. Wykluczało to podejmowanie jakichkolwiek większych działań zaczepnych. Z konieczności trzeba było ograniczyć się do działań obronnych. W tych warunkach komendant okręgu w dniu 4 sierpnia zdecydował się:

„Z powodu braków amunicji zaniechać realizacji działań pierwotnych, a główny wysiłek skierować na działania istotne dla całości boju. Dla usprawnienia dowodzenia przejść na organizację trzech ośrodków: Śródmieście, Warszawa-Północ i Warszawa-Południe. Żądać szybkich dostaw amunicji i uzbrojenia. Licząc się z trudnościami, jakie mogą powstać dla lotnictwa alianckiego przy dokonywaniu zrzutów bezpośrednio na miasto, wykorzystać Puszczę Kampinoską i Las Kabacki1 jako zrzutowiska zaopatrzenia Warszawy”

Odwód okręgu, po osiągnięciu około godziny 6,00 dnia 2 sierpnia cmentarza ewangelickiego na Woli, zatrzymał się na postój ubezpieczony. Ppłk „Paweł” wahał się, czy ma maszerować do Puszczy, czy też pozostać na Woli, gdzie nawiązano już łączność z Kedywem Komendy Głównej. Ostatecznie nad ranem 3 sierpnia ppłk „Paweł” wymaszerował z cmentarza ewangelickiego przez Koło na Laski. Ale rozpoznanie, wysłane w kierunku przejść przez tor kolejowy na odcinku między ul. Wawrzyszewską a ul. Zawiszy, dostało się w niemiecką zasadzkę ogniową i zostało wycięte. Pomimo to ppłk „Paweł” poprowadził swoje zgrupowanie na Koło. Po zbliżeniu się do nasypu kolejowego ogień niemieckiej broni maszynowej zatrzymał kolumnę powstańców. Brak broni uniemożliwiał otworzenie sobie drogi i w tych warunkach dalsze pchanie się w kierunku Lasek było niemożliwe — równało się samobójstwu. Ppłk „Paweł” dał więc rozkaz odwrotu na cmentarz ewangelicki i podporządkował się dowódcy Kedywu.
W ten sposób odwód okręgu został ostatecznie wciągnięty czołowy rzut obrony Woli, przy czym ppłk „Paweł po porozumieniu się z dowódcą Kedywu zwolnił nie uzbrojonych, polecając im przedostać się na własną rękę i w miarę możności do Puszczy Kampinoskiej lub na Stare Miasto i włączyć się do dalszej walki. Pozostały na cmentarzu kompania batalionu „Wigry” i pluton „Juliusz”, tak zwane „Tygrysy Woli”.

Wyniki boju na Woli
Ze strony polskiej działania na Woli wywarły niemały wpływ na przedłużenie walki powstańczej aż do października. Kiedy bowiem Kedyw i szczątki III obwodu toczyły zażarty bój obronny, reszta powstańców mogła pod tą osłoną zorganizować się wewnętrznie i przygotować obronę w głębi miasta. Podobne znaczenie, aczkolwiek w odpowiednio mniejszym zakresie, miała także walka oddziałów por. „Gustawa” i ppor. „Stacha” na Ochocie.
Trzeba zdać sobie sprawę i podkreślić, że Stare Miasto organizowało się dopiero pod osłoną walki obronnej na Woli i gdyby nie te walki, padłoby w ówczesnym stanie rzeczy pod pierwszym silniejszym naciskiem niemieckim. Bój na Woli dał czas ppłkowi „Wachnowskiemu” na zorganizowanie grupy „Północ”. Związał bowiem do 11 sierpnia zgrupowanie Schmidta i Recka, a do 7 sierpnia także zgrupowanie Dirlewangera. Jednak między 7 a 11 sierpnia to ostatnie zgrupowanie było zbyt słabe, ażeby mogło podjąć własnymi siłami rozstrzygające natarcie na Stare Miasto i musiało czekać, aż reszta grupy Reinefartha odzyska swobodę działania. A gdy w dniu 12 sierpnia grupa ta stanęła oko w oko z obroną Starego Miasta, trafiła już na zorganizowaną grupę „Północ” i musiała walczyć ciężko o każdy dom. Obrona na Woli i Ochocie odciążyła także Śródmieście, które ciągle jeszcze nie mogło zwalczyć silnych punktów oporu, broniących się rozpaczliwie w oczekiwaniu na pomoc z zewnątrz. Czas uzyskany walką w obronie Woli i Ochoty był tym drogocenniejszy, że ówczesne uzbrojenie i zaopatrzenie w amunicję oddziałów Śródmieścia uniemożliwiało poważniejszy opór, a polepszało się tylko powoli.
Ze strony niemieckiej bój na Woli wykazał, ze powstania me uda się zgnieść siłami, którymi Niemcy wówczas rozporządzali. Były one stanowczo za słabe. Pomimo niemieckiej wyższości technicznej, przewagi kierunku (możność okrążenia obrony polskiej) zgrupowanie Kedywu broniło się na Woli z powodzeniem, a wycofało się w trudnych warunkach prawie całkowitego okrążenia. Nie pomogły Niemcom mordy i okrucieństwa. Ażeby zgnieść powstanie, trzeba było stoczyć ciężką i długotrwałą bitwę i prowadzić ją rzeczywiście wartościowymi siłami, a nie policją i własowcami. Obrona Woli przekonała Niemców, że posiadanymi siłami nie można kusić się o opanowanie miasta za jednym zamachem, ale trzeba wykonywać szereg kolejnych działań o celach ograniczonych. Tym też tylko można wytłumaczyć pesymistyczny meldunek dowódcy 9 armii z 9 sierpnia, zawierający ocenę położenia, zestawioną właśnie po niepowodzeniu niemieckiego natarcia na cmentarze w dniu 8 sierpnia”.
Dowództwo grupy armii „Środek” podzieliło ze swej strony tę ocenę w dziennym meldunku sytuacyjnym z dnia 9 sierpnia:

„Zorganizowany opór w Warszawie wzmocnił się w dalszym ciągu. Nie będzie go można złamać siłami, którymi rozporządza się dotychczas. Własne straty są wysokie. Samoloty zrzuciły nad południową częścią miasta zasobniki z wyżywieniem, amunicją i umundurowaniem”.
Takie alarmujące meldunki nie pozostały bez echa. Wprawdzie ani wojskowe dowództwa niemieckie, ani też Himmler nie byli w stanie przydzielić Bachowi „pełnowartościowej dywizji zaopatrzonej obficie w broń ciężką”, o którą prosił, lecz alarmy odniosły skutek w postaci dość licznie napływających do korpusu Bacha w drugiej dekadzie sierpnia oddziałów saperów, artylerii, broni pancernej i jednostek specjalnych, szczególnie potrzebnych w walkach ulicznych oraz różnych oddziałów własowskich, potrzebnych do odgrodzenia miasta od zachodu.
Ten dopływ sil umożliwił Bachowi podjęcie znacznie trudniejszego działania niż zdobycie Woli - podjęcie natarcia na Stare Miasto.

Wynik boju na Starym Mieście
Niepomyślny dla powstańców wynik boju na Starym Mieście i wymuszony odwrót kanałami do Śródmieścia znaczył więcej niż utrata jeszcze jednej dzielnicy. Przegrany bój pociągnął za sobą niekorzystne skutki taktyczne.
Dopóki trwało Stare Miasto, istniała jeszcze możliwość połączenia się z Żoliborzem i dalej z Kampinosem. Tym samym oddalała się groźba zamknięcia Śródmieścia w ciasnym kotle, a ciągle realną wydawała się możliwość wytworzenia znaczniejszej siły w oparciu o oddziały partyzanckie napływające do Puszczy Kampinoskiej i o zrzuty, które łatwiej tam dochodziły. Stare Miasto spełniało więc rolę pomostu między Śródmieściem a Żoliborzem i przez niego z Kampinosem i jeszcze dalszym zapleczem. Jeżeli nie realnego pomostu, to przynajmniej pomostu nadziei. Z chwilą ostatecznego strzaskania go przez Niemców Śródmieście stawało się niewielkim kotłem, przyciągającym, podobnie jak dotychczas Stare Miasto, niemieckie granaty i bomby, a pozbawionym już wszelkich nadziei poza ewentualnym wielkim natarciem radzieckim. Trzeba więc było liczyć się z najcięższym kryzysem w Śródmieściu. Obawę tę mogło tylko w nieznacznym stopniu łagodzić zasilenie obrony Śródmieścia przez wypróbowane oddziały staromiejskie. Pomoc ta nie była bowiem tak znaczna, jak by mogło się wydawać, ponieważ oddziały te były już bardzo zużyte, wymagały odpoczynku, reorganizacji, wartościowych uzupełnień, broni i przede wszystkim amunicji.
Dla Niemców opanowanie Starego Miasta uwalniało ostatecznie i bez zastrzeżeń komunikację przedmościem na Pradze. To było główne i bezsporne osiągnięcie.
Jednak opanowanie Starego Miasta powinno było także oznaczać uzyskanie swobody działania przez grupę Reinefartha, czyli dotychczasową siłę napędową korpusu Bacha. Grupa ta mogłaby po zdobyciu Starówki zwrócić się w jakimkolwiek kierunku. Jeśliby zwróciła się na Żoliborz, nie mogło ulegać wątpliwości, że obrona tej dzielnicy musiałaby paść w ciągu krótkiego czasu. Obrona jej była bowiem znacznie słabsza niż Starego Miasta, teren rozrzuconych osiedli sprzyjał mniej powstańcom niż bardzo gęsto zabudowany teren Starówki. Jeżeliby zwróciła się przeciwko Śródmieściu, wytworzyłoby się niezmiernie ciężkie położenie w związku z równoczesnym ujawnieniem się po drugiej stronie miasta silnej grupy Rohra.
Przed Bachem otwarły się więc jakby nowe i duże możliwości. Mógł bądź rozprawić się ze Śródmieściem przy pomocy dwustronnego natarcia, bądź też z Żoliborzem natarciem z jednej strony, ale za to wykonanym z przygniatają przewagą sił i środków.
Jednak wbrew tym teoretycznym obliczeniom możliwości korpusu Bacha po opanowaniu Starego Miasta były nadal ograniczone. Powodem tego było zużycie korpusu, a zwłaszcza grupy Reinefartha, w walkach na Starówce.
Zużycie to niepokoiło dowódcę 9 armii już w początkach natarcia na Stare Miasto. W dniu 18 sierpnia gen. Vormann, meldując dowódcy grupy armii „Środek”, że „w Warszawie znajduje się w walce około 8000 ludzi SS, policji i Wehrmachtu, wzmocnionych czołgami, działami szturmowymi i najcięższymi środkami ogniowymi różnego gatunku”, dodał następującą ocenę działań przeciwko powstańcom:

„W Warszawie powstańcy, pomimo wielkich strat, bronią się zacięcie przeciwko naszym oddziałom nacierającym z 3 stron, tak że trzeba zdobywać i niszczyć każdy dom oddzielnie. Wskutek wysokich strat własnych można było w ostatnich dniach uzyskać tylko powolne postępy, i to pomimo użycia wszystkich rozporządzalnych ciężkich środków bojowych oraz dużego zużycia amunicji. W międzyczasie udało się wywalczyć wolne połączenie wschód-zachód.
Po wprowadzeniu 3 baonów pion. natarcie stanie wię słynniejszo.
Celem zwalczania powstania w Warszawie potrzebne jest pilne skierowanie przede wszystkim wyszkolonych uzupełnień do oddziałów SS i policji, ponieważ wskutek wysokich strat siła uderzeniowa tych oddziałów spada coraz bardziej”.

Po trzech dniach dowódca 9 armii powrócił do tej sprawy:

„Położenie w Warszawie charakteryzuje ustawicznie sztywniejący opór band nacjonalistycznych, które nawet przy użyciu specjalnych środków bojowych nie (łają się wyrzucać bez wielkich strat z zabetonowanych domów z piwnicami rozbudowanymi częściowo na 3 do 5 kondygnacji. Użyte tam oddziały niemieckie i obcokrajowców są źle wyszkolone do takiej walki, ogólnie za stare wiekiem, a personel dowódczy przy całej swojej odwadze rozporządza częściowo niedostatecznym doświadczeniem taktycznym”.

Meldunek kończył się żądaniem „co najmniej 3 dalszych batalionów pion. dla Warszawy” oraz silnych oddziałów policji celem zabezpieczenia tyłów armii prawdopodobnie w związku z rozpoznanym marszem grupy pika „Mieczysława i groźnej postawy oddziałów leśnych w Puszczy Kampinoskiej.
Ale pełny obraz wartości bojowej korpusu Bacha i w związku z tym jego możliwości zaczepnych dają dopiero dwa meldunki przesłane przez gen. Vormanna do dowództwa grupy armij „Środek”. Są one tym bardziej charakterystyczne, że noszą datę 29 sierpnia, czyli pochodzą z czasu, w którym los obrony Starego Miasta był już przypieczętowany.
Zasadniczą sprawą w obydwóch meldunkach, których autorem jest Bach, są dotychczasowe straty jego korpusu. W meldunku, który dowódca 9 armii przesłał gen. Reinhardtowi1, Bach stwierdził:

„Własne oddziały nacierające w Warszawie są bardzo zużyte i wyczerpane. Straty od 1.8. wynoszą 91 oficerów, 3770 podof. i szeregowców, w tym zabitych 28 oficerów i 629 szeregowych. Pułk Kamieńskiego musiał być wycofany jako nie nadający się”.

W meldunku Bacha do dowódcy 9 armii2 sprawa strat i stanu korpusu ujęta jest szerzej:

„Ostateczne zgniecenie powstania warszawskiego zależy głównie od utrzymania na należytym poziomie stanów bojowych nacierającej piechoty. Po stopniowym dopływie sił przeznaczonych do natarcia są do rozporządzenia: 3 związki w sile po pułku piechoty i 4 bataliony pionierów. Wszystkie inne oddziały wojska, które przebyty, są niezdolne do walki ulicznej i do natarcia z powodu swego uzbrojenia i wyszkolenia i mogły być użyte tylko do ubezpieczenia zdobytych bloków domów. Całość sił natarcia w Warszawie utraciła do wieczora 28. 8. — 91 oficerów, 3770 podoficerów i szeregowców. Straty przeważnie we wspomnianych oddziałach grenadierów i batalionów pionierów. Ponadto wskutek wyciągania z linii 1145 pułku grenad. trzeba było wprowadzić do obrony dwa bataliony pionierów, ponieważ inne siły ubezpieczające były już związane”.

W tych pełnych niepokoju meldunkach zatrzymajmy się tylko na jednej liczbie podanej przez Bacha - 150 żołnierzy jako codziennej stracie niemieckiej w bitwie na Starym Mieście. Bach dodał przy tym, że straty te dotyczą w głównej mierze batalionów grenadierów i pionierów.
Grupa Reinefartha miała bataliony tego typu:

2 bataliony 608 pułku ochronnego około 600 żołnierzy
110 batalion „Arzberger” ze wzmocnieniami „ 900 „
5 szkolny batalion grenadierów pancernych „ 600 „
2 bataliony Dirlewangera 900
razem około 3000 żołnierzy


W grupie dyspozycyjnej znajdowały się:
pułk pionierów „Herzog” z 46 batalionem
pionierów około 650 żołnierzy
500 szturmowy batalion pionierów „ 300 „
501 szturmowy batalion pionierów „ 500 „
razem około 1450 żołnierzy

Ogółem na Starym Mieście grupa Reinefartha i grupa dyspozycyjna mogły wprowadzić do walki około 4500 pełnowartościowych żołnierzy — grenadierów i pionierów.
Od początku bitwy na Starówce, to znaczy od 12 sierpnia do dnia 28 sierpnia, w którym Bach obliczył swoje straty, upłynęło 17 dni. Przyjmując dzienną stratę grenadierów i pionierów na Starym Mieście na około 100 żołnierzy i przyjmując na inne oddziały stratę około 50 żołnierzy, a zgadza się to z sensem meldunku Bacha, dochodzi się do ogólnej straty około 1700 grenadierów i pionierów w grupie Reinefartha i w grupie dyspozycyjnej w czasie od 12 do 18 sierpnia. Ale pułk Dirlewangera, 608 pułk ochronny i batalion „Arzberger” biły się już przedtem w ciągu 7 dni na Woli (od 5 do 11 sierpnia) i można przyjąć, że straty ich wynosiły tam również około 100 żołnierzy dziennie, czyli ogółem około 700 żołnierzy. Po zsumowaniu strat na Woli i na Starym Mieście (700+1700) okazuje się, że 4500 najlepszych żołnierzy Bacha poniosło od 5 do 28 sierpnia straty w wysokości ponad 2000 żołnierzy, czyli do 50% strat”. A były to przecież oddziały, które rozstrzygały o powodzeniu natarcia, i był to dopiero dzień 28 sierpnia, w którym bój na Starym Mieście nie był jeszcze zakończony, a bitwa o dzielnice nadbrzeżne nie była jeszcze rozpoczęta.
Taka jest tajemnica meldunków Vormanna i Bacha. I to jest także wynik boju na Starym Mieście, widziany od strony niemieckiej. Po tej bitwie najsilniejsza grupa Reinefartha i najbardziej wartościowe bataliony w grupie dyspozycyjnej Bacha utraciły zdolność podjęcia większego wysiłku zaczepnego. Korpus Bacha został zużyty i utracił większość swej wartości bojowej. Nie mógł już powtórzyć bitwy o Starówkę. Mógł podjąć się tylko mniejszego zadania, czyli opanowania mniejszego przedmiotu niż Stare Miasto, lecz nie mógł podjąć się natarcia na przedmiot jeszcze większy, czyli na Śródmieście. To przekraczało jego siły.
Ten stan mogło zmienić tylko nadejście wartościowych posiłków. O to właśnie dobijali się w swych meldunkach natarczywie i niespokojnie Bach i Vormann, chociaż zdawało się, że odnieśli w Warszawie dwa duże powodzenia — na Woli i na Starym Mieście.



Kapitulacja w dniu 2 października
W czasie walk stoczonych w Warszawie w drugiej połowie września na terenie Śródmieścia nie doszło do większych akcji bojowych. Trwała tylko ciągła i ożywiona działalność patroli. Jedynie w nocy 28/29 września Niemcy próbowali, zresztą bezskutecznie, opanować niespodziewanym wypadem rejon placu Trzech Krzyży. Natomiast przez cały ten czas Śródmieście ostrzeliwała mocno artyleria do naj cięższych kalibrów włącznie. Wśród powstańców i ludności cywilnej panował głód. Zawiodły wszystkie nadzieje na skuteczną pomoc lotnictwa z Zachodu i na podjęcie wielkiej ofensywy radzieckiej. Kolejne, a coraz szybsze upadki nadbrzeżnych dzielnic, szczególnie ostatni upadek Mokotowa, nie pozostawiały miejsca na jakiekolwiek złudzenia. Dalsza walka była więc beznadziejnym przedsięwzięciem.
W tej sytuacji doszło do nawiązania rokowań kapitulacyjnych.
Jeszcze w godzinach wieczornych dnia 28 września powzięto na naradzie w Komendzie Głównej wstępną decyzję w tej sprawie i postanowiono wszcząć rozmowy z dowództwem niemieckim. Postanowiono też zawiadomić o sytuacji dowódcę 1 Frontu Białoruskiego. Depesza radiowa, wysłana do niego jeszcze w tym samym dniu, przedstawiła beznadziejne położenie powstańców i ludności oraz stwierdziła, że powstanie zdoła wytrwać w tych warunkach najwyżej 72 godziny. Jeżeli do tego czasu powstańcy nie otrzymają znacznej pomocy albo też przynajmniej zapewnienia takiej pomocy” w jakimś określonym i bliskim czasie, to kapitulacja stanie się nieuchronna.
Ta decyzja zbiegła się z ponowną propozycją Bacha w dniu 28 września w sprawie ewakuacji ludności cywilnej z Warszawy.
Od rana 29 września dochodziły do Śródmieścia odgłosy silnej walki na Żoliborzu. Całkowite odosobnienie tej dzielnicy nie pozwalało się łudzić co do jej losu. Zarysowywała się więc bez żadnej wątpliwości bliska już groźba rozstrzygającego natarcia na Śródmieście. Daleko idące wyczerpanie powstańców z jednej, a możność skoncentrowania wszystkich rozporządzalnych sił i środków niemieckiego natarcia na tej dzielnicy z drugiej strony kazały się spodziewać, że obrona powstańców nie potrwa długo. W tym położeniu komendant główny AK po naradzie z delegatem rządu postanowił rozpocząć rokowania kapitulacyjne. Zawiadomił o tym specjalną depeszą naczelne dowództwo emigracyjne:

„1. Ustaliliśmy, że głodowe racje żywnościowe starczą tylko na trzy dni Nie widać szans, by w tym terminie Armia Czerwona mogła zająć Warszawę lub zapewnić jej taką ochronę od bombardowania i takie wsparcie żywnościowe, by można było przetrwać do czasu zajęcia miasta.
2. Zawiadomiłem marsz. Rokossowskiego o sytuacji prosząc o pomoc. Jeśli jej jednak w potężnej postaci i zaraz nie otrzymam, będę zmuszony kapitulować na warunkach kombatanckiego traktowania, które Niemcy gwarantują.
3. Ponieważ po upadku Mokotowa Niemcy wystąpili z inicjatywą podjęcia rozmów o rozładowanie miasta z ludności cywilnej i ewentualnego przerwania dalszej walki, którą uważają już za bezcelową, rozmowy te podjąłem. Ewakuacja ludności cywilnej ze Śródmieścia przewidziana od I X rano i potrwa — sądzę trzy dni.
4. Żoliborz od 29 IX silnie bombardowany. Niemcy liczą, że za trzy dni przestanie istnieć. W związku z tym problemem rozładowanie tej dzielnicy z ludności cywilnej jest bardzo trudne.
5. W razie natarcia Armii Czerwonej w najbliższych dniach ewakuację przerwie się i wówczas walkę jeszcze podejmie”.

Komenda Główna ujęła tę sytuację jeszcze lapidarniej w meldunkach sytuacyjnych wysłanych w dniach 28, 30 IX i 1 X:

„Mokotów padł dnia 27 września. Dalsza walka w dwu izolowanych kotłach może stać się niemożliwa. Głód. Jeśli nie otrzymamy skutecznej pomocy przez uderzenie Sowietów do 1 października, będziemy zmuszeni zaprzestać walki. O możliwości nieotrzymania się zawiadamiamy bezpośrednio Rokossowskiego...
Z Żoliborzem brak łączności, liczę się, że już padł. Zrzuty na Żoliborz zbędne. Kampinos opuszczony. Okoń odszedł na zachód. Walka nasza dogorywa. Dziś potrzebna głównie żywność i umundurowanie. Uratować nas może tylko natychmiastowe skuteczne uderzenie Sowietów na Warszawę...
Sytuacja obrońców Warszawy bardzo poważna. Żoliborz padł po wyczerpaniu wszystkich środków. Śródmieście, ostatni rejon obrony na terenie Stolicy, w ciężkich walkach przeciwstawia się całości sił i środków przeciwnika...
Warszawa nie ma już żadnych szans obrony. Zdecydowałem rozpocząć rokowania — poddanie na pełnych prawach kombatanckich, które Niemcy uznają całkowicie. Rokowania jutro. Sprawę poddania łączę z zabezpieczeniem ludności cywilnej. Przewiduję poddanie 3 października 1944 r.”

W dniu 30 września do kwatery Bacha w Ożarowie przybyli delegaci Komendy Głównej w celu poinformowania się o propozycjach kapitulacyjnych. Tym razem nie doszło jeszcze do konkretnej wymiany zdań, a rozmowy dotyczyły natychmiastowej kapitulacji Żoliborza. Natomiast w tym dniu zawarto umowę w sprawie zawieszenia broni w dniach 1 i 2 października od godz. 5,00 do 19,00 celem ewakuacji 200 000 ludności. Stronę polską reprezentowali z ramienia Komendy Głównej ppłk „Zyndram” i por. „Sas” oraz delegaci RGO i Czerwonego Krzyża.
W dniu 1 października po naradzie w Komendzie Głównej zapadła ostateczna decyzja kapitulacji. Rano dnia 2 października delegacja powstańców udala się do Bacha i po całodziennych rokowaniach podpisała około godz. 21,00 akt kapitulacji2. Całość wojsk powstańczych, walczących w Warszawie, uzyskała prawa kombatanckie. Cała ludność musiała opuścić miasto.
Po podpisaniu kapitulacji komendant główny zameldował o tym rządowi emigracyjnemu w Londynie:.

„2 października 1944 r. został zawarty układ zaprzestania działań wojennych w Warszawie. Tegoż dnia o godz. 20 usta ją działania wojenne niemiecko-polskie na terenie Stolicy. Wyjście oddziałów z Warszawy z bronią, na prawach kombatanckich, celem złożenia jej poza murami miasta. Jednego pułku — w dniu 4 października o godz. 8 rano, reszty oddziałów — w ciągu 5 października. Ludność cywilna ma zapewnioną — w miarę możliwości — pełną opiekę, niestety — przy masowej ewakuacji”.

Ogółem do niewoli niemieckiej poszło zgodnie z umową kapitulacyjną w dniach 4 i 5 października 11 668 powstańców, wśród nich generałowie Bór-Komorowski, Grzegorz-Pełczyński, Łaszcz-Skroczyński, Monter-Chruściel i Sęk-Bokszczanin. Do niewoli poszły również sztaby Komendy Głównej, obszaru warszawskiego, okręgu warszawskiego oraz sztaby 28 dywizji powstańczej ze Śródmieścia i 10 dywizji powstańczej z Mokotowa. Do rąk niemieckich dostało się 1 067 karabinów, 467 pistoletów maszynowych, 633 pistolety, 7 ckm, 49 1km i rkm, 54 Piaty i rusznice ppanc. oraz 33 granatniki i moździerze.
Po wyjściu powstańców pozostały jeszcze w Warszawie do dnia 9 października trzy kompanie dla ochrony ewakuacji ludności.
Ze szpitali w Śródmieściu ewakuowano około 4000 rannych.
Jeńców odprowadzono najprzód do Ożarowa, a stąd porozsyłano ich po różnych obozach jenieckich. Ludność cywilną kierowano najprzód do obozu przejściowego w Pruszkowie i do mniejszych obozów w rejonie Pruszkowa, skąd odsyłano częściowo na roboty przymusowe do Niemiec, częściowo zaś wywożono na teren województwa kieleckiego i krakowskiego i wyładowywano z pociągów gdzie bądź na przypadkowych stacjach kolejowych.
Wielu powstańców i wiele osób cywilnych zdołało się wymknąć strażom niemieckim i ukryć w terenie. Podobnie udało się zniszczyć wiele broni jeszcze przed wymarszem powstańców z Warszawy.
Korpus Bacha został w dniu 8 października rozwiązany. Po ciężkich stratach poniesionych w walce z powstańcami przedstawiał on już bardzo nikłą wartość bojową. Były to tylko szczątki pułków i batalionów.


Straty

Nie znane są i nigdy nie będą już znane dokładne liczby strat wojska powstańczego i ludności Warszawy. Można je określić tylko w wielkim przybliżeniu.
W dniach kapitulacji sztab okręgu warszawskiego AK obliczył straty w o j s k a na 9 700 zabitych, 6 000 rannych i 6 000 zaginionych. W tajnym wydawnictwie AK ze stycznia 1945 r. pt. Bitwa o Warszawę 1 VIII—2 Xl 944 podano tylko inną liczbę zaginionych, a mianowicie 5 300. Jednak obydwa źródła nie włączyły strat poniesionych przez powstańców na Żoliborzu, Mokotowie i prawdopodobnie także w Puszczy Kampinoskiej, które ogółem można ocenić na około 1 000 zabitych.
Biorąc pod uwagę, że liczbę 5 300 do 6 000 zaginionych należy uznać prawie w całości za zabitych, dochodzi się do strat krwawych:
poległych powstańców przeszło 16 000
rannych (ciężko) około 6 000
Prawie dokładnie takie same straty wykazują Polskie Siły Zbrojne:
w Warszawie w Puszczy Kamp. razem
zabitych około 10 000 200 10 200
ciężko rannych około 6 600 400 7 000
zaginionych około 5 000 -- 5 000
razem 21 600 600 22200

Płk Borkiewicz ocenił ilość zabitych i zaginionych łącznie na 18 000 dodając, że „jest to liczba raczej za mała niż wygórowana”.
Bez porównania większe były straty ludności, bo po pierwsze była bezbronna, a więc padała najłatwiej ofiarą hitlerowców, po drugie bliskość obustronnych stanowisk bojowych, przedzielonych najczęściej jezdnią uliczną, często jedną kondygnacją, niekiedy nawet jednym mieszkaniem, sprawiała, że niemieckie ciężkie i zwłaszcza najcięższe środki ogniowe biły na tyły walczących powstańców, czyli głównie w bezbronną ludność. Straty ludności ocenili Niemcy zaraz po kapitulacji Warszawy na około 200 000 zabitych. Dane Rady Głównej Opiekuńczej z 31 października 1944 r. ograniczają tę liczbę do około 150 000 ludzi.
Można zatem przyjąć, że ogólne straty poległych — wojska i ludności — wyniosły, w powstaniu warszawskim
około 200 000 ludzi.
W tej liczbie mieści się kwiat polskiej młodzieży, która, jak wiadomo., stanowiła czoło naszego ruchu oporu, a z której najdzielniejsi legli mostem w powstaniu.
Ściślejsze są dane dotyczące strat materialnych. Według danych zebranych i ogłoszonych przez St. Podlewskiego i pika Borkiewicza:

„Ogrom klęski Warszawy, poniesionej w powstaniu przeciw Niemcom, można było stwierdzić naocznie jedynie zaraz po wyzwoleniu stolicy przez Wojsko Polskie, w dniu 17 stycznia 1945 roku. Była to wówczas posępna pustynia ruin i zgliszcz, a zwaliska domów pokrywały wysoko wiele ulic. W powstaniu zostało zniszczone Stare Miasto, w bardzo dużych rozmiarach Powiśle, tak północne W okolicach Dobrej, jak i południowe w okolicach Czerniakowskiej, tak samo Śródmieście. Z 24 724 budynków, jakie posiadała Warszawa przed powstaniem, zburzonych zostało zupełnie 10 455, a więc przeszło 42 proc., z pozostałych zaś: większość wymagała przebudowy. Z 987w budowli zabytkowych ocalało 64”, a więc zaledwie 6,5 proc. Zburzono 25 świątyń, spalona została Politechnika oraz większość budynków Uniwersytetu Warszawskiego wraz z zakładami naukowymi, zniszczono gmachy 64 szkół średnich, 81 szkół powszechnych. Spalonych zostało 14 bibliotek, w tym Biblioteka Narodowa, przepadły archiwa i wielka ilość dzieł sztuki. Uległ zniszczeniu pod gruzami, padł pastwą pożaru lub został rozgrabiony nasz wielowiekowy dorobek duchowy, kulturalny i gospodarczy Straty wynoszą „70 proc majątku narodowego. Z pomników ocalały jedynie Sobieskiego w Łazienkach, Sapera przy ul. Niepodległości, obie Syreny na Powiślu oraz pomnik gen. Sowińskiego w parku na Woli. Milion mieszkańców strąciło swoje mienie, obliczane na miliardy złotych polskich sprzed wojny”.

Na tym nie kończyły się straty materialne. W przewidywaniu niemieckiego odwrotu z Polski ściągnięto przed powstaniem Z dalszych i bliższych okolic Warszawy, Nawet z innych dzielrncPoIskiwie1e najcenniejszych dzieł sztuki, przedmiotów zabytkowych i wszelkiego najbardziej wartościowego majątku. Szerzyła się bowiem opinia, że w wielkim mieście będą one mniej narażone na zniszczenie lub rabunek niż na głuchej Wsi lub w niewielkim miasteczku. Te straty są wogó1 nie do obliczenia. Wreszcie w ciągu powstania i bezpośrednio po nim ludność Warszawy została zmuszona do porzucenia swoich siedzib, poszła częściowo na roboty Prymusowe do Niemiec, częściowo na poniewierkę żebraczą po całym kraju. Ze sobą wolno było zabrać jedynie drobne osobiste rzeczy, tylko tyle — według zarządzeń niemieckich — aby nie przeszkadzały w marszu.
Taka jest w bilansie powstania pozycja bezwzględnie ujemna i chociaż podane liczby mogą w pewnym stopniu odbiegać od rzeczywistości, jednak ewentualne poprawki nie będą mogły nigdy zmienić faktu zasadniczego:

powstanie warszawskie pochłonęło ofiary sięgające nieomal granicy materialnych, a także i duchowych możliwości naszego narodu.

W każdym, kto poznał dzieje powstania, kto się nim interesuje i nad nim zastanawia, a już tym bardziej w każdym, kto osobiście zetknął z powstaniem, nurtuje nieodparcie pytanie, jak mogło dojść do tak ogromnej tragedii, na jakim tle mogła zrodzić się nieodpowiedzialna decyzja wywołania powstania? Na to pytanie nie wystarczy odpowiedzieć samymi faktami historycznymi. Nie wytłumaczy tej tragedii nawet najwierniejsze odtworzenie motywów politycznych i wojskowych, jakie działały najrealniej w dniach przedpowstańczych. Istnieją jakieś głębsze przyczyny powstania, które daleko trudniej wziąć do ręki i przedstawić niż dokumenty historyczne, cytaty, czy też na ogól mało dostępna analiza położenia wojskowego.
Chodzi więc o głębsze przyczyny warszawskiej tragedii.

Znaczenie
Decyzja polskiego kierownictwa wywołania powstania w Warszawie była spowodowana względami politycznymi, dyplomatycznymi, ideologicznymi i wojskowymi. Z politycznego punktu widzenia powstanie, zgodnie z założeniami jego inicjatorów, miało umożliwić realizację czterech zasadniczych celów: opanowanie Warszawy przez podziemne władze krajowe w imieniu Rządu Polskiego w Londynie, zapewnienie im jak największego poparcia i popularności wśród społeczeństwa, zapobieżenie usadowieniu się w stolicy władz komunistycznych przy pomocy Rosjan i wreszcie Stalina do uznania rządu londyńskiego i jego krajowych organów jako suwerennego i pełnoprawnego przedstawiciela narodu. Autorzy powstania nie zamierzali zejść z pola bez walki. Uważali, że tylko oni mieli prawo do przemawiania w linieniu narodu i reprezentowania jego interesów.
Władze krajowe wierzyły, iż zwycięskie powstanie wzmocni pozycję Mikołajczyka w jego rokowaniach ze Stalinem w Moskwie i zachęci Churchilla i Roosevelta do ponownego, stanowczego opowiedzenia się po stronie Rządu Polskiego w Londynie oraz jego podziemnych organów. Niemniej przed wybuchem powstania Mikołajczyk nie podjął żadnych kroków dyplomatycznych aby zapewnić powstaniu poparcie Londynu i Waszyngtonu, nie mówiąc już o Moskwie.
Podejmując decyzję rozpoczęcia walki w Warszawie, krajowi pzyw6dcy działali zgodnie z doktryną dwóch wrogów; uważali, że walkę zbrojną z Niemcami należy nadal kontynuować, wzmocnić opór polityczny wobec Rosjan i polskich komunistów, a o pomoc w odzyskaniu niepodległości zabiegać przede wszystkim w Londynie i w Waszyngtonie.
Polscy komuniści i ich zwolennicy chcieli budować powojenną Polskę w ścisłym porozumieniu i współpracy „z Moskwą. Myśl ta była nie do przyjęcia dla prawie całego obozu londyńskiego. W jego przekonaniu stanowiło to niebezpieczeństwo dla niepodległości i suwerenności oraz terytorialnej integralności państwa, szczególnie iż komuniści godzili się na linię Curzona jako nową granicę polsko-rosyjską. W tym czasie głównym powodem niezgody pomiędzy obozem londyńskim a komunistami była ich diametralnie różna postawa wobec Rosji i spraw granicznych raczej niż kwestia reform społeczno-gospodarczych. W lecie 1944 roku większość przywódców krajowych była przekonana, że „daleko idące reformy ustrojowe są koniecznie i nieuniknione.
Wojskowe przesłanki decyzji rozpoczęcia powstania opierały się na przekonaniu, że Niemcy ponieśli już decydującą klęskę na froncie wschodnim I że Armia Czerwona ma wkrótce wkroczyć do Warszawy. Bór-Komorowski i Jankowski wydali swój ostateczny rozkaz rozpoczęcia walki, gdy błędnie im doniesiono, że czołgi radzieckie wkraczają już na Pragę. Wnosili stąd, że nadchodził kulminacyjny moment radziecko-niemieckiej bitwy o Warszawę i powstawała niepowtarzalna okazja zajęcia miasta na krótko przed wkroczeniem doń Armii Czerwonej. Radzieckie apele radiowe wzywające ludność Warszawy do powstania przeciwko Niemcom, bez względu na intencje Moskwy, nie wywarły większego wpływu na decyzję inicjatorów powstania. Apele te jedynie utwierdzały ich w przekonaniu, że Rosjanie niebawem znajdą się w stolicy. Ponadto w ostatnich dniach lipca 1944 roku Komenda Główna AK dobrze zdawała sobie sprawę, że tylko w Warszawie posiada wystarczającą liczbę żołnierzy, aby w ciągu paru dni przygotować i podjąć na szeroką skalę zakrojoną operację militarną zdolną do opanowania większego obszaru miejskiego. Biorąc pod uwagę przekonania, postawę i przewidywania autorów powstania można stwierdzić, że z punktu widzenia moralnego i psychicznego łatwiej im było wydać rozkaz podjęcia walki, niż się od tego powstrzymać. W ich przekonaniu bezczynność groziła opuszczeniem przywódców przez szerokie masy społeczeństwa, co równałoby się politycznemu samobójstwu. Poza tym żywe i głęboko zakorzenione tradycje zrywów powstańczych w polskiej myśli i kulturze politycznej dawały im gotowe wzory działania i zachęcały do czynu. Od czasu rozbiorów Polska była klasycznym przykładem kraju, który usiłował odzyskać niepodległość przede wszystkim drogą zbrojnych powstań. Niemniej jednak Bór-Komorowski i Jankowski, decydując się na działanie bez uzgodnienia swych planów z naczelnym dowództwem radzieckim, wzięli na swoje barki ogromną odpowiedzialność za dalsze losy Warszawy i w zasadniczy sposób przyczynili się do tragedii, jaka spotkała stolicę i jej mieszkańców. Nie rozumieli, że w drugiej połowie 1944 roku bardzo źle uzbrojona Armia Krajowa nie mogła sobie pozwolić jednocześnie na prowadzenie walki zbrojnej z Niemcami i stawianie politycznego oporu Rosjanom i komunistom. Plany i zamiary Bora-Komorowskiego i Jankowskiego były zbyt skomplikowane i ryzykowne, aby mogły zostać uwieńczone powodzeniem w ówcześnie istniejącej sytuacji politycznej i militarnej.
Należy podkreślić, iż wszystkie najważniejsze decyzje, które doprowadziły do wybuchu powstania, były podjęte przez władze krajowe bez uprzedniego uzgodnienia z Rządem Polskim w Londynie. Mikołajczyk i jego gabinet w zasadzie zgadzal się z planami swoich podwładnych w kraju. Natomiast Naczelny Wódz? generał Sosnkowski, aż do samego wybuchu nie potrafił zdecydować się na aprobowanie lub zakazanie powstania.
Brak polsko-rosyjskiej współpracy wojskowej oraz całkowite nieuczenie się Dowództwa AK, w czasie podejmowania decyzji, z możliwością poniesienia klęski uczyniły z powstania bezprzykładną tragedię narodową, której nic nie jest w stanie usprawiedliwić. W wyniku walk Warszawa uległa zniszczeniu. W styczniu 1945 roku Rosjanie Wkroczyli do miasta ruin i grobów.

Tragedia Warszawy jest największą katastrofą, jaką naród polski poniósł po wrześniu 1939 roku. W gruzy j popiół obrócone zostały bezcenne, niezastąpione i nieodtwarzalne skarby naszej kultury. Na szeregu odcinków kultura polska poniosła rany, których zabliźnienie trwać będzie stulecia, niekiedy zaś zabliźnić nie da się zupełnie.
Rozbity został główny ośrodek polskiej woli, polskiej myśli, polskiej polityki i polskiej gospodarki. Przestał istnieć kierowniczy ośrodek całości polskiego życia [...] Straciliśmy sam kwiat naszej młodzieży, niewątpliwie elity naszego narodu. Skutki tego nieszczęścia wydają się dziś wprost tragicznie katastrofalne.
Całe morze cierpień zawiera w sobie los 800 000 rzeszy ludności wysiedlonej, rozbitej, rozproszonej, skazanej na niesłychaną poniewierkę, nędzę i śmierć.
Jeśli chodzi o zniszczenie materialne miasta, to wystarczy powiedzieć, że podobnej ruiny nie przeżyło w czasach nowożytnych żadne duże miasto polskie ani żadna stolica Europy...

Ogólne straty poległych, wojska i ludności, wyniosły w powstaniu warszawskim około 200 000 ludzi.
Upadek i zniszczenie Warszawy spowodowały ogromny szok, który przekształcił się w głęboki uraz. Narodowy romantyzm, tak silnie zakorzeniony w społeczeństwie przed 1944 rokiem, przerodził się w polityczny realizm. Po upadku powstania wielu Polaków zaczęło rozumieć potrzebę bliskiej współpracy z Rosją, pomimo że koncepcja ta była dla nich uprzednio, i nadal jeszcze pozostaje, trudna do przyjęcia. Dla całego londyńskiego obozu upadek powstania był wielką polityczną, militarną i psychologiczną klęską, z której nigdy się on już nie podniósł. Upadek Warszawy zapoczątkował proces szybkiego rozkładu państwa podziemnego i rządu londyńskiego.
W grudniu 1944 roku generał Okulicki donosił prezydentowi Raczkiewiczowi:

Upadek Warszawy — centra polskiego życia narodowego — która przykładem swym prowadziła kraj przez 5 lat niewoli, nie mógł pozostać bez głębokiego wpływu na resztę społeczeństwa. W społeczeństwie tym zaczęły się szerzyć nastroje klęskowe, które nie oszczędziły również szeregów Armii Krajowej. U jednostek słabszych — nastroje te przytłumiły pobudki ideowe w pracy, silniej natomiast wystąpiły objawy demoralizacji [...] Reasumując, w wyniku przegranej bitwy warszawskiej — w szeregach Armii Krajowej na prowincji wystąpiły poważne objawy rozprężenia...

Nowy dowódca AK musiał zdemobilizować szereg oddziałów, gdyż „powstało niebezpieczeństwo” przekształcenia się ich „w zwykłe bandy rabunkowe lub przejście ich do Armii Ludowej”.
Podobnie oceniali sytuację politycy:

Przeżywamy kryzys, jeden z najstraszniejszych — bo kryzys woli. Przywiązywaliśmy olbrzymie nadzieje do roku, który upłynął. Naród cały — i „wtajemniczeni”, I te tzw. doły, wszyscy poddawali się sugestii końca wojny. Nagromadzana przez pięć lat okupacji pod coraz zwiększającym się ciśnieniem energia, powracającego do życia narodu, wybuchła wreszcie całą siłą w dniu 1 sierpnia. Wybuchła I spłonęła, 1... zgasła. A naród znowu cały, od szczytów po doły, ogarnęło zwątpienie, apatia. Nie ma jednej mocnej zbiorowej woli. poszczególni ludzie, grupy, partie ulegają obcym wpływom, poddają się przejaskrawionemu częstokroć poczuciu własnej słabości. Ich wola gnie się jak trzcina na wietrze, to w tę, to w tamtą stronę.

Wytworzyła się paradoksalna sytuacja. W istocie powstanie odniosło odwrotny skutek niż zamierzano; miast uniemożliwić, pomogło komunistom w przejęciu władzy w Polsce. 6 września Delegat Rządu i dowódca AK depeszowali do Londynu:

Jest oczywiste, że po upadku powstania w Warszawie władza przejdzie w ręce komunistów i to w całym kraju.

Bez względu na postawę Stalina wobec powstania warszawskiego, które oceniał jako wrogi akt wobec Rosji, tragedia stolicy w dużej mierze spowodowana była polityczną i wojskową nieudolnością i nie usprawiedliwionym optymizmem władz obozu londyńskiego zarówno w kraju, jak i za granicą. Fakt, iż do chwili wybuchu nie doszły one do porozumienia z Kremlem, na co tak si].nie nalegał Churchill, skazywał powstanie na klęskę, szczególnie po załamaniu się na początku sierpnia pierwszego rosyjskiego natarcia na Warszawę. Osiągnięcie porozumienia z Rosją, nawet na bardzo trudnych i niedogodnych dla Polski warunkach po bitwach pod Stalingradem i Kurskiem oraz konferencji teherańskiej, było jedynym realnym wyjściem z niezmiernie trudnej i skomplikowanej sytuacji. Tylko w ten sposób można było zaoszczędzić krajowi nadmiernych strat i złagodzić skutki przemarszu Armii Czerwonej przez Polskę.
Dzisiaj, po powstaniu, pozostała tylko wspaniała legenda bezprzykładnego bohaterstwa uczestników i ludności cywilnej Warszawy oraz straszliwa przestroga na przyszłość przed nieuczeniem się z wymogami sytuacji i polityczno-militarnymi realiami.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 103 minuty